2. Start Misji!
-Jeśli nie odbezpieczysz to nie strzelisz kolego-
Mężczyzna w koziej bródce podszedł do Jacoba.
- I Pistolet bliżej oka.. Nie nie teraz za blisko.-
Stanął za Chłopakiem i chwycił pistolet który trzymał.
- Twoje oczy patrzą się na cel, nie na broń. Musisz wiedzieć gdzie chcesz trafić.-
- Po co mi to pokazujesz? To bez sensu. Po co ten cały trening?-
-Musisz wiedzieć jak sobie poradzić w Gotham- Odrzekł Floyd.
- A teraz zestrzel ten Wazon. Dostałem go od mamy Zoe, dawno temu. Szukałem dobrej okazji by się go pozbyć. To jest dobra okazja. Dawaj!-
Mężczyzna usiadł z powrotem na kanapie. Młody June, skupił się, i wystrzelił, a wazon który stał na końcu korytarza roztrzaskał się po podłodze.
- Tak jest! Sam środeczek. - Lawton był zadowolony z rezultatu, jaki wynikł ze strzału.
- Już wystarczy na dziś?- zapytał blondyn, zmęczony. Floyd trenował z nim od 10 rano, a teraz dochodziła godzina 15.
- Jestem za. Nie chce by tata rozwalał więcej cennych pamiątek rodzinnych.-
Młoda Brunetka weszła do pokoju z dwoma kubkami herbaty.
- Daj spokój Zoe. Też nie lubiłaś tej wazy. Idę o tysiąc dolców, że Susan też jej nie lubiła-
Wszyscy usiedli na kanapie przed telewizorem. Wiadomości pokazywały kolejną akcję Batmana. jednym słowem rutyna i sielanka w Gotham City, Prawda? Trójka w najlepsze zagadywała się przeróżnymi rozmowami. To Zoe Wspominała o szkole, Floyd o jakiś pierdołach, gdyż naturalnie o swojej "pracy" a forum by nie mówił. A Jacob słuchał. Głosy jednak w pewnym momencie ucichły, a postacie obydwu Lawtonów stały się jakby, mgliste. Jacob usłyszał głos dochodzący z innego pokoju. Brzmiał on niczym głos dochodzący z jakiegoś radia czy telefonu. Otworzył drzwi od pokoju, a głos stał się wyraźniejszy, ale chłopak wciąż nie mógł zrozumieć chociaż jednego wyrazu. Pokój w którym się znalazł należał właśnie do Floyda, a owy głos dochodził jakby z wnętrza Floydowej szafy. Otworzył ją, a w niej, niby nic nadzwyczajnego, niby zwykła szafa na ubrania, jednak głos ewidentnie dochodził zza tylniej ściany szafy, która jak się okazało, była podwójna. Jacob ściągnął pierwszą warstwę, która ukrywała za sobą, dziwny kostium.
- Co to?- Powiedział do siebie. Sięgając w głąb.
Wyciągnął on białą, metalową, aczkolwiek elastyczną, maskę. z czerwonym, migoczącym, czerwonym okularem, na prawym oku. W środku maski w części "usznej" znajdował się mały głośniczek, z którego dochodził głos. Chłopak założył maskę, i wsłuchał się w treść wiadomości przekazywanej przez słuchawkę. Głos był strasznie zagłuszony, ale do zrozumienia. Głos również należał do Floyda Lawtona
"Chroń Zoe"
Te dwa słowa powtarzały się w kółko i w kółko. Niczym mantra.
