32. I oto koniec pewnego etapu...
Hejka!
Powrót, tak jest! Wreszcie! Wiem, że trochę się przedłużyło, ale nadal!
No ale już nie przedłużam, bo ten rozdział i tak będzie długi xD A więc przypominam tylko, że prawa do postaci i filmu posiadają Sony i Marvel Studios.
Życzę Wam miłego czytania!
- Skoro tak... czas się zabawić. - parsknął śmiechem Tony, materializując w okół siebie pełną zbroję, jednocześnie wlatując za resztą swoich towarzyszy broni w tą czarną otchłań...
Spadali tak i spadali. Ciągnęło się to jakby w nieskończoność, aż w końcu...
Percy poczuł pewną zmianę w otoczeniu. Natychmiastowo użył mocy by się zatrzymać. Już miał łapać resztę drużyny, jednakże ku swojemu zadowoleniu spostrzegł on, że czerwone i niebieskie światło unosiły się nad ziemią wraz z nim, najwyraźniej zauważając światło jego zielonej energii, które nagle pojawiło się w jednym miejscu.
Nagle pomieszczenie zaświeciło się i... przybrało te samy kolory co wcześniej, czyli ściany i cały ten szyb, którym tu spadali, były teraz w jasnym odcieniu niebieskiego i latały tam i z powrotem rzędy liczb i plików. Jedyną zmianą było to, że nie było gdzie stanąć. Cały tunel leciał dalej w dół, natomiast jakieś kilka metrów niżej była jakaś dziwna powierzchnia, przypominająca wyglądem czarny piasek.
- Dobrze jest choć raz nie mieć bandy idiotów. - Percy powiedział z małym, zadowolonym z ich przygotowania(na szybkie zatrzymanie się) uśmiechem.
- My to profesjonaliści! - odpowiedział natychmiastowo z szerokim uśmiechem Tony.
- Oczywiście. - mruknął, przewracając z rozbawieniem oczami Percy.
- Eeeee, chłopcy? Nie wiem jak Wy, ale ja to bym się w tej chwili martwiła o to, że nasza jedyna droga prowadzi właśnie przez jakąś prawieże dosłownie czarną dupę, co naprawdę powinno być teraz dla nas najważniejsze. - wtrąciła nagle Wanda, przywracając mężczyzn do ponownego pełnego stanu gotowości.
- Echhh, racja... A więc tak: To co właśnie wszyscy widzimy, to najprościej mówiąc ruchomy piasek pamięci. Kiedy wejdziemy do niego to zostaniemy powoli wciągani do środka, zarazem natychmiastowo zatracając świadomość, tego co się dzieje w okół nas. Sądząc po jego kolorze(czarnym), w którym z pewnością namieszał wirus, będą to na bank jak najbardziej negatywne emocje. Im więcej Vision ma z Wami przeżyć, wspomnień i im więcej o Was wie... tym będziecie mieli gorzej. Jedyne na czym polega to zadanie, to rozluźnić się. Gdy piach poczuje luz, będzie widzieć jak przekształcamy złe wspomnienia w dobre, to nas przepuści, będziemy wciągani dalej, ale bezpiecznie, z lekkością. Jednakże oczywiście jeśli przez pewien okres czasu nadal będziemy przez niego zdominowani to... zacznie się robić cięższy, zacznie nas wciągać jeszcze głebiej, tyle że teraz zaczynając nas dusić, coraz bardziej nas oplatając i miażdżąc nam kości... Brzmi fajnie, co? Nie żebym wiedział z doświadczenia, czy innych prób i błędów. - opowiedział po krótce, jak najspokojniej potrafił Percy, na koniec lekko się uśmiechając, próbując ich rozbawić. Wywołało to jednakże skrajnie różne reakcje, a mianowicie podejrzliwość, obawy i lekki strach u Wandy, a także lekkie rozbawienie, zaciekawienie, a także lekkie powątpiewanie u Tony'ego.
- Nie ma tutaj innego wyjścia, jak tam(w Harry'm Potterze) ze światłem, prawda? - westchnęła smutno Wanda, powoli zaczynając się bać, co mogłaby ujrzeć.
- Na pewno nie, czy nasze życie kiedykolwiek było proste? - jęknął Tony, mając lekkie obawy wymalowane w oczach.
Percy jak można było się domyślić, od razu wychwycił ich reakcje, lecz chyba na szczęście wiedział, co trzeba powiedzieć.
- Niestety nigdy... Tutaj każdy z nas będzie zdany na siebie ludziki... Moja jedyna rada... próbujcie nie myśleć o przeszłości, a przynajmniej nie o tych złych rzeczach, lecz niestety złe rzeczy często przeplatane są tymi dobrymi, dlatego patrzenie w przeszłość w ogóle często gówno daje tutaj. Dlatego pamiętajcie, że to co zobaczycie nie jest prawdą, tylko jesteście tu i teraz w zajebanym czarnym piachu! Uwierzcie, łatwo o tym zapomnieć w natłoku tego co się zobaczy... zwłaszcza, że to coś chce, żebyście o tym zapomnieli. Myślcie o przyszłości, o tej naszej mega ciężkiej misji, czy o tym, że macie do kogo wrócić, Shuri, Peter, Natasha i cała reszta, czekają na Was do cholery! Nie zawiedźcie ich! Czy najwięksi bohaterowie wszech czasów naprawdę dadzą się od tak pogrzebać w jakiejś wyjątkowo gównianej kupie piachu?! - wypowiedział Percy jak najbardziej pokrzepiająco i wzmacniająco umiał.
Szczerze? Takiej przemowy się nie spodziewali.
Ale dobrze. Bardzo dobrze. To było coś czego potrzebowali.
Strach, panika, czy inne obawy w tej chwili zniknęły z wyrazów twarzy naszego trio. Teraz gościła na nich stał, determinacja i wiara.
- Stawiam 5 dolców, że będę najszybszy. - powiedział z małym uśmiechem, rzucając wyzwanie Tony.
- Podbijam, 10 i z pewnością wygram ja. - odpowiedział szybko Percy, z równym Tony'emu uśmiechem.
- Jak dzieci, malutkie dzieci. - westchnień lekko rozbawiona Wanda, szybko wywracając oczami.
Po kolejnej krótkiej chwili wymieniając się spojrzeniami, oraz łapiąc się za ręce(w kolejności Percy, Wanda, Tony), wszyscy jednocześnie odpuścili, wpadając natychmiastowo w odmęty czarnego piachu...
Gdy tylko dotknęli oni tego przerażającego podłoża, natychmiastowo od siebie poodskakiwali, ich ręce, jakby przyczepiły do ich boków, będąc w pozie à la deska, a ich oczy całe pobielały, natychmiast sami oni zaczęli coraz bardziej zanikać w tych czarnych jak noc ruchomych piaskach.
Początkowo czuli tylko czerń, a w ich głowach panowała tylko jedna myśl: "To tylko próba, to tylko próba" i nagle...
Percy'emu zaczęło ukazywać się najwcześniej...
On sam wiedział, że idzie z dużymi forami, nie dość, że był już w takiej sytuacji(i to nie raz), to jeszcze on sam miał naprawdę mało interakcji z Vision'em, plus ten mało o nim w ogóle wiedział, więc mało haków, na jednak dość potężnego przeciwnika.
Także Percy cierpliwie czekał, aż się w końcu(w sumie dość szybko) doczekał.
