36. Jak wyglądała wasza pierwsza noc we wspólnym łóżku? (długie)
Tony Stark:
– Nie przyjdziesz do mnie? – usłyszała żałosny jęk Starka, leżącego w łóżku. Mężczyzna przyglądał jej się pobłażliwym wzrokiem, podczas gdy ona przewróciła teatralnie oczami. Kątem oka zauważyła późną godzinę, która wyświetlała się na elektronicznym zegarze. Jeszcze bardziej nabrała chęci ziewnięcia. Skierowała się do wyjścia. Będąc w progu zgasiła światło, oświecając mężczyznę czystą ciemnością.
– Dobranoc Tony. – rzuciła chłodno, po czym wyszła, chcąc dostać się do kanapy, gdzie już wcześniej przygotowała sobie posłanie. Szybciutko wkopała się pod kołdrę, poklepała poduszki lekko pusząc ich pierzę, aby wygodniej jej się leżało. Spokojnie i wygodnie ułożyła się na swoim łożu, czując zmęczenie ogarniające ją wraz z przytulnym ciepłem. Dzisiejszy dzień nie należał do najwspanialszych i najleniwszych. W firmie panowała zupełna burza z tornadem na czele, a ona wraz z Panną Potts musiała wiele ogarnąć i uspokoić, co nie było łatwym zadaniem.
– J.A.R.V.I.S. światło, jeśli byś mógł. – powiedziała jeszcze, nim jej oczy zostały całkowicie przysłonięte przez powieki. Program posłusznie wygasił wszelkie lampy, pozwalając jej na chwilę odpoczynku dla jej zmęczonych oczu.
– J.A.R.V.I.S. światło. – usłyszała zaledwie po sekundzie. Jej oczy znów zostały porażone światłością. Prychnęła pod nosem, lekko rozeźlona. – Spędziliśmy razem upojną noc, a teraz wstydzisz się spać ze mną w jednym łóżku? – zagadał Stark, opierając się o kanapę i spoglądając na niezadowoloną kobietę. Ta niechętnie podniosła się z posłania, do pozycji siedzącej. Spojrzała na niego zmęczonymi tęczówkami. Jej mina i rozczochrane włosy mówiły same za siebie.
– Czy ja ci wyglądam na kobietę, która chce zajść w ciąże? – odpowiedziała jasno.
– Oj, weź przestań – przewrócił teatralnie oczami, lekko kręcąc głową. – Powiedzmy, że na ten jeden raz się wstrzymam – dodał, kiedy kobieta usilnie milczała i mierzyła go wyczekującym spojrzeniem.
– Jeden raz? – prychnęła z kpiną. Odpuściła. Ułożyła się z powrotem na kanapie, której dość twarda powierzchnia nie pozwalała na specjalnie wygodną pozycję. Mocniej przykryła się kołdrą, naciągając ją aż pod nos.
– No błagam cię – przeciągnął żałośnie. Wyciągnął dłoń i pogłaskał ją po ramieniu przez grubą kołdrę.
– Tony... – jęknęła, chcąc go uciszyć. – Naprawdę miałam męczący dzień. Daj już sobie spokój i daj mi wreszcie spać.
– No to świetnie się składa. Wiesz ja też czuje się wycieńczony. Może więc pójdziesz ze mną do jednego łóżka i zaśniemy sobie spokojnie? – wciąż próbował. Westchnęła.
– Jak pójdę to się wreszcie zamkniesz? – spytała lekko zirytowana, ciągnięta przez zmęczenie do jakiegokolwiek łóżka. Mężczyzna uśmiechnął się i przytaknął, kiedy na niego spojrzała. Podniosła się. Złapała za rąbek poduszki, pociągnęła ją do siebie i wraz z nim skierowała się do sypialni.
Będąc przy krańcu łóżka, mężczyzna popchnął ją na miękki materac. Uśmiechnął się przy tym i cicho zaśmiał. Sam wskoczył na łóżko z drugiej strony. Pociągnął kobietę za rękę. Położyła ona niedbale poduszkę po swojej stronie posłania. Przytuliła się do niego. On objął ją ramieniem i mocniej przycisnął do swojego ciepłego ciała. Kobieta mruknęła niezadowolona, lecz już po chwili udobruchał ją delikatnymi pocałunkami w czoło i głaskaniem po włosach.
-Kolorowych snów, kochanie. – szepnął, nim obydwoje całkowicie oddali się objęciom Morfeusza.
Steve Rogers:
-No daj już spokój i chodź. – jęknął Steve oparty o framugę drzwi. Od kilkunastu minut błądził znudzony po całej kuchni, starając się znaleźć jakieś zajmujące zajęcie. Kobieta stała wiernie przy zlewie i zmywała naczynia po wspólnej kolacji i ani jej się śniło spojrzeć w kierunku półnagiego mężczyzny.
