Pepper Potts

Pepper zaparkowała w garażu bazy Avengers. Do całego incydentu z Kapitanem Hydrą doszło jakichś tydzień temu i wszystkie wraki pojazdów zostały już przeniesione, tak samo, jak wszystkie dziury w ścianach zaklejono, tak że nie było już po nich śladu. Jednak tydzień nie wystarczył, aby zamienić zniszczone samochody na nowe.

Tak naprawdę wątpiła, czy Tony w ogóle się tym zajął. Miał przecież ważniejsze sprawy na głowie. Podejrzewała również, że milioner nie zabrał się też za inne ważniejsze sprawy. Teraz jednak Tony miał doskonałe wytłumaczenie, które ona szanowała. Dlatego właśnie planowała, sama zająć się całą papierkową robotą i przy okazji sprawdzić, jak sobie jej chłopak radzi.

Otworzyła drzwi i wyszła z samochodu. W jej stronę już szedł Tony. Wyglądał na zmęczonego i mu się nie dziwiła. Był przecież środek nocy.

-Kiedy mówiłem ci, że nie musisz przyjeżdżać, naprawdę miałem nadzieję, że tym razem mnie posłuchasz!- zawołał do niej, podchodząc do auta.

-Słucham się ciebie, tak samo, jak ty słuchałeś się mnie- odpowiedziała mu Pepper.

-Naprawdę nie musiałaś przylatywać z Tokio.- Otworzył bagażnik i sięgnął po walizkę.- Jak ta konferencja... Coś ty tam wpakowała kobieto?- jęknął, podnosząc bagaż.

-Twoje walizki ważą tyle samo, jak nie więcej- stwierdziła kobieta. Doświadczyła ich ciężaru na własnej skórze, kiedy lata temu pilnowała, aby wszystko podczas wyjazdów milioner zostawił ją na lotnisku w Kairze ze swoim bagażem. Musiała go przewieść przez do samochodu sama, a potem jeszcze go załadować do bagażnika.- A konferencja, jak konferencja. Znowu mnie pytano, czy pracujesz nad jakąś nową zbroją, oraz czy nie chciałbyś przypadkiem sprzedać którąś ze starszych. Urwałam się z końcówki, aby zdążyć na samolot.

-Moja szkoła.- Ruszyli w stronę wejścia do części mieszkalnej bazy.

-Ty byś się w ogóle nie zjawił lub kazał komuś się pojawić zamiast ciebie. Zwykle to byłam ja.

-To prawda, ale teraz ty rządzisz. Ja jedynie podpisuje papiery.

Zamilkli na chwilę. Weszli do windy i Tony nacisnął przycisk i pojechali w dół. Dopiero wtedy milioner odsunął, stojącą pomiędzy nich walizkę i przysunął się do niej.

-Tęskniłem za tobą- powiedział cicho.

Pepper obróciła się w jego stronę. Ona też się lekko przysunęła.

-Cieszę się, że żyjesz- odparła, a po sekundzie już go całowała.

Za każdym razem, kiedy wyjeżdżała, bała się, że już nigdy więcej go nie zobaczy. Jego telefony jej nie uspokajały. Tony zawsze wolała pokazywać, że wszystko jest w porządku, nawet wtedy, kiedy było widać, że tak nie jest. A kiedy dzwonił ktokolwiek z zespołu, zawsze przygotowywała się, że zaraz usłyszy, jakieś złe wieści.

Czuła się pewna jedynie, kiedy z nimi wszystkimi była. Zwykle udawało jej się przyjeżdżać, co jakichś miesiąc i wtedy siedziała wraz z nimi wszystkimi w bazie przez tydzień. Przez ten czas zajmowała się papierzyskami, których była cała masa. Musiała oczywiście też pilnować, aby Tony wychodził chwilami na świeże powietrze, a nie siedział cały czas w laboratorium. Podjęła się także prób, złagodzenia niektórych zachowań Hulka i ograniczenia, korzystania z ekspresu do kawy przez Lokiego. Chwilami nawet dochodziło do tego, że po misjach robiła im obiad. A potem musiała wracać, aby podpisywać kolejne umowy, czy zdobywać nowych partnerów dla firmy.

Jednak nie tym razem. Teraz ustaliła wszystkie spotkania tak, aby odbywały się na wideo czatach i załatwiła resztę spraw tak, że była już niepotrzebna.

Odsunęła się od Tony'ego w chwili, kiedy drzwi windy się otworzyły. Milioner wypchał walizkę i razem ruszyli do jego pokoju.

-Jak się trzyma chłopak?- zapytała w pewnym momencie Pepper.

Tony powiedział jej o Peterze i jeszcze nie miała możliwości z nim porozmawiać. Sama do końca nie rozumiała, w jaki sposób chłopak do nich wrócił, jednak była naprawdę szczęśliwa i lekko przerażona, że on żyje.

-Całkiem dobrze. Głównie googluje swoich znajomych i sprawdza, co robili przez ten czas.

-Powiedziałeś mu już o nowym Spider-manie?- Spojrzała na milionera. Kiedy wcześniej go o to pytała, zmieniał szybko temat. Teraz go jednak przypilnuje.

-Jesteś pewnie zmęczona i głodna- stwierdził Tony.- Zmiana stref czasowych jest naprawdę trudna. Co ty na to, że zostaniesz w pokoju, a pójdę i zrobię ci kanapkę?

-Tony on się w końcu dowie- powiedziała kobieta.- Jestem zaskoczona tym, że jeszcze o tym nie wie. W końcu ma dostęp do internetu.

-Założyłem mu filtr- przyznał się miliarder.- To nie pozwala na wyświetlanie wszelkich wiadomości o tym Spider-manie.

-To jest internet. Nigdy nie zdołasz odciąć mu dostęp do tego. To tylko kwestia czasu, zanim znajdzie, coś na jego temat. Lepiej będzie, jak ty mu to powiesz.

Milioner nie odpowiedział. Pepper wiedziała, że mężczyzna martwił się również o nowego pająka. Dla niego też skonstruował kostium, ale nie spotkał się z nim, aby mu go wręczyć, tak jak to zrobił z Peterem. Podrzucił mu jedynie paczkę do domu, z krótką wiadomością w środku. Tony powiedział jej potem, że nie chciał mieszać nowego w poważniejsze sprawy, a jedynie próbował zapewnić mu bezpieczeństwo. Pepper to rozumiała. Tony nie przeżyłby utraty kolejnego dziecka.

-Jeśli ty tego nie zrobisz, ja mu powiem- stwierdziła kobieta.

-Pepper ty...

-Wiesz doskonale, co się dzieje, kiedy ukrywa się przed kimś coś ważnego. A zresztą jest przecież możliwość, że oni obaj się znali.

-Nowy Jork to naprawdę spore miasto. Nie sądzę, by to było możliwe- ocenił Tony.- Chyba że mają jakichś tajny klub dla ludzi o pajęczych mocach.

-Porozmawiasz z nim o tym?

-Spróbuję, ale...

-Obiecaj- naciskała. W takich sprawach trzeba było z iść z Tonym na poważnie. Lubił się wykręcać od spraw, które wolał nie ruszać.

Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem. Wyglądał przy tym, jak pies któremu zabrano ulubioną zabawkę. Czasami to na nią działało, jednak nie tym razem. Peter zasługiwał na prawdę. Wreszcie Tony się poddał.

-Obiecuję, że z nim porozmawiam na ten temat- wydusił z siebie wreszcie.- Zadowolona?

-Tak.

Tony potem dosłownie zmusił Pepper do zjedzenia czegokolwiek na kolację. Bądź, jak to on określił: "obiado-kolacjo-śniadanie, bądź cokolwiek będziesz teraz jeść". Jakiekolwiek próby uświadomienia mu, że nie jest głodna i jadła w samolocie, nie przyniosły zamierzonego skutku. Uparł się i nie było innego wyjścia, niż zrobienie tego, co on chciał.

