Dzień 16
Dzień szesnasty: 16.05.2020r.
Temat opowiadania: nr. 1. Idealne miejsce
Przyczyna konfliktu: nr. 1. Ciastko
Największa wada bohatera: nr. 4. Niecierpliwy
Trafiłam do domu dziecka w wieku trzech lat. Kompletnie nie pamiętałam swoich biologicznych rodziców, więc za nimi nie tęskniłam co wyszło mi w sumie na dobre. Nie miałam porównania do innego życia niż te w sierocińcu, dlatego nie przeszkadzało mi życie w nim. Miałam co jeść, z kim się bawić i, gdzie spać. To mi w zupełności wystarczało. Byłam tutaj szczęśliwa.
- Kiedy będziemy się bawić, proszę pani? - zapytałam z szerokim uśmiechem siedząc przy stole i majtając nogami w powietrzu.
- Jak zjesz do końca buraczki to będziesz mogła iść się bawić - oznajmiła jedna z najmilszych opiekunek. Kiwnęłam głową nakładając ogromne ilości buraków na widelec po czym biorąc je do ust.
- Ojeju, ale spokojnie. Powoli. Nie ma co się śpieszyć - uspokajała mnie pani Flora.
- Ależ jest! Zostało tylko parę godzin do spania! - zaprzeczyłam przełykając jedzenie. I mimo, że mi nie smakowało to szybko zjadłam wszystko z talerza. Jeszcze z pełną buzią zeskoczyłam z krzesła i pobiegłam do pokoju zabaw.
- Tylko się nie udław! - usłyszałam za sobą kompletnie się tym nie przejmując. Teraz i wyłącznie interesowała mnie zabawa.
Od dziecka wszyscy: przyjaciele, wychowawcy w szkole, opiekunowie i nawet nieznajomi ludzie, mówili mi bym się tak nie śpieszyła i bym była bardziej cierpliwa. Kompletnie ich nie rozumiałam. Przecież życie ma się jedno i trzeba korzystać z każdej danej nam chwili. Nie ma czasu na nudę czy lenistwo! Na to będzie czas po śmierci! Chyba tylko ja miałam takie spojrzenie na świat, bo w wszyscy, którzy mnie otaczali nie podzielali mojego zdania. Mimo to i tak nie zmieniałam swoich poglądów. Ja wiem swoje! I nie mam czasu do stracenia!
Swoją najlepszą przyjaciółkę poznałam w trzeciej klasie podstawówki. Zupełnie nie przeszkadzało jej to, że jestem z domu dziecka, a ubrania nosiłam po starszych dziewczynkach. Lubiła mnie za mój charakter. Ona w przeciwieństwie do mnie, kochała czytać książki i często zachęcała mnie do tego. Jednak ja wolałam grać w koszykówkę i biegać niż ślęczeć przed książkami. Ledwo co w ogóle chciało mi się czytać lektury. Zmieniłam zdanie mając trzynaście lat. Wtedy brakowało mi...miłości..? Ale nie takiej przyjacielskiej, bo taką już miałam. Rodzicielską również otrzymywałam od opiekunów. Brakowało mi takiej miłości jaką żywią do siebie zakochani. W mojej szkole nie było ani jednego chłopaka, który by do mnie pasował.
- Wiesz...też chciałabym mieć chłopaka. Ale no, z naszej klasy to kompletni idioci - przyznała Laura podczas wspólnie spędzonej przerwy obiadowej.
- No właśnie! Poza naszą szkołą jest tyyyyle przystojniaków! I ah! Widziałaś licealistów ze szkoły niedaleko naszej? Totalne ciacha! - zaczęłam się zachwycać przypominając sobie twarze tych wszystkich ładnych chłopaków. „Chciałabym by któryś był mój!".
- Daj spokój, oni nigdy nie spojrzą ani na ciebie ani na mnie. W porównaniu do dziewczyn z ogólniaka wyglądamy jak ziemniaki - przywróciła mnie na ziemie.
