38. Quiz, nie-Batman i inne ciekawe (a także wzruszające) rozrywki.

Hejka!

Przypominam o tym, że prawa do postaci i filmu posiadają Sony i Marvel Studios (Disney), ja tam dodaję oczywiście trochę od siebie, no i Percy jest w całości mój.

Życzę Wam miłego czytania!

- Hmmm, ciekawe kto będzie następny... - zadumała się Wanda, tak naprawdę już troszeczkę domyślając się, kto to będzie mógł być, bo w końcu brakuje już tylko jednej osoby, co nie?

Teraz sceneria trochę się zmieniła...

Jedyne co można teraz zauważyć, to pewne miasto nocą, rozświetlone jedynie światłami budynków. Charakterystycznym punktem tego miejsca wydaje się być ogromny most i rzeka.

W stronę tego miasta leci Quinjet, jeszcze nie wiadomo z kim w środku.

- Hmmmm, Wy dzieciaki aspirujące na geniuszy uwielbiacie quizy, co nie? - zaczął nagle Tony z małym uśmiechem, po krótkiej chwili zastanowienia.

W odpowiedzi Peter natychmiastowo pokiwał głową z szerokim uśmiechem, Ned zaniemówił (zbyt szczęśliwy z faktu, że TONY STARK, CHOLERNY IRON MAN pamięta o nim tyle rzeczy), a MJ z zaciekawieniem skinęła w odpowiedzi głową.

Nagle za sprawą prośby, o której pomyślał Tony, w dłoniach wcześniej wymienionej trójki pojawiły się białe tabliczki i markery.

- No to pokażcie na co Was stać dzieciaki, co to za kraj, miasto, rzeka, zatoka i słynna atrakcja turystyczna? Powiedzmy, że macie na to, eeeeeee, minutę? Półtorej maks. - powiedział szybko Tony, na co każde z nich odpowiedziało krótkim skinieniem głowy i szybkim zabraniem się do roboty, przechodząc w tryb "Ha! My mielibyśmy nie umieć?!? Patrz na to!".

- Ach, jak ktoś jeszcze chce się zabawić, to proszę bardzo. - rzucił ze śmiechem Tony, co o dziwo poskutkowało kilkoma głośnymi przekleństwami, jęknięciami w stylu: "Cholera, straciliśmy dużo czasu" i ogromem dźwięków jakie wydaje flamaster, gdy szybko się nim pisze po tablicy.

- I myślisz, że komukolwiek uda się wypisać to wszystko? - zapytała, parskając śmiechem Natasha.

- Za słabo oceniasz ich umiejętności Nat. Plus skoro taki z Ciebie mądrala, to czemu niby sama nie spróbujesz? - roześmiał się Tony.

- Pffff, jak sobie chcesz, choć jak dla mnie to zbyt łatwe. - przewróciła z rozbawieniem oczami, szybko nadrabiając stracony czas.

A Wy wiecie? xD

- Nie grasz z nimi? - naprawdę potężnie zdziwiła się Wanda, patrząc na Shuri.

- Nie tym razem, niestety nie jestem zbyt wybitna z geografii, plus wbrew pozorom (bycie księżniczką, a teraz królową) nie podróżuję zbyt wiele. - westchnęła smutno Shuri.

- To co powiesz na jakieś przyjemne wakacje? Znaczy wtedy kiedy to wszystko się skończy. - zapytała w odpowiedzi z szerokim uśmiechem czarownica.

- Ach, z wielką chęcią, takie wakacje akurat przydałyby się chyba nam wszystkim. - westchnęła z małym uśmiechem Shuri, już wyobrażając sobie takie kilka pięknych chwil, bez myślenia o tym, że za chwilę ktoś lub coś Cię zabije.

Kiedy czas zbliżał się ku końcowi, Tony zaczął odliczać:

- 5... 4... 3... 2... 1... 0! Markery znikają!!! - zadeklarował nagle Tony, kończąc tym samym starania tych kilku próbujących swoich sił osób.

- Całkiem niezły strzał, niestety to nie to, ale cieszę się, że chociaż spróbowałaś. - Tony uśmiechnął się ciepło do Nebuli, która odwzajemniła uśmiech, ale także po chwili przeklnęła, dodając:

- Ugh! Cholera!!! Wiedziałam, że to nie to (Jej odpowiedzi to były kolejno: Stany Zjednoczone, Nowy Jork, Most Waszyngtona, rzeka Hudson i przy zatoce nic) ale tak bardzo pasowało, w końcu to by było tak proste gdyby to były Stany! Bo przecież jako, iż to film o Was to chociaż miałam nadzieję, że z tym trafię.