Próbowano go uderzyć obrazami rozpadania się z "Wojny Bez Granic", śmierci z ostatniej bitwy(tej pod koniec pierwszej książki), czy ich(Vision'a i Percy'ego) walki, a także przeróżnymi innymi cierpieniami różnych postaci z Marvela, lecz nic nie ruszało Percy'ego(cieszył się Percy niezmiernie, że tej jednej śmierci, która go kiedyś w kinie pokonała jeszcze nie widział Vision, cholernie się z tego cieszył). Zamknął on kompletnie swój umysł, nawet nie drgnął gdy była naprawdę prawdziwa retrospekcja jego walki z Hulkiem i powaloną przez Zielonego Goliata Wandą. Nic.
Był skupiony tylko na wewnętrznym spokoju, swojej misji, tym jak ważne jest to by przetrwać, ile osób na nim polega i co najważniejsze nad tym, że nie ma po co się martwić tym co widzi, bo tego nie zmieni. Nic nie może z tym zrobić, bo to już było. A po co w ogóle próbować walczyć z czymś z czym się w ogóle nie wygra? Bo przeszłości z pewnością się nie zmieni. Była? Była. Już opłakana? Już opłakana. Wyciągnięte wnioski? Wyciągniete.
I z tymi myślami nawet nie zauważył, że obrazy już dawno zniknęły, dopóki nie usłyszał cichego, sykliwego, jadowitego głosu:
- Masz szczęście Perseuszu, że ten syntezoid jest tak ograniczony, dobrze to rozegrałeś skrywając wszystko o sobie przed każdym. Już nie mogę niestety nic zrobić, choć muszę przyznać, że jesteś zbyt cholernie w to dobry... a więc idź! Wyjazd!
Dokładnie po tych słowacg Percy został z ogromną siłą, dosłownie rzucony o podłogę będącą pod piaskiem.
- Auć, chyba lekko się wkurzył... ale wygrałem! - powiedział do siebie z ogromnym, choć lekko zdenerwowanym(martwiąc się o innych) uśmiechem Percy, wstając z cichym jękiem z ziemi, jednocześnie otrzepując z siebie nieistniejący kurz i resztki piasku, zarazem patrząc przez cały czas w górę, mając nadzieję, że jego przyjaciele, nagle stamtąd wyskoczą, równie szybko co on.
Tony niestety przeżywał to trochę gorzej, choć całkiem dobrze się trzymał, aż tu nagle... naprawdę potężne combo.
Najpierw jakieś urywki wspomnień z walki z Cap'em(bo trochę Vision o tym wiedział, nie dużo, ale wystarczająco), potem śmierć Hulk'a, śmierć Vision'a(może i tylko zobaczona w filmie, ale jednak, zwłaszcza, że teraz tak prawdopodobna...), no i następnie coś oczywistego, a jednak tak ciężkiego, coś wyniszczającego Tony'ego, rozpadający się Peter.
Rozpacz, przerażenie, bezradność, panika, te uczucie właśnie kierowały Tony'm, a im mocniejsze one były, tym wyraźniejszy i tym dłużej zapętlone był ten moment.
Mężczyzna bardzo dobrze się trzymał i radził sobie naprawdę dobrze, ale podchodząc do tego, domyślał się, że do tego dojdzie, próbował się na to przygotować i... i nie dawał rady.
To jak to było dla niego przerażające przekraczało ludzkie pojęcie.
Wewnętrznie Tony wydawał krzyki protestu, płakał w sobie, a to tylko rosło. Myślał, że wolałby umrzeć, niż żeby to trwało dalej...
I to rozjaśniło mu umysł.
- Zginąć? Czekaj, czekaj, a czy ja nie jestem teraz... cholera! To nie jest prawdziwe, wypieprzać z mojego umysłu! - nagle wrzasnął w swojej głowie Tony, początkowo tylko mamrocząc coś do siebie, ale końcówkę wykrzykując. To coś tak go omotało, że zapomniał o wszystkim innym, skupiając uwagę tylko i wyłącznie na tej koszmarnej scenie.
I nagle wszystko zniknęło.
Poczuł lekki ucisk na gardle, ale nie zdążył za bardzo się na tym skupić, ponieważ właśnie upadł na jednak dość twardą podłogę.
- Aua, cholera, mogli chociaż zadbać o miękkie lądowanie. - jęknął cały obolały Tony, masując sobie kilka miejsc na ciele typu ręce, nogi itd. Najwyraźniej piasek już zaczynał go wykańczać, powoli go miażdżąc...
- Ufff, dobrze, że w porę się wyrwałem. - pomyślał z cieniem spokoju Tony, nagle zdając sobie sprawę, że ktoś podaje mu rękę.
- Dzięki Ci losie, naprawdę dobrze Cię widzieć Tony, już się bałem... Naprawdę długo nie wychodziliście. - westchnął cały zmarnowany i widocznie zmartwiony Percy, pomagając wstać Tony'emu.
- Też całkiem dobrze Cię widzieć kolego, to była masakra, choć w sumie huh, nie wygrałem zakładu, co? - parsknął śmiechem Tony, z którego ciała zniknęły już resztki wcześniejszego bólu, a próbował jakkolwiek rozluźnić atmosferę. Dopiero po wypowiedzeniu tych słów, zdał sobie dokładnie sprawę ze znaczenia słów Percy'ego.
- O nie, Wanda... - jęknął Tony, dopiero teraz spostrzegając jak bardzo ciągle napięty jest Percy...
Ona to dopiero przechodziła piekło.
Widziała wszystko od tego jak namieszała z Ultronem, jak w ogóle wszystkim wtedy na pasku dziłanie w głowach, do śmierci brata za którą tak się obwiniała, kolejno do początku Wojny Domowej, a także ostatniej bitwy, również tych filmów(chociażby filmowa śmierć Vision'a), czy nawet ta ostatnia złość na Iron Percy'ego za to jak 2 razy przyjął na siebie skierowane w nią ataki. To wszystko było jak niekończąca się karuzela bólu i cierpienia, a nią właśnie kręciła się Wanda. Istne piekło.
- I naprawdę nic nie możemy zrobić?! - warknął sfrustrowany tą sytuacją Tony.
- Nic... - jęknął w odpowiedzi Percy, próbując stłumić jakoś tą frustrację, bezsilność, panikę i złość.
- Myślisz, że jej się uda? - zapytał nagle z ledwie wyczuwalnym strachem w głosie Tony, patrząc z wyczekiwaniem na Percy'ego.
- Nie wiem... naprawdę nie wiem. Wanda zawsze miał problemy z kontrolowaniem emocji, jednakże ostatnimi czasy zjednoczyła się z Wami jak nigdy i myślałem, że to jej pomogło. Najwyraźniej niewystarczająco... Cholera jasna! Powinienem jej do tego nie puszczać! Po tym wszystkim co widziałem... - odpowiedział coraz bardziej zdenerwowany i tracący nad sobą kontrolę podłamany Percy.
- Ej, spokojnie. Wanda to silna młoda kobieta. Może nie zawsze jej to(kontrolowanie emocji) najlepiej wychodziło, ale da radę, tak? Myślisz, że ma psychę, by nas zawieść? - powiedział jak najspokojniej umiał Tony, do tego klepiąc pocieszająco Percy'ego po ramieniy, choć sam ledwo powstrzymywał się przed myśleniem o najgorszym.
- Gdyby był jakikolwiek sposób... Cokolwiek, starszego i potężniejszego niż siła umysłu... EUREKA! - mówił coś szybko, cicho i niewyraźnie pod nosem Percy, aż w końcu wrzasnął z zachwytu.
