Rozdział IV

Sam dokładnie nie wiedziałem co tutaj robię. Stałem przed wejściem do pałacu razem z moim ojcem i Namjoon'em czekając na przyjazd powozu, który miał zabrać nas do Eraklyonu. Jedynym powodem dla, którego wstałem tak wcześnie rano i w ogóle zgodziłem się jechać był oczywiście Namjoon. Mimo, iż nie sądziłem, że będę miał czas na rozmowę z nim. Ojciec będzie zapewne kazał mi przebywać w towarzystwie dzieci króla Eryka. Mimo, iż ja oczywiście wolałbym nie odstępywać blondyna ani na krok.

Po chwili dostrzegłem powóz zmierzający w naszym kierunku. Przed nim na czarnym koniu jechał dowódca królewskiej staży, który zawsze towarzyszył ojcu w podróżach.

- Dobrze cię widzieć sierżantcie Min. - zawołał z uśmiechem ojciec.
- Ciebie również wasza wysokość. - odparł schodząc z konia i kłaniając się przed królem.
- Mam nadzieję, że tym razem podróż także minie nam bez żadnych przeszkód.
- Ja również mam taką nadzieję i dopilnuję, żeby tak się stało.

Po tych słowach wsieliśmy do pojazdu. Zająłem miejsce obok ojca mimo, iż bardzo kusiło mnie, aby usiąść obok Namjoona. Jednak nie mogłem ryzykować. Narobił bym problemów sobie, ale przede wszystkim jemu.

***

Siedząc w powozie starałem się za wszelką cenę nie patrzeć na Jina. Co było dość trudne zważywszy na to, iż siedział naprzeciwko mnie i cały czas lustrował mnie wzrokiem. Czułem na sobie spojrzenie jego pięknych brązowych oczu i miałem ochotę wyskoczyć z pojazdu. Król Artur siedział obok swojego syna i podziwiał krajobraz królestwa Eraklyonu.
Mimo, iż bardzo się starałem to pokusa była zbyt silna i co jakiś czas również spoglądałem w stronę księcia uśmiechając się delikatnie, tak, żeby król się nie zorientował. Seokjin oczywiście odwzajemniał moje potajemne gesty.
Tak bardzo żałowałem, że nie mogę tak po prostu sobie z nim porozmawiać. Chciałem go poznać. Czułem, że ta śliczna buźka i łagodne spojrzenie coś za sobą kryje. Dałbym wszystko, żeby dowiedzieć się co takiego.

- Mam nadzieję, że dobrze się przygotowałeś Kim. Chcę, żeby wszystko poszło zgodnie z planem. - odezwał się nagle król kierując spojrzenie w moją stronę.
- Oczywiście wasza wysokość. Nie zawiode.
- Jeśli chcesz zachować te prace to musisz to zrobić. - zaśmiał się, a ja przez chwilę zastanawiałem się czy żartował czy mówił poważnie.

Owszem czułem lekki stres, gdy obudziłem się rano i zdałem sobie sprawę z tego, iż za kilka godzin będę musiał stanąć przed całym królewskim dworem i przedstawić traktat pokojowy.

Wszystko zależy ode mnie.

To czy zapewnie państwu pokój czy wywołam konflikt.

Przełknąłem głośno śline starając się uspokoić. Starałem się odbiec myślami od sprawy z królestwem Eraklyonu, ale nie było to takie łatwe.

- Tato przestań. Już i tak jest wystarczająco zestresowany. - odparł Jin rzucając ojcu rozdrażnione spojrzenie.
- Stres może być motywujący.
- Ale nie pomagasz mu, mówiąc takie rzeczy.
- Oj już daj spokój Seokjin.

Brunet jednak tylko prychnął i odwrócił wzrok w stronę okna. Uśmiechnąłem się delikatnie do siebie na myśl, że Jin właśnie stanął w mojej obronie. Sam mogłem to zrobić, ale nie mogłem. Musiałem trzymać język za zębami, żeby zachować pracę, o której tak długo marzyłem. Poza tym moja rodzina potrzebowała pieniędzy.
Więc wziąłem głęboki oddech i wyczekiwałem chwili, gdy będę musiał udowodnić ile jestem wart.

