16.

„I don't wanna think anymore 
I got my head and my heart on the dancefloor 
Stop calling."

Kolejnych dni minęły szybko, a nawet za szybko. Atmosfera pomiędzy mną, a Mateuszem zmieniła się, pogorszyła. I wszystko przez kilka pytań, których nie mogłam nie zadać. Chciałam wiedzieć czy Elwira była tylko zwykłą sekretarką, czy kimś więcej? I zamiast odpowiedzi dostałam złość ze strony męża, który wściekł się, ponieważ miałam celność snuć takie domysły.

A nie chodziło wcale o moje podejrzenia, a o niepewność, którą zyskałam wpatrując się w emanującą zmysłowością i seksem sekretarkę. Ponieważ w moim mniemaniu żadna pracownica nie powinna tak wyglądać w biurze. A miałam wręcz pewność, że niejaka Elwira Podolska prezentowała się tak na codzień.

Rzuciłam pytające spojrzenie w kierunku Mateusza, który wszedł do sypialni, kierując się od razu do łazienki. I nim chociaż zdołał otworzyć usta cofnęłam wzrok i powróciłam nim do książki, która spoczywała na moich kolanach.

Przerzuciłam kartkę i westchnęłam cicho, wiedząc, że wcale nie mam pojęcia, o czym w ogóle czytałam.

— Asia, długo jeszcze? — Usłyszałam pytanie, więc zwalczyłam chęć spojrzenia na męża i niedbałym gestem, odrzuciłam włosy w tył, chcąc się czymś zająć.

Wcale nie było łatwo go ignorować, ale wiedziałam, że gdybym porzuciła tę formę, zaczęła bym krzyczeć.

Byłam sfrustrowana, zła, a nawet zawiedziona, bo Mateusz zachowywał się jak idiota.

Czułam całą sobą, że brunet stoi w progu i wpatruje się we mnie, ale nie uraczyłam go spojrzeniem, więc po kilku minutach westchnął ciężko i po prostu skierował się do łazienki.

Odłożyłam książkę na bok i przymknęłam na moment powieki, walcząc sama ze sobą. Chciałam by między nami wszystko było w porządku, ale miałam świadomość, że moja amnezja odebrała mi wiele tajemnic, które ciążyły pomiędzy nami. A mój małżonek nie planował oświecenia mnie w tym temacie.

Zgasiłam lampkę i ułożyłam się wygodnie na łóżku, chcąc udawać, że śpię, gdy cidmnowłosy skończy się myć.

Miałam nadzieję, że tym sposobem zmuszę go do szczerości, ponieważ ile można tak funkcjonować?

***

— Aśka, odpuść — ostry ton Mateusza wcale nie uszedł mojej uwadze, ale byłam już na tyle zmęczona, że nie zamierzałam się poddać.

Cała sytuacja była zbyt przytłaczająca i ciężka, by móc tak po prostu o tym zapomnieć.

Odłożyłam więc talerz do zmywarki i trzasnęłam jej drzwiczkami, odwracając się, by móc w końcu na niego spojrzeć.

Prezentował się idealnie, w ciemnoniebieskiej koszuli, z rozpiętymi górnymi guziczkami i zmierzwioną fryzurą. A nawet z kilkudniowym zarostem, którego nie miał czasu przyciąć od kilku dni. Chociaż jeśli miałam być szczerą, był zajęty unikaniem mnie, więc wolał wyjść z domu przed moim przebudzeniem.

— Sęk w tym, że gdy to zrobię nasze małżeństwo się skończy — odparłam spokojnie, nieco zbyt cicho, ale jednak pewnie.

Miałam pewność, że właśnie ku temu zmierzaliśmy, do końca.

— Sugerujesz coś? — Zapytał, podchodząc do mnie, naruszając tym samym moją przestrzeń osobistą.

— Tylko tyle, że jeśli spełnie twoją prośbę, to będzie koniec. Odpuszczę tobie, sobie, nam, tego właśnie chcesz? — Wyjaśniłam, unosząc hardo głowę do góry, odnajdując spojrzenie męża, który wpatrywał się we mnie z zaciętym wyrazem twarzy.

Moje słowa nie spodobały mu się, ale nie miałam innego wyjścia. Sytuacja tego wymagała.

