20

Krople potu spływały po mojej twarzy. Serce biło nadzwyczaj szybko, a oddech był nierówny. Pomimo, że byłam już zmęczona, nie miałam jeszcze dość. Od pół godziny biegałam na bieżni. Zostałam sama w wieży, bo reszta poleciała na Helicarrier zdać raport z misji i dowiedzieć się czegoś, jak to Fury określił, "pilnego". 

Tony nie chciał mnie zabrać, zresztą ja sama nie miałam na to najmniejszej ochoty. Postanowiłam więc zrobić coś, żeby oderwać myśli od tego wszystkiego, a nic nie przynosiło mi w podobnych sytuacjach, większej ulgi niż trening. Męcząc się fizycznie, mogłam chociaż trochę załagodzić ból psychiczny, sprawić, że na chwilę stał się mniejszy.

Nacisnęłam więc kilkukrotnie mały plus na ekranie przede mną, sprawiając, że maszyna zaczęła pracować jeszcze szybciej.

Tony:

Siedzieliśmy wszyscy w sali konferencyjnej. Raport z misji został już złożony i teraz czekaliśmy tylko na jakieś ważne ogłoszenie, które Fury miał nam do powiedzenia.

- Sprawa w Europie się skomplikowała - zaczął Nick. - Wygląda na to, że jest tam coś więcej niż tylko jedna baza Hydry.

- To znaczy? - zapytał Sam.

- Jak dotąd sądziliśmy, że skupują tak dużo broni, aby chronić kolejne bazy - wyjaśnił mężczyzna. - Jakiś miesiąc temu wysłałem kilku swoich ludzi, aby zbadali tę sprawę i spróbowali dowiedzieć się paru rzeczy. Niestety wczoraj doszło do ataku. Nasi agenci zostali zabici, a Hydra nie zawahała się także zaatakować cywili. Wygląda na to, że podłożyli bombę w centrum Berlina. Wysadzili ją zaraz po tym, jak zlikwidowali naszych ludzi.

- To nie ma sensu - zauważyła Natasha. - Jeżeli nawet chcieli pozbyć się agentów T.A.R.C.Z.Y, to po co zdetonowali potem ładunek?

- Nie wiem, ale nie mam zamiaru czekać na rozwój tej sytuacji - spojrzałem na niego, spodziewając się tego co zaraz powie. - Przygotujcie się. Jeszcze dzisiaj, wszyscy oprócz Barnes'a i Alex, lecicie do Europy.

*

W przeciągu dziesięciu minut, wszyscy opuścili salę konferencyjną, bardziej lub mniej zadowoleni. Zostałem sam na sam z Fury'm. Siedziałem niedbale na krześle, ręce trzymając w kieszeniach spodni.

- Wiem co myślisz o wyjeździe akurat w takim momencie - powiedział Nick, a ja na niego spojrzałem. - Ale uwierz mi lepiej załatwić tę sprawę teraz, dopóki się jeszcze nie rozwinęła i nie jest zagrożeniem na skalę światową - spojrzał na mnie znacząco. Wszyscy wiedzieliśmy, że Hydra jest do tego zdolna. Sterroryzować ludzi, aby dyktować im swoje warunki? O tak, to coś bardzo w jej stylu.

Fury doskonale wiedział, nad czym się zastanawiam - nie chciałem zostawiać Alex praktycznie samej, akurat teraz. Z drugiej strony mężczyzna miał rację, lepiej pozbyć się problemu, zanim zdąży się rozwinąć. Wstałem z krzesła.

- Jak chcesz mogę poprosić Hill, żeby do niej zajrzała.

- Nie trzeba, sam kogoś znajdę - oznajmiłem ruszając w stronę wyjścia.

I już chyba nawet wiem kogo.

~*~

Steve:

- Czy... Czy ty... Możesz się na chwilę uciszyć? - stałem obok Bucky'ego w quinjecie i zastanawiałem się z kim rozmawia Tony. W każdym razie z boku sytuacja wyglądała dość zabawnie. Widać było, że brunet nie może uciszyć osoby po drugiej stronie telefonu. - Masz się nie spóźnić, jasne? Czy to jasne? Świetnie...

Tony westchnął i przewrócił oczami, chowając telefon do kieszeni.

- Z kim rozmawiałeś? - zapytałem, widząc jego skwaszoną minę.

- Z takim jednym... Możliwe, że wpadnie na parę dni.

~*~

Alex:

Wszyscy wrócili do wieży, a ja, pomimo, że był środek dnia, leżałam wykończona na łóżku. Dzisiejszy trening mogłabym zaliczyć do trzech zwykłych. Pomimo ogólnego zmęczenia nie mogłam nawet na chwilę się zdrzemnąć. Wierciłam się na łóżku i przewracałam z boku na bok. W końcu usłyszałam pukanie do drzwi. Podniosłam się do pozycji siedzącej, a do pokoju wszedł Tony.

- Możemy pogadać?