***

Po kilku godzinach jazdy w końcu znaleźliśmy się przed pałacem króla Eraklyonu. Razem z Jinem ruszyliśmy za królem Arturem do wnętrza zamku. Straż, która eskortowała nas bezpiecznie na miejsce teraz również towarzyszyła nam w drodze do środka. Oczywiście to był ich obowiązek, aby chronić królewską rodzinę, ale czułem się dość niekomfortowo w ich otoczeniu. Przełknąłem głośno śline i uniosłem głowę wyżej starając się wyglądać pewnie.

- Nie stresuj się tak. Będzie dobrze. - szepnął Jin, który szedł obok mnie.
- Mam taką nadzieję.
- Po prostu uwierz w sobie. Jesteś doskonale przygotowany.
- Masz rację. Dam sobie radę.
- I o to chodzi. - zaśmiał się cicho szatyn klepiąc mnie delikatnie po ramieniu.

Przyznam, że to mi pomogło i to bardzo. Cieszyłem się, że mam w nim takie wsparcie. Mimo, iż nie znaliśmy się zbyt długo. Chciałem, żeby on także poczuł, że może na mnie liczyć. Jednak ciężko było mi się do niego w taki sposób zbliżyć, gdy w pobliżu byli rodzice Jina i pełno straży.
Westchnąłem i pewnym siebie krokiem wszedłem do sali tronowej.
Na podwyższeniu siedział zapewne król Eryk przyglądając się krytycznie każdemu z nas z osobna. Obok niego siedziała młoda dziewczyna. Była naprawdę ładna. Miała długie blond włosy i jasną nieskazitelną cerę. Mogła się podoba mężczyzną i zapewne tak było, ale ja się nie zaliczałem do tego grona.

Gdy podeszliśmy dostatecznie blisko król wstał, a wraz z nim dziewczyna. Gdy stanęliśmy przed nimi ukłonili się. Nasza kompania poszła w ich ślady oddając im taki sam szacunek.

- Cieszę się, że cię widzę Eryku.
- I wzajemnie Arturze.
- Jestem niezmiernie rad, iż zgodziłeś się na zawarcie sojuszu.
- Jeszcze nic nie jest pewne. Za chwilę omówimy wszystko, gdy zjawią się moi doradcy. Ach! Już są!

Jak na zawołanie do sali weszło czterech mężczyzn. Ukłonili się przed królem Erykiem oraz przed nami, a następnie zajęli miejsca obok podwyższenia, na którym siedzieć miała królewska rodzina.

- Ależ oczywiście. Mój doradca Kim Namjoon przybył tutaj ze mną i to on będzie przedstawiał warunki umowy. - odparł król wskazując w moim kierunku.

Wiedziałem, że należy się ukłonić i tak też zrobiłem.

- Przybył ze mną także mój jedyny syn, książę Kim Seokjin.

Jin jednak najwidoczniej nie był zadowolony z tego, że tu jest. Wysilił się jednak na uśmiech i również ukłonił się przed władcą Eraklyonu. Nie dziwiłem mu się. Zapewne wolałby być teraz w naszym królestwie, w pałacu, a dokładniej w sali muzycznej i grać na pianinie. Gdybym miał okazję to bardzo chętnie bym tego posłuchał.

- To jest moja córka, księżniczka Sooyun. - odparł z dumą kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny.

Ta uśmiechnęła się uroczo i dygnęła. Nie wiem czemu, ale coś mi się nie podobało w tej dziewczynie. Miałem co do niej złe przeczucia. Nie wiedziałem czemu.
Jednak po chwili dowiedziałem się dlaczego, ponieważ jej wzrok był przez cały czas skupiony na Jinie. Patrzyła na niego tymi swoimi błyszczącymi oczami, a ja poczułem dziwne ukłucie. Na szczęście Seokjin nie zwracał na nią najmniejszej uwagi. To sprawiało, że uśmiechnąłem się pod nosem.