Zostawili walizki w korytarzu pomiędzy pokojem Tony'ego a kuchnią, tak aby nie robić hałasu i nie ryzykować, że Peter się obudzi. Przez to wylądowali tuż przed drzwiami do pokoju Shuri. Tam już miliarderowi nie przeszkodziło przewrócenie „przez przypadek" walizki.

-Tony- syknęła na niego Pepper, zerkając na drzwi.

-Nią się nawet nie przejmuj.- Tony machnął ręką na drzwi.- Jestem pewien, że załatwiła sobie jakąś wakandańską zabawkę, która pochłania wszystkie dźwięki.

-Lubisz ją- oceniła kobieta.

-Ja?- Wskazał ana siebie.- Tę księżniczkę, która zaczęła się, rządzi w moim laboratorium, jakby było jej własne i uważa się za mądrzejszą ode mnie?

-Ty naprawdę ją lubisz.

Tony spojrzał na nią z dystansem, po czym ruszył do kuchni, rzucając jedynie:

-Uznam, że tego nie słyszałem.

Pepper przewróciła jedynie oczami i ruszyła za nim. Będzie musiała poznać tę dziewczynę i Hope, które zdołały zdetronizować Tony'ego w jego królestwie i im pogratulować. Może przynajmniej teraz, jak miliarder się załamie, to razem będą w stanie wywlec go z laboratorium. Wcześniej udało jej się to tylko i wyłącznie dlatego, że za ścianą reszta drużyny go potrzebowała.

-Szykować papiery adopcyjne teraz, czy...

-Już trzeci raz wspominasz o papierach adopcyjnych, a ja ci po raz kolejny powiem to samo. Nie będę adoptować żadnego dziecka.- Spojrzał na nią i się uśmiechnął.- Najprędzej zaadoptuję jakieś zwierzę. Może kolejną alpakę.- Zastanowił się na chwilę.- Tak, nową alpaka byłaby spoko. Zajmowanie się nimi, jest łatwiejsze, od jakiegokolwiek dziecka. A w szczególności szlachetnie urodzonej dziewczyny, która, chyba wszyscy, o tym zapomnieli, jest już dorosła.

-Czyli skończymy na kolejnej nieoficjalnej adopcji. Jak będziesz im robił ojcowski wykład, to daj mi znać. Muszę przy tym być.

-Uznam, że gadasz bzdury tylko i dlatego, że jesteś głodna. Kiedy już zrobię ci najlepszą na świecie kanapkę, to pogadamy. Wtedy wybaczę ci, że twój instynkt macierzyński przejął nad tobą kontrolę.- Otworzył przed nią drzwi do kuchni i przepuścił ją.

-Poczekam do rana, kiedy będziesz mnie błagał o wybaczenie, za swoje zachowanie.- Wyminęła go i usiadła na jednym z krzeseł, ustawionych przy wyspie, znajdującej się na samym środku pomieszczenia.

Tony tymczasem zaczął się kręcić po całej kuchni, wyciągając po kolei kolejne składniki kanapki. Wydawał się przy tym zagubiony i szukający wszystkiego na czuja.

-Chleb powinien być koło piekarnika- powiedziała Pepper, zerkając przy tym na telefon. Do tej pory wysłano już jej kilka maili, z których najpewniej odpisze na jeden, a resztę przekaże komuś innemu. Będzie musiała znowu podłączyć Jarvisa, aby segregował wysyłane do niej wiadomości.

-Doskonale o tym wiem, kochanie- odparł Tony, otwierając szafkę koło piekarnika.- Przecież to właśnie ja tu mieszkam, od dwóch lat.

-Rok i jakieś trzy miesiące.

-Naprawdę?- Otworzył w lodówkę i schylił się, wybierając rzeczy z niższych półek.- Czas się pod ziemią wydłuża. Serio tylko tyle? I jak ty zdołałaś to zapamiętać.

-Przeprowadziliście się, zaraz po tym, jak T.A.R.C.Z.A. oskarżyła was o ukrywanie Bucky'ego. Sądzisz, że telewizja nie wspomniała o tym w rocznicę i potem kiedy tylko nie mieli tematów do pokazania?- Kiedy Tony się schylał, zobaczyła wnętrze lodówki.- Nie wierzę. To są warzywa?

-Ta...- Tony podniósł głowę i spojrzał na pełne półki.- Hope zaciągnęła nas po misji do sklepu. Wyobrażasz sobie, jak to głupio wyglądało? My w kostiumach i w zwykłym markecie, w jakimś miasteczku, gdzie parking był dostatecznie pusty, aby na nim wylądować.

-Powiedz, proszę, że zostawiliście broń w statku.

-Tak.- Tony zamknął lodówkę nogą i podszedł do blatu.- Hulk miał na początku wszystkiego pilnować, ale w końcu poszedł z nami.

-To jak sobie poradziliście z takim trudnym problemem?- Kobieta nachyliła się w jego stronę.

-Bucky pchał wózek, Hope wybierała rzeczy, a Scott próbował przemycić różne rzeczy do wózka. A kilka alejek dalej Hulk sędziował w wózkowych wyścigach Lokiego i Shuri. Ja płaciłem i próbowałem złapać tamtą dwójkę na wózkach.- Kroił właśnie pomidora i w pewnym momencie odłożył nóż na deskę do krojenia.- Właśnie do mnie dotarło, że oni uciekali przede mną, a Hulk ich do tego zachęcał. On ich nawet łapał, kiedy nie mogli wykręcić na zakrętach, a potem jeszcze ich popychał do przodu, by byli jeszcze szybsi. Czuje się zdradzony przez wiernego przyjaciela- powiedział, po czym wrócił do krojenia.

-Przynajmniej przez chwilę zachowywaliście się jak normalni ludzie.

-To mam nadzieje, że jak będę musiał to powtórzyć, to tylko wtedy, kiedy nasze książątka zaczną się zachowywać, jak ludzie.

-Nie chcesz, by Hulk pilnował statku? By ich nie kusił?

-A kto będzie nosił torby?- Obrócił się do niej, trzymając gotową już kanapkę na talerzu. Uśmiechał się do niej, zadowolony z siebie, prezentując przy tym kromkę z pozostałymi składnikami piętrzącymi się na niej. Położył ją na blacie i przysunął ją w stronę Pepper. Sam już miał zamiar usiąść, ale w ostatniej chwili spojrzał na coś za plecami kobiety i od razu się wyprostował. Wtedy uśmiech zniknął mu z twarzy i zastąpiło go zaskoczenie zmieszane ze strachem.- Powinieneś ciągle leżeć w ambulatorium.

Pepper obróciła się na krześle i spojrzała na osobę, do której mówił Tony. Zobaczyła stojącego w drzwiach wysokiego mężczyznę, o podłużnej twarzy, który opierał się o framugę. Ciemnobrązowe włosy z pasmami siwizny i brodę miał starannie zadbane, w porównaniu z resztą jego postawy. Ubrany był w szare dresy, które po prosty na nim wisiały, przez co zdawał się wręcz wychudzony. Oczy miał podkrążone i bardzo zmęczone, będąc jednocześnie zaspane. Jedynym symbolem tego, czym ten mężczyzna zajmował się na co dzień, był złoty amulet, zaczepiony na skraju kieszeni bluzy.

-Stephen!- Pepper wstała z krzesła i podeszła do niego, po czym go przytuliła. Cieszyła się, że go widzi. Nie dlatego, że to właśnie dzięki niemu Peter do nich wrócił. Po prostu się o niego martwiła, kiedy zniknął te dwa miesiące wcześniej, po czym nie dawał znaku życia.

