27

Straciłam przytomność. Otaczała mnie całkowita ciemność, ale nie czułam bólu.
Byłam spokojna i czułam się bezpiecznie. Zapomniałam o wszystkich problemach i tym co dzieje się poza tą ciemną pustką.

Nie wiem ile tkwiłam w tej ciemności, ale wiem, że była bardzo kojąca. Otaczała mnie z każdej strony, jak wielki koc w który można się zawinąć i ukryć przed całym światem.

Czułam, że wszystko jest dobrze i że nie muszę już walczyć. Moi przyjaciele zajmą się resztą, ja nie jestem im już potrzebna.
Czułam się bardzo senna, tak jakbym wcale nie była nieprzytomna i miała po prostu zasnąć.

Odpływałam powoli, ale coś zobaczyłam. To było wspomnienie.
Zobaczyłam Bucky'ego. A raczej sytuację, kiedy pierwszy raz go zobaczyłam.
Patrzył na mnie, a jego oczy były zimne. Przyszywał mnie wzrokiem.
Zaraz jednak obraz się zmienił. Zobaczyłam prawdziwego Bucky'ego. Uśmiechał się, a jego oczy były radosne, kosmyki przydługich włosów opadały mu na twarz.

Po chwili zaczęłam widzieć też inne osoby. Niemal całe życie przelatywało mi przed oczami, choć były to tylko te dobre chwile, w których byłam szczęśliwa.
Na początku widziałam moich rodziców i Tony'ego. Potem Ethana, Andrew... A później znowu Tony'ego, ale także Steve'a, Bucky'ego i resztę mojej nowej rodziny.

Uświadomiłam sobie, że mogą teraz walczyć o życie i zobaczyłam osobę, która może ich skrzywdzić, jeśli już tego nie zrobiła...

Zaczęłam się niepokoić. Nie byłam już spokojna i bezpieczna jak przed chwilą. Zaczęłam się budzić. Gorączkowa pragnęłam się obudzić.
Z każdą chwilą, która przybliżała mnie do odzyskania świadomości, czułam coraz większy ból.
Bolało mnie cało ciało, poranione podczas walki.
Czułam już, że wracam do rzeczywistości.

Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam oczy. Nie poraziło mnie światło, jak zwykle w takich sytuacjach. Wokół było ciemno, a ja leżałam na czymś miękkim, w czym po chwili rozpoznałam swoje łóżko.
Była noc.
Czułam, że na moim obolałym ciele są opatrunki. Na prawej ręce miałam bandaż, tak samo jak na kostkach, reszty nie mogłam na razie stwierdzić.
Rozejrzałam się delikatnie po pokoju. Przy oknie spał Bucky. Siedział niedbale na podłodze, oparty o szybę. Najwidoczniej zasnął wpatrzony w panoramę Nowego Jorku.
Moje oczy lekko się zaszkliły.

- Bucky - powiedziałam cicho zachrypniętym głosem. Byłam zdziwiona suchością mojego gardła.
Najwidoczniej był pogrążony w bardzo lekkim śnie, bo natychmiast się obudził. Podniósł zmęczony głowę i spojrzał w moją stronę.
Wstał i szybko podszedł do mojego łóżka.

- Alex - powiedział zaskoczony, ale jednocześnie szczęśliwy, gładząc mnie po głowie.
Łzy zaczęły lecieć po moich policzkach. Podniosłam się lekko na łokciach, żeby znaleźć się bliżej niego. Mężczyzna objął mnie ramionami, wtulając głowę w zagłębienie mojej szyi.

- Tak się o ciebie bałam - nie mogłam powstrzymać łez.

- Csiii - pogładził mnie po plecach, chcąc mnie uspokoić. - Już wszystko w porządku.

- A co z resztą? Co z Tony'm, Steve'm...

- Spokojnie - przerwał mi James i odsunął się delikatnie, chwytając moją twarz w dłonie. - Nic im nie jest. Dali sobie radę i bardzo nam pomogli.

- Ale jak...? Co się stało? Muszę z nimi porozmawiać - powiedziałam, próbując się podnieść.

- Spokojnie - powtórzył szatyn. - Teraz śpią, porozmawiasz z nimi rano.

