Ziemia 836 Rok 2020

Zapraszam z całego serduszka na moje opowiadanie

"Paradise"

Zależy mi bardzo na twojej opinii

:D

 Pod shotem więcej ogłoszeń oraz pytań do was!

T/I- Twoje Imię

I/P- Imię Twojej Przyjaciółki



-Jasna cholera- T/I wymamrotała widząc kolejne zachorowania spowodowane koronawirusem w wieczornych wiadomościach.- Jebani chińczycy. Jak przez nich nie pojadę na wakacje...

-Nie unoś się tak. To rasistowskie trochę- rzekła jej najlepsza przyjaciółka I/P. 

-W dupie to mam. Zachciało im się wszystko wpierdalać, jak nie psy to nietoperze.

-Cóż mogę powiedzieć... biedny batman.

T/I westchnęła i wyłączyła telewizor. Dosyć już tej negatywnej energii na dzisiaj.

-Wszystko zaczęło się psuć od tamtego wydarzenia...

-Przypomnę ci tylko, że śmierć Tony'ego zdarzyła się jedynie na ekranie kina- powiedziała I/P wyjmując swojej przyjaciółce smakowe piwo z lodówki. To zawsze robiło jej dobrze na duszy.

-I w moim sercu! Ja cierpię!

-Przykro mi. Napisz fanfiction. Może ci przejdzie.- Podeszła i podała T/I butelkę. Ta wymamrotała podziękowania i wzięła solidny łyk gazowanego napoju.

-Do kitu sylwester, potem koronka, wywołanie prawie trzeciej wojny światowej, nie mówiąc już o pożarach w Australii i zabójczych szerszeniach. Zapomniałam o czymś?

-Niech pomyślę...- I/P usiadła obok T/I na kanapie.- Twój były Pablo polubił twoje zdjęcie?

-Ugh nawet mi nie przypominaj o tym idiocie! Niech się turla. O, a pamiętasz jak kupiłam to w cholerę drogie wino i było ohydne? Kolejny jeździec apokalipsy. Nie opłacało się.

-Tak samo jak nawiązanie relacji z Pablo, ale w życiu trzeba próbować wszystkiego.

-Ty to umiesz człowieka pocieszyć.

Przyjaciółki włączyły ich jeden z ulubionych filmów Marvela- Thor Ragnarok. Po wypitym piwie, a za nim jeszcze kilku kolejnych, T/I zasnęła na kanapie. Jedyne co mogła zrobić jej przyjaciółka to przykryła ją kocem i przygotowała na ranek sok na stoliku do kawy. Sama również udała się spać, tyle że do łóżka. 

I/P zbudziła się pierwsza. Na balkonie, na którym ostatnimi czasy dużo przesiadywały z powodu zakazu wychodzenia bez potrzeby z domu, upadła doniczka. To wystarczyło aby obudzić przyjaciółkę. T/I spała jak zabita. Idąc sprawdzić hałas, dziewczyna zerknęła, czy jeszcze żyje. Dobrze, oddychała. I/P weszła na balkon i spojrzała na doniczkę. Nie marudząc za wiele zwyczajnie posprzątała ziemię. Kwiatem zajmie się jutro. Ziewnęła, spoglądając w ciemną noc. Całe miasto spało. Jedyne światło, jakie się wydobywało pochodziło z gwiazd oddalonych od miliony a może i miliardy kilometrów stąd. No i jeszcze ten świecący, ruszający się okrąg na końcu balkonu.

Zmarszczyła brwi i spojrzała w tamtą stronę. Skądś znała ten widok...

-T/I!- Krzyknęła, ale dziewczyna nic sobie z tego zrobiła. Spała pijackim snem. Chciała szybko zawrócić do środka ale została zatrzymana przez mężczyznę w lateksowym stroju, który po wyjściu z tego dziwnego okręgu złapał ją za ramię.

-Która to ziemia? Thanos tu był?

I/P jedynie co mogła zrobić to otworzyć buzię i patrzeć na Steva Rogersa, znanego również jako Kapitana Amerykę. Za nim wyszło kilkoro jego towarzyszy. 

-Thanos...

-Taki wielki, co masę robi tylko. Zamiast głowy ma pomarszczoną śliwkę.- Z czerwono- złotego kostiumu unoszącego się w powietrzu wydobył się jej dobrze znany głos. 

-T/I!

-Zamiast Thanosa jest niejaka T/I? Trzeba ją zabić. A ładna chociaż?- Tony Stark zdjął maskę Iron Mana, ukazując swoją twarz. Był nieco poobijany, ale nie to zdziwiło I/P najbardziej. 

-Przestań Stark. Możemy włączyć wiadomości? Przepraszamy, że naruszamy twój spokój, ale to naprawdę bardzo ważne. Możliwe, że o nas słyszałaś...