– Musze pozmywać – powiedziała cierpliwie. Odłożyła kolejny talerz na specjalnie wyznaczone miejsce do osuszenia, mieszczące się z boku zlewu.
– Przecież jest coś takiego w tym domu jak zmywarka. – Mężczyzna podszedł od tyłu do kobiety. Objął ją ramionami i wtulił twarz w zagłębienie jej szyi, jeżdżąc nosem po jej ramieniu.
– Za mało było talerzy. Zmywanie mi pójdzie szybciej i zużyjemy mniej prądu oraz wody. – uśmiechnęła się, czując jego dłonie błądzące gdzieś po jej talii.
– Ale po co nam to przekształcać na wydatki. Kończ już to – mruknął niezadowolony z jej niesubordynacji. Kobieta opłukała ostatnie naczynie. Otrzepała dłonie nad zlewem z ostatek piany i wody. Oparła się i westchnęła ciężko.
– Ty naprawdę nie dasz mi spokoju, dopóki nie pójdę spać, co? – zagadnęła. Mężczyzna złożył na jej szyi soczyste cmoknięcie, co tylko potwierdziło jej przemyślenia. – Pójdę tylko pod szybki prysznic. – Cisnęła ścierę gdzieś na stół, nie zwracając uwagi, że prześlizgnęła się przez całą jego długość i spadła na podłogę.
– Ale szybki – zaznaczył mężczyzna, odprowadzając ją do pomieszczenia.
– Tak, oczywiście – bąknęła ironicznie.
Kiedy tylko została sama w zamkniętym pomieszczeniu, nie szczędziła sobie czasu. Odkręciła kran wanny, nalała doń sporą ilość olejków i innych kosmetyków, które miały pozwolić jej jeszcze bardziej się odprężyć, a w końcu zatonęła prawie w gorącej, pachnącej fiołkami wodzie. Było jej na tyle przyjemnie, że zupełnie straciła rachubę czasu. Nie spieszyło jej się, aby ułożyć się wygodnie w łóżku, biorąc pod uwagę fakt, iż miał tam być jej Kapitan. Nie to żeby bała się zasnąć z nim w jednym łóżku. Po prostu miała dziwne przeczucie, które kotłując się w dole jej brzucha, nie pozwalało jej wykonać tego jednego śmiałego korku.
– Utopiłaś się tam czy co? Miał być szybki prysznic. – Z błogiej chwili relaksu wybudziło ją donośne pukanie, a wręcz walenie pięścią w drzwi. Aż podskoczyła w wannie, lekko przestraszona tak nagłym i złowrogim tonem Kapitana. Odetchnęła z ulgą, gdy zorientowała się, kto do niej mówi.
– Już wychodzę – odpowiedziała, niechętnie podnosząc się i opuszczając wannę.
Szybko wykonała potrzebne czynności przygotowujące do snu, rezygnując z suszenia włosów za pomocą suszarki. Wbiła się w przygotowane wcześniej ubrania i wytoczyła z łazienki, zostawiając za sobą przyjemne ciepło i relaks. Skierowała się do sypialni, gdzie Kapitan leżał czytając lekturę w swoim guście, więc zapewne o wojnie. Zgasiła lampkę po swojej stronię, pogrążając połowę pokoju w półmroku. Uniosła kołdrę i niepewnie, acz wygodnie ułożyła się, zmuszając mężczyznę o objęcie jej i ugoszczenie na własnej piersi. Mężczyzna jeszcze przez kilka minut oddawał się ulubionej lekturze, lecz po chwili i jemu zaczęło doskwierać zmęczenie. Delikatnie by nie wytrącić z kobiety z powolnego procesu zasypiania, odłożył książkę i zgasił nocna lampkę. Potem ucałował ją czule w czoło, objął mocniej ramieniem i sam pozwolił sobie na chwilę odpoczynku.
Clint Barton:
Clint po przeprowadzce czuł się jak u siebie w domu. Nie przeszkadzało mu chodzić po salonie w samych bokserkach, czy rozmawiać z samym sobą, nawet w obecności [T.I.]. Kobieta nawet bardziej to ignorowała, aniżeli zauważała, przyzwyczajona do różnego rodzaju dziwactw, które w swoim detektywistycznym zawodzie już widziała.