- No tak...masz racje - powiedziałam niechętnie patrząc na swoją klatkę piersiową. „Tutaj teoretycznie powinny być cycki, a nie ma nic", stwierdziłam ponuro.
- Znalazłam sposób by nie czuć się tak samotna w tej sferze uczuć - powiedziała rudowłosa.
- Co? Jaki? Jaki? Powiedz natychmiast! - zażądałam z iskierkami w oczach.
- To chyba nie jest sposób dla ciebie...- dodała z pobłażliwym uśmieszkiem. Zmarszczyłam brwi.
- Jest czy nie jest, wykrztuś to! Jestem ciekawa! - naciskałam nie mogąc się doczekać odpowiedzi.
- Jak zawsze niecierpliwa...- mruknęła pod nosem - Moim sposobem jest czytanie książek - mina mi zrzedła.
- To nie jest dla mnie satysfakcjonująca odpowiedź. Jak niby książki mają pomagać? - dopytałam już znudzona.
- Jak czytam romanse to wyobrażam sobie, że to ja jestem główną bohaterką. To jest świetne! - teraz to ona miała iskierki w oczach.
- No nie wiem...- powiedziałam mało przekonana do jej sposobu.
- Chociaż spróbuj - wyciągnęła z czerwonego plecaka książkę i mi ją podała - Ta jest dobra i powinna ci się spodobać - szeroko się uśmiechnęła.
- Okej, może przeczytam - choć ona dobrze wiedziała, że moje „może" oznacza „Oddam ci ją nieprzeczytaną za kilka dni". Schowałam ją do plecaka i razem z Laurą znów wróciliśmy do ploteczek o ładnych chłopakach.
Wieczorem kompletnie nic nie miałam do roboty. Popatrzyłam się na mój plecak w kącie. Westchnęłam i wstałam z łóżka. „Nigdy bym się nie spodziewała, że wezmę ją do ręki by nie tracić czasu". Wyciągnęłam książkę i z powrotem udałam się do swojego łóżka.
- Eh, zapowiada się nudny wieczór - mruknęłam sama do siebie otwierając powieść na pierwszych stronach. I faktycznie po kilku akapitach chciało mi się spać. Uparcie jednak czytałam dalej, a im dłużej to robiłam tym bardziej wkręciłam się w akcje. Po jednej czwartej książki nie mogłam się od niej oderwać. I tak jak radziła mi Laura, próbowałam wczuć się główną bohaterkę, to mi szło świetnie.
- Hania, pora spać. Odłóż już tą książkę - rozkazała mi jedna z opiekunek, gdy wybiła dwudziesta druga. Posłusznie odłożyłam ją na stoliku obok mojego łóżka i udawałam przez kilka minut, że śpię. Gdy byłam pewna, że ona już nie wróci chwyciłam znów książkę w swoje ręce i nie mogąc się doczekać dalszej akcji czytałam ją pod kołdrą, oświetlając sobie strony latarką z telefonu. Byłam okropnie śpiąca i oczy same mi się zamykały. Byłam jednak tak niecierpliwa co się stanie dalej, że czytałam tak długo, powstrzymując się od zaśnięcia dopóki słońce nie wstało.
- Nareszcie skończyłam - powiedziałam dumnie do siebie odkładając książkę na bok i zasypiając. Nie pospałam długo, może z pół godziny. Ledwo żywa wyszłam z łóżka i zachowując się jak zombie poszłam do szkoły.
- O jacie, ale masz worki pod oczami - zauważyła Laura siadając obok mnie w ławce. Pokiwałam głową i głośno ziewnęłam.
- Przez całą noc czytałam tą książkę, którą mi pożyczyłaś - odpowiedziałam ku jej zaskoczeniu i radości.
- Naprawdę ją przeczytałaś?! - zapytała niedowierzając. Ja sama nie dowierzam, że to zrobiłam. Kiwnąłem potwierdzająco głową - I jak ci się podobała? - dopytywała z iskierkami w oczach.