— Czy ty sugerujesz, że chcesz się ze mną rozwieść? — Zapytał, cedząc słowa przez zaciśnięte zęby.

— Wszystko zależy od ciebie. To ty wolisz udawać, że ten problem nie istnieje — podsumowałam ze złością, wzruszając dość obojętnie ramionami, chociaż tak naprawdę diabelsko mnie to bolało.

Sama myśl, że musiała bym zrezygnować z małżeństwa, o które tak długo próbowałam walczyć. I może to właśnie był błąd. Ja toczyłam wojnę, gdy mój mąż już dawno złożył broń.

— Nie ma żadnego problemu, uroiłaś sobie jakiś romans i próbujesz zmusić mnie do zwolnienia kompetentnej pracownicy, bo jesteś zazdrosna. Aśka, to jest chore! — Warknął, pokonując ostatnie kilkanaście dzielących nas centymetrów i pochylił się nade mną tak, że poczułam jego oddech na ustach.

Wywróciłam z bezsilności oczami i jęknęłam cicho, orientując się, że Mateusz nadal nic nie rozumiał. A co ważniejsze nawet nie próbował.

— Ty nadal tego nie widzisz, to bez sensu — podsumowałam, cofając się. Odwróciłam się na pięcie i przeczesałam palcami włosy, odrzucając je w tył.

— To ty widzisz za dużo, odbija ci odkąd zaczęliśmy starać się o dziecko — oznajmił chłodno, wsuwając dłonie do kieszeni swoich ciemnych, materiałowych spodni.

— Na szczęście nie ma żadnego dziecka.

— Wiesz, ciągle coś sobie wmawiasz i próbujesz tych sztuczek na mnie, mam dość. Zadzwoń do mnie, gdy to przemyślisz. Do tego czasu będę nocował w swoim apartamencie —dodał, sięgając po marynarkę, która była przewieszona przez oparcie krzesła.

— Skoro jestem taka okropna i zła to może faktycznie weźmy rozwód — zasugerowałam, wpatrując się w niego uparcie.

— Może to wcale nie jest głupi pomysł, może nawet twój najlepszy w ostatnim czasie — zauważył ciemnowłosy i uśmiechnął się kpiąco.

I dokładnie tym uśmiechem zabił we mnie resztę nadziei.

***

Oparłam czoło na chłodnej powierzchni lodówki i trwałam tak dłuższą chwilę, nie potrafiąc uspokoić niespokojnego rytmu własnego serca.

Sen, który zdawał się być urywkiem moich wspomnień wyprowadził mnie bardzo skutecznie z równowagi.

— Wszystko w porządku? — Zapytał Mateusz, pojawiając się w kuchni, strasząc mnie.

Podskoczyłam z wrażenia, odwróciłam się w jego kierunku i przyłożyłam dłoń do klatki piersiowej, chcąc ochłonąć.

— Dobrze się czujesz? — Dodał kolejne pytanie, wpatrując się we mnie uważnie.

— Tak — i wcale nie było to kłamstwo. Fizycznie czułam się naprawdę dobrze, gorzej było z moją psychiką, która zdawała się być doręczona miliardem sprzecznych odczuć, przeczuć i wątpliwości.

— Dlaczego mam wrażenie, że o czymś mi nie mówisz? — Spytał brunet, podchodząc bliżej mnie. Oparł dłoń na moim ramieniu i jednym szybkim ruchem objął mnie, zmieniając moją pozycję.

Westchnęłam ciężko i przytknęłam czoło do jego ramienia, delektując się jego kojącym zapachem, który aktualnie kojarzył mi się z bezpieczeństwem i pewnością, że jestem we właściwym miejscu.

I chociaż sądziłam, że tak właśnie było, przeczuwałam, że to był stek bzdur.

Mateusz wcale nie był ideałem.

Nasze małżeństwo wcale nie było jedną wielką sielanką.

— Dlaczego sądzisz, że odpowiem ci na to pytanie skoro ty unikasz odpowiedzi na moje? — Odbiłam pytanie i wywróciłam teatralnie oczami, wyrywając się z jego objęć.

Chociaż potrzebowałam jego ciepła, pewności, że wszystko jest w porządku, musiałam się odsunąć. Nie potrafiłam udawać, że nic się nie stało.