- O czym? - zapytałam, przypominając sobie naszą ostatnią rozmowę, która nie należała do najprzyjemniejszych.

Stark nie odpowiedział. Podszedł bliżej i usiadł obok mnie na łóżku. Spojrzał na mnie nieodgadnionym wyrazem twarzy, który jednak wydał mi się nieco dziwny.

- Dzisiaj lecimy do Europy. Sprawy się trochę skomplikowały i Fury chce mieć pewność, że nie wyniknie z tego nic gorszego.

- Czy ja...

- Nie - przerwał mi natychmiast. - Ty i Barnes zostajecie.

Przez moment poczułam się niechciana, jednak po chwili to uczucie, zastąpił dziwny rodzaj strachu.

- Nie zostawiaj mnie z tym wszystkim - poprosiłam i spojrzałam mu w oczy. Jego wyraz twarzy i sposób w jaki na mnie patrzył, sprawił, że pierwszy raz poczułam się tak odsłonięta i bezbronna.

- Posłuchaj Al - kiedy to powiedział moje oczy lekko się zaszkliły, a ja poczułam się jak mała dziewczynka, która kiedyś tak niecierpliwie wyczekiwała wizyty swojego ukochanego wujka. - Wiem, że jest ci teraz strasznie ciężko. Nie muszę sobie nawet wyobrażać przez co przechodzisz, bo jestem tego wszystkiego świadkiem i widzę jaki sprawia ci to ból. Ale jesteś silna, bardzo silna i wiem, że dasz sobie radę. Skoro mogłaś porozmawiać ze mną i przestać mnie... nienawidzić, z tym chłopakiem też możesz. Pomimo wszystko jesteś i zawsze będziesz Starkiem, nie zapominaj o tym - pogładził mnie po plecach, po czym wstał i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie samą ze swoimi myślami.

A ja po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, poczułam się jakbym znowu miała ojca.

Bucky:

- Jako, że jeszcze dzisiaj wyjeżdżamy, przekażę twoją dokumentację lekarzowi T.A.R.C.Z.Y - powiedział Bruce, jednocześnie wstrzykując mi specjalne leki przeciwbólowe. - Za kilka dni będziesz musiał tylko polecieć na Helicarrier na badania. Wszystko będzie dobrze - dodał widząc mój niepewny wyraz twarzy.

Banner skończył aplikować lekarstwo, więc sięgnąłem po swoją bluzkę i wciągnąłem ją przez głowę.

- Zostawiam też parę leków dla Alex... - oznajmił, pokazując mi szufladę, w której były strzykawki i kilka innych rzeczy. - Chciałbym, żebyś wiedział kiedy i jak je podawać - powiedział, a ja podszedłem bliżej i zacząłem słuchać jego tłumaczeń.


*kilka godzin później*

Alex:

Czas do wieczora szybko zleciał i nim się obejrzałam, stałam już przy dużym oknie, patrząc na lądowisko. Cała drużyna pakowała swoje rzeczy do quinjeta. Natasha rozmawiała z Clintem i Samem, Thor z Banner'em, a Bucky żegnał się ze Steve'm. Tylko Tony wyglądał dziwnie, jakby się niecierpliwił czekając na coś. W końcu spojrzał na zegarek i westchnął z niezadowoloną miną. Powiedział coś do reszty i po chwili wszyscy weszli do odrzutowca. Barnes wszedł do środka i stanął obok mnie. 

Maszyna wzniosła się w powietrze, akurat w momencie, w którym usłyszeliśmy z tyłu dźwięk otwieranej windy.

- Jestem! Bardzo przepraszam za spóźnienie panie Stark! - odwróciliśmy się w kierunku, z którego dobiegał głos. Zmarszczyłam brwi, kiedy zobaczyłam przed sobą bardzo młodego i zziajanego chłopaka o brązowych włosach. Bucky też wyglądał na zdziwionego.

- O nie - jęknął. - Już odleciał? Myślicie, że będzie bardzo zły, że się spóźniłem? Oby nie...

- Kim ty w ogóle jesteś? - zapytałam skonsternowana.

- Och, przepraszam, nie przedstawiłem się. Peter Parker, mam pilnować bratanicy pana Starka.








___________________________

No to się porobiło, spodziewaliście się takiego obrotu akcji? Mam nadzieję, że udało mi się Was zaskoczyć 😃

Co do rozdziału udało mi się go wstawić dopiero teraz (tak wiem, że krótki 😶). Ciężko pracowałam, żeby napisać go w dwa dni (tak wczoraj i dzisiaj, dobrze myślicie). Powiem szczerze, że nigdy nie mogłam zrozumieć ludzi, którzy mówili, "że nie mają na nic czasu". Taa... teraz rozumiem ;-; Chyba nie mogłabym mieć więcej zajęć i nauki, ale tfu, odpukać, bo jeszcze się zdziwię (oby nie 😑). Postaram się coś napisać do następnego tygodnia, ale zobaczymy jak to wyjdzie.

A jak na razie: Pozdrawiam i do zobaczenia! ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top