Szkoła T.A.R.C.Z.A. #1/3
-Raven! Cindy!- krzyczę, przebiegając przez ludzi na korytarzu.
-Nancy, co jest?- pyta się Cindy. Jest niska, ma ciemną karnacje i takie same oczy.
-Gościu będzie pytał...
-Co?! O nie...- Raven się załamuje. Ona jest nieco wyższa od Cindy, ma brązowe włosy i takie same oczy. Ja za to w naszym towarzystwie jestem ciemną blondynką, z niebiesko- szarymi oczami. A na dodatek przewyższam je wzrostem. Ale nietrudno o to, gdy ma się 1,57 wzrostu, a ja mam z... 1,67-8 coś takiego.
-Ta... niestety...- nasz nauczyciel od Informatyki wymyślił sobie, że będzie nas pytał.
-Umiesz coś?- spogląda na mnie z nadzieją Cindy.
-Hahahaha!- wybucham śmiechem, a one zaraz po mnie. Ogólnie uczę się przeciętnie. Cindy i Raven lepiej ode mnie. Chociaż... to ja jestem tu od medycyny i ogólnie biologii! Chyba jedyny przedmiot, jaki lubie.
Po korytarzu rozlega się dzwonek, świadczący o rozpoczęciu się lekcji. Ja z przyjaciółkami, zasłaniamy uszy rękoma, gdyż ten okropny dźwięk jest nie do zniesienia. Jesteśmy w drugiej klasie liceum. Ale my stare...
-Ech... dobra, chodźcie...- Raven łapie nas za ręce i ciągnie w stronę sali informatycznej. Wbiegamy do środka, z małym spóźnieniem.
-Co, paszport ci sprawdzali na wejściu, emigrantko?- zwraca się nauczyciel, do Cindy. Wszystkie trzy strzelamy facepalma i siadamy na miejscu, przy komputerach. Tak, ten gościu zawsze tak.
-Dzisiaj bedziemy robić prezentację na wybrany temat. Znaczy mówiąc ,,my" mam na myśli wyłącznie was- patrzę się na Cindy i kiwamy głowami z dezaprobaty- ale jeszcze wam ogłoszenie, że dzisiaj w szkole będzie próbna próba ewakuacji- próbna próba. Tak, ten facet tak potrafi.
-Ciekawe co będzie- szturcham w ramie Cindy- może twoi ziomkowie wpadną?- wybuchamy niekontrolowanym śmiechem. Cindy ziomkowie... bo ona jest ciemnej karnacji i ma swoich ziomków z granatami... ech, i tak tego nie zrozumiecie.
-Ekhem. A więc, dzisiaj Paletka Helena podsunęła mi pomysł, bym kogoś dzisiaj odpytał z poprzedniej lekcji- z Paletką Heleną wiąże się długa historia... a więc nasz nauczyciel od Informatyki gra w tenisa stołowego, co lekcje nam o tym przypominając. No i ma swoją ulubioną paletke. Nazwał ją Helena. No i o to cała historia o paletce Helenie.
-Ma pan schizofrenie, skoro gada z paletką?- zgłaszam się. Moje przyjaciółki ledwo powstrzymują śmiech. Reszta klasy zresztą też.
-Sama masz schizofrenie młoda damo, skoro gadasz ze swoją klasą- teraz już nie możemy i wszyscy wybuchamy śmiechem. Taa... informatyka.
-A wiec wróćmy do lekcji... miałem kogoś spytać.
-Skoro pan tak bardzo lubi sobię rozmawiać, to może pan pogadać ze swoją paletką!- po wypowiedzeniu tych słów, z nowu wszyscy zaczynają się śmiać.
-To może ty, Nancy?- pyta się mnie.
-Przykro mi, ale nie zastąpie panu paletki Helenki...- robię smutna minę.
-Dobra, dobra. Siadaj. Ale za tydzień masz być przygotowana- grozi mi palcem.
-Ależ oczywiście!- po tym wszyscy biorą się za robienie tej prezentacji. No prawie wszyscy. Ja wchodzę na social media i czytam nowe informacje o Avengers. Wiem, zrobię o nich to zadanie!
-Nancy! Wyłącz to! Bo zobaczy!- mówi do mnie ściszonym głosem Raven.
