1. Wpadka
(Oczami Weroniki)
Wstałam dziś dość wcześnie, była dopiero 6:30. Obudziłam się o tej godzinie, ponieważ dziś mój pierwszy dzień w szkole. Nie chciałam się spóźnić, a zrobić dobre wrażenie. Wyszłam z łóżka i pobiegłam na dół, moich opiekunów na szczęście nie było. Zrobiłam sobie śniadanie - tradycyjnie płatki z mlekiem. Po skończonym posiłku umyłam naczynia i poszłam do łazienki, gdzie wykonałam codzienną rutynę. Weszłam do pokoju i przebrałam się w mundurek Gimnazjum Raimona. Wzięłam plecak, parę książek w ręce i ponownie zeszłam na dół. Założyłam buty i wyszłam. Nie za szybkim tempem szłam po chodniku. W pewnym momencie jakiś chłopak wpadł na mnie i wytrącił mi z rąk książki. Nic nie powiedział, po prostu poszedł. Nie miałam mu tego za złe.
-Pewnie miał gorszy dzień - pomyślałam.
Podniosłam książki i ruszyłam dalej. Niestety nie wiedziałam kto to był, ponieważ miał założony kaptur. Kilka minut później byłam już na miejscu. Niepewnym krokiem weszłam do budynku. Wiedziałam gdzie teraz mam lekcje, ponieważ byłam tu poprzedniego dnia odebrać plan lekcji, książki i mundurek, a przy okazji zostałam oprowadzona. Poszłam pod salę i już po kilku minutach zadzwonił dzwonek. Weszłam do klasy z innymi gmnazjalistami. Stanęłam na środku sali, a każdy się we mnie wpatrywał. Po chwili nauczyciel kazał mi się przedstawić.
-Dz-Dzień dobry. Jestem Weronika Smith.
-Dobrze, a teraz usiądź w ławce obok Axela Blaza.
Lekcje minęły mi bardzo szybko. Gdy już wyszłam ze szkoły podbiegł do mnie jakiś chłopak.
-Ohayō! Jestem Mark Evans!- miał na twarzy wielki uśmiech, co mnie zdziwiło, ponieważ nigdy nie widziałam człowieka o takim uśmiechu.
-Ohayō- odpowiedziałam.
-Grasz w piłkę nożną?
-Ja w piłkę nożną? Nie, nie gram.
-Dlaczego?
-Bo jak kiedyś grałam to, nie chcący kopałam ludzi w kostki, przez co nie miałam z kim grać. Ale lubiłam grać...
-A chciałabyś może pograć ze mną?
-Naprawdę mogę?!
-Hai!
-Bardzo Ci dziękuję. Tylko kiedy i gdzie?
-Dzisiaj za godzinę na boisku nad rzeką, będziesz?
-Nie wiem, ale się postaram- lekko uśmiechnęłam się do niego.
Szybko wróciłam do domu. Najpierw odrobiłam lekcje, a później położyłam się na łóżku i zasnęłam. Obudziłam się kilka minut później i spojrzałam na zegarek-byłam spóźniona.
Szybko podeszłam do szafy wyciągnęłam luźne ciuchy i przebrałam się. Wzięłam torbę i starą już piłkę. Po kilkunastu minutach byłam na miejscu.
-Przepraszam, ale zapomniałem Ci powiedzieć, że będzie też moja drużyna, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko- podszedł do mnie Mark i zaczął rozmowę.
-Nie, nie mam- skłamałam.
-Dobrze to zaraz powiem Ci co masz robić, ale najpierw połóż swoją torbę na ławce.
Podeszłam do ławki i położyłam torbę.
(Oczami Axela)
Miałem wykonać ogniste tornado, a gdy byłem już w górze zobaczyłem ją. Stała odwrócona do boiska i wyjmowała coś z torby. Wykonałem strzał, lecz poleciał wprost na nią. Dostała. Szybko pobiegłem do niej.
-Weronika, ja przepraszam!
________________________________________
462 słowa
Jak widzicie zaczęłam kontynuować tę książkę
Za wszystkie błędy przepraszam i jakbyście jakieś zauważyli to piszcie
A więc do następnego
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top