- Dobra dedukcja, szanuję, ale niestety. - uśmiechnął się do niej przepraszająco, co chociaż trochę pocieszyło niebieską kosmitkę, jednakowoż dodając po chwili:

- A jak tam Wasza trójka dzieciaki?

- Eeee, ja mam Japonię, Tokio, Rainbow Bridge i to w sumie wszystko. - odpowiedział szybko Ned (pokazując tabliczkę dla potwierdzenia swych słów), modląc się, by choć to mieć dobrze.

- Dokładnie to samo, reszta wypadła mi z głowy. - przyznał niechętnie Happy, który o dziwo też wziął w tym udział.

- No nieźle, gratulacje, to co macie jest dobrze. - przyznał Tony, puszczając oczko, do prychającego Happy'ego.

- Może i tylko Ty jesteś geniuszem szefie, ale to nie znaczy, że jestem tępy. - przewrócił oczami Happy, wywołując tym cichy chichot od strony Tony'ego. - Plus właśnie gdzieś tam jest jedna z większych siedzib SI (Stark Industries), więc choć najważniejsze informacje kojarzę, bo w końcu z samym Tobą byłem tam kilka razy. - dodał po chwili zastanowienia.

- No właśnie! Byliśmy tam! I tylko i wyłącznie dlatego mam wszystko. - śmiechnął Peter, wskazując swoje odpowiedzi, czyli kolejno:

Kraj: Japonia

Miasto: Tokio

Atrakcja: Rainbow Bridge

Rzeka: Sumida

Zatoka: Tokijska

- Cholera, naprawdę? Zatoka Tokijska? Wow... Co za dureń to wymyślił?!?! - jęknął Happy, wywołując tym falę śmiechów.

- Gratulacje Pete, jestem dumny, wszystko dobrze!!! Ktoś jeszcze? Michelle? - aktualnie Tony cały promieniował szczęściem i dumą, obejmując ramieniem Peter'a, równocześnie wracając wspomnieniami do dnia, w którym w ramach prawdziwego stażu zabrał go na kilka dni do Japonii, bo akurat miał tam wtedy kilka ważnych spraw do załatwienia, więc uznał, że czemu by tego nie połączyć z czymś przyjemnym (ale także edukującym) dla dzieciaka?

- To samo co Peter. - odpowiedziała szybko, wręcz jakby znudzona MJ, lecz widząc zdziwione spojrzenia, kontynuuowała:

- No wiecie jaki jest Peter, miesiąc przed, jak i miesiąc po, ciągle gadał o tym wyjeździe, był taki podekscytowany i szczęśliwy, że ciężko było go zignorować. Ostatecznie trochę rzeczy zapamiętałam. Plus lubię geografię. Różnorodność świata wydaje się być intrygująca.

- Awwww, to urocze, kochana jesteś, a myślałem, że totalnie miałaś mnie wtedy w dupie. - Peter uśmiechnął się do niej szeroko, nagle ją przytulając i całując delikatnie w policzek, co było takim zaskoczeniem dla nich obojga, że natychmiastowo stali się cali czerwoni (choć nadal się obejmowali), na co Tony zareagował ogromnym uśmiechem i kciukami w górę, co jeszcze bardziej zawstydziło Peter'a, ale także równocześnie wywołało cichy chichot u Michelle.

- No, no, jestem pod wrażeniem. Miałem tam kilka misji, a nadal nie mogłem przypomnieć sobie nazwy tej rzeki. - pogratulował im Clint (w jego ślady poszli także chwilę później Maria, Sam i Rhodes, którzy mieli takie same odpowiedzi jak Clint).

- Hmmm, oczywiście, że idealnie. Czego ja się mogłem spodziewać. - przewrócił oczami Tony, patrząc na odpowiedzi Natashy, która w odpowiedzi puściła do niego oczko.

Dzięki temu quizowi wszyscy trochę lepiej się poczuli i właśnie z takim całkiem dobrym nastawieniem mogli oni wrócić do oglądania:

Na ekranie pojawił się napis: TOKIO

- No kto, by się spodziewał. - parsknął śmiechem Tony.