-Ale ja robie o nich prezentacje! A tak w ogóle popatrz na Kapitana... i Starka...- pokazuje jej jedno zdjęcie- o! A tu jest Clint! I Thor!
-Tak, tak, wszyscy wiemy jak bardzo ich lubisz, ale zajmij się zadaniem- odburkowuję coś pod nosem i już mam się wziąć, za robienie zadania, gdy do sali wpadają ludzie. Dokładniej wyglądają jak terroryści i mają broń. Patrzę się z uśmiechem na przyjaciółki. Nieźle postarali się z tą próbą ewakuacji, skoro broń wygląda tak realistycznie.
-Idziecie z nami!- wszyscy unoszą ręce i wychodzą, a ja się śmieję i klepie jednego w plecy.
-Niezła broń, albowiem widziałam lepsze- wychodzę z sali, wraz z przyjaciółkami- Cindy! Weź powiedz swoim ziomkom, aby wpadli też na matmę!
-O nie! Nie chce tracić matmy na twoje zabawy! Postaram się załatwić na Geografię!
-Okej!- śmieje się. Wyjmuje telefon z kieszeni i sprawdzam nowe wiadomości. Nic ciekawego.
-Wy! Idziecie z nami!- jeden ziomek wskazuje na mnie, Raven i Cindy.
-Pf, gdzie niby?- prycham. Przystawia mi broń do głowy popycha w stronę schodów, prowadzących do piwnicy- Okej, ziomek. Bez agresji. Już idę- przewracam oczami. Chowam telefon do kieszeni i razem z przyjaciółkami posłusznie idziemy.
W sali, w piwnicy siedzimy teraz ja, moje dwie przyjaciółki i trzech ziomków. Zaczyna mi się powoli nudzić.
-Nudyyyy... juz chyba wolałabym robić tą prezentacje- jęcze.
-Zamknij się!- krzyczy jeden.
-O ludu, ale Nudyyyy!!- krzyczę i wstaje z ławki. Podchodzę do tablicy i zaczynam pisać różne rzeczy.
-Co ty robisz?- pyta inny facet.
-Pisze. Nie widać?- na tablicy znajduje się napis "I have a plan: attack".
-Czyżby cytat...- zaczyna Raven.
-Starka. Tak, masz rację!- śmieje się. Wtedy mój telefon się odzywa. Wyciągam go i sprawdzam o co chodzi. Po przeczytaniu wiadomości podaje go Raven.
-Avengers właśnie lecą na akcję ratowniczą. Terroryści przetrzymują uczniów w piwnicy szkolnej. Niestety ich stan nie jest nam znany, ale postaramy się informować państwa na bieżąco...- Raven skończyła czytać.
-Czekaj, czyli...- zaczyna Cindy.
-O cholera- mówię. Jeden gościu celuje do mnie z broni, ale zachowuje spokój. Wtedy drzwi się wyłamują i wchodzi przez nie... Steven Rogers! Do środka wlatuje tarcza, ale zamiast uderzyć faceta, uderza... Cindy. Jeny, to musiało boleć. Kapitan Ameryka wchodzi do środka. Normalnie bym się cieszyła... chociaż teraz tez się ciesze, ale z tego, że odwrócił uwagę terrorystów. Najbliższego wale najpierw w krtań, przez co się za nią łapie. Potem kopie w brzuch, a on się zatacza i ląduje na biórku. Przywalam mu jeszcze w twarz i zabieram broń. Odwracam się i widzę dwóch pozostałych terrorystów, jak leżą na ziemi. Zostali powaleni przez Kapitana, Czarną Wdowe i... Zimowego Żołnierza, którzy przed chwilą się zjawili. Kapitan sprawdza, czy wszystko w porządku z Cindy. Ma siniaka na głowie. Przetrwa. Już i tak nic jej nie pomoże na głowę. Ale to wiem od dawna.
-Nieźle mała- mówi do mnie Natasha.
-Dzięki- uśmiecham się- powinniśmy chyba już stąd iść- mówię, patrząc, na leżących mężczyzn.