James poprawił mi poduszkę i pomógł mi się znów wygodnie położyć. Rany na plecach mnie szczypały, więc ułożyłam się na boku. Bucky wstawał, żeby odejść, ale złapałam go za rękę, przytrzymując tym samym w miejscu.

- Zostań - powiedziałam cicho, dalej trzymając go za rękę.

Nic nie powiedział. Ułożył się ostrożnie obok mnie, tak, że leżeliśmy twarzami do siebie. Objął mnie ramieniem i przytulił, a ja, znowu czując się bezpiecznie, po chwili zasnęłam.

~*~

Obudziłam się obolała. Słońce wpadało do mojego pokoju, oświetlając go, a sądząc po jego położeniu, było około dziewiątej. Spojrzałam na miejsce obok mnie. Bucky'ego tam nie było, ja natomiast byłam dokładnie przykryta kołdrą. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem.

Podniosłam się do pozycji siedzącej i zrzuciłam z siebie kołdrę. Miałam na sobie białe krótkie spodenki i koszulkę.
Zsunęłam nogi na podłogę i ostrożnie wstałam. Wszystko mnie bolało, ale ignorując ból ruszyłam powoli w stronę wyjścia z pokoju.

Po chwili znalazłam się na korytarzu, skąd mogłam usłyszeć rozmowy odbywające się w salonie.

- Długo to jeszcze potrwa? - usłyszałam marudzenie Tony'ego. Uśmiechnęłam się na usłyszane słowa, tak bardzo cieszyłam się, że nic mu się nie stało.

- Musi odpoczywać, dużo przeszła - powiedziała Natasha, a ja domyśliłam się, że mówią o mnie.

- Jest zmęczona - rozpoznałam głos Bucky'ego.

- A ja niecierpliwy.

- To akurat wszyscy wiemy - mruknęłam stając w progu salonu.

Wszyscy zgromadzeni spojrzeli w moim kierunku. Przez momement zapanowała zupełna cisza, zaraz jednak kilka osób poderwało się do góry.

Tony zjawił się obok mnie. W jego oczach widziałam łzy, a był to naprawdę rzadki widok. Mężczyzna przytulił mnie, a ja oddałam uścisk.

- Świetnie sobie poradziłaś - powiedział tak, żebym tylko ja go usłyszała.

- Wiadomo. W końcu jestem Starkiem - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.

Zostałam jeszcze przytulona przez Steve'a i Sama, zanim odezwała sie Natasha.

- Spokojnie, bo ją zmiażdżycie - powiedziała kobieta, na której twarzy zobaczyłam lekki uśmiech i ledwo dostrzegalną ulgę.

Sam pomógł mi usiąść i po chwili dopytywałam się o to, co się wydarzyło.
Po dłuższej chwili, wiedziałam już, że cała ta farsa z tym, że Hydra coś kombinuje była pułapką. Masowo skupywana broń miała tylko zwrócić uwagę T.A.R.C.Z.Y, a ta zgodnie z planem wysłać Mścicielów do Europy.
Dowiedziałam się też dlaczego nie mogłam się z nimi skontaktować i jak wydostali się budynku, w którym byli więzieni.
Ja opowiedziałam im o wydarzeniach na Helicarrierze i w Nowej Szkocji.

- Nie rozumiem tylko jeden rzeczy - stwierdziłam, kończąc moje opowiadanie. - Dlaczego jeszcze żyję?

Z tego co wcześniej mi mówili użycie mocy miało skończyć się śmiercią.

- Nie to, że żałuję, ale chciałabym wiedzieć na czym stoję.

- To ciekawa kwestia - odezwał się Bruce. - Zrobiłem badania, z których wynika, że twoja moc połączyła się z organizmem. Wyeliminowała środek psychoaktywny, który zatruwał twój organizm, a później stworzyła coś na wzór bariery ochronnej. Twój organizm był wycieńczony, a całą energię zużywał na utrzymanie cię przy świadomości. Przy takim wycieńczeniu dziwię się, że nie straciłaś przytomności wcześniej.

- Chcesz powiedzieć, że zamiast mnie zabić, ta energia mnie chroniła, bo jakimś cudem połączyła się z moim organizmem?