-Słyszałem to już kiedyś...- Powiedział Jacob cicho do siebie. Tylko w jakich okolicznościach miał okazję to usłyszeć? Gdy ściągnął z siebie maskę, zauważył że jest o mniej więcej rok starszy, i nie znajduje się już dłużej w domu Lawtonów, ale w banku Gotham City. Zoe, Floyd, i Jacob stali razem w tłumie ludzi. a na środku auli znajdowała się mała scena. Burmistrz Aubrey James walczył o swoją re-elekcję właśnie na stanowisko burmistrza Gotham i prowadził właśnie jedną ze swoich publicznych kampanii. Całą jego wymowę szybko przerwał pisk opon oraz trzask. Trzask auta które rozbiło się przez drzwi, i wjechało w tłum ludzi. Ludzie właśnie poczęli krzyczeć i uciekać, w tym dwoje Lawtonów razem z Jacobem. Niestety, do wyjścia musieli przebiec obok auta, z którego właśnie wysiadł kierowca. W ręce trzymał on zapalnik od bomby, którą miał przymontowaną do Auta. Podniósł rękę do góry, i zdetonował ładunek. Refleks Floyda pozwolił na to aby odepchnął on dwójkę nastolatków. (Jacob i Zoe są w tym samym wieku, gdy te wydarzenia mają miejsce, mają obaj 19 lat.) Sam jednak został ofiarą wybuchu,
- Tato! - Słuchać było płacz Zoe, gdy po wszystkim podbiegli do konającego Floyda
-Floyd? - Głos Jacoba również się załamywał. Na miejsce przyjechali funkcjonariusze GCPD razem z medykami. Odciągnęli oni tą dwójkę od Floyda by umożliwić medykom, przetransportowanie do szpitala. Floyd rzucił tylko dwa słowa w stronę Jacoba, ciche, ale tak że wciąż mógł usłyszeć
"Chroń Zoe"
Jak się okazało, Floyd zmarł po wypowiedzeniu tych słów, w wyniku odniesionych ran. Jak się okazało po śledztwie, zamach był wykonany z rozkazu głowy jednego z najpotężniejszych gangów Gotham, Carmine'a Falcone.
Falcone..
Jacob znał to nazwisko zbyt dobrze. Jego biologiczny ojciec pracował dla niego. Ten ojciec który zabił siostrę Jacoba, a potem sam został przez niego zabity. Falcone po raz drugi odebrał June'owi rodzinę. Jacob June, tamtego dnia, poprzysiągł że zemści się na Carmine'nie, i całej rodzinie Falcone.
Obraz znów stał się mglisty, a wspomnienia zaprowadziły do wydarzeń sprzed 2 lat. Do doków, zajechało czarne auto, a z niego, z miejsca kierowcy wysiadł 20-letni Jacob. Był on ubrany w dawny kostium Floyda. Otworzył bagażnik i wytargał Falcone'a nad krawędź doków.
- Zrobię co chcesz, dam ci co chcesz. Mam wpływy!!- Carmine błagał nowego Deadshota o życie, ale było już za późno.
- To tylko.. Sprawa rodzinna Carmine- Powiedział Deadshot celując w niego swoimi nadgarstkowymi lufami. - Ale to cholernie osobiste...-
Miał już zakończyć życie Mafioso, lecz przerwał mu męski, niski głos
-Nie rób tego!-
Jacob odwrócił się, i wycelował w tamtą stronę drugim nadgarstkiem. Stał tam nikt inny jak Mroczny Rycerz. Batman ewidentnie sam był zszokowany, że w stroju Deadshota nie ma Floyda, tylko jest młody chłopak.
- Jesteś jeszcze młody chłopcze, Nie osiągniesz swojej zemsty zabijając go.- Powoli przygotowywał Batarang, by móc zareagować. - Staniesz się taki sam jak - -
Jacob jednak nie pokazał chwili zawahania. I zanim Batman dokończył zastrzelił Carmine
- Zły dobór słów Batm-
Ten również nie dokończył bo pięść Nietoperza szybko uderzyła go z całym impetem wywracając Deadshota na ziemię. Batman przymierzył się do wymierzenia ostatniego ciosu, żeby znokautować zabójcę Carmine'a i przekazać go policji.
Jednak zanim cios doszedł do skutku, Jacob powrócił do rzeczywistości. Gaz usypiający, którym Waller ich uśpiła powoli przestał działać. Te wspomnienia przyprawiły go o dreszcze i pot. Chciał wytrzeć twarz ręką, ale coś go blokowało. Jego ręce i nogi były przykute do fotela na którym siedział. W tej samej pozycji była reszta członków oddziału Task Force X, z wyjątkiem Zoe Lawton. Liveshot siedziała naprzeciwko nich, bacznie ich obserwując. Jacob nie mógł wydusić żadnego słowa w kierunku dawnej przyjaciółki. Co innego George Harkness
- Będę szczery, nie spodziewałem się że Lawton wychowa taką pannicę.- Zaczął jakby różnica 20 lat między nimi mu nie przeszkadzała- Może po dotarciu do Gotham troszeczkę się zabawimy co?-
-Jeśli ci tak zależy pomachaj fujarą przed Sharkiem.- Zoe odpowiedziała na zaloty zboczeńca.
