Wspomnienia- Bucky Barnes
Siedzi w pokoju. Sam. Część wspomnień zaczęła mu się przypomianać. Wspomnienia dotyczące głównie tej zadziornej blondynki.
*
-Obiecaj mi coś...- W jej oczach pojawiają się łzy.- Wróć.
Brunet patrzy w jej szaro- niebieskie tęczówki. Posyła jej lekki uśmiech.
-Obiecuję- mówi, ale nie jest tego pewien. Możliwe, iż widzi ją ostatni raz w życiu. Nie powinien, ale nie może się powstrzymać. Mocno ją obejmuje. Boi się, że gdy ją puści, ona zniknie.- Obiecuję- powtarza.
Dziewczyna chowa twarz w zagłębieniu jego szyi. Wie, że nie powinna. Ale ona również nie może się powstrzymać. Dobrze wie, że coś do niego czuję. On wie, że ją kocha. Ale żadne z nich tego nie wyzna.
-A więc... do zobaczenia.- Brunet stawia ją na ziemi.
-Do zobaczenia, Bucky...- Blondynka uśmiecha się przez łzy.
*
Zimowy żołnierz siedzi oparty o ścianę. Czuje jej zimno. Ale nie chce wstać. Nie ma takiego zamiaru. Próbuje przywołać jakiekolwiek wspomnienia związane z dziewczyną.
*
-Bucky!- Idąc na czele, razem z Kapitanem Ameryką, dostrzegają dziewczynę. Blondynka podbiega do nich.
-Nancy...- mówi brunet, gdy widzi niebieskooką. Uśmiecha się do niej. Wypuszcza broń z ręki, a dziewczyna rzuca mu się w ramiona.
-Żyjesz...- James trzyma ją w ramionach. Nie chce puścić. Chce trzymać ją jak najbliżej serca.
-Obiecałem, że wrócę...- Żołnierz czuje, jak łzy przenikają mu przez materiał.- Jestem... nic mi nie jest...- szepcze do niej. Blondynka zaciska palce na materiale jego bluzki. Tęskniła. I to bardzo. Ona wręcz umierała, gdy nie było go obok. On cały czas myślał o niej. Żył w niewoli tylko z myślą, że obiecał jej coś. Dotrzymał obietnicy.
James obraca ich w okół własnej osi, wciąż nie wypuszczając jej z objęć.
-Tęskniłam...- mówi. Obydwoje słyszą gwizdy i klaskanie reszty żołnierzy.
-Ja także...
*
Zimowy żołnierz. Kiedyś maszyna do zabija. Teraz nie jest w stanie nawet wstać z zimnej podłogi. Jest za słaby. Przytłaczają go wszystkie wspomnienia. Wolałby tego nie pamiętać.
Włosy opadają mu na twarz. Nie pamięta kiedy ostatnio jadł. Kiedy w ogóle wyszedł z tego pokoju. Nie potrafi. Obwinia się za wszystko. A przed oczami wciąż ma uśmiechniętą twarz dziewczyny.
*
-Steven! James! Co wyście narobili?!- Słyszą zdenerwowany głos ich przyjaciółki. Dziewczyna wychodzi z łazienki w sukience i próbuje zamordować ich wzrokiem.
-Moim zdaniem wyglądasz idealnie!- twierdzi Steven. Oboje się śmieją, tylko nie Nancy.
Dziewczyna jest zdenerwowana, ale i tak wie, że to nie potrwa długo.
-Pf, jesteście głupi- mówi. Wraca do pomieszczenia i szybko zdejmuje z siebie sukienkę, na której jej przyjaciele napisali "Nasza! Nie ruszać!". Jednocześnie wzruszył ją ten gest, ale to była jej ulubiona sukienka.
-Kiedy jej to powiesz?- pyta Rogers swojego przyjaciela, gdy ta siedzi w łazience.
-A kto powiedział, że to zrobię?- Brunet odpowiada pytaniem na pytanie ze wzrokiem wbitym w ścianę.
-Kiedyś powinieneś...
-Steve... ona nic do mnie nie czuje. To byłoby bezcelowe i głupie z mojej strony.
-Głupie jest to, że jej tego nie powiesz. Pomyśl nad tym.- Mały blondyn wstaję z kanapy i zostawia przyjaciela z jego myślami.
