Dzień 18
Dzień osiemnasty: 18.05.2020 r.
Temat opowiadania: nr. 20. Izolacja
Przyczyna konfliktu: nr. 26. Sen
Największa wada bohatera: nr. 10. Głupi
Życie jest nudne i szare. Tak właśnie stwierdziła nasza główna bohaterka. Miała na imię Lilia. Nigdy nie była zbyt bystra i wierzyła we wszystko co inni jej mówili. Nigdy nie podważała ich słów, mimo, że większość z nich nie miała w ogóle sensu. Myślała nawet, że ptaki zaliczają się do ssaków bo: „Przecież wszystkie zwierzęta, które oddychają to ssaki". Dobrze, że nie słyszała tego jej nauczycielka od biologi. Choć nawet gdyby to usłyszała z jej ust to ani trochę by się nie zdziwiła.
- Siadaj, jedynka - te słowa były dla Lilki codziennością. I szczerze mówiąc nie bardzo ją to obchodziło. Chciała tylko zdawać z klasy do klasy, co nie zawsze się udawało. Dwa razy nie zdała. Raz w podstawówce, raz w gimnazjum. Nie poszła do żadnego liceum, technikum czy zawodówki. Kompletnie nie widziała w tym sensu i nie chciała się męczyć kolejne parę lat stojąc jak tuman przy tablicy. Jej rodzice, też bez wyższego wykształcenia by zapewnić swojej córce jakikolwiek fach w ręku poprosili swoją znajomą by wzięła do siebie Lilkę jako pomocnice w salonie fryzjerskim. Sprzątanie z podłogi kłaków, mycie grzebieni i ładne uśmiechanie się do klientów całkiem dobrze jej wychodziło. Amanda nawet chciała ją nauczyć fryzjerstwa, ale po spaleniu farbą włosów kolejnej osobie stwierdziła, że lepiej było, kiedy dziewczyna zamiatała. Lilka nie była ani ładna ani brzydka. Była taka pomiędzy, przeciętna dziewczyna z technikum. Miała krótkie tlenione włosy, ciemne oczy, była dość wysoka, ale nie miała figury modelki. I mimo, że miała lekką nadwagę to jej piersi były małe. Jej wygląd jej nie przeszkadzał. W ogóle nie martwiła się niczym. A według naukowych badań to ludzie inteligentni częściej się zamartwiają i rozmyślają nad różnymi problemami. Oczywiście blondynka nie należała do takich osób.
Ostatnio miała problemy ze snem. Kładła się na łóżko, ale za nic świecie nie mogła zasnąć. To nie był jednorazowy przypadek. Od dwóch tygodni porządnie się nie wyspała co zaczęło ją niepokoić. Gdzie zaczęła szukać pomocy? Tam, gdzie szuka pomocy większość ludzi na tej planecie. W internecie. Na początku czytała, że to może być spowodowane złą dietą, za długim siedzeniem na telefonie, zbyt mała ilością wysiłku fizycznego i tak dalej. Ona tylko przewracała oczami będąc pewną, że są to jakieś wymyślone bzdury. Zaczęła więc szukać o wiele prostszych, ale i skutecznych metod na zaśnięcie. I tak oto trafiła na stronę, która oferowała leki nasenne. „A co tam", pomyślała zamawiając kilka paczek tych ponoć cudownych tabletek. Kurier przyszedł z zamówieniem następnego dnia. Ona wtedy jadła jogurt truskawkowego. Słysząc dzwonek do drzwi właśnie kończyła jeść. Kubeczek dała do zlewu natomiast łyżeczkę wyrzuciła do kosza. I o dziwo, w ogóle nie miała wrażenia, że zrobiła coś nie tak. Z szerokim uśmiechem odebrała swoją wyczekiwaną paczuszkę. Od razu poszła do swojego pokoju i ją otworzyła. Ulotkę tylko szybko przeskanowała wzrokiem, nie zamierzając bardziej zagłębiać się w jej treść.
- Okej, najwyżej dwie tabletki w ciągu doby - powiedziała do siebie będąc przekonaną, że doba to około sześć godzin.