-Tylko to zrób to ją odgryzę- King Shark również wtrącił swoje 3 grosze do rozmowy, co Louise skomentowała śmiechem.
-Twoja strata młoda- Oburzony Harkness wydał z siebie pełne niezadowolenia westchnięcie. Nie spodziewał się jednak tego, że Black Spider, oswobodził się ze swoich oków, i przyłożył nóż, do gardła Harknessa.
- Zdegenerowane, bez honorowe, ambicyjne ścierwo!- Powiedział Eric - Nigdy nie znajdą twojego ciała. -
-Boomerang, to własność Waller, Needham. Uszkodzisz to płacisz-
Wtrąciła się Zoe, nieruszona sytuacją. Black Spider usiadł z powrotem na swoim fotelu, a kajdanki zakuły się same wokół jego kostek i nadgarstków.
Znajdowali się oni w luku bagażowym helikoptera, który deportował ich do Gotham, gdzie zapaliła się czerwona lampa, umieszczona na suficie.
- To znaczy że dotarliśmy?- Zapytał Shark
Nie dostał jednak odpowiedzi gdyż podłoga, która w rzeczywistości była klapą zrzutową, otworzyła się, a wszyscy razem z swoimi fotelami zaczęli spadać, z dużej wysokości, na ogrom miasta.
Wszyscy poza Zoe, ewidentnie byli przestraszeni, lub zszokowani.
- Waller! Ty szurnięta Dziwko! Otwórz Spadochrony! Teraz! - Wykrzyczał Jacob przez swój komunikator.
- Zapamiętajcie tą chwilę..- Waller powiedziała przez komunikatory, do wszystkich skazanych
- Wasze życia w moich rękach - Po tych słowach, całej szóstce, otworzyły się spadochrony.
Wylądowali bezpiecznie na ulicach Gotham. Każdy zrzucił spadochron.
- Świetnie. Jak teraz mamy przedostać się na miejsce zbiórki niezauważeni- Kapitan Boomerang musiał dodać to tej chwili trochę swojego śmiesznego dramatyzmu.
Zoe rozejrzała się po okolicy, zauważyła studzienkę kanalizacyjną. - Mam pewien pomysł, ale może wam się nie spodobać.- Jednak nikt nie nie miał nic do gadania. Nanaue otworzył studzienkę, by umożliwić wejście do kanałów. Cały skład, szedł kanałami w stronę, miejsca zbiórki, którym był klub Iceberg Lounge, który z kolei znajdował się w Muzeum historii naturalnej Cyrusa Pinkeya. Ostatecznie kanały doprowadziły ich pod muzeum. Wyszli z kanałów. Oczywiście George marudził prawie przez całą drogę. Rozejrzeli się czy aby na pewno nikogo nie ma. Oczywiście bardziej rozglądali się za Człowiekiem Nietoperzem, gdyż o nocnej porze, mało cywilów było by na nogach, chociaż mamy do czynienia z Gotham City, więc nigdy nie wiadomo. Liveshot stanęła na przeciw drzwi i zapukała. Otworzył się zasuwany wizjer, i mężczyzna wyjrzał przez niego
-Zamknięte. Czekamy na gości!-
- To my, wpuść nas- Odpowiedziała Zoe.
Zbir otworzył drzwi.
- Za mną-
Wprowadził ich do środka klubu. Iceberg Lounge był klubem o wysokim prestiżu. Miał on schludny, okrężny kształt pomieszczenia, gdzie na zewnątrz znajdowały się luksusowe fotele, i stoliki. Nad nimi znajdowały się eleganckie balkoniki, na których również umieszczone były stoliki. Na samym środku, znajdowała się gigantyczna góra lodowa. Nie wiadomo czy była sztuczna. Obok baru znajdowały się schody. które prowadziły do eleganckiego mostu, który prowadził na szczyt bryły lodowej. Tędy właśnie zbir przeprowadził zespół Waller. Szczyt owej góry był płaski, a na jego szczycie również znajdował się jeden stolik. Obok niego stało dwóch uzbrojonych zbirów.