Po pewnym czasie zgodnie zostali parą, więc wypadałoby zacząć dzielić jedno łóżko. Mężczyźnie nie sprawiało to większych problemów, bardziej podchodził do tego obojętnie, jakby cała sprawa była oczywista. Kobieta jednak nie wiedziała jak na taką propozycję zareagować. Mieszkali razem przez jakiś czas, w końcu byli przyjaciółmi. Mimo to jej wyobrażenia o wspólnej nocy sprowadzały się tylko do jednego, a tego przyjąć do wiadomości nie mogła.
Kiedy więc owa noc nastała kobieta nie wiedziała do końca jak postąpić. Clint dość szybko i bez słowa zakamuflował się w sypialni. Po kilku minutach, kiedy ona jeszcze doprowadzała kuchnie do porządku po wspólnej kolacji, usłyszała jego ciche pochrapywanie. Wiedziała, że miał ciężki dzień i padał z nóg. Nie chciała mu więc przeszkadzać. Po odbębnieniu podstawowych, wieczornych czynności, po cichu wkroczyła do sypialni tylko po to, by z szafy wyłożyć poduszkę i ciepły koc.
Wróciła do salonu, gdzie ułożyła się wygodnie na kanapie i włączyła telewizor. Sama nie była do końca zmęczona, dlatego postanowiła oddać się w ręce jakiemuś serialowi dla dorosłych, które zwykle o tej porze leciały na niektórych kanałach. Po kilkunastu minutach usłyszała kroki, dobiegające z sypialni. Zaniepokoiła się.
– Mogę wiedzieć dlaczego nie śpisz? – warknął zmęczonym głosem Clint, który pojawił się w drzwiach prowadzących do sypialni. Kobieta spojrzała na niego i posłała miły uśmiech.
– Byłeś tak zmęczony po pracy, że nie chciałam ci przeszkadzać – odpowiedziała zgodnie z prawdą.
– Przeszkadzać w czym? – oburzył się.
– W spaniu. – wzruszyła ramionami.
– Bez czegoś do tulenia nie zasnę.
– Jakoś do tej pory ci to nie przeszkadzało.
– Bo do tej pory zasypiałem, mając świadomość, że leżałaś we własnym łóżku, a nie na kanapie. – Przetarł ręką zaspane oczy.
Pokonał odległość dzielącą go od kobiety. Okrążył kanapę. Uniósł rąbek koca, którym była przykryta, sprawiając iż chłodne, nocne powietrze otuliło ją i spowodowało lekkie drgniecie. Nie zważając na zdanie kobiety położył się na jej nogach i wtulił w jej piersi, okrywając własnym ciepłem. Objął ją rękami, mocniej przytulając do swojego ciała. Rozczuliła się. Chwyciła koc i przykryła go, by gołymi plecami nie spotykał się z zimnym powietrzem.
– Dobranoc. – mruknął niezrozumiale, wtulony twarzą w jej dekolt. Podniósł jeszcze głowę i ucałował ją w szyję, po czym pozwolił sobie na zaśniecie. Kobieta przez kilkanaście minut jeszcze oglądała telewizję, ale wkrótce i ją zmorzył sen.
Bruce Banner:
Nieliczne prowadzone przez nich badania wymagały monitorowania dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wobec tego często musieli zostawać w laboratorium, aby nie narazić pracowników placówki i właścicieli na niesamowite koszty związane z naprawą i odkupieniem drogiego sprzętu, gdyby coś poszło nie tak. Jedna kozetka znajdująca się w pomieszczeniu, a przytargana przez nich z innego pokoju, służyła wielokrotnie za łóżko. Być może nie było ono najwygodniejsze i najmiększe, ale było zdecydowanie leprze od twardych krzeseł.
– Powinnaś się przespać – zasugerował mężczyzna, widząc jak kobieta ledwo utrzymuje swoje ciało w pozycji siedzącej.
– Ty też nie wyglądasz najlepiej – bąknęła, chwytając za mikroskop, by obejrzeć pod nim próbkę preparatu.
– Ale czuje się zdecydowanie lepiej niż ty.
– Nie mamy dzisiaj nic groźnego, więc możesz wrócić do domu.
– A ty? – spytał, wycierając ręce w papierowy ręcznik który następnie wyrzucił do pobliskiego kosza.
– Ja zostanę. W końcu nie mam innego wyjścia – wzruszyła ramionami.
– Ale nie powinnaś się przemęczać. Chociaż ułóż się i zaśnij, a opuszczę laboratorium troszkę spokojniejszy.
– Dobrze wiesz, że jeśli tak zrobię to gdy tylko miniesz drzwi, wstanę z powrotem, by pogrążyć się w pracy.