-Nie przytulaj go Pepper!- Tony podszedł do niej, kiedy kobieta już się odsunęła od czarodzieja.- On na to nie zasłużył. Ten człowiek powinien ciągle leżeć w ambulatorium, dopóki nie naładuje swoich mentalnych baterii.

-Mogę cię zapewnić Stark, że moje „mentalne baterie" zostały już naładowane i nie leżę już w półśpiączce.

-Półśpiączka?- Pepper spojrzała na to na Stephena, to na Tony'ego.

-Budził się raz dzienne na godzinę, po czym znów zasypiał- wyjaśnił szybko miliarder, po czym wrócił do Doktora Strange'a.- Mógłbyś chociaż raz posłuchać kogoś innego niż samego siebie na temat swojego zdrowia? Jarvis monitorował cię i dałby ci znak, że jesteś już w pełni zdrowy.

-Nie będę czekał na pozwolenie od maszyny- stwierdził czarodziej, ruszając w głąb kuchni.- Do tego nie sądzę, by twój Jarvis ukończył studia medyczne, w porównaniu ze mną, i ma prawa do wystawiania opinii medycznej.- Otworzył jedną szafkę i przeszukał ją dokładnie, po czym zrobił to samo z kolejną.- Gdzie jest moja herbata?

-Jarvis ma ściągnięte wszystkie możliwe podręczniki medycyny i całą dostępną wiedzę internetową, więc potrafi wystawić najlepszą opinią na świecie, bądź stwierdzi, że masz raka małego palca.

-Mi tak powiedział, kiedy miała katar- przyznała Pepper.

-Chociaż Jarvis zawsze mówi najpierw medyczną opinię, a potem internetową, która chyba świadczy o tym, że posiada poczucie humoru. Dlatego powinieneś go słuchać i masz wracać do ambulatorium w tej chwili.

Stephen nie zwrócił na niego żadnej uwagi, zadowolony z tego, że wreszcie znalazł swoją herbatę w jedynym glinianym słoiku. Zalał wodę na herbatę, po czym obrócił się w stronę Pozostałej dwójki.

-Kiedy przyjechałaś Pepper?

-Mniej niż godzinę temu.- Kobieta wróciła do swojego krzesła i zaczęła jeść kanapkę.

Tony usiadł koło swojej dziewczyny i uważnie obserwował czarodzieja. Stephen tymczasem zaparzył swoją herbatę i zaczął ją pić w ciszy.

-Kiedy już skończysz pić te swoje zioła, to masz od razu wracać do ambulatorium- powiedział poważnym tonem miliarder.

-Nie możesz zrozumieć, że jestem już całkowicie zdrowy i nie muszę już cały czas spędzić w jednym pokoju.- Wziął łyka herbaty i się uśmiechnął.- Już się mnie nie pozbędziesz Stark.

-Jeśli teraz zaczniesz z nami trenować, to najpewniej wylądujesz z powrotem w ambulatorium- mruknął Tony, z lekkim uśmieszkiem.

Pepper przewróciła oczami. Naprawdę miała małą nadzieję, że po całej sprawie z Peterem, Tony i Stephen zakopią wreszcie ten topór wojenny i zaczną siebie traktować normalnie. Wcześniej zdarzało się, sama musiała, uspokajać obydwóch, aby nie doszło do rękoczynów, i naprawdę nie chciała robić to po raz kolejny.

-Stephen, wiem, że najpewniej nie chcesz tego słuchać, ale Tony ma rację- powiedziała kobieta.- Powinieneś jeszcze odpocząć. Wyglądasz okropnie i jako lekarz sam powinieneś to sam zauważyć. Daj sobie kilka dni bez czarów.

-On nie może przestać czarować- stwierdził Tony.- Już za bardzo się od nich uzależnił.

-Jeśli przestanę czarować, nie poradzisz sobie z ogarnianiem reszty, a w szczególności dzieciaki- ocenił lekarz.

-Radzę sobie doskonale- ocenił miliarder.- Prawda Pep?

-Powiedzmy, że dajesz radę- stwierdziła kobieta, kręcąc lekko głową. Co prawda Tony nigdy nie potrafił całkowicie upilnować Avengersów, ale jakoś do tej pory nie równali z ziemią wieży, czy zawalili swoją aktualną bazę, ani nie doprowadzili do śmierci członka drużyny w czasie pomiędzy misjami.

-Słyszałeś.- Tony spojrzał na Stephena.- Daję radę.

-To powiedz mi, gdzie są teraz Shuri, Loki i Peter?- zapytał doktor, biorąc kolejny łyk herbaty.

-Śpią w swoich pokojach- powiedział zdecydowanie Tony.- Może z wyjątkiem Lokiego. On może tam czarować bądź składać sierściucha w jakiejś ofierze.

-Tony przestań udawać- Potts spojrzała na Tony'ego z lekkim uśmiechem.- Ty przecież kochasz tego kota.

-Czy ty słyszałaś, jak ona mruczy? I ty też masz do niej słabość.- Spojrzał na nią, po czym wrócił do Stephena.- Dlaczego pytasz o dzieciaki?

Lekarz wziął powoli duży łyk herbaty. Nie śpieszył się i dopiero po dobrej chwili odpowiedział, na zadane pytanie.

-Ponieważ przed chwilą widziałem, jak cała trójka śpi na kanapie przed telewizorem w salonie.

-Co?!- Tony od razu wstał z krzesła i pobiegł do drzwi, prowadzącymi do salonu.

Pepper obróciła się i spojrzała za nim. Potem dokończyła kanapkę i też wstała.

-Masz zamiar tak stać, czy idziesz z nami?- zapytała, spoglądając na Stephena. Ten spojrzał na swój kubek, po czym dopił resztkę wywaru i podszedł do kobiety. Po drodze założył amulet na palce. Na ten widok Pepper dodała- To nie będzie potrzebne.

-Lepiej, żeby spędzili noc we własnych łóżkach, niż na kanapie. To nie dobre dla kręgosłupa.

-Jak zemdlejesz, to nie będę cię próbowała przenieść na kanapę.- Podeszła do drzwi i je otworzyła.- A na Tony'ego nie licz.

Razem weszli do salonu. Jedynym źródłem światła w pomieszczeniu był włączony telewizor. Właśnie on oświetlał trójkę śpiących na kanapie i stojącego koło nich Tony'ego, który patrzył się niczym zahipnotyzowany w ekran i lecący na nim film. Wyglądał to tak, jakby został zamrożony w połowie kroku.

Pepper wyminęła miliardera i spojrzała na dzieciaki. Wyglądały naprawdę uroczo. Loki pełnił funkcję poduszki. Na jednym jego ramieniu spała ciemnoskóra dziewczyna, którą musiała być Shuri. Drugie ramię zajmował Peter.

Pepper pomimo tego, że Tony mówił jej o sytuacji Petera, nie mogła do końca uwierzyć, że chłopak zupełnie się nie zmienił. Dopiero teraz, jak go zobaczyła, dotarło to do niej. Stała tam i po prostu na niego patrzyła. Czuła się przy tym, jakby nie patrzyła na żywą, oddychającą osobę. Miała po prostu wrażenie, że patrzy na martwe ciało. Nie brała udziału w pogrzebie Petera, ale była pewna, że leżąc w trumnie chłopak, miał taki sam wyraz twarzy. A emanował z niego niezmącony spokój, który wręcz udzielał się otoczeniu.

Z tego stanu wyrwał ją Tony, który złapał ją za ramię. Spojrzała na mężczyznę i chciała mu powiedzieć, co czuje. Naprawdę chciała. Tylko nie potrafiła złożyć żadnego zdania. Było tego po prostu za dużo. Nawet jeśli, by jej się to udało, nie zrobiłaby tego. Bała się po prostu, że się przy tym rozpłacze.