Chłopak zaczął nagle chaotycznie się poruszać po całej powierzchni podłoża, na którym właśnie stali, mamrocząc jakieś dziwne słowa i robiąc naprawdę dziwne znaki rękoma.
- Eeeee, co się dzieje do cholery? - Tony zapytał, będąc totalnie zszokowanym i lekko zirytowanym tym, że znowu czegoś nie wie.
Zupełnie zbywając starszego mężczyznę, ten młodszy nadal robił swoje, aż w końcu nagle w jego rękach pojawił się malutki woreczek, który ten natychmiast otworzył, a jego zawartość wysypał.
Na oko jakieś 24 małe kamyczki zaczęły lewitować trochę niżej niż poziom oczu obu facetów.
- Nie dotykaj tego. Nie dotykając żadnej, pomóż mi znaleźć takie jakby "F" tyle, że z tymi małymi kreskami przechylonymi w dół, oraz taki "X", ale do niego doczepiony z góry taki jakby daszek. - powiedział rzeczowo Iron Percy, skanując przedmioty wzrokiem.
Były to Kamienie Runiczne. Czarne kamienie, na którychzostały wyryte przez moc, ciągle zmieniające kolor runy, od których bije ciemnozielona aura.
Pierwszą z wcześniej wymienionych run wskazał mu Tony, drugą znalazł sam.
- Dzięki Ci Psorko Auroro... Quatro właśnie ratuje nam dupę... po prostu nie wierzę. - mamrotał Percy, chwytając obie te runy. Wypowiedział on kilka słów i z nagłym wybuchem zielonej energii złączył je, wyszeptał do niego kilka szybkich słów, a następnie jak najmocniej rzucił w sam środek czarnego piachu, jakby puszczał kaczkę.
Po tym wszystkim Percy był cały zlany potem od tego ile mocy i magii musiał przed chwilą wykorzystać, także by choć trochę odpocząć położył się na ziemi. Odkaszlnął on pare razy krwią, ale nawet już tego nie czuł, a przynajmniej to zmęczenie było zbyt wykańczające, żeby czuć cokolwiek poza aktualnym zmęczeniem.
- Co to kurwa miało być? - przeklnął Tony, samemu będąc wyłożonym na podłodze przez tamten nagły wybuch energii.
Tymczasem Wanda była już na wykończeniu.
Wewnętrznie szlochała, krzyczała, próbowała to jakkolwiek powstrzymać, ale nic nie pomagało, a obrazy tylko się nasilały.
Śmierć Pietra.
Lata prania mózgu w Hydrze.
Mącenie w głowie Tony'enu, Natashy, Thor'owi, czy Hulk'owi, a następnie masakra po wściekłym Hulk'u w Afryce.
Odlot Hulk'a z jej winy.
Śmierć Hulk'a.
Śmierć brata Shuri i jej(Wandy) wgląd na to jak załamana była młodsza dziewczyna.
Wojna Domowa.
Wyparowanie Peter'a i wszystkich kolejno(film).
Śmierć Vision'a(film).
Dwukrotnie obity z jej winy Percy.
Nic nie może zrobić...
Wszystko przez nią...
Wspomnienia te były coraz silniejsze, a ona sama coraz bardziej traciła kontrolę, zatracała się w tym koszmarze, powoli odpływając...
Kiedy nagle BUM!
Wszystkie te obrazy zniknęły na kilka sekund w wybuchu ciemnozielonej energii.
Usłyszała wtedy ona tylko 3 słowa od naprawdę znajomego głosu:
- Żyjemy, piach, potrzebujemy (w domyśle jeszcze "Cię", bo "Potrzebujemy Cię").
Tym samym poczuła Wanda jeszcze kilkusekundowe ciepło jakby ktoś ją przytulał i...
I wszystko wróciło do poprzedniego stanu. Koszmar w najgorszej postaci.
Tyle że teraz nie na tym była skupiona Wanda.
W tej chwili czuła ona wściekłość.
Wściekłość na samą siebie.
Czemu? Za to iż jej przyjaciele liczą na nią, wierzą w nią, robią co w ich mocy, by jej pomóc(już nawet nie mówiąc o tym, że do myślała się, że Percy znowu odpieprzył coś niemożliwego, by jej pomóc i teraz pewnie cierpi), a ona jakby gdyby nigdy nic, nic nie robi! Nawet nie walczy z tymi cholernymi obrazami!
Gniew. To było coś co w tamtej chwili było kołem napędowym Wandy.
Niszczyła obraz za obrazem, czysta furia, aż w końcu... nawet nie zauważyła, że w okół niej była już tylko czysta biel.
Jak wiadomo wściekłość jest oczyszczająca i to właśnie było zbawienne w tym przypadku.
Wanda poczuła luz.
- Hmmm, odpowiadając na Twoje pytanie Tony... Wysypałem tutaj runy, wyjątkowo i bardzo potężne Kamienie Runiczne, ponieważ stworzone przeze mnie. Wytworzone, gdy jeszcze uczyłem się kontrolować swoje umiejętności i gdy były one jeszcze czystą, nieokiełznaną i chaotyczną mocą. Najprawdopodobniej najpotężniejszy istniejący egzemplarz Kamieni Runicznych. Przypomniało mi się o nich dopiero po chwili, ponieważ rzadko ich używam, bo są zdecydowanie zbyt niebezpieczne... Ale gdy już sobie o nich przypomniałem, to pojawił się inny problem, a mianowicie taki, że żadna z Run nie miała aż tylu właściwości, których teraz potrzebowałem. Ciągle były to chociażby kombinacje dwóch run, a na pewno nie ryzykowałbym rzucenia dwóch tak potężnych artefaktów oddzielnie i do tego na niestabilnym i nieprzewidywalnym terenie. Aż tu nagle, zupełnie niespodziewanie, przypomniała mi się pewna nauka, sprzed bardzo dawna, z czasów gdy byłem jeszcze małym dzieckiem i nawet nie śniłem o takiej potędze. Gdy jeszcze jeździłem na pewne kolonie, kolonie stylizowane na świat Harry'ego Potter'a, oczywiście bez prawdziwej magii *krótki śmiech*. Mieliśmy tam właśnie takie zajęcia jak "Starożytne Runy". Heh, już od dzieciaka mnie do tego ciągnęło. Psorka która nas wtedy tego uczyła, a teraz być może nas uratowała, uczyła nas o Runach, ale dodała wtedy coś, o czym co ciekawe nigdy więcej nie miałem, a byłam na tych koloniach naprawdę wiele razy *nostalgiczny uśmiech*. A konkretniej wspomniała o Bindrunach, czyli łączeniu Run, tak by zachowały swą moc. I bum. Bingo. To było to czego potrzebowałem. Dalej poszło już z górki, połączyłem Othalę, Runę Rodziny, Domu i Przodków z Ansuzem, Runą Odyna i Posłańców. Miejmy nadzieję, że ta krótka wiadomość, którą udało mi się tam wpleść do niej trafi i jej pomoże... - westchnął z nutą nadziei i radości(na wspomnienie dawnych lat) Percy, powoli wstając(pokonując zmęczenie, którego tak w tej chwili nie chciał) i chcąc pomóc wstać Tony'em, gdy nagle...
!ŁUP!
Wanda dosłownie spadła na Percy'ego, przez co oboje upadli na ziemię.
- Ugh, to nie było przyjemne. - jęknęła cała obolała Wanda, kaszląc parę razy i łapiąc łapczywie powietrze, uciekając śmierci dosłownie o włos.
