3. Age of Ultron.

Obejmowałam Bucky'ego mocno w pasie, kiedy skręcał w kolejną ulicę. Na tej również znajdował się sznur samochodów, zresztą jak na kilku poprzednich, ale nie ma się co dziwić  Nowy Jork w godzinach porannych właśnie tak wyglądał. Na szczęście dla nas nie było to problemem. Dzięki motocyklowi nie obowiązywały nas korki, więc szybko udało nam się przejechać i pokonać kolejny zakręt, za którym w całej swojej okazałości ukazało się Avengers Tower.

Tak. Tak właśnie miała wyglądać nasza niedziela. Z okazji odnalezienia przez Mścicieli berła, Tony urządzał wielką imprezę i jak twierdził nie mogło nas na niej zabraknąć. Oczywiście cieszyłam się, że miałam szansę zobaczyć wszystkich swoich przyjaciół i świętować ich sukces, ale z tego powodu, że mój samochód wciąż stał unieruchomiony pod naszym mieszkaniem, musieliśmy przebyć trzy i pół godzinną drogę z Bostonu do Nowego Jorku motocyklem. Nie trudno zgadnąć, że kiedy już stanęliśmy przed wieżą i zsiedliśmy z maszyny, wszystkie kości miałam zastane od trwania w jednej pozycji. To nie tak, że nie lubiłam przejażdżek motocyklem, ale na dłuższych dystansach zdecydowanie wygodniejszy był samochód.

Stanęliśmy oboje przy motorze, zadzierając głowy do góry i przyglądając się tak dobrze znanemu nam budynkowi.

 W porządku?  usłyszałam i poczułam jak Bucky obejmuje mnie w talii.

 Jak najlepszym  odpowiedziałam, również go obejmując i oboje ruszyliśmy w stronę wejścia.

Czułam ssanie w żołądku. Nie mogłam się doczekać, żeby ich wszystkich zobaczyć.
Cztery miesiące minęły mi błyskawicznie, a przynajmniej tak się wydawało.

Aż do teraz, bo właśnie zdałam sobie sprawę jak długo nie widziałam mojej rodziny.

Przekroczyliśmy razem z Jamesem próg budynku, żeby po chwili wsiąść do windy. Kiedy tylko ją opuściliśmy wpadliśmy na Natashę.

 Hej, Nat  powiedziałam nieco zaskoczona jej nagłym pojawieniem się, ale jednocześnie szczęśliwa, że ją widzę.

 O, jednak jesteście  odparła zdziwiona, a ja zmarszczyłam brwi.

 Jak to "jednak"?

 No wiesz... Po trzech dniach od znalezienia berła zaczęliśmy już tracić nadzieję, że się zjawicie. Tony mówił, że do ciebie zadzwoni, a kiedy potem Steve go o to dopytywał, twierdził, że jesteś zajęta.

 Co twierdził?!  zawołałam wzburzona.

 Szkoda... Rogersowi było smutno  kontynuowała Natasha, ale znów jej przerwałam.

 Czekaj... Czy ty powiedziałaś "po trzech dniach"? Czego jeszcze nie wiem? Może mi powiesz, że ktoś oberwał?  zapytałam sarkastycznie, ale widząc twarz Natashy pobladłam.

 Czy Tony w ogóle z tobą rozmawiał?

*

 Jak mogłeś?  zawołałam od wejścia, wparowując do laboratorium, w którym Tony siedział wraz z Brucem.

Byłam już po wizycie u Clinta i przywitaniu ze Stevem. Dowiedziałam się, że Barton nieźle oberwał w bok i pewnie wciąż jęczałby z bólu, gdyby nie doktor Cho, która odtworzyła mu tkanki, po czym wyglądał jakby nigdy nic się nie stało.
Po krótkiej rozmowie i zostawieniu Bucky'ego ze Stevem ruszyłam więc do Tony'ego wściekła, że zataił przede mną tak ważne informacje.

 Jak mogłem co?  zapytał zdezorientowany Stark, przerywając cokolwiek on tam robił i patrząc na mnie pytająco. Bruce, który był nieco dalej również podniósł głowę znad swojego zajęcia.

 Nie udawaj, że nic się nie stało  warknęłam.  Jak to jest, że znaleźliście to przeklęte berło trzy dni temu, a ty zadzwoniłeś do mnie dopiero wczoraj, co? Nie wspominając o tym, że nawet nie raczyłeś mi powiedzieć, że Clint został ranny!

 Nie chciałem cię denerwować...

 Żartujesz, prawda?!  nie dałam mu dokończyć.  Nie masz prawa tak mnie okłamywać!

 Chcę cię chronić...

 Nie musisz! Jestem dorosła i mam cholerne moce!  krzyknęłam podchodząc bliżej niego. Czułam się coraz bardziej wzburzona, a fakt, że Tony traktował mnie jak dziecko nie polepszał sytuacji.

 Martwię się!

 To przestań wykrzyczałam mu w twarz. Tony zacisnął usta w wąską linię, a w jego spojrzeniu zobaczyłam, że bardzo go to dotknęło. To mnie nieco otrzeźwiło.