- Tak - potwierdził mężczyzna. - To jak trwała symbioza.

Wzięłam głęboki wdech i oparłam głowę na ręce. To wszystko było niewiarygodne.

- Koniec pogaduszek na dziś, wracaj do łóżka, musisz odpoczywać - powiedział Tony, a ja zdziwiona uniosłam brwi.

- Włączył ci się tryb rodzica? - zapytał z udawaną powagą Clint, co wywołało u mnie śmiech.
Stark zgromił go wzrokiem, a Barton podniósł tylko ręce w geście obronnym.
Odruchowa spojrzałam rozbawiona w stronę Bucky'ego. Szatyn siedział wpatrzony we mnie i także się uśmiechał. Zatrzymałam na nim dłużej wzrok.

- Alex! - podskoczyłam znowu słysząc głos Tony'ego.

- No już idę! - powiedziałam dalej rozbawiona i ruszyłam do swojego pokoju.










__________________________

Cześć 👋

Taki oto daję Wam dzisiaj rozdział w prezencie świątecznym 😃 Nie jest źle, bo liczy około tysiąca słów.
Jak zwykle mam nadzieję, że się podoba. Jest to już ostatni rozdział tego fanfiction. Nie mam pojęcia, kiedy to zleciało. Dodając na Wattpada pierwszą część nie miałam pojęcia, że tak spodoba się Wam to opowiadanie. Jestem jednak naprawdę bardzo mile zaskoczona. Pierwsza część ma już ponad 60 tysięcy odsłon i ponad 5 tysięcy gwiazdek! Jest to dla mnie wielki sukces, tym bardziej, że ta część zaczyna powoli jej dorównywać.
Jestem naprawdę szczęśliwa, że mam takich czytelników jak Wy ♡ Uwielbiam czytać wasze komentarze, a wiele z nich niejednokrotnie przyprawiło mnie o śmiech czy polepszenie humoru.

Pomimo sukcesu tych dwóch części, postanowiłam jednak nie robić trzeciej. Wiem, że część z Was będzie tym zawiedziona, ale spokojnie to wcale nie koniec! Będę kontynuować tę historię, jednak w trochę innym stylu. Relacja Bucky'ego z Alex wymaga rozwinięcia, więc zdecydowałam, że stworzę książkę, w której co jakiś czas będę zamieszczała takie jakby one-shoty. Będą to głównie rozdziały śmieszne i/lub romantyczne, aby rozwinąć wątek miłosny, który w opowiadaniu pojawił się właściwie dopiero na końcu.
Jeszcze nie wiem, kiedy zamieszczę wyżej wspomnianą książkę na Wattpadzie, ale możecie być pewni, że się pojawi.

W jednym z rozdziałów pytałam Was, czy chcielibyście ff o Piratach z Karaibów, dużo osób odpowiedziało twierdząco. Choć nie ukrywam, że mam na nie pomysł i nawet zaczęłam coś tam tworzyć, to i w tym przypadku nie wiem, kiedy się pojawi. W szkicach na Wattpadzie mam zaczęte też dwa inne opowiadania. Jedno dotyczące Harry'ego Pottera, a drugie to mój autorski pomysł.
Wszystkie trzy mają napisane tylko po dwa/trzy rozdziały, a nie chciałabym tego wstawiać, zanim nie napiszę jeszcze kilku, bo nienawidzę kazać ludziom czekać, a nie wiem czy z biegu napisałabym kolejne rozdziały.

Moja "przemowa" robi się już trochę długa, więc postaram się krótko omówić następną sprawę.
Chciałabym napisać i wstawić jeszcze jeden rozdział do tego opowiadania. Umieściłabym w nim kilka ciekawostek na temat całej serii i może jakieś Q&A jeślibyście chcieli. W komentarzach możecie zadawać mi pytania (ilość nieograniczona), a ja  odpowiem na nie w następnym rozdziale.

A z okazji zbliżających się już wielkimi krokami Świąt Bożego Narodzenia, życzę Wam wspaniałych prezentów, pysznych dwunastu potraw na wigilijnym stole oraz abyście spędzili ten czas w miłej, rodzinnej atmosferze 🎄🎄🎄

Do zobaczenia!




















Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top