- O Boże! Percy! Wybacz! - krzyknęła nagle zszokowana Wanda, szybko próbując z niego wstać, lecz ten tylko złapał ją w mocnym uścisku, dopiero po dłuższej chwili ją puszczając, a wtedy trafiła jeszcze od razu w ramiona Tony'ego, dopiero potem została uwolniona.
- Wanda, kurna, narobiłaś nam tak cholernego stracha. - odetchnął w końcu z ulgą Percy, a na jego twarzy nareszcie zagościł szeroki uśmiech.
- Dokładnie, Percy nawet opowiedział mi coś o sobie i to z dzieciństwa, a to oznacza, że naprawdę było grubo. - zaśmiał się cicho Tony, ukrywając tym większość troski, którą inaczej od razu by wyczuła.
- Ja... przepraszam. Przepraszam, że zajęło to tak długo... Gdy-gdyby nie Ty Percy j-już bym nie żyła. - wy jąkała smutno, zła na swoją nieudolność Wanda.
- Ej, ej, ej, w końcu żyjesz, co nie? I to się liczy! Więc zapomnij o tym gównie, zwłaszcza, że zaraz czeka nas chyba kolejne zadanie *wskazuje drzwi będące kilka metrów przed nimi*. - odpowiedział szybko, ale delikatnie Percy, przytulając na chwilę Wandę, zarazem chwytając jedną ręką i znikając Runę, która przyleciała tuż za Wandą.
Po krótkim momencie Wanda pociągnęła ostatni raz nosem, oderwała się od Percy'ego i otarła kilka ostatnich dopiero co pojawionych łez.
- Dobra, jestem gotowa. Czekaj... Mówił coś o sobie?! Opowiadaj! - otrząsnęła się natychmiastowo cała podekscytowana Wanda.
- Nie sądzę by to było teraz koni... - westchnął, przewracając z rozbawieniem oczami Percy, jednakże oczywiście mu przerwano.
- Ogarniasz jakim on jest maniakiem?! Jest lepszy niż Ty, Peter i Ned razem wzięci! Jeździł na kolonie z Harry'ego Potter'a! - odpowiedział szybko cały rozpromieniony Tony.
- Ludzie... - próbował ich uspokoić Percy, lecz to, jak można było się domyślić, nic nie pomogło.
- Serio?! Też tak chcę! To musiało być cudowne! - westchnęła już mega zafascynowana i podniecona takim czymś Wanda.
- EJ! Jesteśmy na misji ludziki *krótki śmiech*! Echhh, jeśli teraz się uspokoicie, to po tym wszystkim może kiedyś coś Wam o tym opowiem i jak naprawdę cała nasza trójka przeżyje, to może pokażę jakieś zdjęcia... - zaczął Percy, ale zanim nawet dokończył, dostał jasną odpowiedź:
- TAK! Już, jesteśmy spokojni, ruszajmy! - odpowiedzieli masakrycznie szybko i z ogromnym szczęściem jednocześnie Tony i Wanda w zawrotnym tempie przebiegając przez kolejne drzwi.
- W co ja się wpakowałem. - jęknął, udając załamanie, choć z nutą rozbawienia w głosie Percy, biegnąc za nimi...
I tak oto dostali się do kolejnego pokoju. Oczywiście, gdy już do niego weszli, to drzwi za nimi zniknęły. Co takiego było w tym pokoju?
Samo to pomieszczenie wyglądało jak każde poprzednie, czyli jeasnoniebieskawo-białawe z rzędami liczb/plików etc. a na końcu kolejne drzwi. Tyle że teraz koło tych drzwi stało malutkie podium, jakby miała na nim stanąć jakaś lalka. Poza tym w całym pokoju słychać było jakieś dziwne brzęczenie i świsty.
Gdy mieli właśnie dokładniej rozejrzeć się po pomieszczeniu, nagle gigantyczna chmara jakiś małych, srebrnych gówienek zaczęła lecieć w ich stronę, gdyby nie to, że w ostatniej chwili uskoczyli w bok, to zostaliby przez nie stratowani i być może także rozszarpani.
- Co to było do cholery? - sapnął Iron Percy.
- Czy to są...? - powiedziała, nie dowierzając Wanda.
- Małe, wręcz figurkowe wersje Ultrona?! Najwyraźniej...*jęknięcie* A to złote w samym środku tej paskudnej zgraji... *zmaterializował szybko hełm, by lepiej się temu przyjrzeć*. To ja! - przedstawił aktualną dość dziwną sytuację Tony.
- Czyli wniosek jest prosty... - parsknął śmiechem Percy.
- Czas zabawić się w polowanie na Złotą figurkę Iron Man'a. - zaśmiała się krótko Wanda, już powoli zaczynając lot, a wraz za nią pozostała dwójka.
- Tiaaa, lepiej uważajcie, bo pewni... AUA! TY CHOLERNY, MAŁY KURWIU! - zaczął spokojnie, coraz szybciej zbliżając się do tej gromady Percy, gdy nagle jeden z Ultronów zahamował i ostrą jak brzytwa ręką rozciął Percy'emu kawałek ręki. Z rany tej oczywiście od razu zaczęła lecieć krew.
- Percy! - krzyknęli zmartwieni Wanda i Tony, chcąc do niego podlecieć, lecz ten szybko ich powstrzymał, krzycząc, choć bardziej sycząc z bólu, jednocześnie uciekając przed całym stadem Ultronów:
- Nie! Poradzę sobie chwilę tak uciekając. Wymyślcie coś szybko tak, by nas nie poharatały, a ja się nimi zajmę! - krzyknął Percy, robiąc kolejną pętlę i wywrotkę, ledwie nie obrywając od kolejnego Ultrona.
- Jakiś pomysł? - jęknęła sfrustrowana kolejnym zagrożeniem życia Wanda, same pytanie kierując do Tony'ego.
- Ej, a czy przypadkiem nie Ty czytałaś to milion razy!? - odwarknął równie, co ona tą sytuacją Tony, zwłaszcza nie pomagał fakt, że rana Percy'ego jeszcze się nie zagoiła, więc jego krew, która upadła na podłoga ciągle tam była i przybywała...
- No trudno, ale to Ty jesteś ten geniusz, nie?! - odkrzyknęła Wanda, coraz bardziej obawiając się o Percy'ego, któremu właśnie koło ucha przeleciał Ultron, którego dłoń przypominająca tasak w niczym nie pomagała.
- Dobra, dobra, spokojnie... - wziął kilka głębokich wdechów i wydechów na uspokojenie Tony, namawiając do tego też Wandę, co okazało się naprawdę pomocne.
- Jakieś sugestie?! TERAZ!? - warknął nagle Percy(który starał być się przez cały czas jak najdalej od nich), w którego niektórzy z Ultronów właśnie próbowali strzelać z małych miotaczy ognia przez co o mało dupa mu się nie paliła(a czemu po prostu ich wszystkich nie zniszczy może zapytacie? Pamiętacie jak to było z Hulkiem? Tu jest tak samo).
- Dobra, dobra, już! Mamy coś! - odkrzyknęła ponownie lekko spanikowana Wanda, wymieniając z Tony'm ostatnie uwagi na temat ich planu, a następnie przedstawiając go Percy'emu:
- A więc Ty Percy latasz jak latasz, do Ciebie dołącza jedno z nas. Ta dwójka robi razem różne przeplatanki, wywrotki itd. aż Iron Man zostanie na końcu tego szyku bojowego, a wtedy trzecie z nas odciągnie go jakoś na tamto małe podium/podest/kolumnę(jak zwał tak zwał) i już, spokój! Tylko... Tony, co najbardziej lubisz? - zaczęła tłumaczyć jak najszybciej i najwyraźniej Wanda, nagle zadając pytanie najstarszemu z nich.