- Pan Cobblepot jest w trakcie kolacji, ale wciąż oczekuje was. -
Zbir który ich prowadził, przepuścił ich do stolika, przy którym siedział sam Oswald Cobblepot. Stary, niegrzeszący wzrostem szef gangu, znany jako Pingwin. Jego ptasiemu pseudonimowi pomagało to, że na ową kolację, właśnie jadł przyrządzone ryby
- Podejdźcie Podejdźcie - Powiedział Pingwin. - Waller uprzedziła że się pojawicie. - Oswald przełykał kolejne kąski między słowami.
- Masz przemycić nas do Arkham. Nie mylę się? - Zapytała Frost.
- Tak tak. Wszystko zgodnie z umową. Tu są wasze akta, sprzęt znajdziecie w magazynku. Z pokoi możecie korzystać do godziny 4 nad ranem. O tej godzinie ma was już nie być. Mam nadzieję że jest to jasne?-
- Wszystko Jasne panie Cobblepot. Dziękujemy - Zoe podeszła i zabrała akta. - Korzystajcie z wolnego czasu, odświeżcie się. Jutro rano zabieramy sprzęt i ruszamy. Powiedziała Zoe na odchodne, idąc w stronę pokoi. Każdy rozszedł się w swoją stronę. Jacob, przeszedł obok baru, chciał również pójść w stronę pokoi.
- Może napijemy się piwa?- Rzucił do niego Harkness, który pił razem z zbirami Pingwina.
- Nie, jutro wyruszamy - Odpowiedział Deadshot
- No dawaj. Może chociaż zagramy w rzutki? Podobno jak Lawton nigdy nie pudłujesz. Przekonajmy się - Wystawił w jego stronę 2 niebieskie rzutki. - Po dwa rzuty.-
- W porządku. - Odpowiedział Jacob z niechęcią, i zabrał rzutki od mężczyzny.
Harkness ewidentnie chciał się po prostu popisać. Odwrócił się tyłem do tarczy i rzucił za siebie. Jego trafienie w tarcze zostało nagrodzone oklaskami ze strony ludzi Pingwina z którymi pił. -Twoja kolej koleżko!-
Jacob stanął przed tarczą. Wyglądało jakby celował w sam jej środek. Tak, sam lekko chciał się popisać i rzucił rzutką w bok. Ta odbiła się od butelek whiskey, potem od żyrandola, i trafiła w środek tarczy. Na twarzy zebranych wokół pojawiło się zszokowanie,
- Farciarz! - Powiedział Boomerang
- W takim razie powtórz to - Na twarzy June'a pojawił się cwaniacki uśmieszek.
- Patrz uważnie - George rzucił w ten sam sposób, jednak zamiast w tarczę odbiła się w stronę Jacoba. I trafiła by mu w twarz gdyby ten nie złapał jej w ostatnim momencie
- Źle się odbiło koleżko - George wzruszył ramionami
Jacob bez spuszczania wzroku z Kapitana Boomeranga odrzucił rzutkę w stronę tarczy a ta trafiła tuż obok jego poprzedniej. Następnie, dla czystej osobistej satysfakcji, pięść Deadshota uderzyła czterdziesto-latka w twarz
- Uznajmy że był remis.- Ruszył w stronę pokoju - Koleżko..-
Boomerang popatrzył na odchodzącego Deadshota z lekką pogardą. Wziął łyk swojego piwa.
- Na co się tak patrzycie- Powiedział do zbirów, którzy wydawali się zadowoleni z sytuacji, która właśnie miała miejsce.
Killer Frost miała jednak lepsze rzeczy do roboty. Obserwowała eksponaty, jednak w Muzeum które zarządzane było przez nikogo innego jak Pingwina, eksponaty nie były niczym innym, jak wystawą broni, i innych rzeczy, które Cobblepot zyskał w ostatnim czasie.