-Tak, wiem- wyszeptał do niej Tony. I to wystarczyło.

Stali tak i patrzyli, już nie tylko na Petera, ale na wszystkich. Dopiero kiedy spojrzała na nich wszystkich, a nie na każdym z nich z osobna zauważyła kilka rzeczy. Loki delikatnie przyciągał do siebie pozostałą dwójkę i lekko opierał swoją głowę na głowie Petera. Shuri zdawała się trochę zsunięta i tak naprawdę zamiast na ramieniu spała na piersi Asgardczyka. Peter po prostu rozłożył się na całej dostępnej dla niego przestrzeni i jedna jego ręka wystawała poza kanapę i dotykała ziemi.

-To, w jakiej kolejności ich przenosimy?- zapytał Stephen, podchodząc do nich.

-Tylko Petera- stwierdził Tony.- Reszta jest dorosła i powinni zaakceptować fakt, że jak zasypiają na kanapie budzą się na kanapie.

-Proszę cię.- Pepper spojrzała na niego, po czym usłyszała jakichś krzyk z telewizji.- Co właściwie leci?

-Maraton Archiwum X- odpowiedział miliarder.- Jestem pewien, że Peter wybierał, co oglądają.

-To, kogo przenosimy?- Stephen wrócił do tematu.

Pepper spojrzała na Tony'ego, starając mu się uzmysłowić, że tak naprawdę nie ma wyboru. Przez chwilę mężczyzna patrzył na nią z niezrozumieniem, po czym wreszcie zrobił minę rozumiejącą, po czym zapytał:

-Loki też? Jestem pewien, że on teraz tylko udaje, że śpi...

-On robi dla nich za poduszkę- mruknęła do niego.- Skoro udaje, to zasługuje na wylądowanie w swoim łóżku.

-Czyli jak?- zapytał Strange.

-Robiłeś to już wcześniej?- zapytała Pepper, ignorując błagające spojrzenie Tony'ego. Nie zignorowała jednak spojrzenia Stephena, który patrzył na nią z niedowierzaniem.- Po prostu chcę wiedzieć, czy przeniesiesz ich do łóżek, czy po drodze zostawisz ich w jakimś innym wymiarze. I nie przewracaj mi tu oczami. To ty w tym pokoju jesteś dziwny.

Stephen zdawał się na początku zaskoczony, lecz wreszcie doszedł do siebie.

-Po prostu otworzę portal, tak, że nawet się nie zorientują, a coś podobnego robiłem wiele razy. To w jakiej kolejności?

-Najpierw Shuri, potem Peter i na końcu poduszkę... Tony czemu ciągniesz mnie za rękę?- Kobieta spojrzała na miliardera.

-Poduszka przed chwilą zamknęła oczy- wyszeptał do niej.

Pepper po prostu go zignorowała. Kiwnęła do Stephena.

-Dawaj.

Czarodziej zaczął rysować w powietrzu koła amuletem. Już po sekundzie jeden portal pojawił się tuż nad głową Shuri. Potem przejście po prostu zakryło dziewczynę, a kiedy Stephen je zamknął, jej już nie było.

Pomimo że Pepper widziała już nie jedno z czarów Stephena, to zawsze było imponujące.

Potem czarodziej powtórzył to jeszcze dwa razy. Kiedy przenosił Petera, zauważyła, że Tony na chwilę wstrzymał oddech. Pepper złapała go wtedy za rękę i dopiero po tym miliarder zaczął, znów normalnie oddychać. Kiedy tymczasem Loki znikał, z portalu rozległo się ciche miauknięcie, zaskoczonej kotki, który najpewniej spał na środku łóżka. Pepper widziała kątem oka, jak Tony się skrzywił, słysząc zwierzę.

-To wszystko- powiedział Stephen, obracając się w stronę drzwi do kuchni.

-Nawet o tym nie myśl- powiedziała do niego Pepper.- Ty też idziesz spać.- Spojrzała na Tony'ego.- My wszyscy idziemy spać.

Stephen już otworzył usta, by coś powiedzieć. Najpewniej chciał wyśmiać Pepper, za to, że ośmiela się mówić takie rzeczy. Był przecież kimś ważnym w świecie czarodziejów. I kobieta to wiedziała. Przygotowała się już, na to. Zamiast głosu lekarza usłyszała jednak głos Tony'ego.

-Pepper ma rację. I nawet nie próbuj się wymigiwać.

Miliarder podszedł do Stephena i zaczął go pchać w stronę drzwi. Czarodziej mógł się na początku opierać, ale był na to za słaby. Pepper dołączyła do Tony'ego i wtedy lekarz nie miał już wyboru.

Zdołali go razem wypchać z salonu, kiedy ten się wreszcie odezwał.

-Jeśli pójdę dobrowolnie, to przestaniecie zachowywać się jak dzieci?

-Możliwe- odparł Tony.

Stephen mruknął coś pod nosem, a Pepper się uśmiechnęła.

Dalej już wszyscy szli normalnie. Doprowadzili Stephena do ambulatorium i przypilnowali, by wszedł do środka. Potem Tony polecił Jarvisowi, żeby nie wypuszczał czarodzieja do rana. Następnie razem ruszyli do pokoju miliardera, zgarniając po drodze walizkę Pepper. Tuż przed drzwiami Tony się jednak zatrzymał.

-Ty wejdź i idź wreszcie spać- powiedział do niej.- Ja muszę coś jeszcze zrobić.- Zerknął w stronę drzwi, za którymi spał Peter.- Tylko najpierw muszę...

-Znaleźć jakichś koc?- przerwała mu. Nie zwracając uwagi na zaskoczoną minę Tony'ego, dodała- Masz się nie ruszać, wrócę za sekundę.

Weszła do pokoju miliardera, prowadząc walizkę za sobą. Zostawiła ją przy ścianie i od razu podeszła do wielkiej szafy, która była niczym garderoba. Sama miała tam trochę miejsca na ubrania, lecz cała reszta należała do Tony'ego. Właśnie na jednej z jej półek znajdował się cały zapas różnych koców. Wzięła pierwszy z góry i wróciła do swojego chłopaka, który grzecznie na nią czekał.

-Masz.- Podała mu koc. Tony uśmiechnął się w odpowiedzi.- Nie patrz tak na mnie. Idź.

Miliarder przeszedł przez korytarz, delikatnie otworzył drzwi do pokoju Petera i wszedł do środka. Ruszyła w jego ślady, jednak zatrzymała się w progu. Stamtąd patrzyła, jak Tony przechodzi przez pomieszczenie w stronę łóżka piętrowego. Rozłożył koc i przykrył nim ciągle śpiącego Petera. Oświetlało go przy tym, wyświetlający się na panelach, umieszczonych na całej jednej ścianie, obraz Nowego Jorku nocą. Można było nawet usłyszeć cichy dźwięk ruchu ulicznego, wydobywający się z głośników. Kiedy Tony wrócił, Pepper zamknęła za nim drzwi.

-Śpi- powiedział Tony.

-Musi tęsknić za domem- oceniła Pepper, po czym uświadomiła sobie, jakie to było głupie. Oczywiście, że chłopak musi tęsknić za domem. Za swoją ciocią. Za przyjaciółmi. A teraz musi siedzieć zamknięty w bazie na środku odludzia. Tony starał się, żeby chłopak był szczęśliwy. Uświadamianie miliarderowi tego, że nie zdołał tego tak do końca dokonać, było czymś okropnym.- Przepraszam Tony.