- Pfff, proste, że siebie. - odpowiedzieli równocześnie z szerokimi, głupkowatymi uśmiechami Percy i Tony(wywołując rozbawione przewrócenie oczami Wandy), choć ten pierwszy powiedział to o kilka tonów głośniej i bardziej to przeciągając, bo właśnie jednemu z Ultronów udało się go lekko drasnąć w nadgarstek.
- No to załatwione, ja i Percy odciągamy uwagę, Tony zabiera Tony'ego, naprzód! - krzyknęła gotowa na to i pełna energii Wanda, ciesząc się, że nareszcie może pomóc.
Kilka chwil, głośnych przekleństw i naprawdę ostrych i grubych akrobacjach powietrznych później... udało się!
- MAMY TO! Tak jest! - krzyknął uradowany Tony, któremu udało się jakimś cudem zaprowadzić małego, złotego siebie na miejsce.
Na całe szczęście po tym jak to zrobił, wszystkie Ultrony najpierw upadły na ziemię, jakby straciły całą energię, a następnie zniknęły.
- Dzięki Ci, nareszcie. - westchnął z ogromną ulgą Percy, któremu już powoli zaczynały się goić wszystkie rany cięte, palne, czy innych rodzai. No... trochę się tego nazbierało, zwłaszcza, gdy raz nie zgrali się odpowiednio z Wandą i wpadł wtedy w sam środek tej sieki...
- Wybacz... - pisknęła smutno Wanda, patrząc na niego z troską i zmartwieniem w oczach, naprawdę coraz bardziej bojąc się o to jak to będzie mogło z nim być, gdy wreszcie skończą...
- Echhh, luz, zanim skończymy kolejną stację, już będzie git. - westchnął, próbując brzmieć jak najbardziej pocieszająco Percy, choć wyszło jakoś tak bardziej, jakby był po prostu zmęczony tym wszystkim, co nie jest zbyt zadziwiające, patrząc chociażby na to ile mocy ostatnimi czasy użył, a pasożyt ciągle w nim żerował...
Wanda spojrzała na niego smutno, ale nic więcej nie powiedziała.
- Co Wy?! Super nam idzie! W drogę! - krzyknął, jak nigdy cały pełen energii Tony, który naprawdę był dumny z ich osiągnięć, a zarazem jednak nie chciał robić tego przez wieczność, także pognał, co sił w nogach do kolejnego pokoju.
- On jest niemożliwy. - zaśmiał się Percy, biegnąc za nim.
- I on niby jest taki stary? - parsknęła śmiechem Wanda, biegnąc tuż za nimi.
Kolejny pokój tylko przez kilka sekund wyglądał jak inne, kiedy już wszyscy do niego weszli to zamienił się on w gigantyczny, zupełnie nowy tor do Mario Kart zdesignowany na świat Avengers. Wszystkie najważniejsze lokację typu Wieża Starka, Helicariery, Baza Avengers, Asgard, itd. zostało połączone w kupę i posplatane masakrycznie dziwną i cholernie ciężką do przejechania drogą. Na drodze oczywiście znajdowały się także przeróżne power-up'y typu zostawienie na drodze folii po skończonym przez Clint'a batonie, zamrożenie przeciwnika Tesseractem, rzut w przeciwnika atrapą Stormbreaker'a, czy strzał z repulsora Iron Man'a i wiele, wiele więcej!
- Nie wiem czy to najpiękniejsza rzecz w moim życiu... czy najbardziej przerażające. - westchnął rozmarzonym głosem Tony.
- Ja uważam, że... nie jest źle. Ten tor wygląda jak istne piekło, ale plus jest taki, że zrobiliście mu w mózgu siekę tą grą, a nie np. FNAFA'em(Tak, naprawdę ogrywam teraz FNAF'a, wiem, szybko XD No ale ta zawalona 4 noc jest jakaś popierdzielona! Freddy to takie gówno...), którego ostatnio ogrywam, kurde, wtedy to dopiero byśmy zeszli. - parsknął śmiechem Percy.
- Mario Kartsy są cudowne! To dopiero będzie zabawa! A FNAF? *zadrżała* Odeszłam od tej gry od razu, po tym gdy przez jeden z jump scare'ów wyrzuciła przypadkowo telefon przez okno. - zachichotała Wanda.
- No nareszcie ktoś kto zna się na grach i ma gust na miarę mnie!*- Czyli żaden? - wtrąciła z nieeinnym uśmieszkiem Wanda, za co dostała od Tony'ego piorunujące spojrzenie* FNAF jest świetny! *obejmuje Percy'ego jednym ramieniem* Widzę dla Ciebie świetlaną przyszłość chłopcze. *robi ręką gest jakby pokazywał cały świat, Percy i Tony ledwo powstrzymują śmiech* Ty rozumiesz, że nawet Peter, taki maniak gier! Nie grał we FNAF'a?! Dzieciak nienawidzi gier-horrorów, a te przecież są najlepsze! - nakręcił się Tony, coraz bardziej się rozkręcając.
- Dobra, dobra, potem sobie pogadamy Tony o tym cudownym świecie FNAF'a, teraz mamy zadanie do wykonania... Echhh, trochę żałuję, że to nie szachy jak w oryginale, akurat w szach jestem naprawdę zajebisty, od dzieciaka grywam w nie i naprawdę idzie mi całkiem nieźle. - westchnął Percy, mając nadzieję, na rozproszenie uwagi Tony'ego, zanim zupełnie odpłynie.
- Totalnie... No to jesteśmy umówieni na partyjkę! Mi też w końcu przydałby się jakiś porządny rywal, bo nikt nie chce ze mną grać... znaczy się grywam czasami z Lokim, który jest na całkiem dobrym poziomie, nawet pare razy ze mną wygrał, ale on jest Bogiem Kłamstw, więc jestem pewien, że kantuje, a Peter też grałby ze mną non-stop, ale on to oszust totalny w szachy. Dzięki temu swojemu pajęczemu zmysłowymi, czasami, nie zawsze, ale czasami czuje on kiedy jest zagrożony, a to jest totalnie nie fair, bo wtedy kolejne pół godziny myśli, co chcę mu zrobić, albo opłakuje w trakcie gry koniki, bądź Hetmana, bo "rozpad małżeństwa... Masakra. - jęknął załamany ich poziomem Tony.
- Nuuuudy. - westchnęła Wanda.
- No to ustalone, Tony! "Nudy"? W ogóle umiesz grać w szachy Wanda? -zapytał lekko poirytowany taką reakcją Percy.
Nagle, nie wiadomo skąd, Wanda delikatnie się zarumieniła.
- Eeeeeee, nie, ale to wygląda tak przerażająco nudno. - próbowała się bronić Wamda, ale nic to jej nie dało, Percy już uznał, że później nauczy ją grać w szachy i może nawet ją do nich zachęci, a ten człowiek naprawdę potrafi być uparty.
Gdy tak sobie rozmawiali, to na starcie pojawiło się już 12 pojazdów, z czego 9 z osobami w środku. Byli to kolejno Rhodey, Peter, Natasha, Shuri, Clint, Steve, Rocket, Groot i Nebula, tyle że wszyscy mieli czerwone oczy i złośliwo-przerażające uśmiechy. Pozostałe 3 pojazdy były przeznaczone oczywiście dla Wandy, Percy'ego i Tony'ego.