– Racja – przyznał. Przez chwilę przyglądał się kobiecie, która usilnie starała się zamaskować zmęczenie na swojej twarzy. Po kilku minutach kiedy przeciągle ziewnęła, podszedł do niej, odciągnął na stołku od blatu z mikroskopem i wziął na ręce. Kobieta nie była na tyle przytomna, aby móc odpowiednio zareagować, więc jedynie marszcząc brwi przyglądała się całemu zajściu.
Mężczyzna zniósł ją na kozetkę i ułożył wygodnie na poduszce. Przykrył ją cienkim kocem, który kilka dni wcześniej doniósł z własnego domu.
– A teraz słodkich snów – mruknął na dokładkę.
– Chyba sobie żartujesz – syknęła nieprzyjemnie, przez co mężczyznę przebiegł lekki dreszcz. Chwyciła jego rękę i mocno, stanowczo oraz ostatkiem swoich sił szarpnęła go, przez co oparł się na kozetce drugą ręką. – Ty też musisz spać. – Spojrzała przelotnie na swoje posłanie, dając mu jednoznaczny znak by się położył. On pokręcił głową. Jako iż nie chciała puścić jego ręki, podsunął sobie krzesło i usiadł obok niej. Chwycił jej dłoń i mocno ścisnął, głaszcząc przy okazji jej wierzch kciukiem. Uśmiechnął się do niej, a ona mimo iż niezadowolona z rozkazu zasnęła spokojnie na kozetce. Po kilkunastu minutach przyglądania się śpiącej kobiecie, sam zaczął być zmęczony. Ułożył swoją głowę na samym krańcu poduszki, wciąż nie puszczając jej dłoni. Po kilku minutach zmorzył go sen i jej powolne, miarowe oddechy.
Peter Parker:
Domówka trwała w najlepsze. Alkohol lał się strumieniami, a oni tańczyli wśród tłumu, starając się strząsnąć z ramion zmartwienia kolejnego dnia. Jednakże z każdą godziną, która mijała im na wspólnej zabawie, odczuwali większe zmęczenie. Ona nie była miłośniczką takich przyjęć, a on był wyczerpany ciągłymi treningami pod okiem Avengersów. Mimo to obydwoje zagościli na imprezie, gdyż ich o to poproszono. Po około pięciu godzinach dobrej zabawy, gdzie żadne z nich nie sięgnęło po nawet naparstek alkoholu, zaczęli odczuwać nudę i lekkie zmęczenie.
Po krótkich rozmowach z organizatorem imprezki, który równocześnie był ich dobrym znajomym, doszli do porozumienia i zgodnie stwierdzili, że będą się już zbierać. Po wykonaniu krótkich telefonów do rodziców dziewczyny i ciotki chłopaka, uzgodnili, że będą nocować u znajomego, gdyż było zbyt późno aby fatygować kogokolwiek i prosić o podwózkę do domu. Również na imprezie mało kto był trzeźwy, a prosić obce osoby było niekulturalne i z lekka dziwne.
Tak wiec udali się do przytulnego pokoiku, gdzie po krótkiej toalecie ułożyli się w dużej odległości od siebie. On nie chciał naruszać jej prywatności, a ona nie była pewna czy może pozwolić sobie na przytulenie się do chłopaka. Bądź co bądź byli parą, ale wciąż jej nieśmiałość wygrywała kilkukrotnie.
– Było całkiem przyjemnie – podjęła, kiedy cisza zaczynała jej przeszkadzać, a nie słyszała jego miarowego oddechu, który mógłby świadczyć, że chłopak zasnął. Wpatrywała się w ciemny sufit, od czasu do czasu zauważając światła przejeżdżających samochodów.
– Nie powiem. Całkiem dobrze się bawiłem. – Chłopak uśmiechnął się, co usłyszała w jego głosie.
–Nie lubię tego typu imprez – powiedziała zgodnie z własnymi odczuciami.
– Niby czemu? – zdziwił się. Obrócił się w jej kierunku. Ona wciąż leżała na plecach, uparcie wpatrzona w ciemna barwę sufitu.
– Jest dużo ludzi. I to ludzi pijących na pokaz. Atmosfera jest dość ciężka, a w dodatku ta głośna muzyka. Teraz naprawdę dźwięczy i piszczy mi w uszach.
– Tak jest zawsze – zaśmiał się cicho.
– No ale... – przeciągnęła, ale nie miała konkretnych argumentów. Po prostu nie lubiła tak hucznych imprez, na których młodzież w jej wieku nie widziała nic bardziej pozytywnego. Po prostu była typem osoby, które wolny wieczór wolała spędzić samotnie z dobrą książką lub serialem, aniżeli w tłumie jej rówieśników. – Mogę się przytulić? – zmieniła szybko temat, licząc, że odwróci jego uwagę od swojej niechęci do tego typu przyjęć.