Nagle drzwi sali otworzyły się z impetem i do środka wszedł wysoki brunet. Miał na sobie czarną dobrze dopasowaną koszule i spodnie tego samego koloru. Był bardzo dobrze zbudowany co było widać gołym okiem. Przeszedł pewnym siebie krokiem obok nas, aby następnie zająć miejsce obok króla Eryka.

- A to jest mój syn, książę Jeon Jungkook, który jak zwykle przychodzi spóźniony przynosząc wstyd ojcu. - odparł władca rzucając brunetowi gniewne spojrzenie.

Jednak chłopak tylko przewrócił oczami nie bardzo przejmując się słowami ojca.
Musze przyznać, że był naprawdę przystojny. Zanim poznałem Jina widziałem tylko jednego tak doskonałego chłopaka. Mojego najlepszego przyjaciela, który był dla mnie jak brat. Jednak już od jakiegoś czasu go nie widziałem i nie wiedziałem kiedy będę miał ku temu okazję.

- A więc myślę, że możemy zacząć Arturze. - odezwał się nagle władca Eraklyonu siadając na tronie.
- Też tak uważam. Oddajemy, więc głos mojemu doradcy.

W sali przygotowane były miejsca, które mieli zająć goście podczas obrad. Król usiadł na jednym z nich, a straż natychmiast ustawiła się za nim. Jin odwrócił się w moją stronę uśmiechając się delikatnie.

- Tylko spokojnie. Wszystko pójdzie dobrze. Po prostu uwierz w siebie. - szepnął i poszedł zająć miejsce obok ojca.

Wziąłem głęboki oddech i stanąłem pewnie na środku sali.
Jeszcze raz złapałem kontakt wzrokowy z Seokjinem, aby następnie zwrócić się do królewskiej rodziny Eraklyonu.

- Przybyliśmy tutaj dzisiaj, aby zaprowadzić pokój, sojusz między naszymi państwami. Na pewno wszyscy zebrani zgodzą się ze mną, iż w dzisiejszych czasach niemalże każde państwo stanowi dla nas zagrożenie. Choćby królestwo Domino, które jest i to trzeba przyznać bardzo groźne.
- To prawda. - odparł król Artur przerywając mi, a ja mogłem zauważyć jak Jin szturcha go lekko łokciem i gromi wzrokiem.
- A więc doskonałym wyjściem z tej sytuacji będzie podpisanie przez władców obu państw traktatu pokojowego, który nie przyniesie tylko i wyłącznie wsparcia militarnego, ale także korzyści gospodarcze i finansowe.
- Jakie to są dokładnie korzyści? - zapytał władca Eraklyonu.
- Chociażby handel z państwami sąsiednimi. Oba państwa będę czerpać z niego korzyści dzięki łączącemu nasze państwa pokojowi.
- Podoba mi się ta koncepcja.
- Ale mój panie zechciej zauważyć, iż królestwo Saragas może nam złożyć dużo korzystniejszą ofertę. Należy się nad tym dobrze zastanowić. - odparł jeden z doradców mierząc mnie wzrokiem.

Wiedziałem do czego zamierzał i na pewno nie ujdzie mu to na sucho. Przyjechałem tutaj, aby udowodnić na co mnie stać i ile jestem wart. Nie mam zamiaru zawieść króla, swojego królestwa, a tym bardziej Jina.
Poprawiłem marynarkę, okulary i spojrzałem na niego pewnym siebie wzrokiem.

- Królestwo Saragas nie złoży wam takiej oferty jak nasze królestwo. Ani Saragas ani żadne inne. Więc faktycznie radzę się nad tym zastanowić.
- Skąd ta pewność?
- Ponieważ nasza armia jest dwa razy większa niż ta królestwa Saragas. Mamy dużo lepiej rozwinięte szlaki handlowe. Nasza gospodarka nabiera rozpędu. Nasz ustrój polityczny jest wam dużo bliższy niż innych państw. Mam wymieniać dalej? - skierowałem ostatnie pytanie w kierunku doradcy króla Eraklyonu.