-Nie musisz- stwierdził mężczyzna.- Powiedziałaś prawdę. On tęskni za domem. Niedługo najpewniej znajdzie nagrania z kamer ze swojej ulicy i będzie je sobie wyświetlał w nocy. I sądzę, że jest już tak przyzwyczajony do tego hałasu aut, że nie może zasnąć bez niego. Włącza go wieczorami.

-Ty włączałeś śpiewy wielorybów- przypomniała mu Pepper.

-To był naprawdę dziwny okres w moim życiu- ocenił Tony. Razem podeszli do drzwi do jego pokoju. Tuż przed nimi mężczyzna się zatrzymał.- Panie pierwsze- powiedział przepuszczając Pepper.

*****************

5 lat temu

-Zwyślasz- stwierdziła Natasza, odkładając filiżankę z kawą na talerzyk.- Nie mogli cię tak potraktować.

-No wiesz, takie jest życie- stwierdziła Pepper, dolewając mleka do swojej kawy.- Ludzie niezbyt lubią mnie traktować na serio. Dla nich nie mam żadnych kompetencji. A jak tam tobie minął tydzień?

-A dość nudno. Clint w spółce z Lokim wkurzyli Bruce'a i Hulk rozwalił ścianę. A potem zrobił dziurę w mojej ścianie. Potem musiałam ich pilnować, żeby ją naprawili. Czasami zastanawiam się, który z nich jest dzieckiem.- Wzięła łyka kawy.

Siedziały razem na balkonie Avengers Tower, dopełniając swojej niedzielnej tradycji. Natasza, jako jedyny żeński członek drużyny i Pepper jedyna stale odwiedzająca ich osoba, która nie próbuje przy tym nikogo zabić. A, jako że otaczali je sami faceci, to musiało się w pewnym momencie skończyć właśnie na tym. Tylko one i kawa.

-Wczoraj Tony próbował zrobić wrotki z rakietami- powiedziała Pepper.

-Dlaczego mnie to ominęło?!- zapytała agentka.- Powiedz, proszę, że je przetestował i rozwalił przy tym jeszcze inną ścianę.

-Niestety.- Pepper pokręciła smutno głową.- Jedna z rakiet wystrzeliła i rozwaliła szafę, po drodze prawie mnie zabijając, przez co Tony zrezygnował. Na razie.

-Gdyby cię ta rakieta trafiła, ci ważniacy na pewno, by się ucieszyli. A jak było w Hiszpanii? Tak poza konferencjami.

-A wiesz, naprawdę fajnie. Miałam nawet dość wolnego czasu, więc mogłam wreszcie odpocząć nad morzem. A było naprawdę cudownie. Skończyłam nawet czytać książkę. A to jest cud.

-Zazdroszczę ciszy. Ja muszę mieć zatyczki do uszu. W szczególności, teraz kiedy Thor wreszcie pozwolił dzieciakowi wstać z łóżka. Cisza jest tylko wtedy, kiedy robią sobie drzemkę poobiednią.- Rozejrzała się.- Teraz jest podejrzanie cicho.

Pepper się zaśmiała.

-Myślisz, że ile potrwa, zanim ja też znowu zacznę się obawiać ciszy?

-Przyjechałaś wczoraj, to zgaduję, że już jutro zaczniesz się tego bać. Na jak długo zostajesz?

-To będzie jakichś tydzień. Potem mam już umówione kolejne spotkanie.

Natasza otwierała już usta, lecz nie zdołała niczego powiedzieć. Przeszkodził jej Clint, który wbiegł na balkon z krzykiem.

-Natasza!- Zatrzymał się, kiedy zobaczył, co Czarna Wdowa właśnie robiła.- Najpewniej teraz się proszę o skopanie tyłka podczas naszego kolejnego treningu, ale naprawdę cię potrzebujemy!- Spojrzał na Pepper.- Mogę ją pożyczyć na nieokreślony czas?

-Ja nie będę odpowiadała za Nataszę- stwierdziła Pepper.- Pytaj ją nie mnie.

-Proszę Natasza!- Clint zrobił błagalne spojrzenie.- Naprawdę cię potrzebujemy.

-A co się stało tym razem?- zapytała Natasza, odkładając filiżankę na stół.

Clint wyglądał na zawstydzonego. Spuścił wzrok i coś wymruczał pod nosem.

-Głośniej- powiedziała Natasza.

-Kapitan utknął w dziurze po Hulku.- Clint podniósł wzrok na obie kobiety.- I nie możemy go stamtąd wyciągnąć. Thor próbował, Bruce próbował, ja próbowałem, Loki się śmiał. Potem Thor gonił Lokiego, a ten dzieciak mu uciekł.

Pepper aż zakrztusiła się kawą. Wizja Steve'a tkwiącego w ścianie była dziwna i niepasująca do kogoś tak spokojnego i rozważnego, jak Kapitan Ameryka. Jednak było, coś ważniejszego od tego. Pytanie. W jaki sposób Steve utknął w dziurze? Może przechodził skrótem, trzymając tarczę przed sobą?

Natasza zadała jednak inne pytanie.

-W jaki sposób Thor nie dogonił Lokiego? On chodzi o kulach.

-Skąd mam wiedzieć!? Po prostu mu uciekł! Natasza pomóż! Rogers jest w dziurze już od ponad godziny!

Agentka spojrzała na Pepper i powiedziała przepraszającym tonem:

-Sytuacja głupia i jeszcze nikt nie zrobił zdjęcia...

-Loki chyba zrobił i dlatego Thor go zaczął gonić- wtrącił się Clint, jednak kiedy Natasza na niego spojrzała, od razu zamilkł. Agentka odwróciła się w stronę Pepper, ale się delikatnie uśmiechnęła.

-Chyba muszę tam iść. Obgadamy ich później, jak tylko uporam się z problemami całej reszty.

-Jestem tu cały tydzień, Wyślij mi tylko SMS-a, a ja już zacznę parzyć kawę.

Natasza wstała i zabierając ze sobą swoją filiżankę, weszła do budynku, a Clint szedł za nią jak cień. Zupełnie, jakby pilnował, aby Czarna Wdowa dotarła na miejsce.

Pepper została sama. Pomimo że czuła się dziwnie obserwowana, postanowiła nie ruszać się z fotela. Sięgnęła do torby po książkę, licząc, że może dokona cudu i przeczyta dwie książki w jednym miesiącu. Z przyzwyczajenia jednak wyciągnęła telefon. Westchnęła i już miała go odłożyć, ale uzależnienie zwyciężyło i sprawdziła wiadomości.

-Tony, coś ty znowu zrobiłeś?- rzuciła pytanie w powietrze, widząc ponad dwadzieścia nieodebranych wiadomości od miliardera i gdzieś trzydzieści wiadomości. Większość z nich składała z trzech słów: Pepper, laboratorium i pomóż.

Dopiła końcówkę kawy i wzięła swoją torbę, po czym ruszyła do laboratorium. Miała nadzieje, że wpadnie po drodze na Steve'a, ciągle tkwiącego w ścianie. Niestety jednak nie miała takiego szczęścia. Nie wpadła nawet na braci z Asgardu, z czego się cieszyła.

-Jarvis, co się dzieje w laboratorium?

Wolała się przygotować psychicznie na to, co zaraz najpewniej zobaczy na własne oczy.

-Pan Stark zaprosił dzisiaj gościa do laboratorium, w celu sprawdzenia jego postępów i...- rozległ się głos Jarvisa.

-Zaraz jakiego gościa?- przerwała mu Pepper. Tony rzadko kiedy przyjmował kogokolwiek w wieży i jeszcze nigdy przybysz nie został nazwany „gościem". Do tej pory wszyscy, którzy przychodzili do miliardera jedynie ze sprawami biznesowymi.