– Jasne – odpowiedział szybko. Objął ją ramieniem i przycisnął do swojej klatki, całując w czubek głowy. – Porozmawiamy jutro jak trochę ochłoniesz i wytrzeźwiejesz.
– Przecież nic nie piłam – zapewniła, na co chłopak zareagował cichym śmiechem. – Peter? – spytała niepewnie, podnosząc głowę i spoglądając w oczy chłopaka, w których błyszczał dziwny ogień.
– Śpimy, kochanie – dodał, kładąc jej głowę na poduszce. Przez chwilę zastanawiała się co miał na myśli, ale jego ciepło i powolny oddech szybko ukołysały ją do snu.
Bucky Barnes:
Po ułożeniu się na łóżku kobieta nie mogła znaleźć wygodnej pozycji. Wierciła się i kręciła, jakby za każdym razem coś kuło ją w ciało. Mężczyzna leżący u jej boku już dawno słodko chrapał, błądząc gdzieś po krainie Morfeusza. Ona jakimś cudem nie dała rady zasnąć. Być może nie była przyzwyczajona do obecności kogoś w jej łóżku, ale starała się odrzucić od siebie tę myśl.
Czuła zmęczenie, które ciążyło na całym jej ciele. Miniony dzień nie należał do najprzyjemniejszych. Wpierw ciężka pobudka po zaledwie kilku godzinach snu, potem mordercza misja, na której prawie straciła głowę, a na sam koniec gdyby tego było mało jej szef skrytykował ją za jej sposób przeprowadzenia jednej z wcześniejszych przesłuchań. Mimo iż broniła się i mówiła, że to nie jej rola brać się za zeznania jakiś przestępców to mimo to musiała dostać reprymendę. Przez cały dzień marzyła tylko o wciśnięciu się w luźną bluzkę i bieliznę, i wkopaniu pod ciepłą kołdrę. Nie przeszkadzało jej nawet kiedy Bucky zaproponował wspólne dzielenie łóżka. Wręcz przeciwnie cieszyła się, że będzie miała okazje wtulić się w kogoś i zapomnieć o trudnościach minionego dnia. Jak się okazało mężczyzna zasnął na długo, długo przed nią, zostawiając kobietę z własnymi myślami i irytującym uczuciem bezsenności.
Przekręcała się na materacu, nie tyle co by znaleźć wygodną pozycję, ale żeby wreszcie odpłynąć w sen, którego tak z niecierpliwieniem wyczekiwała. Powoli jej cierpliwość się kończyła i zadecydowała, że jeżeli nie zaśnie przez następne dziesięć minut to skieruje się do kuchni by zrobić sobie herbatę i usiądzie na kanapie w towarzystwie koca, by zająć swoje myśli bezsensownymi programami telewizyjnymi.
W końcu kiedy okręciła się jeszcze raz, usłyszała pomruk niezadowolenia ze strony mężczyzny. W momencie zastygła w jednej pozycji, nie śmiąc nawet oddychać.
– Ile będziesz się jeszcze kręcić? – syknął zmęczonym tonem. Kobieta nie miała odwagi by się odezwać, musiała jednak jakoś odpowiedzieć na jego pytanie.
– Przepraszam – bąknęła wreszcie szeptem. – Nie mogę zasnąć.
– Przecież cały dzień chodziłaś napięta i mówiłaś, że jedyne czego chcesz to wreszcie dostać się do łóżka.
– Wiem, co mówiłam. Ale jakoś tak... Nie mogę – jęknęła zmęczona własnym zmęczeniem.
Mężczyzna nie odezwał się słowem. Chwycił stanowczo za jej rękę i pociągnął w swoim kierunku. Kobieta wylądowała na jego piersi, otoczona mocno ciepłym ramieniem. Przykrył jej plecy kołdrą, dając przyjemne ciepło, po czym ucałował w czoło. Metalową ręką przejechał po talii, co wywołało w kobiecie przyjemne dreszcze, idące w ślad za jego metalowymi palcami. Ku jej zdziwieniu odpłynęła w sen zaskakująco szybko.
Pietro Maximoff:
– Jestem padnięta – westchnęła kobieta, przekraczając próg drzwi swojego mieszkania. Nawet nie zdążyła się zorientować kiedy mężczyzna przebiegł obok niej.
– I spocona – dodał za jej plecami, kiedy zdejmował buty.
– No wiesz ty co – oburzyła się, kompletnie nie zaskoczona jego obecnością. – Na przyszły raz to ty poprowadzisz Zumbę cztery godziny pod rząd. – Zagroziła mu palcem, kierując się do kuchni po szklankę wody. Mimo iż miała picia na swojej siłowni pod dostatkiem, to zawsze okazywało się to niewystarczające.