Bez zbędnych ceregieli, Tony Stark wraz z Natashą Romanoff, Samem Wilsonem, Bucky'm Barnesem, Peterem Parkerem, Stephenem Strange'm oraz Wandą Maximoff wkroczyli do środka. 

-Przepraszam za ich brak kultury.- Steve uśmiechnął się do niej przepraszająco, ale wszedł za nimi. Dziewczyna nie miała pojęcia co się właśnie wydarzyło. Może ktoś jej coś podał, a ona nie wiedziała? Uszczypnęła się w rękę. Nie, to nie był sen. Tak więc podążyła za bohaterami.

-O, piwo.- Tony wyszedł ze stroju i złapał za butelkę. Nie wahając się, wziął solidny łyk.

-To moje!- Mimo że krzyki nie zdołały jej obudzić, zabranie napoju postawiło ją na nogi szybciej niż Steva, gdy słyszał hymn Stanów Zjednoczonych. Tak więc T/I wyrwała butelkę Tony'emu Starkowi i dopiła za niego, rzucając wszystko w kąt. Dopiero potem spojrzała po wszystkich po kolei. Ledwo mieścili się w salonie.

-O kurwa.

-Język- rzekł Steve, szukając pilota od telewizora.

-Ooooo kurwaaa!- Zaśmiała się i złapała za głowę.- Chyba śnię. O cholera, w końcu świadomy sen! Yeah, w końcu mogę to zrobić!- Ku zdziwieniu wszystkim T/I złapała Iron Mana za bluzkę i przyciągnęła go do siebie, całując w usta. Miliarder sam był zdziwiony. Dopiero po chwili stwierdził, że nie może zmarnować okazji i odwzajemnił, mrucząc cicho i kładąc dłonie na jej talii.

-Ekhem- Sam Wilson odchrząknął.- My tu jesteśmy.

Bucky wywrócił oczami i poszedł do kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia. Steve nawet nie zwracał uwagi na Iron Mana i T/I. Wciąż próbował znaleźć pilot. Cholerna elektryczność. Za jego czasów było lepiej. 

-T/I, to nie jest sen!- rzekła I/P podchodząc w ich stronę. T/I na jej słowa się odsunęła i spojrzała na Tony'ego. Uśmiechał się do niej szeroko.

-Mam omamy? Z kim się właśnie liżę? 

-Z miliarderem, superbohaterem, filantropem...

-Ta, to chyba serio oni. Ale wiesz co? Już nic mnie więcej w tym roku nie zdziwi.- I/P zaczęła powoli sprzątać butelki, do momentu aż usłyszała przekleństwa wydobywające się z ust Barnesa. Pobiegła szybko do kuchni.

-Więc na czym my skończyliśmy?- wymruczał cicho Iron Man.

T/I nie odpowiedziała. Odsunęła się i spojrzała na resztę superbohaterów.

-Wow! Macie plakaty z Avengers! Ale czadowo!- krzyknął Peter popylając dalej w kostiumie Spider-Mana.- Też mam trochę w pokoju!

-To jest chore, młody- rzekł Stark.

-Wy serio jesteście prawdziwi! Ale jak...

-Po pstryknięciu Thanosa postanowiliśmy sprawdzić inne rzeczywistości. Inne Ziemie- odpowiedział jej Stephen. Mimo braku wiatru w mieszkaniu, jego peleryna się poruszała.- Przeszliśmy przez portal u was na balkonie. Był tutaj Thanos? Czy jesteśmy jeszcze przed?

Wanda podczas ich rozmowy uniosła z pomocą swoich mocy pilot do telewizora i rzuciła go w stronę Kapitana. Z łatwością go złapał.

-Ja... my... jakby... tak jakby jest po pstryknięciu, ale...

-Cholera, spóźniliśmy się- wymamrotała Natasha.

-Ale... Thanos u nas nie istnieje.- Członkowie Avengers spojrzeli na nią niezrozumiałym wzrokiem. Oprócz Bucky'ego. Siłował się on z magnesami przyczepionymi do jego metalowej ręki w kuchni. I/P próbowała pomóc mu w pozbyciu się ich, jednakże niezbyt to wychodziło.- Wy u nas nie istniejecie...

-Ale o mnie słyszałaś, skoro się tak na mnie rzuciłaś? Czy po prostu pomyślałaś sobie, jaki to ja nie jestem seksowny i wybrałaś mnie z tej całej gromady?

T/I pokręciła lekko głową, urażając nieco jego ego.

-Po prostu... u nas w świecie jesteście tylko postaciami z komiksów. Z filmów. Seriali. Grają was aktorzy, którzy cóż, wyglądają dokładnie jak wy.

Goście spojrzeli po sobie. 

-Czyli nie ma tutaj tego zagrożenia? Thanosa?- zapytał Stephen.

-Ale są inne- odpowiedział Steve, patrząc w powtórki wiadomości. Reszta także skierowała tam wzrok.