- Huh, szykuje się ciężka rywalizacja... a jestem pewien, że jedno z nas musi mieć 1 miejsce. - stęknął Percy.
- Nie jest aż tak źle, większość nie stanowi aż takiego wyzwania, jedynie Clint... cholera, ostatnio naprawdę się wyciągnął, a dodatkowo jego celność... może być z nim naprawdę ciężko, no i teoretycznie wyautowanie Peter'a może być trudne, ze względu na jego refleks i ten w tej chwili tak nam przeszkadzający Pajęczy Zmysł z resztą nie powinno być tak źle. - odpowiedział szybko Tony, analizując każdego z graczy.
Nagle lampka zaświeciła się w głowie Percy'ego.
- Wanda, chciałaś dobrze się bawić, co nie? No to lecisz po zwycięstwo, my z Tony'm już o to zadbamy. - powiedział tajemniczo Percy z gigantycznym, lekko strasznym uśmiechem.
Wanda spojrzała na niego dziwnie, ale nic więcej nie powiedziała, tylko ruszyła personalizować swojego gokarta.
Percy szybko wyjaśnił Tony'emu plan na ostatnią prostą, wywołując u Iron Man'a, taki sam szyderczy uśmiech.
- Robimy to. - zaśmiał się Tony, po czym obaj zaczęli designować swoje pojazdy.
Wanda oczywiście miała lśniące czerwienią gokarta z mniejszymi dodatkami czerni. Tony miał go natomiast czerwono-złotego z czasami wplecionym jasnoniebieskim. Natomiast Percy miał swój pojazd prawie cały czarny z drobnymi dodatkami w kolorach ciemnozielonych, oraz namalowane w niektórych miejscach Runy.
Z tak oto pięknie pomalowanymi autkami... WYSTARTOWALI!
WZIUM!
ZZZZZZ!
KSSZSZSZSZSZSSZZZZ!
BUM! BUM! BUM!
SZZSSZSSZTTTT!
To jaki tam był rozpierdziel... Autor jest z nich dumny(taka prawda XD). Zresztą te powyższe onomatopeje mówią wszystko(Czemu tak mnie to bawi? XDDD). No ale wracając:
Tak jak tego można było się spodziewać tabela wyglądała następująco: Jest ostatnie okrążenie, łeb w łeb idą Clint z Wandą, tuż za nimi Peter, centralnie za nim byli Percy i Tony.
Ostatni dwaj spojrzeli na siebie porozumiewawczo i... wiedzieli, że już czas. Wiedzieli, że mają tylko jedną szansę...
- WANDA, HAMUJ! - wrzasnął na całe gardło Percy. Totalnie zszokowana Wanda początkowo chciała na niego wrzeszczeć, że jest idiotą, bo sama jest tak blisko wygranej, ale po wewnętrznej walce uznała "Dobra, ufam mu" i z tymi myślami ostro zahamowała, będąc teraz z metr za Percy'm, co wywołało lekki, chwilowy szok u Clint'a i Peter'a.
W tym zamieszaniu Tony użył jednego z dwóch power-up'ów, które udało mu się wcześniej zebrać, użył chwilowej szybkości Quicksilver'a dającej mu kopa na 5 sekund, dzięki czemu był z metr przed Clint'em, niestety wiedział, że to go nie powstrzyma, dlatego zrównał się w jedną linię z Percy'm. Zanim Clint zdążył cokolwiek mu zrobić, Percy i Tony jednocześnie wycelowali w siebie repulsorami i... już chyba możecie się domyślić co się dalej stało. Mam nadzieję, że każdy pamięta film "Iron Man 2", a konkretniej pewien połączony promień Tony'ego i Rhodey'a... a więc wracając: !BUUUUUMMM!
Siła była ogromna, zmiotła z toru tych, którzy to zapoczątkowali, a zarazem wszystkich, którzy byli pomiędzy. Nikt nie miał szans przed tym uciec... poza Wandą! Która wycofała się na odpowiednią odległość, a teraz pędziła, co energii w silniku, aby z łatwością wygrać.
I co?
I WYGRAŁA!
Tor zniknął, natomiast na końcu pomieszczenia pojawiły się kolejne drzwi.
- WOOOHOOO! U-Udało si-się! - pogratulował Wandzie, jak i Tony'emu przez suchy kaszel(spowodowany wybuchem) połączony z krwią(to akurat pasożyt) Percy, powoli wstając z ziemi, na którą wcześniej upadł przez tą siłę wybuchu. Sam Percy, jak i Tony wyszli tylko może z kilkoma mniejszymi ranami spowodowanymi niektórymi, lęcącymi w nich power-up'ami, co i tak nie zrobiło im zbyt wiele.
- Brawo my! Wiecie co? Akurat to naprawdę mi się podobało! - krzyczał dość głośno naprawdę zadowolony z ich współpracy Tony, któremu nadal lekko dzwoniło w uszach, po tym... drobnym incydencie.
Gdy już się trochę ogarnęli Tony przybił piątkę z Percy'm, po czym całą trójką ruszyli do kolejnych drzwi.
- No, no Wanda, muszę pamiętać, by nigdy nie wyzywać Cię w Mariokart, bądź na torze gokartowym, bo szło Ci wykur... O cholera. - mówił Tony, będąc pod ogromnym wrażeniem jej umiejętności, lecz przerywając, gdy zauważył, co znajduje się w tym pokoju.
- C-co się tutaj musiało stać?! - jęknęła zdumiona Wanda.
Tak jak wcześniej zawsze wszędzie latały cyferki, pliki, małe obrazki pamięci itp. tak tutaj... tutaj było wszystko na czerwono, a wszystkie cyfry i pliki były powywracane i w strzępach, nie było one zniszczone, były rozszarpane, rozpierdzielone, istna masakra.
- O kurwa... to tutaj musiał zaatakować wirus... - westchnął ciężko Percy,patrząc na to z bólem w oczach.
- Jak brutalnie! - stęknęła podłamana Wanda.
- Istne piekło. - warknął wściekły Tony na to, co zrobiło tą masakrę.
- Ale przynajmniej mamy od razu kolejną komnatę... - powiedział zmęczony tym wszystkim Percy, wskazując drzwi na końcu tego pokoju.
- Echhh, no to chodźmy. - westchnął Tony, przechodząc przez już któreś z kolei drzwi.
Ten pokój był już całkiem normalny, znaczy się czasami niektóre cyfry robiły koziołki, lub nagle zaczynały płonąć, ale na ogół było normalnie.
Poza tym przed kolejnymi drzwiami stał ogromny ekran z doczepioną poniżej niego klawiaturą. Napis na ekranie głosił:
Ostatnia jest ostatnią w czynnościach niewykonywanych kiedykolwiek
Pierwsza jest pierwszą głębokiej radości, jak i końca wszystkiego
Środek jest bez niku, lecz mierzy odległość
Połącz to wszystko
Znasz już odpowiedź?
Bo powinieneś
Wpisuj i miej nadzieję, żeś mądry jest człeku
Inaczej koniec drogi, będzie końcem i Twym
Podpowiedzi szukasz?
A miej jej nieszczęśniku
Odpowiedź zagadki jest także odpowiedzią jednej z instrukcji
Więcej nie ma pomocy
Giń, lub idź dalej
Odpowiedź już znasz?
Sprawdźmy, więc cymbale...
Pod tą zagadką było miejsce na wpisanie jednego słowa, nie wiadomo ilu literowego, ale z pewnością jednego słowa, tyle że próba była tylko jedna...