— Aśka, w co ty grasz? — Zmarszczył brwi z niezadowoleniem, obserwując mnie.

— Dlaczego jej nie zwolniłeś? Dlaczego ona nadal u ciebie pracuje? Dlaczego przychodzi do naszego domu? Powiesz mi?!— Warknęłam nieco głośniej niż zamierzałam i jęknęłam z irytacją, orientując się, że dałam się tak po prostu podejść. A przecież miałam być spokojna, miałam być pieprzoną oazą spokoju.

— Asia...ty...pamiętasz? — Zauważył zdumiony brunet, przyglądając mi się bacznie jakby nie potrafił uwierzyć, że wiedziałam o czym mówiłam.

Prychnęłam cicho, kręcąc z niedowierzaniem głową i zaśmiałam się gorzko.

— Nie. Niewiele — przyznałam, wzruszając ponownie, dość obojętnie ramionami. Spojrzałam na niego, nie potrafiąc ukryć pretensji. — Aczkolwiek na tyle dużo, by wiedzieć, że to nie pierwsza nasza kłótnia o nią, ba, jedna z wielu — podsumowałam z niezadowoleniem i przeszłam całą długość kuchni, chcąc dzięki odległości nieco oczyścić myśli.

— Asia...

— Nie — uniosłam dłoń, chcąc zmusić męża do milczenia i spojrzałam na niego, marszcząc brwi. — Powiedz mi coś...Rozwodziliśmy się? Czy rozwodziliśmy się przed moim wypadkiem?

— Asia...— zaczął, ale ponownie potrząsnęłam głową, wiedząc, że jego odpowiedź wcale mnie nie zadowoli.

— Mateusz, odpowiedz, tak czy nie?! — Ponagliłam go, nie chcąc dłużej czekać.

— Nie. Żadne z nas nie podpisało żadnych papierów rozwodowych jeśli o to pytasz. Kłóciliśmy się, a i owszem, ale to nie było na tyle poważne byśmy zdecydowali się na taki krok — wyrzucił pospiesznie, podchodząc do mnie ponownie, więc go wyminęłam, pokazując, że nie chcę jego bliskości.

Mącił mi w głowie, skutecznie rozpraszał myśli, gdy ja potrzebowałam skupienia i możliwości dodania wszystkiego do siebie.

— Ale się wyprowadziłeś, prawda? — Kontynuowałam, idąc za ciosem.

— Nie. Nie zrobiłem tego — zaprzeczył, ignorując mój brak chęci na dotyk i przyciągnął mnie do siebie, więżąc mnie w żelaznym uścisku swoich muskularnych ramion.

— Dlaczego kłamiesz?

— Dlaczego uważasz, że kłamię?

Jęknęłam cicho, z irytacją, ale nie wyrwałam się mu. Objęłam ramionami jego pas i schowałam twarz na jego klatce piersiowej, nie rozumiejąc samej siebie.

Chciałam być jak najdalej od niego, a jednocześnie nie wyobrażałam sobie by oddychanie bez niego było możliwe.

— Ponieważ ja nie pamiętam, a ty wszystko przede mną ukrywasz...

— Asia...to nie tak. Zależy mi na tobie, nawet bardziej jak na początku, kocham cię, to są fakty, nie zmienisz tego — przyznał cicho, powoli, akcentując każdy kolejny wyraz, dociskając mnie do swojego ciała, gładząc przy okazji dłonią tył mojej głowy.

— Więc co poszło nie tak?

— Czasami mam wrażenie, że wszystko, czasami, że nic...kocham cię, to się nigdy nie zmieniło. Przypomnisz sobie, zobaczysz. Nie możesz skreślać nas, ponieważ czasami się kłóciliśmy, to kiepski powód. Kocham cię, a ty, kochasz mnie, pamiętaj o tym — przypomniał mi, zacieśniając uścisk. Ucałował czubek mojej głowy i oparł brodę na niej.

— Kłamiesz...po prostu mnie okłamujesz — szepnęłam cicho, nie potrafiąc zapanować nad własnym głosem.

I nie wiedziałam ile w tej sytuacji było prawdy, a ile fałszu, ale czułam, wiedziałam, że coś było nie tak.

Od samego początku. Od momentu spotkania w szpitalu.

Coś było nie tak.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top