Zrezygnowała ze zwyczajnej niegazowanej wody, która smakowała jak ta z kranu i skorzystała ze wspaniałego wynalazku ludzkości jakim był czajnik, by przygotować sobie herbatę do kolacji. Pietro w tym czasie zdołał pobłąkać się po jej mieszkaniu, zwiedzając poszczególne pokoje i kilkukrotnie wpadając do kuchni, by poprzyglądać się poczynaniom kobiety. Kiedy zrozumiał, że przygotowuje coś dobrego do jedzenia sam zapragnął tego spróbować, więc aby nie zdenerwować kobiety cały czas zachowywał się cichutko i spokojnie. Jak najbardziej grzecznie potrafił. Oczywiście nie umknęło kobiecie, że mężczyzna od jakiegoś czasu rzucał okiem na jej jedzenie, więc świadoma jego apetytu przyrządziła również porcję dla niego.
– Masz, głodomorze – rzuciła kładąc na stole dwa talerze z jedzeniem. Pietro uśmiechnął się i podziękował lekkim ukłonem.
Ona dość szybko wyczyściła swój talerz, po czym skierowała się do łazienki, czując się niekomfortowo. Cóż tu dużo mówić? Praca na siłowni jako instruktor ma swoje plusy i minusy. Po odświeżeniu się, poczuła, że jej mięśnie domagają się dłuższego wypoczynku.
Idąc do sypialni, mijała kuchnie. Usłyszała z niej głos Pierta, któremu nie sposób było odmówić.
– Mogę iść z tobą spać? – jęknął jak małe dziecko, chcące wypatrzoną zabawkę z reklamy. Kobieta przewróciła oczami i jedynie uśmiechnęła się do niego uroczo, co on poprawnie odebrał.
Już po kilku chwilach kobieta ułożyła się, zakopując po nos w kołdrze i czekając na mężczyznę, który postanowił skorzystać z łazienki. Wrócił ubrany w jakiś t-shirt i bokserki, przeczesując jeszcze wilgotne włosy. Uśmiechał się w jej kierunku, po czym wgramolił się pod kołdrę, układając na puszystej poduszce i wtulając w nią swoją twarz.
– Wiedzę, że ty też dzisiaj zmęczony – mruknęła, podśmiewując się.
– To nie jest śmieszne, ja też potrafię być wycieńczony. – Podniósł się nieznacznie po to, by jego słowa nie zostały całkowicie zagłuszone przez pierze w poszewce.
– No już dobrze, dobrze. – Pogłaskała go po wilgotnych włosach.
Utuliła się obok niego, lecz obydwoje nie mogli zasnąć spokojnie. Tego dnia wszyscy posiadacze jakichkolwiek środków komunikacji musieli zorganizować sobie jakąś przebrzydłą fiestę. Klaksonom, warkotom silnika i głośnemu szumowi nie było końca. Nawet zamknięcie okna nic nie pomogło.
– Czy oni się kiedyś zamkną? – syknął Pietro, po całkowitym straceniu cierpliwości.
– Taka noc. Co poradzisz? – wzruszyła ramionami.
Obróciła się na drugi bok. Zakryła ucho ręką. Pietro przysunął się do niej bliżej. Przytulił się od tyłu. Ucałował ją w kark, lekko odsuwając jej włosy. Uśmiechnęła się pod nosem.
– Może uda nam się jeszcze zasnąć – prychnął. Po tym zdaniu nie pomylił się ani krzty. Hałasy ustały, a oni mogli spokojnie zasnąć w swoich objęciach.
Thor Odinson:
– Jak podoba się moje królestwo? – zagadał, widząc kobietę spokojnie siedzącą na posłaniu i wpatrującą się w okno, z którego widok zapierał dech w piersiach. Kobieta uśmiechnęła się nieznacznie, wciąż pochłonięta w badaniu każdego, najmniejszego szczególiku w górach otaczających miasto, którym uroku dodawało wieczorne niebo z różowo-pomarańczowym światłem bijącym od zachodzącego słońca.
– Tu jest pięknie – przyznała, napawając się widokiem.
– Ale może byś na mnie popatrzyła. Odkąd tu przyjechaliśmy, nie spojrzałaś na mnie ani razu. – Postąpiła zgodnie z poleceniem i przelotnie wlepiła wzrok w blondyna, lekko się uśmiechając.
– Bo tu jest tak... tak... magicznie. Na ziemi nie ma takich widoków – wytłumaczyła szybko.
– Na ziemi nie ma wielu rzeczy, które znajdziesz w Asgardzie. – Mężczyzna przewrócił oczami.