Tuż przed spaniem połknęła pierwszą białą tabletkę i niemal od razu zasnęła. Spało jej się niesamowicie dobrze, a sen, który miała był bardzo wyrazisty oraz przyjemny. Gdy się obudziła żałowała, że nie mogła pospać dłużej. Praktycznie codziennie skała przed snem jedną pigułkę, czasem dwie. Wtedy jej sny były jeszcze lepsze. Czuła się odurzona i cholernie jej się to spodobało. Najchętniej spałaby cały czas bez przerwy, ale mieszkała z rodzicami, a ci by jej na to nie pozwolili. Dlatego tak jak zawsze rano udawała się do salonu fryzjerskiego nie mogąc się doczekać już nocy.
Okazja by częściej i w większej ilości tabletek pojawiła się wraz z wyjazdem rodziców nad morze. Została sama w domu na co bardzo długo czekała. Zamiast tak jak zawsze, gdy rodziców nie ma w domu włączyć sobie bezkarnie pornografie, czy śpiewać na cały dom, ona postanowiła zrobić sobie bardzo długą drzemkę.
- Dziś nie przyjdę do pracy...- powiedziała do słuchawki udając schorowany ton. Sztucznie kaszlnęła kilka razy.
- Co się stało? - zapytała z troską jej pracodawczyni.
- Chyba mnie przewiało...- odpowiedziała znów zachrypniętym głosem.
- Przewiało? Przecież jest lato i trzydzieści stopni w cieniu - zauważyła z lekkim podejrzeniem Amanda.
- Mówię ci, to wszystko przez te głupie wiatraki. Moim zdaniem one w ogóle nie wytwarzają prądu tylko wiatr - wytłumaczyła swój tok myślenia - Muszę kończyć...- tutaj kaszlnęła - ...do zobaczenia w poniedziałek...- i w końcu się rozłączyła. Niemal natychmiast wzięła dwie tabletki i się położyła. Spała przyjemnie parę godzin, ale musiała wstać, ponieważ musiała skorzystać z toalety. Gdy weszła do łazienki umyła ręce kompletnie zapominając, że przyszła do łazienki w zupełnie innym celu. Wróciła do łóżka i biorąc kolejną porcje swoich prochów spokojnie przespała resztę dnia i całą noc.
Spanie stało się jej nawykiem, a sen o wiele lepszym światem od tego rzeczywistego. Był o wiele bardziej kolorowy, miły i zabawny. W porównaniu z tym nasz świat wydawał jej się beznadziejny, a ludzie w nim brzydcy i bez jakiegokolwiek charakteru. Zauważając taki kontrast Lilka postanowiła już na stałe zamieszkać w swoim kolorowym świecie. Zaczęła izolować się od wszystkich, którzy jej w tym mogli przeszkodzić. Zwolniła się z pracy, specjalnie pokłóciła się z rodzicami by ci się do niej nie odzywali, wyciszyła telefon by jej znajomi nie mogli się do niej dodzwonić. Jej drzwi w pokoju nie były na klucz, dlatego przysunęła tak komodę by ta zagradzała wejście do środka.
- Hmm...chyba tyle nie wystarczy...- powiedziała do siebie wysypując na dłoń pięć białych pigułek. Dosypała jeszcze drugie tyle. W końcu chciała zasnąć już na wieczność. Zdecydowana jak nigdy przedtem wszystkie tabletki wsypała do buzi i obficie popiła je sokiem pomarańczowym. Położyła się i przykryła kołdrą. Czuła, że odlatywała. Widziała przed oczami wszystkie możliwe kolory, które non-stop się zmieniały w inne. Była w stanie głębokiego spokoju, ale również euforii. Tak dobrze się nigdy nie czuła. Myślała, że to potrwa wiecznie, póki ona nie umrze ze starości. Nie spodziewała się, że te przyjemne uczucia będą tylko chwilowe. Po nich poczuła strach i niepokój. Powoli przestała czuć cokolwiek. W pewnym momencie przestała oddychać i zaczęła się dusić. Chciała się obudzić, ale nie mogła. Nie miała już nawet siły otworzyć oczu. Czuła jedynie jak jej dusza się rozprasza, jak znika. Gdy ostatni płomyk zgasł ona również to zrobiła. Umarła od przećpania się lekami nasennymi. Widocznie w ogóle nie wiedziała, że to możliwe. Ale...być może to dobrze. Im mniej głupich ludzi na świecie tym lepiej, prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top