On nie wie co zrobić. Kocha ją i nie chce, aby cokolwiek się jej stało. Nigdy. Dla jej dobra nie powinien o tym mówić. Będzie się nią opiekował. To sobie przyrzekł.
*
Ciężko oddycha. Jego klatka piersiowa unosi się i opada. Zamyka oczy. Wkłada metalową rękę do kieszeni i wyjmuje drogocenny przedmiot. Tak bliski jego sercu, ale jednocześnie tak daleki... on nie ma serca. Jest potworem. Nigdy nie zasługiwał na nią. Ale chciał ją chronić. Bo ją kochał. Kocha.
Przejeżdża palcem po literach wyrytych w medalionie. Chce, aby była obok niego. Chciałby. Bardzo. Ale nie wszystko jest możliwe.
*
-Idę na misję. My idziemy na misję... cała dywizja 107.
Dziewczyna spuszcza głowę. Nie może spojrzeć mu w oczy. Po prostu nie potrafi.
-Na jak długo?- Wychrypia po chwili ciszy.
Brunet patrzy na nią. Próbuje zapamiętać każdy szczegół, każdą krawędź jej twarzy.
-Nie wiem...- odpowiada cicho.
Między nimi nawet świerszcz nie odważyłby się odezwać. Po prostu milczą. Razem. Los sprowadził ich w to jedno miejsce. Ale są na tyle ślepi, aby tego nie dostrzegać.
-Uważaj na siebie- przerywa ciszę niebieskooka.
-Bardziej martwię się o ciebie.- Blondynka w końcu podnosi wzrok na mężczyznę. Smutno się uśmiecha.
-Nie musisz. To Ty idziesz na wojnę.
-Zawsze się o ciebie martwię.- Spuszcza wzrok. Przez chwilę zastanawia się nad za i przeciw, ale w końcu decyduje się przytulić go. On jest zaskoczony tym. Ale obejmuje ją. Zanurza twarz w jej włosach. Wdycha ich zapach. Teraz świat zdaje sobie pytanie: dlaczego oboje są tak ślepi na uczucia drugiego?
*
Od dawna nic nie mówił. Nie miał po co. Jedyne co przychodzi mu teraz na myśl, to po co ma teraz żyć. Po co, skoro nie ma dla kogo. Wie, że Steve go nie potrzebuje. On jest ciężarem dla przyjaciela. Po co ma mu przeszkadzać.
Z trudem wstaje na nogi. Omal nie upada, ale opiera się o ścianę. Ledwo podchodzi do szafki, obok łóżka i otwiera pierwszą szufladę. Od dawna o tym myślał. Teraz ma ku temu powód.
*
-Bucky?- Zimowy żołnierz spogląda na swój cel.
-Kim do diabła jest Bucky?- pyta. Włosy opadają mu na twarz. Mocniej ściska karabin i podchodzi do dziewczyny. Nie pamięta. Nic a nic. Ona wręcz przeciwnie. Nie może go skrzywdzić. Nigdy by tego nie zrobiła. Stoi, nie mogąc się ruszyć. W jej oczach pojawiają się łzy.
Brunet staje na przeciwko niej, a jej udaje się powiedzieć tylko jedno:
-Bucky... ty żyjesz...
*
Chciał ją znaleźć. Zrobił to. Ale w nieodpowiednim czasie. W nieodpowiednim miejscu. Kapitan mu ciągle powtarza, że to nie jego wina. Że był pod kontrolą Hydry. Nie daje sobie tego wmówić. To on za każdym razem naciskał na spust. To jego wina.
Z drżącymi dłońmi wyciąga pistolet z szuflady. Obraca go w rękach. Chce zapamiętać każdy szczegół. Wszystko. Tak jak kiedyś.
*
-Lecę z wami- mówi stanowczo dziewczyna.
-Nie ma mowy. Zostajesz.
-Bucky, chcę pomóc...- Dziewczyna jest na skraju wytrzymałości emocjonalnej. Musi z nim polecieć. Nie chce go stracić. Najwyżej zginie, ale to nie przeraża jej tak bardzo, jak wieść, że on może zginąć.