– Będę się już zbierać. – Kobieta podniosła się z posłania.
– Niby gdzie? – zdziwił się mężczyzna.
– Do swojego pokoju – rzuciła naprędce.
– Ale po co nam dwa pokoje? – spytał z kamienną twarzą. Usiadł na łóżku, lekko się przeciągając.
– No chyba nie chcesz powiedzieć, że będziemy spali na jednym łóżku. – Kobieta uśmiechnęła się szeroko. Kiedy jednak zauważyła, że wyraz twarzy mężczyzny z poważnego nie zmienia się na żaden, zrozumiała, że mówił całkowicie szczerze.
– To chyba nie będzie nam potrzebne. – Pokręcił głową stanowczo. Kobieta lekko się zarumieniła.
Nie przewidziała takiego obrotu sytuacji. Nie miała jednak odwagi, aby prosić władze wyższe lub kogokolwiek w tym świecie pozbawionym wszelkiej ludzkiej logiki o inny pokój. Mogliby to również odebrać jako obraza królewskiego majestatu, gdyż w końcu Thor należał do rodziny królewskiej jakby na to nie spojrzeć. A zdania takich osób się nie podważa. Studiowała prawo nie tylko współczesne, ale i starożytne, więc wiedziała mniej więcej jak rysowała się sytuacja.
Posłusznie, grzecznie, a przede wszystkim milcząco zdjęła z siebie bluzkę i spodnie, po czym schludnie złożyła ubrania w kostkę i położyła je na szafce z boku. W samej bieliźnie wślizgnęła się pod kołdrę, układając jak najbliżej krawędzi swojej połowy łóżka.
– Coś tak nagle ucichła? – spytał mężczyzna, układając się do snu. Przybliżył się do kobiety. Wsunął rękę pod jej talię i przyciągnął bliżej środka łóżka, zabezpieczając ją tym samym przed upadkiem, który prawie nastąpił.
– A nic – mruknęła cicho. Czuła jego oddech na swoim karku. Thor podniósł głowę i ucałował jej nagie ramię. Następnie przytulił ją mocniej.
– Dobranoc – mruknął jeszcze, nim obydwoje odpłynęli w sen.
Loki Laufeyson:
Na ich wspólnym piętrze ciężko było o dobry wypoczynek. Mimo iż był to Avengers Tower, gdzie bogactwo i przepych były na pierwszych miejscach to nie można tam było uświadczyć dwóch oddzielnych sypialni. Kobieta usilnie starała się przekonać Starka, aby przydzielił im inne lokum z taką wygodą, ale jego zdaniem Loki nie zasługiwał na własne posłanie, prawie ukrywając, że na jego wole nie ma wpływu sam Odyn i Thor. Dlatego też ona zajmowała łóżko, a Loki zazwyczaj zasypiał na własnym fotelu, czasami zmrużając oko na kanapie. Z mijanym czasem jeszcze bardziej zaczął doskwierać jej fakt, iż Bóg sypia na niewygodnych posłaniach. Przeważnie kiedy zdążył już zasnąć, pojawiała się obok, by okryć go kołdrą lub podłożyć pod głowę poduszkę. Czuła się za niego odpowiedzialna jakby był jej własnym dzieckiem.
Mimo to jednak kilkukrotnie rozmawiała z nim na ten temat i o dziwo za każdym razem odpowiedź była ta sama. „Nie potrzebuje innego łóżka" mówił, po czym temat się kończył. Po części jej to odpowiadało. Miała całą sypialnię, a w niej ogromne, wygodne i bardzo miękkie łóżko tylko i wyłącznie dla siebie, ale musiała się przyznać, że gryzł ją widok śpiącego mężczyzny na fotelu o poranku. Nawet po kilku wyznaniach miłosnych, które wyszły z obu ich stron nie potrafili oni podzielić jednego łóżka. Wciąż trzymali od siebie dystans w tej sprawie.
Pewnego dnia [T.I.] wróciła koło południa do domu. Była wycieńczona, gdyż całą noc spędziła w szpitalu psychiatrycznym dla grzecznych inaczej. Czuła, że swoje kroki stawia bardzo nieostrożnie i półprzytomnie. W końcu przekroczyła próg windy i poczuła wyraźny zapach własnego lokum. Rzuciła torebką gdzieś w kąt. Zakręciła do kuchni, gdzie po krótkim czasie zrezygnowała z kilku kubków kawy. Wiedziała, że to tylko pogorszy jej sytuację, więc zdecydowała się na krótką drzemkę. Poszła szybko do łazienki, gdzie pozbyła się większości ubrań. Półprzytomnie weszła do sypialni, gdzie ułożyła się na samym krańcu łóżka, nawet rezygnując z przykrycia kołdrą.