- Gdyby mi się nie podobała to bym nie spędziła nad nią nocy. Była suuuuper - na końcu zdania znowu ziewnęłam - Myślisz, że ten trik z ciastkiem miłości działałby w prawdziwym życiu? - zapytałam ciekawa co ona o tym myśli.
- Masz na myśli ten, że jak do ciasta na ciastka doda się krople swojej krwi, a upieczone ciastko zje chłopak to ten się w tobie zakocha? - kolejny raz potwierdziłam kiwnięciem głową.
- Dokładnie ten - przetarłam zaspane oczy dłońmi.
- No nie wiem...- powiedziała powątpiewając.
- Ja to sprawdzę. Jeszcze dziś - przyznałam zdeterminowana.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł...- zaczęła, ale je jej przerwałam.
- ...nie dowiem się tego póki sama nie spróbuję. Nawet nie próbuj mnie od tego odciągnąć, bo i tak to zrobię - oznajmiłam stanowczo.
I tak jak powiedziałam tak zrobiłam. Gdy tylko wróciłam do domu dziecka wyprosiłam kucharkę by pozwoliła mi zrobić ciastka. Była to miła staruszka, więc bez żadnych problemów zgodziła się i przyniosła mi nawet składniki. Przepis na zwykłe kruche ciasteczka z czekoladą znalazłam w internecie. Zmodyfikowałam go trochę dodając do ciasta krople swojej krwi.
- Hmmm...to tak dla pewności - powiedziałam do siebie wyciskając jeszcze jedną krople osocza z ranki na moim palcu. Upieczone już ciastka przełożyłam na talerz i pobiegłam z nim pod liceum wypatrując jakiegoś ładnego chłopaka. Wiem, że później dostanę ochrzan za to, że wyszłam bez pozwolenia, ale tym martwić będę się później. Stanęłam obok budynku ogólniaka czekając na jakiegoś starszego słodziaka. Kiedy takiego wypatrzyłam natychmiast pobiegłam stając na przeciwko niego. Głupio się uśmiechnęłam, a ten popatrzył się na mnie zdziwiony.
- Może ciasteczka? - zaproponowałam miło.
- Nie, dzięki - odpowiedział obojętnie, wymijając mnie. Ja jednak nie chciałam tak łatwo dać za wygraną.
- Czekaj! To na charytatywny cel - powiedziałam znów z rozpędu stając przed nim. Brunet uniósł jedną brew w górę.
- Jaki cel charytatywny? - zapytał o wiele bardziej zainteresowany. „Ha! Już go mam!".
- Jestem z domu dziecka i sprzedaję ciastka by za te pieniądze kupić buty na zimę jednej z moich młodszych koleżanek - powiedziałam robiąc oczy szczeniaczka.
- Oh, w takim razie chętnie pomogę - wziął jedno ciastko z talerza i od razu wsadził je w usta. „Yeah, już jesteś mój".
- Super! Dzięki! - powiedziałam szybko i odbiegłam od niego kończąc mój świetny plan.
- Ej! A pieniądze?! - krzyknął za mną, ale ja się nie zatrzymywałam i od razu pobiegłam z powrotem do sierocińca wyrzucając resztę ciastek do kosza by przypadkiem nikt inny ich nie zjadł i się we mnie nie zakochał.
„Skoro powinien się we mnie zakochać to dlaczego jeszcze mnie nie znalazł?", zastanawiałam się w trakcie obiadu. „W końcu powiedziałam mu, że jestem z domu dziecka. Łatwo jest mnie znaleźć", myślałam żując ziemniaki. Strasznie byłam niecierpliwa aż on w końcu zrobi krok w przód. Kiedy w ogóle nic nie robił by mnie spotkać od trzech dni, postanowiłam wziąć sprawy we własne ręce. Znów poszłam pod ogólniak o tej samej godzinie co tamtego dnia. Na szczęście nie musiałam długo czekać, bo przed chwilą wyszedł ze szkoły.