 Jakbym zadzwonił trzy dni temu, rzuciłabyś wszystko i przyjechała  powiedział spokojnie.  Wiem jakie ważne są dla ciebie studia i normalne życie. Nie chciałem ci tego psuć.

 Tony  westchnęłam.  Moi przyjaciele myśleli, że mnie nie obchodzą, bo nie powiedziałeś mi całej prawdy. Myśleli, że jestem tak zajęta, że mam głęboko gdzieś, że jeden z nich jest ranny, rozumiesz? Nawet nie zadzwoniłam. Moja rodzina jest ważniejsza niż głupie studia. Przestań traktować mnie jak pięciolatkę i daj mi dokonywać własnych wyborów, okej?

 Okej...

Westchnęłam. Dlaczego czułam się w tym duecie tą odpowiedzialną, kiedy powinno być na odwrót? Pokręciłam głową, przyglądając się Starkowi.
Wyglądał nieco jak zbesztane dziecko, ale starał się udawać, że nic się stało.
Wiedziałam jednak, że było mu trochę przykro.
Nie chciałam, żeby było między nami niezręcznie tym bardziej, że czekała nas impreza organizowana przez Tony'ego, a ja już jutro miałam wrócić z Buckiem do Bostonu. Miałam nadzieję na mile spędzony czas z moją rodziną i głupia sprzeczka z wujkiem nie mogła mi tego popsuć.

 Wybacz, że na ciebie nawrzeszczałam  słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Co prawda żałowałam tego, że kazałam przestać mu się o mnie martwić, ale na całą resztę zasłużył.

 Wybacz, że nie powiedziałem ci całej prawdy  odwdzięczył się Stark, choć jemu przyszło to chyba jeszcze trudniej niż mi. Naprawdę  miałam wrażenie, że udusi się własną śliną.

Obdarowaliśmy się uściskiem na przeprosiny (choć chyba oboje uważaliśmy go za uścisk powitalny, który miałby miejsce gdyby nie ta cała afera).

 Chyba świat ma się ku końcowi, skoro Starkowie godzą się po dobroci  stwierdził Bruce, a my posłaliśmy mu urażone spojrzenia.

Szczerze mówiąc zapomniałam, że tam stał. Musiał mieć niezłego mindfucka obserwując jak się kłócimy, a w drugiej minucie przytulamy jakby nigdy nic.

 Dobra, koniec przytulanek. Do pracy, Banner  oznajmił Tony i wyplątując się z moich ramion, wrócił do tego, co robił z Brucem zanim im przerwałam.

Wiem, że jeszcze chwilę wytykałam Tony'emu, że nie mam pięciu lat, ale tak się teraz trochę czułam i szczerze mówiąc chętnie poprzytulałabym swojego wujka jeszcze minutę dłużej.

Choć zazwyczaj był debilem i mnie wkurzał.

 Nad czym pracujecie?  zapytałam zainteresowana i chciałam zajrzeć Tony'emu przez ramię, ale odwrócił się w mgnieniu oka i złapał mnie za ramiona, prowadząc do wyjścia.

 Nad nowatorskim projektem, który zrewolucjonizuje świat  rzucił Stark.  Dowiesz się w swoim czasie.

 No weź...  nie zdążyłam dokończyć, bo mężczyzna wypchnął mnie za drzwi, które natychmiast się zamknęły.

Naburmuszyłam się i pokazałam mu palec, a on narysował w powietrzu serduszko i wrócił do pracy.

Wsiadłam więc obrażona do windy, widząc, że nic nie wskóram i pojechałam nią z powrotem do salonu.
Na kanapach siedzieli Clint, Nat, Steve i Bucky i rozmawiali, ale moje pojawienie się, to przerwało.
Zrobiłam podejrzaną minę.

 Co jest, obgadujecie mnie?  zapytałam, bo ich nagłe zamilknięcie mnie zaalarmowało.

Nikt mi jednak nie odpowiedział. Zamiast tego padło pytanie ze strony rudowłosej.

 Jak rozmowa ze Starkiem?

 No wiesz...  zająknęłam się.  Normalnie...

 Wygarnęłaś mu?

 Tak.

 Alex  westchnął Rogers, ale wiedziałam, że próbuje ukryć uśmiech.

 Steve  rzuciłam, skoro już wymienialiśmy swoje imiona. Podeszłam do oparcia kanapy, na której siedział blondyn wraz z moim chłopakiem.  Należało mu się. Nie oszukujmy się, ty pomimo wszystko też jesteś tu ofiarą. Wiem jak się zasmuciłeś  powiedziałam nieco dziecinnym głosem, przechylając się przez oparcie i targając go za policzek. Próbowałam obrócić to w żart, choć tak naprawdę wiedziałam, iż myślał, że go olaliśmy i było mu przykro z tego powodu (zresztą mnie też, że tak myślał).

Rogers przewrócił oczami i łapiąc mnie za ramię, którym naruszałam jego przestrzeń osobistą, pociągnął mnie na dół, przez co wylądowałam twarzą na poduszkach.
James się zaśmiał, a ja zrobiłam obrażoną minę i usiadłam normalnie.