-Młody człowiek znany jako Spider-man. Pan Stark próbował się do pani dodzwonić, ponieważ potrzebował pani pomocy w sprawie właśnie swojego gościa. Kiedy jednak pan Stark dostał ode mnie informację, że przebywała pani w towarzystwie pani Romanoff, zrezygnował.

-Czy jestem tam dalej potrzebna?

-Nie jestem pewien, jaka odpowiedź jest poprawna. Jeśli pani jednak zdecyduje się tam pójść, najlepiej będzie, jeśli pani weźmie gaśnicę.

Pepper kręcąc głową, ruszyła w stronę laboratorium. Kiedy tylko weszła do królestwa Tony'ego i Bruce'a, od razu poczuła smród dymu. Sięgnęła po gaśnicę, przymocowaną przy drzwiach i po kilku szarpnięciach udało jej się ją wyciągnąć z chwytaka. Przygotowana ruszyła w głąb pomieszczenia.

Sam dym zauważyła dopiero, kiedy weszła na sam środek laboratorium. Wokół niej znajdowało się mnóstwo stołów z ustawionymi na nich różnych niedokończonych urządzeń.

-Tony!- zawołała kobieta, rozglądając się naokoło. Nigdzie nie widziała miliardera. Zauważyła jednak, że prawie wszystkie okna w pomieszczeniu były otwarte.

-Jestem!- Zza jednego urządzenia, które okazało się źródłem dymu, wysunęła się ręka mężczyzny.- Powiedz, proszę, że przyniosłaś coś do gaszenia. Odłączyłem już ją od prądu, ale nie mam nic do gaszenia, a Peter zajmuje się wywietrzaniem.

-Mam gaśnicę...

-To dawaj! Najwyżej będę cały w pianie!

Pepper nakierowała rurę gaśnicy i wyciągnęła zawleczkę, po czym nacisnęła dźwignię. Piana poleciała w stronę urządzenia. Po chwili cała maszyna była biała od piany i zza niej wyszedł Tony z włosami też białymi.

-Powiesz mi, proszę, co tu się stało?

-Obudowy kabli się przetarły i cały plastik zaczął się fajczyć. A powinienem posłuchac Bruce'a, kiedy mówił o tych kablach- powiedział miliarder, wycierając pianę z twarzy.- Co tu robisz? Myślałem, że macie z Nat babski wieczór.

-Reszta jej potrzebowała.- Kobieta odłożyła gaśnicę.

-A co się stało?

-Kapitan utknął w dziurze zrobionej przez Hulka.

-Co?!- Tony wyglądał, jakby próbował zrozumieć, to co właśnie usłyszał. Dopiero po chwili zdołał coś z siebie wydusić.- Mam ważne pytanie. Czy ktoś zrobił mu zdjęcie?

-Clint mówił, że chyba Loki, ale Natasza też ma zamiar zrobić.

-Trzeba będzie ich przypilnować, by podzielili się zdjęciami. Znając tę dwójkę, będą chcieli, żeby im zapłacić...

-Panie Stark skończyłem!- Nad nimi rozległ się młody głos. Kobieta podniosła głowę, szukając właściciela głosu. Tego Spider-mana.

-To chodź tu do nas młody!- Tony uśmiechnął się do Pepper.- Naprawdę musisz kogoś poznać.

Wtedy w dalszym kącie pokoju rozległ się jakichś hałas. Pepper zobaczyła wtedy człowieka w czerwonym kostiumie z maską na twarzy. Po sylwetce było widać, że jest to nastolatek. Dziecko. Spojrzała na Tony'ego, próbując sprawdzić, czy to, co widzi, jest prawdą. Tony wziął do laboratorium dziecko. Superbohaterskie dziecko, ale nadal dziecko. I to takie, które nie jest spokrewnione, z żadnym członkiem drużyny. Chyba że...

Chłopak podszedł do nich i stanął koło Tony'ego, trochę dalej od Pepper. Kobieta przyglądała się nastolatkowi w czerwonej masce z czarną pajęczyną i Tony'emu.

-Pepper poznaj Spider-dziecko.- Milioner złapał chłopaka za ramiona i delikatnie przysunął go w stronę kobiety.

-Spider-man- wydusił z siebie chłopak.

-Spider-dziecko poznaj Pepper.- Tony puścił pająka i uśmiechnął się zachęcająco do swojej dziewczyny.

Pepper nie wahała się oni przez chwilę. Przeszła przez wiele różnych powitań, najczęściej oficjalnych, więc robiła to wręcz automatycznie.

-Pepper Potts.- Wyciągnęła w stronę Spider-mana rękę.

Chłopak wyciągnął w jej stronę swoją rękę, jednak zaraz ją cofnął i sięgnął do maski. Ściągnął ją jednym ruchem, ukazując uśmiechniętą nastoletnią twarz. Dopiero potem uścisnął rękę Pepper.

-Jestem Peter Parker.

Pepper uśmiechnęła się do niego, po czym spojrzała na Tony'ego. Uśmiechał się, patrząc na nich. I nie był to taki sztuczny uśmiech, który zwykle robił przed kamerami. Teraz uśmiechały mu się oczy.

-Dobra Peter, chcesz mnie jeszcze o coś zapytać? Prosić o radę, czy coś?- zapytał miliarder.

Chłopak obrócił się w jego stronę z lekkim zakłopotaniem na twarzy.

-Tak naprawdę już o wszystko pytałem. Naprawdę powinienem zapisywać je gdzieś, bo teraz najpewniej połowy nie pamiętam.- Zaczerwienił się i spuścił wzrok.

-Spoko młody.- Tony położył mu rękę na ramieniu.- Wyślę ci wiadomość, z kolejną datą.- Spojrzał w stronę okiem.- W twoim przypadku radziłbym ci wyjście przez okno, ale nie te. Te najczęściej są fotografowane przez różnych ludzi.

-Dobrze panie Stark.

-Trzymaj się młody.- Mężczyzna poklepał go po ramieniu.- Sądzę, że jesteś dostatecznie duży, żeby znaleźć sam okno. Jeśli ci się poszczęści i wpadniesz na Kapitana Amerykę w ścianie, to zrób zdjęcie i mi wyślij.

-Dobrze panie Stark.- Spojrzał na dwójkę dorosłych, po czym założył maskę.- Do widzenia panie Stark. Do widzenia pani Potts.

-Wystarczy Pepper- powiedziała kobieta.- Panią Potts nazywają mnie w pracy.

-To do widzenia panie Stark i pani Pepper.- Chłopak podszedł do drzwi.

Pepper już chciała coś powiedzieć, ale Tony ją powstrzymał. Dopiero kiedy Peter wyszedł, odezwał się.

-On się nigdy nie nauczy. Jestem pewien, że nawet do Hulka zwracałby się „panie Hulk".- Uśmiechnął się do niej.- Co o nim sądzisz?

-Lubisz go- stwierdziła od razu kobieta.- Ty bardzo go lubisz.

*************

Teraz

Pepper obudziło światło słoneczne wpadające przez okno. Obróciła się na drugi bok, starając się wrócić do snu. Zobaczyła jednak coś, co w jednej chwili ją całkowicie rozbudziło. Miejsce w łóżku koło niej było puste. 

-Tony?- zapytała do pustego miejsca. Nie dostała odpowiedzi. Od razu usiadła i rozejrzała się, po pokoju. W rogu leżała jej otwarta walizka.- Tony?! 

W pomieszczeniu oprócz niej nie było nikogo, a z łazienki nie docierały do niej żadne dźwięki. Była sama. 

Już zaczęła panikować, ale wtedy w jej głowie pojawiło się wspomnienie czegoś, co na początku wzięła za sen. Dotyk metalowej protezy milionera na jej ramieniu, pocałunek Tony'ego i kilka słów, które dopiero teraz nabierają sensu.