Nagle cisza i spokój zostają przerwane przez odgłosy strzałów....

Jeden z budynków w Tokio był cały wypełniony martwymi ciałami Japończyków, a Ci którzy jeszcze żyli, walczyli z zamaskowanym zabójcą w czerni.

- To on! Chce dopaść Akihito! (przetłumaczone z japońskiego) - krzyczał jeden z gangsterów, który właśnie strzelał do tego nieznajomego typa.

- O cholera... To... To nie może być on... - jęknęła w duchu przerażona Wanda, modląc się, by jej domysły nie były prawdą.

Wszyscy byli delikatnie zaniepokojeni.

Kim do cholery niby był ten nowy i za kogo on się uważa?!?

- On wygląda trochę jak miks samuraja/ninjy z Batmanem. - zadumał się Peter, wywołując tym kilka nerwowych śmiechów.

Gość ten był bardzo brutalny. Zabijał mieczem, a w biegu wrzucił jednego gangusa w szybę, od razu ją rozbijając (dodatkowo było to na podwyższeniu, więc typ spadł z wysokości).

Chaos.

Strzały.

Iskry.

Wyłączające się światła.

Śmierć.

Zamaskowany "bohater"? Złoczyńca? Wyskoczył przez kolejne okno tuż za tym kogo najwyraźniej ścigał (za Akihito), obaj stanęli na pustej uliczce.

Wszystko działo się w deszczu.

- Niskobudżetowy Percy? - próbował jakoś ocieplić atmosferę Peter, wywołując tym naprawdę wiele śmiechów.

- Naprawdę nie wiem co to musiałby być za budżet, -100 000$? - zaśmiał się nerwowo Tony, widząc tylko cząstkę mocy Iron Percy'ego, a już wiedząc, że była ona niewyobrażalnie bezkonkurencyjna.

Komentarz Peter'a trochę podniósł Clint'a na duchu. W końcu porównanie do kogoś takiego? Powinien być z siebie dumny. Nie był...

Od pierwszego kadru wiedział, że to on... To było przerażające...

Jak się stoczył...

5 lat...

To było straszne...

Morderca. Psychol. Straszny potwór.

To były słowa jakimi można go było opisać.

Bał się reakcji innych.

Czy to naprawdę mógł być on?

Najstraszniejsze w tym wszystkim było to, że potrafił w to uwierzyć...

- Czego od nas chcesz? (wszystkie słowa Akihito są i będą tłumaczone z japońskiego) - pyta poddenerwowany Akihito z mieczem u boku.

- Nic nie zrobiliśmy! - dodaje szybko, wyjmując katanę.

- Przeżyliście... Połowa planety zginęła. Ich dorwał Thanos... a Was ja. - odpowiedział Ronin po japońsku, również wyciągając swój miecz.

- Ten głos... Cholera. - jęknął Tony, już chyba wiedząc kto to jest...

Czy oni wszyscy naprawdę byli aż tak złymi kumplami? 5 lat...

Nie potrzebował odpowiedzi.

Naprawdę nie chciał jej znać.

Natasha spojrzała z lekkim niepokojem na Clint'a. Wiedziała... Czuła to. A teraz dostała potwierdzenie.

Chciała pójść go pocieszyć.

Przytulić.

Cokolwiek.

Ale ten tylko spojrzał na nią ze smutnym uśmiechem.

Potrzebował to przemyśleć. Sam.

Szanowała go za to i rozumiała aż za dobrze. Dziwnie było patrzeć na coś co miało się wydarzyć... Sama miała przez to ogromny mętlik w głowie. Coraz częściej, coraz ciężej było jej uwierzyć, że to oni. A zarazem czuła, że tak by się stało. Lub byłoby gorzej. Nie potrafiła tego wyjaśnić, ale po prostu to czuła.

Jednakowoż tak jak Natasha była zawsze stonowaną, stoicką i spokojną osobą, tak Wanda naprawdę mocno to przeżywała.

Ten Clint, który tak bardzo jej pomagał, tak bardzo w nią wierzył...

Jej oczy się zaszkliły.

Nie chciała na to patrzeć.

Nie chciała myśleć o tym, że skoro ktoś taki jak Clint tak się załamał... to co byłoby z nią?

Wtuliła się ona w Shuri, która również ciężko (choć nie aż tak mocno) to przeżywała. Od razu zacieśniła uścisk.