-Nancy... a jeśli coś ci się stanie?- Brunet podchodzi do niej i kładzie jej ręce na talii. Po chwili jednak się karci i odsuwa się.
-Będę tam z wami. Nic mi nie będzie.- Uśmiecha się pocieszycielsko. Bucky nie chce, aby z nimi leciała. Nie może. Obiecał ją chronić. Obiecał to sobie. I jej.
-Nancy...
*
Wspomnienie zanika.
Zrezygnowany żołnierz uderza metalową pięścią w ścianę. Robi się spore wgłębienie.
Próbuje się uspokoić i siada znowu w to samo miejsce, co wcześniej. Zamyka oczy i przywołuje jej uśmiech.
*
-Mówiłam, że lecę z wami.- Pewna siebie, stoi przed samolotem obok Jamesa. On tylko wzdycha. Boi się o nią.
Kieruje wzrok na nią.
-Nancy...- Dziewczyna spogląda z uśmiechem na niego. Ten jednak od razu zanika, gdy widzi minę bruneta.
-Bucky... będzie dobrze... Poradzę sobie...- Łapie go za rękę. Wie, że dzięki temu gestowi, mężczyzna nieco się uspokoi. Ma rację.
-Nie chce, aby coś ci się stało.- Ściska jej dłoń.
-A ja tobie.- Obydwoje posyłają sobie uśmiechy. Myśl, że może to ich ostatnia rozmowa, napawa Żołnierza wielkim smutkiem, rozpaczą ale i działaniem.
Spogląda jej w oczy, a ona mu. Nachyla się nad nią. Świat krzyczy: Tak! Zrób to! Ale jedyne co robi, to całuje ją w czubek głowy. Tylko tyle. Los jest okrutny, ale dał im szansę.
Dziewczyna posyła mu smutny uśmiech i idą razem do wnętrza samochodu.
*
Otwiera oczy. To jego wina. To jego pieprzona wina, że jej nie ma. Nie Hydry. Jego. Obraca w metalowej dłoni pistolet. W drugiej trzyma nieśmiertelnik. Ściska go mocno. Jakby dzięki temu, blondynka, którą skradła mu serce, mogła powrócić.
*
-Teraz musimy zjechać w dół. Na pociąg.-Bucky, Nancy i Steve patrzą na siebie. Byli przyjaciółmi. Wciąż są. Jakby. James zatrzymuje wzrok na niebieskookiej. Ona na nim. Steve wiedząc, że przeszkadza, wycofuje się, zostawiając ich samych. Nancy robi krok w stronę bruneta.
-Bucky...
-Nancy... możemy zginąć...- Dziewczyna kiwa głową, na znak, że rozumie.
James sięga za swój mundur. Wyciąga nieśmiertelnik. Zdejmuje go z szyi, cały czas patrząc w oczy blondynki. Podchodzi do niej i zapina go na jej szyi. Odsuwa się i patrzy, jak dziewczyna bierze w dłonie medaliony.
-Bucky...
-Zatrzymaj go. Gdyby coś mi się stało. Proszę...- W oczach dziewczyny można zauważyć łzy. Nie chce płakać. Nie chce pokazywać słabości. Ale przecież przed najbliższymi można, prawda?
*
Zimowy słyszy w głowie głos tej niepozornej dziewczyny. Chciałby, aby była tu przy nim. Zawsze tego chciał, ale nie zawsze o tym pamiętał.
Ściska w dłoni nieśmiertelnik. Ten który jej podarował, a potem znowu trafił do niego. Brunet próbuje przywołać najgorsze wspomnienie.
*
Dziewczyna stoi przed nim, resztkami sił. Trzyma w ręce pistolet, ale nie potrafi z niego skorzystać. Za bardzo go kocha. Mimo, że on jej nie pamięta.
Zimowy żołnierz podchodzi z glockiem w ręce do blondynki. Widzi w niej coś znajomego, ale miał już tak wiele razy. Musi wykonać misję.
Niebieskooka upada na kolana. Rzuca pistolet.
-Bucky... proszę... przypomnij sobie...- mówi błagalnym tonem, gdy ten podchodzi do niej.
Stoi na przeciwko niej. Waha się. Ale wyciąga w jej stronę pistolet.