– Coś ty taka roznegliżowana? – ocucił ją, jak zimny kubeł wody, lodowaty głos mężczyzny, który po samym tonie stwierdzić można było, iż był niezadowolony. Poderwała się do siadu i odruchowo zakryła dekolt dłońmi. Spostrzegła Lokiego wygodnie spoczywającego na drugiej stronie łóżka. On również nie był specjalnie ubrany. Na jego ciele można było dojrzeć jedynie czarne bokserki. Kobieta spojrzała na niego niemrawym spojrzeniem.
– Chciałabym zasnąć – mruknęła lekko niezrozumiale.
– Tego się domyśliłem, po tym jak nie było cię całą noc.
– A ty co robisz w MOIM łóżku?
– Wyobraź sobie, że też chciałbym się zdrzemnąć. – Kobieta pomrugała nieprzytomnie oczami.
– Dobra. Nieważne. Leż sobie. Ja idę spać – dodała po chwili, zbyt zmęczona, aby wyganiać mężczyznę. W dodatku łóżko było na tyle duże, że spokojnie pomieściłoby ich dwójkę nawet w połączeniu ze Starkiem.
– Ale żeby tak bez przykrycia? – jęknął jeszcze mężczyzna.
Czuła jak materac obok niej ugina się pod wpływem ciężaru jego ciała. Już po chwili czuła jak jego ręka wsuwa się pod jej ciało, a następnie wyszarpuje kołdrę. Loki okrył ją ciepłem i przysunął ją bliżej siebie, przytulając się do niej od tyłu. Czuła jak swoim nosem mierzwi jej włosy i całuje w szyję. Poruszyła się lekko, lepiej wpasowując się w jego ciało. Usłyszała tylko parsknięcie z ust mężczyzny. Prawą ręką odnalazł dłoń kobiety i splótł z nią swoje palce. Przycisnął ją jeszcze mocniej do swojego ciała, po czym obydwoje pozwolili sobie na krótką drzemkę.
Natasha Romanowa:
Kobieta wróciła do domu o późnej godzinie. Zaglądnęła do kuchni, gdzie [T.I.] przygotowywała kolację. Powitała ją chłodnym „cześć", po czym zniknęła w progu łazienki. Kobieta poprzez warkot wentylatora w piekarniku i pracy czajnika usłyszała tylko szum wody lejącej się ze słuchawki prysznicowej. Odnotowała w pamięci, patrząc na zegar, że została jej mniej więcej godzina czasu, nim rudowłosa opuści łazienkę po wieczornym odświeżeniu się. Dlatego nie musiała specjalnie się spieszyć z przygotowaniem kolacji, chociaż biorąc pod uwagę jej umiejętności w gotowaniu, nawet tyle czasu mogło być niewystarczającą ilością.
Na całe szczęściu udało jej się nakryć stół talerzami pełnymi jedzenia, akurat w momencie kiedy kobieta wyszła z łazienki. Obydwie zasiadły do kolacji pełne wrażeń minionego dnia. Rozmawiały żwawo, mając gdzieś zasady kultury osobistej i savoir vivre, który nakazywał siedzieć cicho w momencie przeżuwania. Po skończonym posiłku Natasha zabrała się za zmywanie naczyń, dając [T.I.] możliwość zabrania relaksującego prysznica.
Nie śmiała o to prosić, ale jej modlitwy zostały wysłuchane. Po wejściu do łazienki od razu uderzył w nią zapach żelu pod prysznic, którego Natasha zwykła używać. Weszła do kabiny i załączyła wodę o najwyższej temperaturze. Potrzebowała chwili relaksu, a gorąca woda była tego najprzyjemniejszym odpowiednikiem. Wyszła całkowicie czysta i pachnąca lawendowym żelem pod prysznic. Roztaczając wokoło siebie przyjemna woń, zwróciła uwagę Natashy, która nie mogła odwrócić od niej wzroku, kiedy wkroczyła do kuchni. Rudowłosa umyła ostatni talerz i starannie wytarła ręce w ścierkę.
[T.I.] właśnie wychodziła z kuchni, kiedy poczuła ciepłe ręce kobiety na własnych biodrach oraz jej wilgotny język na szyi. Od razu spięła się pod wpływem jej dotyku i przystanęła w miejscu. Natasha nie szczędziła jej cmoknięć i malinek. Powoli zaprowadziła ją do sypialni, gdzie po zamknięciu drzwi toczyła się prawdziwa walka o dominację.
~~~
Na dzisiaj troszeczkę dłuższe... Mam nadzieje, że się podoba ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top