Może i była Królową Wakandy. Ale nadal zawsze z nadzieją spoglądała na ekranach w Avengersów. Największych istniejących superbohaterów.

Skoro oni się załamywali... To jak inni mieli tego nie robić?

Szybko przeszli do walki na miecze. Po kilku cięciach Japończyk oberwał w brzuch (próbując tamować krew, podtrzywał się on lewą ręką).

- Dość już skrzywdziliście ludzi. - ciągnął dalej po japońsku Ronin.

- MY skrzywdziliśmy?!?!?!?! - Akihito zaczął się rozglądać po okolicy, nawet odrywając rękę od rany, by zaprezentować swojemu przeciwnikowi jakich zniszczeń dokonał, przy tym nerwowo się śmiejąc, ciągnął dalej:

- Akurat to całkiem ironiczne. - śmiechnął cicho Strange.

- Zwariowałeś! - rzucił wkurzony Akihito, rzucając się do kolejnego ataku, który skończył się tym, że Ronin walnął go pięścią w klatkę piersiową, po czym miał przystawiany miecz do gardła, choć sam nadal nie był jeszcze rozbrojony, przez co odepchnął miecz wroga i kontynuował pojedynek.

- Te walki na miecze zawsze wyglądają tak fajnie. - pomimo dramatu, który właśnie się przed nimi odgrywał, Ned nie umiał pohamować ekscytacji.

- Zgadzam się z Tobą w 100% bro. - Peter przybił z nim ich sekretne przywitanie.

- Od razu widać, że są to fanatycy Star Warsów. - zaśmiał się cicho Tony, wskazując Peter'a i Ned'a, którzy właśnie udawali, że walczą "powietrznymi" mieczami świetlnymi, wydając przy tym serię dziwnych odgłosów.

- Co nie? Nareszcie ktoś mnie rozumie. - zachichotała cicho MJ.

Walka dobiegła końca chwilę później, kiedy to Ronin najpierw przebił swoim ostrzem brzuch przeciwnika, a następnie trafił w jego szyję.

- Czekaj! Oszczędź mnie! Oddam Ci wszystko! Czego chcesz? - błagał konający Akihito.

- Chcę czegoś czego nie możesz mi dać... - Ronin odpowiedział już całkowicie zrozumiale dla nas wszystkich, dobijając swego przeciwnika, a następnie wycierając jego krew o swój własny rękaw.

- To jednak nie Batman, Batman nie zabija... - wzdrygnął się Peter, którego natychmiastowo z jednej strony objęła Michelle, a z drugiej Tony.

Scott także w końcu się domyślił kto to jest...

Cholera. Był przerażomy.

To miał być jego najzabawniejszy przyjaciel?

Aż ciężko mu było w to uwierzyć.

Złapał on mocno swojego kumpla za ramię, za co ten delikatnie go poklepał po jego własnym ramieniu i uśmiechnął się do niego ciepło.

To było zabawne. Scott chyba bardziej przeżywał to niż sam Clint. Myśląc o tym prawie wybuchnął histerycznym śmiechem.

To wszystko było takie dziwne...

Wyczuwając, że pewna konkretna osoba jest tuż za nim, Ronin powoli zdjął swoją maskę, od razu cały moknąc przez tę okropną ulewę.

- Nie powinnaś tu być... - zaczął Ronin, którego twarzy nadal nie pokazała kamera.

Jednakże pokazała ona, kto stał za tym wojownikiem. Pewna kobieta z parasolem. Natasha.

- Niemożliwe... - westchnął Peter, dopiero teraz rozumiejąc prawdę.

- Podobnie jak Ty. - odpowiedziała.

W tej chwili Ronin odwrócił się w stronę starej znajomej, ukazując ostatnim niedowiarkom/tępakom, kto tak naprawdę skrywał się pod maską...

A mianowicie...

Clint Barton...

Cisza.

Nikt się nie odzywał.

Każdy jedyne o czym myślał to 5 lat masakry, które musiał zgotować Clint...

Nieoczekiwanie ciszę przerwał...

- Hmmm, szanuję za stylówkę Clint. Tylko nie kradnij mi moich metod, co? - odezwał się w końcu z wysoce wyczuwalnym humorem głos zza ścian.

- Nawet bym się nie odważył. - wybuchnął nagle nerwowym śmiechem Clint, wraz z którym inni też zaczęli chichotać.

Najwyraźniej Percy idealnie wyczuł moment, naprawdę pomocnie docieplając całą tę sytuację.