-Tak, chodźcie- mówi Kapitan i idzie przodem- trzymajcie się za mną- jak mówi, tak robimy. Po drodze spotykamy jakiegoś faceta, który próbuje nas zaatakować, ale solidnie dostaje cios w głowę tarczą Stevena, a potem jeszcze od Zimowego Żołnierza. Zgrana z nich drużyna.
Wychodzimy na zewnątrz, gdzie są juz wszyscy.
-Stark! Sprawdź jeszcze, czy nikt tam nie został!- przy nas pojawia się zbroja Iron Mana. Maska się odsuwa, a ja mogę pierwszy raz na żywo popatrzeć na mojego idola.
-Zaporzyczyłaś od nich broń?- uśmiecha się do mnie, a ja patrzę na karabin, który trzymam w rękach. Natychmiast oddaje go w ręce Zimowego Żołnierza, który mi sie teraz przyglada- Nieźle! Mała!- szczerzy się do mnie i wylatuje w powietrze.
-Jesteście całe?- pyta się Hawkeye, podbiegając do nas.
-T-tak...- mówi Raven.
-Yhm- kiwa głową Cindy.
-Em... tak. Jasne- także potwierdzam.
-Nic wam nie zrobili?- Ja nie wierzę. Kapitan Ameryka się o nas martwi.
-Nie. Nie. Wszystko dobrze- uśmiecham się do dziewczyn. Ląduje obok nas z powrotem Iron Man.
-Wszyscy wyszli. A tak poza tym, ktoś korzystał z mojego cytatu!- szczerzy się Stark.
-A, to ja- zgłaszam się.
-A tak poza tym nieźle ci poszło. Gdzie Nauczyłaś się walczyć?- pyta rudowłosa.
-Em... czasami się przydaje- wzruszam ramionami.
-Takiej dziewczynie?- wciąż milczący Barnes się odzywa. Myślałam, że nigdy nie spotkam Avengers, a teraz na dodatek się pytają mnie i moich przyjaciółek, czy wszystko w porządku! W jak najlepszym!
-Tak, dzielnica w której mieszkam nie jest zbyt przyjazna i jeszcze szkoła. Zawsze lepiej być przygotowanym- uśmiecham się lekko.
-Jak masz na imię?- pyta się mnie Hawkeye.
-Nancy- odpowiadam krótko. Kapitan i Clint patrzą po sobie.
-A więc Nancy...- podchodzi do mnie Iron Man. Ale w drodze, wychodzi ze swojego stroju i stoi obok mnie. Obejmuje mnie ramieniem- co byś powiedziała, na propozycje uczenia się pod okiem najlepszego faceta na świecie?
-Ekhem, Stark, nie zapędzaj się tak- mówi Kapitan.
-O co chodzi?- pytam zdezorientowana.
-Niedługo wchodzi w życie... taki eksperyment- mówi Clint. Marszcze brwi.
-Jaki?
-Szkoła T.A.R.C.Z.A.
-T.A.R.C.Z.A. rekrutuje najlepszych uczniów, a my...- Stark wskazuje na nich i siebie- i inni będziemy was uczyć. Taki eksperyment.
-Serio?- patrzę się na nich ze zdziwniem- czekajcie, ale powiedzieliscie, że bierzecie najlepszych. Mam przeciętne oceny- wzruszam ramionami.
-Oj tam, to się zmieni- macha ręką Stark.
-Świetnie walczysz- mówi Natasha.
-To jak? Co powiesz na bycie uczniem szkoły T.A.R.C.Z.Y.?- zadaje pytanie Barton.
-Jasne, że się zgadzam! Ale mam jeden warunek...- patrzę na Zimowego Żołnierza. Nie wiem czemu akurat na niego. Jakoś się nawinął.
-Jaki?- pyta się Kapitan.
-One idą razem ze mną- wskazuje na moje przyjaciółki, które cały czas stały z boku. Aktualnie przyglądają mi się z wielkimi oczami.
-Niech będzie!- klaszcze w dłonie Iron Man.
-A-ale my nie umiemy walczyć, ani nic takiego...- mówi Cindy.
-O to się postaramy- szczerzy się Stark. Nigdy nie sądziłam, że będę się cieszyć z ataku terrorystycznego na szkołę. Wolałabym bombowy... ale taki też mi odpowiada.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top