Po jego minie wnioskowałem, iż się tego nie spodziewał.
Nie sądził, że ktoś taki jak ja będzie w stanie wysunąć takie argumenty. Zapewne także nie zagłębiał się za bardzo w interesy naszego królestwa.
Uśmiechnąłem się triumfalnie widząc zadowoloną mine króla Artura.
Jednak moją uwagę bardziej zwrócił Seokjin wpatrujący się we mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.
To w zupełności mi wystarczyło, żebym wiedział, iż wykonałem dobrze swoje zadanie.

- Mógłbym zobaczyć teść traktatu? - zapytał król Eryk wyciągając ku mnie dłoń.
- Oczywiście.

Otworzyłem różową teczkę, którą miałem cały czas przy sobie i wyciągnąłem z niej kartkę, na której oczywiście wykaligafowana była treść traktatu.
Podszedłem do tronu, aby wręczyć ją królowi. Kątem oka widziałem jak Sooyun lustruje mnie wzrokiem uśmiechając się sztucznie. Jungkook tylko na chwilę skupił na mnie swoje spojrzenie, a po chwili znów odwrócił głowę i podparł ją ręką wzdychając.
Król Eryk przez dłuższą chwilę zapoznawał się z treścią. Następnie wstał, a ja kłaniając się oczywiście wróciłem na środek sali.

- Myślę, iż potrzebuję więcej czasu, aby szczegółowo omówić warunki, jednakże jestem bardzo przychylny temu pokojowi. Więc mam nadzieję, iż zostaniecie w naszym królestwie jeszcze przez kilka dni, abym razem z królem Arturem i jego doradcą mógł dojść do porozumienia.
- A więc niech tak będzie. - odparł mój władca i podszedł do króla Eraklyonu, aby uścisnąć mu dłoń.
- Każe przygotować dla was komnaty. Mam nadzieję, że miło spędzicie czas w moim królestwie.
- Dziękujemy Eryku.
- Możemy od razu wziąć się do pracy, jeśli nie jesteście zmęczeni, a książę Seokjin może spędzić ten czas w towarzystwie Jungkooka.

Brunet słysząc swoje imię odwrócił się w stronę ojca. Wyglądał na zaskoczonego, ale po chwili zmieniło się ono w złość.

- A kto powiedział, że poświęcę mu mój cenny czas?!
- Ja! I masz się zająć naszym gościem i to bez dyskusji!

Jungkook przewrócił oczami z irytacją i westchnął. Cóż... Z jednej strony nie dziwię mu się, że nie miał zamiaru spędzać czasu z kompletnie obcą mu osobą. Jednak... Dla kogoś takiego jak Jin zdecydowanie warto było się poświęcić.

- Sooyun, skarbie narazie możesz odpocząć, ale w któryś dzień pójdziesz z nami. Jest pewna sprawa, o której musimy porozmawiać.
- Dobrze ojcze. - odparła uśmiechając się w stronę ojca.

Przez chwilę zastanawiałem się o co może chodzić, ale i tak się pewnie niedługo dowiem. W końcu jako doradca króla będę przy tej rozmowie.
Rzucałem ku niej jeszcze jedno podejrzliwe spojrzenie, gdy dygnęła i z uniesioną głową wyszła z sali.
Wiedziałem już wtedy, że się nie polubimy.

- A więc zapraszam do mojego gabinetu. - odparł władca Eraklyonu ruszając przodem.

Król Artur ruszył za nim, a ja posłusznie również podążałem za nimi. Odwróciłem się jeszcze raz w stronę Jina, kiedy uśmiechnął się do mnie i dyskretnie wyciągnął ku mnie dwa palce obu dłoni, z których zrobił serduszka. Również uśmiechnąłem się i moje policzki przybrały czerwony kolor. Miałem nadzieję, że Jin tego nie zauważył, ale mimo wszystko żałowałem, że nie mogę spędzić tego czasu z nim. Po chwili drzwi zamknęły się za mną i ostatnie co zobaczyłem to Jungkook pochodzący do bruneta.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top