- Oho, zagadka logiczna, to ja odpadam. Zawołajcie mnie, gdy znowu będzie trzeba komuś złoić skórę w wyścigach, ale za to na pewno się nie zabieram. - powiedziała szybko Wanda, podnosząc ręce w geście poddania się.
- Nie ma sprawy. - odpowiedział szybko Percy, już zabierając się za ponowne przeczytanie zagadki, by lepiej ją zrozumieć.
- My z chęcią się za to zabierzemy. - dodał Tony, uśmiechając się szeroko do Percy'ego, po czym zabierając się do pracy.
- A więc najważniejsze są 3 pierwsze zdania. - zaczął Tony, wchodząc w tryb "Sherlock'a Holmes'a".
- Każde z nich mówi o konkretnych literach, tworzących naszą odpowiedź. - kontynuował Percy, mając w tej chwili dokładnie ten sam mood co Tony.
- "Ostatnia jest ostatnią w czynnościach niewykonywanych kiedykolwiek" chodzi tu najpewniej o... o Bezokoliczniki! A bezokoliczniki kończą się zawsze na literę "ć"(robić, grać, zabić itd), mamy ostatnią literę! - powiedział szybko uradowany Percy, myśląc nad sensem reszty słów.
- "Pierwsza jest pierwszą głębokiej radości, jak i końca wszystkiego" oczywiście jest to... śmiech i śmierć! Obie zaczynają się na "ś", czyli wszystko pasuje! Pierwsza litera to "Ś"! Mamy to! - mówił dalej coraz bardziej podekscytowany ich wspólnym geniuszem Tony.
- "Środek jest bez niku, lecz mierzy odległość" to brzmi najciężej, ale... "Miernik"! Miernik mierzy odległość, a sam "Miernik" bez "nik" to "mier", połączmy to wszystko i wyjdzie
"Ś mier ć"! Śmierć! To jest nasze rozwiązanie! Łączy się to też z "Odpowiedź zagadki jest także odpowiedzią jednej z instrukcji", bo
"Śmierć" to była też częściowa odpowiedź w drugim zadaniu. Jesteśmy genialni! - krzyczeli już całkowicie zatraceni w tej zagadce Percy i Tony, którzy po rozwiązaniu zagadki przybyli potężną piątke, natychmiastowo wpisując odpowiedź w puste pole i... prawidłowo! Zielone światło zaświeciło, tablica zniknęła, a droga do kolejnych drzwi była już bezproblemowa.
- No i klasa!
- Jesteśmy najlepsi!
Wymienili się uprzejmościami Percy i Tony, świętując wspólnie to zwycięstwo.
- J... Jak?! Jak Wam to kurna wyszło tak szybko?! Przecież to było cholernie trudne! - była w totalnym szoku Wanda.
- Ach, po prostu jesteśmy jak Klony Holmes'a. Tak samo genialni! - zaczął nadal uradowany Percy.
- I tak samo przystojni. - dodał równie szybko i z ogromnym uśmiechem Tony.
- Macie na siebie zdecydowanie zły wpływ. No ale gratulacje, to Wam się akurat należy. - westchnęła, przewracając z rozbawieniem oczami Wanda.
Tony i Percy nie do końca zwracali na nią uwagę, ponieważ tańczyli właśnie taniec zwycięstwa, gdy nagle Percy spostrzegł te drzwi prowadzące do kolejnego pokoju, od razu sposępniał.
- Wiecie co nas teraz czeka, prawda? - powiedział cichym i napiętym głosem Percy.
- Eeee, kolejne wyzwanie? - zapytał, nie do końca rozumiejąc to pytanie Tony, nadal będąc w lekkim amoku po ostatniej zagadce i tej cudownej współpracy z Iron Percy'm.
Percy spojrzał to na Wandę, to na Tony'ego, to jeszcze raz na Wandę, to ponownie na Tony'ego i jeszcze raz na Wandę i po raz kolejny na Tony'ego.
- Wy tak na serio? - zapytał poważnie Percy.
- Ej, ale... Cholera. - jęknął nagle Tony, uderzając się dłonią w czoło.
- O co Wam kurczę znowu chodz... O w mordę. - jęknęła poirytowana Wanda, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego co nadchodzi.
- Cieszę się, że każdy z Was zdał sobie sprawę z tego w co się pakujemy, wchodząc do kolejnej sali. Idę pierwszy, bez dyskusji. - powiedział Percy naprawdę poważnym, ostrym i bezdyskusyjnym tonem.
O co chodzi? Podsumujmy:
1. Puszek - Hulk
2. Diabelskie Sidła - Piaski Pamięci
3. Latające Klucze - Srebrne latające Ultrony i Złoty Iron Man
4. Szachy - Mario Karts
5. Martwy Troll - Niszczejący umysł Vision'a
6. Zagadka z Eliksirami - Zagadka
7. Zwierciadło i Quirrel - ...
Chyba wszyscy już rozumieją xD
A więc wracając:
Wanda i Tony nawet nie myśleli o próbie przekonania go do czegokolwiek innego, ten głos mówił wszystko.
W okół Tony'ego pojawiła się pełna zbroja, Wanda powoli zaczynała pojawiać moc w swoich rękach, a Percy przywołał do swoich rąk jak zawsze wierne i niezastąpione katany.
W pełni przygotowani przeszli przez kolejne drzwi.
To co tam na nich czekało było... wow.
Rzędy tych wszystkich cyfr i plików spływały w jedno miejsce, w miejsce na końcu sali, do okręgu, w którym znajdował się Vision. Tyle że Vision klęczał w nim, w okół jego szyi opleciona była słabo macka stworzona z tych właśnie cyfr. Takie same macki oplatały resztę jego ciała, a także przytwierdzały jego nogi do ziemi, a ręce spłatały z ciałem, co wyglądało przerażająco, a na tym się jeszcze nie kończyło. Za Vision'em była ogromna głowa Kang'a(więc jak widać to właśnie jego wirus zaatakował Vision'a), która pochłaniała lecące w jej stronę dane. Śmiała się szyderczo, coraz szybciej i pełniej przejmując kontrolę nad ciałem Vision'a.
- Najwyraźniej udało Wam się tu dotrzeć nędznicy! Nie powiem, jestem pod lekkim wrażeniem. Choć w sumie jest z Wami Percy, a on jest... co najmniej nieprzewidywalny, jest najdzikszą kartą z Was wszystkich, ale nawet to nie uratuje go, jak i Was przed śmiercią tutaj i pochłonięciem całej Waszej mocy, jako taka wisienka na torcie, wtedy już nic mi nie przeszkodzi, zwłaszcza, gdy przejmę to cudowne, może lekko ograniczone, ale nadal potężne ciało. Jesteście bez szans. HAHAHAHA! - zaśmiał się jadowicie Wirus-Kang strzelając w naszych bohaterów wiązanką cyfrowych batów.
- Nikt mi nigdy nie uwierzy, że matematyka może być tak zabójcza. - zaśmiał się gorzko Percy, rozcinając to wszystko w pół, Scarlet Witch, oraz Iron Man oczywiście tak samo szybko(no dobra, może trochę ciężej i dłużej im to zajęło, ale nadal) zareagowali.