- Louise - Odezwał się znajomy głos w jej słuchawce. Amanda Waller nawiązała połączenie z Frost. - Będę miała dla ciebie specjalne zadanie. Proszę niech to zostanie między nami -
Po chwili ciszy na zastanowienie się, chociaż Louise nie miała tak czy siak zbytnio wyboru, przyłożyła rękę do ucha i odpowiedziała agentce
-Słucham-
Po czym udała się z powrotem, mijając Jacoba, który szedł w stronę pokoju, który Cobblepot mu przydzielił.
Otworzył drzwi. Nie było tu może luksusu, ale w końcu nie to było ważne. Skorzystał z prysznica by się odświeżyć, i przygotować na jutro. Położył się na łóżku, obserwując sufit przez dobry moment. Nie spodziewał się że w ogóle znów zobaczy swoją starą przyjaciółkę. Zoe jednak nadal chowała do niego urazę. Floyd wszak prosił go by ten się nią opiekował, a ten zabrał jego strój, pseudonim, z zaczął szukać własnej zemsty. A po aresztowaniu przez Batmana, zniknął bez śladu z życia młodej Lawton. Dlatego też wcale jej się nie dziwił, jednak mimo wszystko nic nie wskazywało na to żeby żałował tej decyzji. Owszem, nie chciałby aby Zoe była na niego wściekła resztę czasu, patrząc po tym ile razem przeżyli razem z Floydem. Aczkolwiek zabił Carmine'a co dało mu nie lada satysfakcję. Będąc szczerym to nie czuł nic innego poza nią. Człowiek wszak powinien martwić się tylko o własne życie, prawda? Chłopak w końcu zasnął, tylko po to aby następnego dnia wyruszyć do Azylu Arkham.
Następnego dnia przed czwartą nad ranem, spotkali się wszyscy w magazynie, gdzie Waller Podstawiła im sprzęt potrzebny do misji. Jacob otworzył paczkę przeznaczoną dla niego. Znajdowały się tam jego Maska, Lufy nadgarstkowe, oraz gumowa amunicja do nich. Kątem oka zauważył jednak, obok sterty karabinków poukładanych na stole w rogu dla członków gangu Cobblepota, stały opakowania, z amunicją wysokiej precyzji.
-Deadshot, żadnego zabijania. Tylko gumowe kule.- Te słowa Amandy sprzed misji, przeszły mu teraz przez myśl
-Pierdol się Waller- Powiedział cicho do siebie i wziął prawdziwą amunicję, i załadował do luf.
Reszta również zebrała swój sprzęt. George wziął swoją zimową czarną czapkę, oraz pas z metalowymi, naostrzonymi bumerangami, którymi się posługiwał. Eric ubrał swoją maskę, a Shark, zabrał swoje ostre szczęki, które włożył do swoich ust.
-Wszyscy wszystko mają?- zapytała Zoe, jednak nie oczekiwała odpowiedzi. Wzięła akta które dostała od Oswalda. Obok dokładnego planu wyspy Arkham, znajdował się cały schemat misji.
- Okej więc - Liveshot zaczęła czytać.- Ja i Deadshot przebierzemy się za strażników, i wejdziemy na oddział intensywnej terapii. Tam podłączymy nasz dysk z danymi. -Wyciągnęła miniaturowy dysk z jednej z kieszeni i pokazała im.- I wprowadzimy nasze dane do ich systemu. Eric, obezwładnisz jednego z kucharzy, którzy będą w tym czasie na przerwie. Za pomocą karty, która powinna działać po tym jak podłączymy dysk, wywołasz zamieszanie na kuchni. Louise, obniżysz temperaturę swojego ciała do temperatury zwłok. i schowasz się w plastikowej torbie. George pod przykrywką zawiezie cię do kostnicy. Potem wszyscy spotkamy się przy kanalizacji, gdzie razem podniesiemy kratę i umożliwimy Sharkowi wejście do środka. Jakieś pytania? - Gdy skończyła, Nanaue podniósł rękę niczym chłopiec w ławce szkolnej.
- Tak.. Dlaczego się po prostu nie włamiemy? - Zapytał
- Jeśli personel nabierze podejrzeń, misja się wyda. A znając życie po krótkiej chwili zjawiłby się Batman, a tego chcemy uniknąć.- Wytłumaczyła- Na parkingu pod muzeum czeka na nas pojazd. Ruszajmy- Liveshot dała znak ręką, a wszyscy ruszyli za nią.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top