Dziewczyna łapie za nieśmiertelnik na jej szyi. Ściska go mocno w dłoni.
-Kocham cię. Zawsze cie kochałam...- Po policzku dziewczyny spływa łza. W Zimowym coś pęka, ale nie da się tego zauważyć. Misja jak misja.
James ostatni raz próbuje przypomnieć sobie kim jest. Nie może.
Naciska na spust.
Prosto w głowę dziewczyny.
Nie chciał, aby czuła ból.
Po sprawie.
To koniec.
Dziewczyna leży na ulicy z roztrzepanymi włosami, dziurą w głowie i... nieśmiertelnikiem w dłoni.
Brunet schyla się i podnosi medalion. Skądś go zna. Tą dziewczynę tez. Znaczy znał. Hydra na prawdę zrobiła z niego potwora. Zabił jedyną osobę, która go kochała.
Obraca w dłoni medalion i chowa go do kieszeni. Oddala się od ciała. To jest ostatni raz, kiedy ją widzi.
*
Przykłada sobie lufę do skroni. Chce przypomnieć sobie ostatnie wspomnienie. Miłe. Przyjemne. Tak więc zamyka oczy i wsłuchuje się w rytm jego serca, które o dziwo jeszcze bije. A nie powinno.
*
Blondynka trzyma w dłoni medalion. Stoją na przeciw siebie. Zaraz muszą zjechać na dach pociągu.
-Dziękuję...- mówi dziewczyna. W jej oczach pojawiają się łzy. On nie może już wytrzymać. Świat go popycha.
Brunet łapie dziewczynę mocno w talii i przyciąga do siebie. Odnajduje jej usta swoimi i mocno przylega.
Świat jakby zamarł w okół nich. Teraz liczą się tylko oni. Nikt inny. Na odległość można wyczuć tą namiętność, miłość, ale i tęsknotę. Każde z nich wkłada w ten pocałunek całe swoje uczucia. Nikt nie ma prawa im teraz przerwać.
Odrywają się od siebie. Nie mogą oderwać od siebie oczu. Jego oddech drażni skórę dziewczyny. Jest ciepły. Ona go obejmuje. Wtula się w niego jak najmocniej może.
-Kocham cię, Nancy...- wyznaje jej Bucky. W końcu to zrobił. W ostatniej chwili. Dziewczyna może poczuć, jak jego serce mocno bije. Bije dla niej.
-Ja ciebie też, Bucky. Kocham cię...- Całują się, jakby teraz miałby być koniec świata. Bo zaraz to nadejdzie. Każde z nich straci swój świat. Niestety, nic się nie da zrobić. Trwają w tej chwili, a świat mówi: na reszcie. W końcu to się stało.
*
Po policzku Zimowego Żołnierza spływa łza. Nigdy to się dotychczas nie stało.
Zamyka oczy.
Trzyma przy skroni pistolet.
-Kocham cię.- Ostatnie słowa jakie wypowiada.
Naciska spust.
Po pomieszczeniu rozchodzi się huk. Po chwili dźwięk upadającej broni.
Zimowy żołnierz nie żyje. Umarł, bo kochał.
Na ścianie widnieje plama krwi. Na podłodze, siedzące już zwłoki, kogoś, kto kochał, ale zabił.
W dłoni nieśmiertelnik.
A na ustach ostatnie słowa. Że ją kocha.
Teraz ma spokój. Hydra go już nie dorwie. Może jest szczęśliwy w tamtym świecie. Razem z Nancy, którą kocha nawet zza grobu. Wie to tylko świat. A świat jest okrutny. Nie powie. Nic, a nic.
*******
Wiem. Jestem okropna, okrutna, nie powinnam żyć, spłonę w piekle.
Ale dzisiaj sobie pomyślałam: musze napisać jakiś niszczyciel uczuć. Coś, przez co czytelnicy mnie znienawidza. Coś, przez co nawet diabeł nie będzie chciał mną u siebie.
Jestem okropna ;-;
Ale...
Dziękuję, ze czytacie moje wypociny!
Jest już ponad tysiąc wyświetleń!
Dzięki, że jesteście ze mną!
PS. Jestem gotowa na kometarze typu: zdechniesz w piekle.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top