-Musimy lecieć. Wrócimy gdzieś w południe. 

Polecieli na misję. Najpewniej to nic wielkiego, tak jak wszystkie ich ostatnie misje, które naprawdę teraz spełniały funkcję obozów integracyjnych. Pierwszy raz od dawna wyruszali całą ekipą na zwykłe mniejsze misje.   

Poszła do łazienki, wzięła prysznic i ubrała się. Wyszła z pokoju i poszła do kuchni. Było cicho. Bardzo cicho. Tak cicho, że dźwięk jej kroków wydawał się strasznie głośny. 

Weszła do kuchni i zjadła jakieś śniadanie. Tak naprawdę nawet nie patrzyła, co je. Zastanawiała, się, czy spotka kogokolwiek, zanim reszta wróci Stephen najpewniej dalej siedzi w ambulatorium, bądź już przeniósł się do swojego pokoju. Bucky nigdy w życiu nie puściłby rannego członka na akcje. I jest jeszcze Peter, jednak on najpewniej jeszcze śpi. 

Pozostały jej jeszcze dwie żywe istoty, z którymi mogła spędzić czas w spokoju. W tym jedną z nich była Mimi. 

Zaparzyła więc herbatę i ruszyła do podziemnego ogrodu. Nie zdołała jednak wyjść z kuchni, kiedy usłyszała dziwny dźwięk. Dochodził on zza drzwi do salonu i szybko się urwał. Odstawiła więc kubek na blat i powoli ruszyła w stronę drzwi. Otworzyła je i zajrzała do pomieszczenia. Wyglądało zupełnie tak samo, jak w nocy z wyjątkiem, że nikt nie spał teraz na kanapie, a telewizor był wyłączony. I wtedy coś zeskoczyło z sufitu.

Odskoczyła i krzyknęła, po czym uświadomiła sobie, kto do niej mierzy. 

-Pani Pepper?- zapytał Peter, po czym maska sama się złożyła, pokazując jego twarz. Miał na sobie nowy kostium, który do tej pory zajmował honorowe miejsce w laboratorium. 

-Peter- wydusiła z siebie, po czym go przytuliła. Chłopak był zaskoczony, lecz prawie od razu odwzajemnił uścisk. Wreszcie jednak go puściła, ale ciągle mu się przyglądała. 

-Nie wiedziałem, że pani tu jest- powiedział chłopak, kiedy kostium sam zaczął się z niego składać w małe pudełeczko. 

-Przyjechałam w nocy. 

-Piła pani mleko?- zapytał Peter.

-Nie...- odpowiedziała, zdziwiona Pepper, próbując sobie za wszelką cenę przypomnieć sobie, co przed chwilą jadła. Mleka tam nie było. 

-To dobrze.- Peter odetchnął z ulgą. Kobieta spojrzała na niego zdziwiona. Chłopak chyba to zauważył i zaczął się tłumaczyć- Ktoś ciągle wypija mleko. Codziennie trzeba otwierać nowe. Więc ja i Shuri wpadliśmy na pomysł, żeby złapać tego kogoś. Loki nas przyłapał i dopracował plan. I my... podmieniliśmy mleko na coś... Tak naprawdę nie wiem, co. Loki się na tym zna. Więc czekaliśmy na wypijacza mleka na kanapie...- Wskazał na mebel i w jednej chwili jego wyraz twarzy zmienił się z bycia zakłopotanym w nie rozumiejący.- I ja tam chyba zasnąłem... Ale obudziłem się w łóżku... To dziwne.

-Więc, wy czekaliście, aż ktoś spróbuje wypić mleko?- zapytała Pepper. 

Peter spojrzał na nią z zawstydzeniem w oczach. 

-Tak. Ja ćwiczyłem i zapomniałem o tym. Dopiero teraz... Przepraszam...

-Peter- Pepper mu przerwała- nic się nie stało.- Nachyliła się do niego.- Idź po to mleko i lepiej je podmień, a to od Lokiego gdzieś schowaj. Spróbuj w nocy. 

-Nie jest pani zła? 

-Nie wypiłam tego.- Uśmiechnęła się do chłopaka.

************

Razem z Peterem oglądali telewizję. Chłopak co jakichś czas pytał, o co chodzi i co się dzieje. Pepper starała się dokładnie mu wszystko wyjaśnić, chociaż wymiękała, kiedy pytał o jakieś rzeczy związane z filmami. W pewnym momencie nawet przyszedł do nich Stephen i tym razem już nie był ubrany w dresy.

A po jakiejś pół godziny reszta wróciła. A po kolejnej półgodzinie do salonu weszli Avengers. W tym Hulk niósł na barana Shuri.

Pepper od razu wstała, a Peter machał do Shuri.

-Ty musisz być słynną Pepper Potts- stwierdziła jedyna kobieta w drużynie, podając dłoń Pepper.- Hope van Dyme, a to jest Scott.- Wskazała na mężczyznę ręcznikiem na głowie.- Zaliczył dzisiaj kąpiel w rzece, więc go zbytnio nie słuchaj. Tony opowiadał o tobie przez całą drogę.

-Hope?- Scott podszedł do nich. Zauważył Pepper i dodał- Dzień dobry.- Po czym wrócił do Hope.- To ucho jest ciągle zatkane.- W jego głosie można było usłyszeć nutkę paniki.

-Przepraszam- Hope spojrzała przepraszająco na byłą sekretarkę.- Muszę się nim zająć, bo nikomu żyć nie da. Ale jeszcze pogadamy. Oczywiście, jeśli chcesz. Mam mnóstwo pytań do ciebie.

-Jasne- uśmiechnęła się do niej- siedzimy w jednej bazie. Jak będziesz miała wolną chwilę, to tylko daj mi znać.

Hope uśmiechnęła się do niej, po czym poprowadziła Scotta do wyjścia. Pepper rozejrzała się wtedy po pomieszczeniu. Tony wyjaśniał Stephenowi, kiedy najpewniej będzie mógł wrócić do brania udziału w misjach. Dalej Peter sprawdzał, czy może się przyklejać do Hulka. Shuri ciągle siedziała na plecach zielonego. Hulk uśmiechał się i nawet rozmawiał z dzieciakami. Loki się jedynie im przyglądał z twarzą bez wyrazu. Jedynie Bucky opierał się o ścianę i nic nie robił.

-Coś się stało?- Pepper podeszła do niego.

Bucky podniósł na nią wzrok i przez chwilę nic nie mówił.

-Nie. Wszystko było idealnie. Nie było żadnych problemów z wyjątkiem jednego.- mówił spokojnie, jednak po prostu było czuć, że jest zły.

-A co się stało?

-A kiedy już ogarnęliśmy cywilów i zagrożenie, Loki wymknął się do Starbucksa.- Spojrzał gniewnie w stronę Gromowładnego.

-Stark był mi później wdzięczny- odparł Loki.- Ty z resztą też.

-Mnie w to nie mieszaj!- zawołał w jego stronę miliarder.

-Byłeś tam pół godziny!- Bucky zupełnie zignorował to, co mówił Tony.

-Była kolejka- skwitował to Loki, robiąc zmęczoną minę.

-To było skrajnie nieodpowiedzialne...

-Zebrałeś całą drużynę do gaszenia pożaru w laboratorium- przerwał mu Loki.- Robiliśmy coś takiego w mniej niż trzy osoby.

Pepper po prostu uciekła spomiędzy nich, by nie mieszać się w ich kłótnie. Hulk, Shuri i Peter uważnie przyglądali się ich wymianie zdań, jednak zielony wyglądał, że też chciałby się stąd ulotnić, zabierając ze sobą pozostałą dwójkę. Stephena już nie było w pokoju i ona nawet nie zauważyła, kiedy znikł. Kobietę złapał jednak po drodze Tony i przyciągnął ją do siebie.