 Miło mi, że jestem dla ciebie tak ważny, żeby wszczynać o mnie kłótnie  wyszczerzył się Clint, a ja wytknęłam mu język.

 Kto rzucałby nieśmiesznymi żartami, gdyby cię zabrakło?  zapytałam, a on złapał się teatralnie za serce, udając, że go to zabolało.

 Tylko uważaj na nasze patelnie jak będziesz w kuchni  odgryzł się, a ja aż otworzyłam usta ze zdziwienia.

 Powiedziałeś im?  zapytałam oburzona swojego chłopaka. Teraz już wiem dlaczego tajemniczo zamilkli kiedy weszłam.

 Nie tylko to  wtrąciła Natasha z grobową miną, a mi aż serce podeszło do gardła.

Kilka sekund ciszy, które nastały wydawały mi się wiecznością.

 Jak mogłaś zatankować złym paliwem?  zarechotał Barton, a moje serce znów wróciło na swoje miejsce.

 Ja przynajmniej nie stanęłam centralnie przed działem na linii ognia  tym razem to ja się odgryzłam, a Barton pokazał mi język.

 Też byłabyś zdziwiona, gdyby jakiś nienormalnie szybki dzieciak w ciebie wbiegł.

 Dobra już, dobra. Wiadomo coś o nich w ogóle?  zapytałam, siadając tak, że wtulałam się w Bucky'ego, a stopy oparłam na nogach Steve'a.

 Przeżyli eksperymenty Struckera  powiedziała Natasha.  Przez to nabyli moce. Chłopak ma przyspieszony metabolizm, porusza się z ogromną prędkością. Dziewczyna ma zdolność telekinezy i manipuluje energią...

 Chcesz powiedzieć, że...  zawahałam się.

 Cóż...  wtrącił Steve.  Wyglądało to bardzo podobnie.  Wiedział o co chciałam zapytać.

To oznaczało, że ta dziewczyna miała podobną moc do mojej. W głowie pojawiły mi się nagle setki pytań.
Skoro ona posiada moc telekinezy, to czy ja też mogę się tego nauczyć? Czy nasze moce są takie same czy tylko podobnie wyglądają? I czemu jest po stronie Struckera?
Mózg mi się trochę zawiesił, bo w mojej głowie pojawiło się mnóstwo pytań, na które nie miałam odpowiedzi. W końcu rozumiecie  raczej nie co dzień dowiaduję się, że istnieje inna osoba o nadprzyrodzonych zdolnościach podobnych do moich...

 W porządku, Al?  usłyszałam pytanie zadane przez Jamesa, który gładził mnie po włosach. To przywróciło mnie do rzeczywistości. Dopiero teraz zauważyłam, że moi przyjaciele przeszli już do innego tematu. Spojrzałam z dołu na Bucky'ego, który dokładnie mi się przyglądał.

 Tak  odpowiedziałam, przytulając się do niego mocniej, choć sama nie byłam pewna swoich słów.

*

Czas do imprezy organizowanej przez Starka minął szybko. Mniej więcej na godzinę przed wszyscy zniknęli w swoich pokojach, żeby się przygotować. I, muszę szczerze przyznać, że bardzo dziwne było dla mnie, kiedy rozstałam się z Jamesem i każde z nas poszło do "swojego pokoju". Ze względu na gabaryty naszego mieszkanka, zdążyłam się już przyzwyczaić, że nieważne czy się akurat przebieram, myję czy maluję  on jest gdzieś obok.

Nie miałam jednak zbyt wiele czasu, żeby się nad tym zastanawiać, więc wzięłam się do roboty. Krótki prysznic, makijaż i ogarnięcie moich chorobliwie długich włosów (naprawdę nie pamiętam, kiedy je ostatnio podcinałam, bo teraz sięgały mi pasa), po czym zaczęłam się wciskać w jedną ze swoich sukienek.
Była czarna, do połowy ud i idealnie przylegająca. Poza tym miała tylko jeden rękaw, sięgający nadgarstka, tak, że druga ręka była odsłonięta aż po ramię i obojczyk. Do tego czerwone obcasy, pasujące do koloru ust i byłam gotowa.

Kiedy wychodziłam z pokoju, przed drzwiami zastałam Bucky'ego, który najwyraźniej właśnie miał zamiar zapukać. Uśmiechnęłam się na to lekko, bo to, że chciał pukać po tym wszystkim, co robiliśmy sam na sam w naszym mieszkaniu, było słodkie.

Otaksował mnie wzrokiem, przyglądając się mojemu strojowi. Ja zresztą zrobiłam to samo, dokładnie oglądając jak dobrze leży na nim czerwony krawat i czarna koszula, której rękawy podwinął do łokci.

 Idziemy?  zapytał, wystawiając w moją stronę dłoń.

Uśmiechnęłam się i ujęłam ją.

 Oczywiście  odpowiedziałam i obdarzyłam, go krótkim pocałunkiem.

 Podobasz mi się w tym stroju  mruknął.

 I vice versa  odszepnęłam.

Po czym oboje ruszyliśmy razem w stronę windy, trzymając się za ręce.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top