Jednakże nie wszystkim szło tak łatwo. Wanda nadal miała zamglony umysł.

Podjęła decyzję.

Szybko podeszła do kanapy Clint'a i mocno go przytuliła.

- Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, prawda? - szepnęła.

Tak nagle "zaatakowany" Clint dopiero po chwili zrozumiał co się dzieje.

Przytulił on mocno Wandę, odpowiadając:

- Oczywiście.

Po tej chwili czułości Wanda, już dużo mniej zdenerwowana, szybko wróciła na swoje miejsce, wymieniając tylko jeszcze ciepłe uśmiechy.

W następnej chwili Clint zauważył wzrok Natashy, w odpowiedzi szeroko się do niej uśmiechając, co trochę ulżyło kobiecie, która jednak przez tą wieloletnią przyjaźń wiedziała kiedy reagować bardziej, a kiedy nie jest to potrzebne.

Tym razem na szczęście była to ta druga opcja.

- Huh, szybko poszło. - odetchnął cicho Clint, po raz ostatni tłumacząc Scott'owi, że tak, jest jego najlepszym przyjacielem i tak, nic mu nie jest (co było tylko częściowo prawdą, ale jednak, głupi komentarz Percy'ego o dziwo bardzo pomógł wrócić do rzeczywistości).

- Dzięki Percy. - z tą myślą Clint uśmiechnął się w stronę ściany, mając nadzieję, że chłopak to wyczuje. Po prostu naprawdę nie chciał teraz o tym wszystkim myśleć...

- Muszę dokończyć robotę. - powiedział ponuro Clint.

- Tak to nazywasz? W ten sposób nie przewrócisz życia swojej rodzinie. - rzuciła mu prosto w twarz Natasha.

- Ajć, ostro. - jęknął Tony, zerkając kątem oka na Clint'a. Od razu zauważył, że wzmianka o rodzinie uderzyła. Zawsze się bał... Rozumiał to.

- Hmmm, Clint? Jak wrócimy założę dodatkowe zabezpieczenia na Twoją rodzinę, pomyślimy nad jakimiś nowymi sposobami ochrony, co o tym sądzisz? - zapytał nagle Tony.

Powiedzieć, że Clint był w szoku, byłoby lekkim niedociągnięciem.

To było takie... nagłe i niespodziewane.

Ale równocześnie kamień spadł mu z serca.

- Dzięki Tony. - odpowiedział cicho Clint, w myślach dodając: "Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy...", na co Tony z ciepłym, smutnym uśmiechem skinął głową, jakby wszystko rozumiał.

Powoli podchodząc do przybitego przyjaciela, cała przejęta kontynuowała:

- Odkryliśmy coś... Jest szansa... Kto wie...?

- Przestań. - wtrącił żałośnie.

- Co mam przestać? - zdziwiła się.

- Dawać mi nadzieję. - odpowiedział całkowicie załamany.

- Hope? - zaczął z szerokim uśmiechem Scott.

- A weź spieprzaj. - jęknęła Hope, słysząc po raz setny ten beznadziejny żart.

- Przykro mi, że wcześniej nie mogłam...

Kończąc tę piękną, emocjonalną scenę, Natasha i Clint łapią się za ręce...

Shuri głośno wysmarkała się w chusteczkę.

- To takie piękne! - dodała, jakby to był najpiękniejszy film, jaki w życiu widziała i gdyby to w ogóle nie było jej prawdopodobne życie, na co Wanda przewróciła z rozbawieniem oczami, w duchu dając sobie w łeb, za wewnętrznie bardzo podobną reakcję.

Kolejna scena miała mieć miejsce już zupełnie gdzie indziej, a mianowicie w...

Jak podobał się Wam rozdział?

Dzisiaj spokojnie z długością xD

Czemu tak? Po prostu sceny mi pasowały. Zaraz wkraczamy do podróży w czasie HSHVBFV

Jak tam u Was w Nowym Roku?

Oceny powoli wystawiane?

Mam nadzieję, że z nimi dobrze.

U mnie już za tydzień ferie, postaram się napisać rozdział na zapas, bo w pierwszym tygodniu moich ferii mnie nie będzie, no ale nic nie obiecuję.

Znowu kolonie HP xD Już trzynasty raz XDDDD

To by było chyba na tyle, także:

Dobramoc!

Lub

Miłego dnia!

Pa!

:)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top