-Myślałem, co mówiłaś na temat- nachylił się do niej i wyszeptał- nowego pająka.- Po czym mówił już głośniej.- Chcę mu dzisiaj powiedzieć i mogłabyś mi pomóc?

Pepper się do niego uśmiechnęła, po czym odwróciła się w stronę Petera i zawołała:

-Peter mógłbyś do nas podejść?

Peter, który rozmawiał z Shuri, która teraz wręcz leżała na plecach Hulka, odwrócił się w jej stronę. Dziewczyna się do niego wychyliła i coś mu powiedziała. Chłopak wzruszył ramionami i ruszył w stronę dwójki dorosłych.

Pepper zerknęła na Tony'ego i zauważyła, że wygląda po prostu na przerażonego.

-Wszystko będzie dobrze- powiedziała mu.

-Powinnaś mnie ostrzec- stwierdził mężczyzna.

-Gdybym cię ostrzegła, zacząłbyś się wymigiwać. Lepiej brać cię z zaskoczenia.- Peter do nich podszedł. Też wyglądał na lekko przestraszonego.

-Coś się stało?- zapytał, przyglądając się dorosłym.

Pepper spojrzała zachęcająco na Tony'ego. Miliarder przełknął głośno ślinę, po czym wreszcie z siebie wydusił:

-Peter musimy porozmawiać.- Podniósł wzrok i spojrzał na kłócących się Lokiego i Bucky'ego.- Ale lepiej nie tutaj.

-Chodźmy do ogrodów- od razu powiedziała Pepper. Czuła, że Tony wykorzysta każdą możliwą sytuację, aby odsuną tę rozmowę w czasie.

-Tu są ogrody?- zapytał Peter.- Pod ziemią?! Muszę sobie wydrukować jakąś mapę.

-I jest w nich alpaka- dodała Pepper. Widząc błysk w oczach Petera, wiedziała, że już nie da się niczego cofnąć.

-Alpaka?!- Chłopak patrzył na nich z otwartą buzią.- Taka prawdziwa?!

-Prawdziwa, żywa, ma na imię Gerald- wyjaśnił szybko Tony.

-Skąd alpaka się tu wzięła?!

-Ta alpaka to powód, dlaczego już nie puszczamy na misje Tony'ego i Lokiego samych.

-Chodźmy!- zawołał Peter, po czym wybiegł z pokoju. Po chwili jednak wrócił i dodał- Tak naprawdę nie wiem, gdzie to jest.

-Już idziemy.- Pepper złapała Tony'ego za rękę i pociągnęła go za sobą.

************

Ogrody były na najniższym piętrze i tak naprawdę nie były one duże. Składały się z warzywnika, sadu, którym ochrzczono kilka drzewek owocowych i wybieg z szopą dla alpaki.

Kiedy Peter zobaczył Geralda, wręcz go zamurowało. Stanął w miejscu i patrzyła na zwierze z szaro białą wełną. Tony widząc to, złapał go za ramię i delikatnie poprowadził do przodu. Potem przypilnował Geralda, kiedy Peter go głaskał. Chłopak, robiąc to, wyglądał zupełnie, jak małe dziecko.

Tony i Pepper patrzyli się na niego i oboje się uśmiechali. Kobieta czuła, że mogłaby to cały czas oglądać. Było to tak cudowne i naprawdę strasznie urocze. W pewnym momencie jednak Peter przestał głaskać Geralda i odwrócił się w ich stronę.

-Chcieliście mi coś powiedzieć.- Spojrzał na nich, wyczekująco.- O co chodzi?

Milioner zrobił taką minę, że wyglądało, jakby chciał uciec. Kobieta dotknęła jego ramienia.

-Tony powiedz mu.- Pepper spojrzała milionerowi prosto w oczy. Tony spojrzał na nią, po czym lekko się uśmiechnął, po czym odwrócił się do Petera, który zdawał się jeszcze bardziej przestraszony.

-Chodzi o to młody- Tony podszedł do niego- że pół roku po twojej... Pół roku po tym, jak zniknąłeś w Nowym Jorku, pojawił się ktoś nowy.

-Kto nowy?- Chłopak spojrzał na niego z niezrozumieniem.- Ciocia May znalazła sobie kogoś? Patrzyłem na jej facebooka, ale tam nikogo takiego nie znalazłem. Ale ja nie mam nic przeciwko temu, by sobie kogoś znalazła. Jeśli jest dla niej dobry, jej nie zrani i mi się spodoba, to jestem całkowicie za...

-Peter- Tony mu przerwał.- Jeśli chodzi o twoją ciocię to z tego, co wiem, umawia się aktualnie z jednym gościem ze swojej pracy, ale nie o tym chciałem ci powiedzieć. - Wyciągnął do przodu swoją lewą rękę i z protezy wyświetlił się holograficzny ekran. Pokazywał on nagranie bujającego się na sieciach Spider-mana w czarno-czerwonym kostiumie. Milioner zatrzymał je i zrobił zbliżenie na bohatera.- Wiem, że to może być dla ciebie dziwne i...

-Miles!- przerwał mu Peter.

Krzyknął to z takim entuzjazmem, że to zdziwiło nawet Pepper, a ona przyzwyczaiła się do kłótni Lokiego, Stephena i Tony'ego na temat istnienia i rodzajów magii.

-Miles!- powtórzył nastolatek.- Udało mu się! A tak mi mówił, że nigdy sobie beze mnie nie poradzi!

-Zaraz, zaraz!- Tony uspokoił trochę chłopaka.- Ty go znasz?

-Tak!- Peter uśmiechnął się do niego.- Miles był moim padawanem, a ja byłem jego mistrzem przez dobre ponad pół roku przed... Po prostu próbowałem go nauczyć pajęczych rzeczy. Wcześniej się bał skoczyć z piętrowego budynku. A teraz buja się na sieci nad ulicami! Po prostu... Chyba teraz rozumiem, co czuje dumny... Nie wiem kto, ale dumny! Morales...- Wyraz jego twarzy nagle się zmienił.- On jest teraz ode mnie starszy... On ma teraz większy staż w byciu Spider-manem niż ja! To teraz ja mógłbym go pytać o rady... Czuję się dziwnie...

-Mówiłam ci, że mogli się znać.- Pepper nachyliła się do Tony'ego, który patrzył na słowotok chłopaka z lekkim strachem. Przypominał przez to trochę Geralda, który też gapił się na Petera w taki sam sposób.

-Tylko ja nie wiedziałem, że Nowy Jork to małe miasteczko z kilkoma ulicami, gdzie wszyscy się znają- odparł mężczyzna.- Ej zaraz młody! Jak to robiłeś za mistrza Milesa?! Padawan nie może brać sobie ucznia, kiedy jest jeszcze padawanem!

Chłopak odwrócił się w stronę milionera i z szeroko otwartymi oczami, spojrzał na mężczyznę. Teraz jeszcze bardziej wyglądał, jak dziecko, niż kiedy głaskał alpakę. 

-Jestem pana padawanem?

💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥

Hej! 

Jestem i kolejny rozdział pojawi się równo za dwa tygodnie. Teraz tak na pewno. Przysięgam. 

A tak z innej beczki to sobie narysowałam tutejszego Lokiego:

Rysowany na skraju kartki w zeszycie, bo na początku miała być tylko twarz. A potem poszło dalej, tak że zajął całą wysokość strony. Czyli tak właściwie to jest połówka Lokiego. Thanos byłby zadowolony. 

To tak mam nadzieję, ze rozdział się podobał i do zobaczenia (?) za dwa tygodnie.

Pa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top