-Pandemia? A jeszcze niedawno mówiłem, że dobrze, że teraz nie ma żadnej epidemii jak w moich czasach...

-Tak, jesteś stary. Wszyscy to wiemy, Rogers.- Tony wywrócił oczami.

-Mhm. Cały świat przechodzi kwarantanne. Nie można wychodzić z domu bez nagłej konieczności. No, chyba że masz psa.

-Macie psa?

-Jestem suką, to się liczy?

Steve westchnął cicho, odpuszczając sobie przypominanie wszystkim o wyrażaniu się. Za to miliarder uśmiechnął się pod nosem. Chyba pocałunek to było dla niego za mało. 

-Teraz naszymi bohaterami są lekarze. Działają na pierwszej linii frontu. 

-Więc nic tu po nas. Ekipa odwrót- powiedział czarodziej i przygotował ręce na otwarcie portalu.

-Panie Stark, a może zostaniemy i im pomożemy?- Peter podszedł do Tony'ego.

-Uwierz młody, chciałbym, ale musimy lecieć dalej.

Bucky w końcu wyszedł z kuchni zrezygnowany. Za nim I/P z pamiątkowymi zdjęciami na telefonie z jego ręką pełną magnesów.

-Tylko jest z tym mały problem.- Stephen robił swoje typowe ruchy dłońmi w celu otworzenia portalu. Jednakże nic się nie pojawiało. W końcu westchnął i opuścił ręce.- Skoro nie ma tutaj Thanosa, nas, wszystko jest... zwyczajne, to też nie ma moich zdolności. Obawiam się, że tu utknęliśmy panowie i panie.

W pomieszczeniu chwilowo panowała cisza.

-Rezerwuję łóżko z nią!- Tony pokazał na T/I. Nikt tego nie skomentował, jedynie część westchnęła. Dziewczyna spojrzała na mężczyznę, który mrugnął w jej stronę. Dobrze było go widzieć żywego i... prawdziwego. 

-Strange, jest możliwość, abyśmy się stąd kiedyś wydostali?- Steve oderwał na chwilę wzrok od telewizora.

-Dopiero, gdy Wong otworzy portal z ich strony. Tymczasowo nie ma szans.

-Cóż... skoro już tu jesteśmy zrobimy coś pożytecznego i znowu uratujemy świat.- Wstał i wypiął pierś.

-Zaraz ci lateks na dupie pęknie- rzuciła T/I dalej nieco podpita. Steve uniósł brwi i otworzył lekko usta.

-Nie lubi cię. My również niekiedy mamy małe wojny domowe. Odnośnie was- wtrąciła I/P.- Ja jestem Team Kap, a ona Team Tony.

-Pieprz się ze mną- powiedział Iron Man, zerkając na T/I. Wszyscy krzyknęli albo "fuj" albo naganne "Tony!" Ten tylko wzruszył ramionami.- To jest wspaniała kobieta, nigdy mnie nie spotkała a i tak była po mojej stronie.

-Mhm, zaraz się chyba zgodzę, bo pijana jestem strasznie przylepna.

-Już się nie mogę doczekać, aż zacisnę dłoń w twoich włosach gdy...

-GDY BĘDZIEMY TRZYMAĆ TWOJE WŁOSY A TY BĘDZIESZ CAŁOWAĆ ZIEMIĘ ŚWIĘTĄ, MODLĄC SIĘ DO PANA JEZUSA W IMIĘ OJCA I SYNA I DUCHA ŚWIĘTEGO- wykrzyczał Steve, nie dając dokończyć Tony'emu jego wypowiedzi. I/P się zaśmiała, a T/I wraz z Tony'm wywrócili oczami.

-Wiemy, że jesteś wieczną dziewicą, Steve, ale nie dramatyzuj- wymamrotał Bucky.

-Róbcie cokolwiek. Idę spać.- Ruszyła w stronę swojej sypialni.- Róbcie co chcecie-powtórzyła- ale ŁAPA Z DALA OD MOICH SOMERKÓW. O i nie budzić mnie rano bo urwę jaja!- Zamknęła za sobą drzwi.

-To... myślicie, że mogę pójść do jej łóżka?- Tony zerknął na zebranych. Nie odpowiedzieli mu. Każdy zajął się sobą.

I/P stała na środku pomieszczenia zastanawiając się, czy rok 2020 może być jeszcze gorszy...







***

1. Podobało się? Chcecie ciąg dalszy? Taki eksperymentalny shot trochę.

2. Jeśli chcecie dalszą część to co powiecie na krótkiego smuta w głównej roli z T/I i Tony'm? Mogę również dodać I/P i kogoś z innych Avengers (kogo proponujecie?)

3. Jeśli macie jakieś pytania, pomysły odnośnie shotów możecie zawsze śmiało pisać priv! 

4. Pozdrawiam was kochani i życzę zdrówka wszystkim w tych ciężkich czasach!









Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top