- Dlaczego w ogóle mnie nie szukałeś? - zapytałam z wyrzutem podbiegając do niego. Ten znów popatrzył się na mnie zdziwiony, ale rozpoznając mnie trochę zmienił swoje spojrzenie.
- A dlaczego miałbym w ogóle ciebie szukać? - odpowiedział pytaniem na pytanie. „Może się wstydzi przyznać, że mnie lubi?".
- Bo mnie kochasz - powiedziałam stanowczo, na co on się roześmiał. Zrobiłam się czerwona na policzkach widząc jego reakcje.
- Sorki, dziewczynko, ale nie umawiam się z dziećmi - tymi słowami połamał moje serce.
- Ale przecież zjadłeś ciastko miłości, które ci dałam! - uparcie walczyłam o swoje.
- Ciastko miłości? To było tylko normalne ciastko - odpowiedział widocznie zirytowany moim towarzystwem.
- Wcale nie zwyczajne...- mruknęłam, chłopak to słysząc otworzył szerzej oczy.
- A co tam dałaś? - dopytał ostrożnie,
- Krople swojej krwi - przyznałam się jak jakaś idiotka nie myśląc wcześniej.
- Co?! Czy ty jesteś normalna?! - uniósł się wściekły. Odskoczyłam od niego na wszelki wypadek - Jesteś obrzydliwa! Więcej się tu nie pojawiaj jeśli nie chcesz mieć problemów! - nakrzyczał na mnie przez co w moich oczach pojawiły się łzy. By ten ich nie zauważył bez słowa uciekłam. „Jestem głupia, debilna...", wyzywałam siebie w myślach. Gdy się uspokoiłam i otarłam łzy w okropnym humorze wróciłam do sierocińca.
O tej akcji nie powiedziałam nikomu. To była zbyt wstydliwa sytuacja by komukolwiek ją powiedzieć, dlatego zachowałam ją dla siebie. Choć szczerze mówiąc chciałabym o tym wszystkim zapomnieć. Znalazłam tylko jeden plus tej całej sytuacji: polubiłam czytać książki i pochłaniałam je w dużych ilościach. Jednak już nigdy nie robiłam tych samych rzeczy w prawdziwym życiu co bohaterki z tych książek. Nie zapełniły mi one pustki w moim sercu. „Eh, pozostało mi tylko czekać na tego jedynego", stwierdziłam wbrew sobie. Ja nienawidziłam czekać i wolałam działać. W tym przypadku to było to koniecznością.
Pewnego dnia, gdy czytałam w świetlicy domu dziecka kolejną książkę opiekunka wprowadziła do środka jakiegoś chłopaka. Z zaciekawieniem na jego spojrzałam. Był ładny i chyba nawet w moim wieku.
- Dzieci, to Piotrek. Od dziś będzie z nami mieszkał - przedstawiła go pani Flora. Wstałam i jako pierwsza podeszłam do niego ujmując jego dłoń.
- Hej, jestem Hania - przedstawiłam się z szerokim uśmiechem. Ten go odwzajemnił i już wiedziałam, że będzie mój. „Ten już mi nie ucieknie", postanowiłam sobie w myślach. No i rzeczywiście ten mi nie uciekł. Niedługo po jego przyjeździe zapytałam się go czy chce ze mną chodzić. Odmówił mi, mówiąc, że na razie nie, bo to dla niego za wcześnie, ale, gdy będziemy starsi to na pewno będziemy razem. Taka odmowa niezbyt mi się spodobała, bo już teraz chciałam mieć chłopaka. Musiałam uszanować jego decyzję i czekać aż będziemy w końcu starsi. To było bardzo trudne, ale jakoś dałam sobie radę. „W sierocińcu dostałam drugi dom, miłość opiekunek, mnóstwo super znajomych i na dodatek przyszłego chłopaka. Te miejsce jest zdecydowanie dla mnie idealne!"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top