Zamówienie the_secret_avenger Tony
-Boże, Stark! Rozwalasz mnie!- Zaśmiałam się po raz kolejny.
-Wiem, ja umiem rozbrajać piękne kobiety.- Spojrzałam na niego. Uśmiechał się tak jak zawsze. Szeroko, promiennie. Niektórzy, np. Bruce mówią, że tylko do mnie posyła taki uśmiech. Zawsze wywracam na to oczami.
-Dobra, koniec żartów!- Uspokoiłam się nieco.- Trzeba znaleźć innych. Boję się, że Thor znowu coś rozwali.- Wstałam z krzesła, po czym ponownie zostałam na nie pociągnięta. Spojrzałam na mojego towarzysza ze znakiem zapytania.
-Nic im nie będzie. A Thor jest duży. Nawet bardzo. Rzadko spędzamy czas ze sobą- powiedział to z obniżonym tonem. Wciąż trzymał rękę na mojej.
-W sumie masz rację. Starzy przyjaciele muszą trochę nadrobić!- Uśmiechnęłam się. Tony jedynie zmarszczył brwi.
-Wiesz, myślałem... może... znamy się dość długo... i w sumie...- Stark podrapał się po karku.- Nie wiem... może chciałabyś wyjść gdzieś ze mną, Amelio? Tylko we dwoje? Nie jako przyjaciele?- Tym razem to był inny uśmiech. Bardziej uwodzicielski.
Zatkało mnie. Spojrzałam na jakiś ludzi, którzy byli na tej gali, jakbym szukała u nich odpowiedzi. Z nerwów aż zaczęłam się bawić palcami. W końcu spojrzałam mu ponownie w oczy.
-Dobrze, Tony. Wyjdę gdzieś z tobą. Nie jako przyjaciele.- Uśmiechnęłam się. Jego twarz od razu nabrała promiennego wyrazu, a jego ciemne tęczówki jeszcze bardziej pociemniały.
-A więc może do jutra?- zapytał, wstając z siedzenia. Również to zrobiłam.
-Do jutra, Tony. Wiesz, gdzie mnie znaleźć.- Lekko się zarumieniłam, gdy ujął moja dłoń i ją pocałował. Szczerze? Nie miałam pojęcia, że jest takim gentelmenem.
-Do jutra, Amelio.- Puścił mi oczko. Już nie mogłam się doczekać. Przez ostatnie kilka lat naszej znajomości, nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że cokolwiek do niego czuję. Był tylko przyjacielem, partnerem w interesach. Ale... to się może zmienić. Nie wiem, czy jestem na to gotowa. W sumie raz się żyje.
*
Następnego dnia o godzinie dokładnie 19.00 Tony zadzwonił do moich drzwi. Otworzyłam mu. Byłam ubrana w czerwoną sukienkę. Miliarder jak zwykle w garniturze. Wyglądał bardzo szykownie. I jeszcze ten uśmiech na jego twarzy wszystko dopełniał. Podał mi rękę, którą od razu przyjęłam.
-Pięknie wyglądasz, Amelio.- Zarumieniłam się.
-Ty również.- Otworzył mi drzwi do swojego niewyobrażalnie drogiego auta. Jechaliśmy w milczeniu. Przyjemnym milczeniu. Nie było dużo samochodów, co było trochę dziwne. Zwykle jechałam po mieście w korkach, ale nie tym razem.
Dotarliśmy do Stark Tower. Nie wiedziałam gdzie mnie zabiera, ale byłam bardzo zadowolona, że do miejsca, które znam. Otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść. Po tym złapał mnie za rękę. Razem weszliśmy do budynku. Winda pojechaliśmy na najwyższe piętro.
Byłam zachwycona, gdy zobaczyłam stolik dla dwóch osób. Był na nim bukiet kwiatów w wazonie, a także jedzenie i świeczki.
-Mam nadzieję, że lubisz spaghetti?- Położył mi dłoń na plecach.
-Jadłam z tobą obiady, nawet nie zliczę ile razy, w tym spaghetti, a ty się mnie jeszcze pytasz czy Lubie? Jasne!- Tony wyglądał, jakby kamień z serca mu spadł. Usiedliśmy.
Nie mam pojęcia ile czasu minęło. Cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się i ogólnie świetnie bawiliśmy się w swoim towarzystwie. Spojrzałam w niebo. Widać było mnóstwo gwiazd w ty, księżyc. Nasza chwilę przerwał czyjś głos.
-Lepiej nie wykonuj gwałtownych ruchów, inaczej ona oberwie.- Wstrzymałam oddech, czując coś lodowatego na plecach. Tony wstrzymał oddech.
-Zostaw ją, Laufeyson.- Loki. Ten Loki, co zniszczył pół Nowego Yorku, właśnie nam groził.
-A jak nie, to co zrobisz nędzny śmiertelniku?- Zapytał ostrym tonem, wbijając mi dzidę bardziej w plecy.
-Jej w to nie mieszaj.- Tony powiedział ostrym tonem.
-Hm... Loki udawał, że się zastanawiał.- Dobrze. Zostawię was w spokoju.- Chłodne uczucie na plecach zniknęło. Usłyszałam powoli oddalające się kroki. Stark zmarszczył brwi. Po jego wyrazie twarzy, wiedziałam, że coś nie gra.
-Albo zmieniłem zdanie.- Usłyszałam jakiś dźwięk, a następnie kłujący ból rozchodzący się po całym moim ciele. Tony patrzył na mnie przerażony. Upadłam na zimny beton.
Zamknęłam oczy, a ostatnie co usłyszałam to Tony'ego krzyczącego moje imię.
***
Wiem, gorsze od błota. Masakra... nie mam weny. Natchnienia. Czegokolwiek. Przepraszam ;-;
Ale... skoro ja nie mam weny, to może wy macie? Pomyślałam (tak, myśl), że może chcielibyście jakiś konkurs? Taka propozycja. Co wy na To?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top