- Ach, jesteś potężniejszy niż myślałem Perseuszu... Ale to nic nie zmienia, nic. Jak widzisz ładowanie powoli dobiega końca, Vision upada, a ja rosnę w siłę. Niedługo przejmę to biedne ciałko i się skończy, choć muszę przyznać, że już rozumiem, czemu w tej "ciszy przed burzą", tą chwilę po pokonaniu Thanos'a, a Waszym ponownym zebraniem tutaj, zaszczepił mnie tamten Kang w Visionie, bym już się rozwijał, jesteś naprawdę niebezpieczny, zbyt niebezpieczny. Niestety mój twórca chyba nie przewidział, że mogę znaleźć sposób na ucieczkę przed jego pazurami i zacięciem własnej ścieżki, jakiż z niego głupiec! Jednakże w choć jednym z tym głupcem się zgadzam, z czym? A z tym, że za wszelką cenę trzeba Cię wyeliminować... tym drugim Kangiem zajmę się później, jak już pewnie wiesz my lubimy sami się wybijać, więc NIE WTRĄCAJ SIĘ! - mówił spokojnie Wirus-Kang, aż nagle zupełnie niespodziewanie końcówkę ryknął, a z jego szeroko otwartej paszczy wyleciał á la promień grad cyfr.
- DAWAJ! - ryknął wkurzony na to wszystko, o czym właśnie się dowiedział Percy, krusząc te wszystkie cyfry mocą skierowaną w katany, z których właśnie stworzył przed sobą i swoimi towarzyszami "X", którym zaczął kręcić, tworząc solidną tarczę.
- Czyli tak się bawimy? No to proszę bardzo! - warknął wściekły Kang, na to z jaką łatwością poradził sobie z nim Percy.
Nagle przed Tony'm, Wandą i Percy'm pojawił się kolejno Hulk, samoistne bicze stworzone z piasków pamięci, małe Ultrony, źli Avengersi w gokartach gotowi ich rozjechać, a także ogrom macek stworzonych z płonących i ostrych jak brzytwa cyfr.
- Poddaj się, a pozwolę Pannie Maximoff i Panu Stark'owi iść wolno, albo zginą tu wraz z Tobą w ogromnych męczarniach, wybieraj Percy, wszystko zależy teraz od Ciebie. - wysyczał jadowicie Wirus-Kang.
Iron Percy wiedział, że nie ma zbyt wiele czasu na wybór. Jeszcze raz spojrzał na to wszystko, przeanalizował ich aktualną sytuację i... zdecydował.
- Pfff, chyba nie myślisz, że on że wszystkich ludzi się podda. - parsknęła złośliwym śmiechem gotowa do walki Wanda, stojąc po lewej stronie Percy'ego. Hulk zaryczał.
- Nie ma szans, Ty tchórzu wyglądający jak jakiś Imperator ze Star Warsów, tyle że z takich totalnie niskobudżetowych. - dodał zaciekle i bojowo Tony. Ultrony zawirowały.
- Dobrze, ale pierw chcę 5 minut na rozmowę z Vision'em. - westchnął całkowicie zmarnowanym głosem Percy, szokując tym dosłownie wszystkich, nawet dopiero co pojawione maszyny torturującd, wywołując tym samym zabójczą ciszę, nawet samego Wirusa-Kang'a to zaskoczyło, a Percy tylko porządnie przeanalizował sytuację.
Czemu akurat tak?
Percy wiedział, że w takiej walce nie mają szans. On sam coraz bardziej słabł, czuł to. W tej chwili sam ledwo trzymał się na nogach, z każdym kolejnym użyciem mocy ledwo ustawał, prawie upadając, a to oznaczało zdecydowanie coś niedobrego. Wynikałoby z tego, że z pewnością nie mógłby kryć ich wszystkich, a co za tym idzie reszta miałaby większe prawdopodobieństwo na zranienie, już nie mówiąc o tym, że wcześniej ledwo stawiali temu czoła w walkach 1vs1, a co niby miałoby być teraz w walce wszyscy na wszystkich? Istna masakra. Zwłaszcza, że jest to teraz prawieże całkowicie terytorium Wirusa-Kang'a, więc to byłby dopiero początek...
- Eeee, dobrze, przyjmuję takie warunki, tylko bez kantów... - odpowiedział dopiero po chwili Wirusa-Kang, któremu jednak chwilę zajęło przyjęcie tych informacji.
Wanda i Tony byli w totalnym szoku, nie umieli wykrztusić z siebie ani słowa, natomiast ich myśli to był istny chaos, przykładowo: "On?!", "Jak?!", "Czemu?!", "Co on odwala!?", "Przecież to on zawsze był tym, który pobudzał do walki..."
Percy wymienił kilka bardzo cichych i w niewykrywalnym języku zdań z ledwo żywym Vision'em. Chłopak patrzył na niego smutno, ale co najbardziej wzruszająco-przerażające, to to, że w oczach Percy'ego, jak nigdy można było zobaczyć ogromne zmęczenie? Nie, bardziej poddanie się?! Niemożliwe! A może?
Zanim Percy odszedł od Vision'a, zrobił coś dziwnego, a mianowicie coś co dla każdego wyglądało jak uderzenie w szczękę, a potem ze skinieniem głową i ostatnim smutnym spojrzeniem Percy stanął na środku sali.
- Jestem gotowy. - westchnął cicho i z ogromną żałością Percy, rzucając z metalicznym dźwiękiem i ogromnym hukiem oby dwie katany na ziemię, a ręce podniósł w górę w geście kapitulacji.
To było coś przerażającego, Wanda i Tony nie sądzili, że kiedykolwiek za swego życia zobaczą tak zatrważający, bolesny i odbierający nadzieję widok. Jedyne co mogli robić to tylko tak stać, bo cokolwiek innego byłoby w tym stanie niemożliwe, dokonało się niemożliwe, Iron Percy się poddał... To było w jego oczach, poddał się, ten Iron Percy naprawdę się poddał...
Czerwone, kolczaste, cyfrowe macki oplotły kostki, nadgarstki i trochę szyję(jeszcze nie morderczo, tylko, by podtrzymać), a taka jedna jedynka zakończona ostrym końcem, przebiła brzuch Percy'ego na wylot i przez swój "ogonek" zahaczyła się w nim jak kotwica, krzyknął wtedy niewyobrażalnie głośno w czystej agonii.
Przed Wandą i Tony'm pojawiły się różowe drzwi, najwyraźniej Wirusa-Kang o dziwo chciał dotrzymać umowy, chciał, żeby naprawdę wyszli z jego umysłu, co tylko jeszcze bardziej spotęgowało szok tych bohaterów i jeszcze ten przerażający wrzask bólu... ta sytuacja była naprawdę przerażająca, a oni nic nie robili... Nie umieli... Jakby siły ich opuściły, po tym jak Percy się poddał...
- Ostatnie słowo Perseuszu? HAHAHA! - zaśmiał się szyderczo Wirus-Kang, chełpiąc się w aktualnej sytuacją.
- T-tak... - zasyczał, ledwie mogąc mówić przez mackę na szyi Percy, dodatkowo mocno kaszle krwią przez pasożyta.
- Proszę, proszę, śmiało. - śmiał się dalej jadowicie Wirus-Kang, czerpiąc naprawdę wiele radochy z tej sytuacji.
- A więc tak... *nagle w oczach Percy'ego zapłonął czarny ogień* CZAS WRÓCIĆ DO GRY KOCHANI! - ryknął na całe gardło Percy, do którego wróciły katany, które natychmiastowo rozcięły macki w okół jego nadgarstków. Mocą rozwalił tą w okół szyi, a trzymając już katany w rękach przeciął kolejne dwie przy kostkach, a co zrobił z tą z brzucha? Po prostu ją wyrwał, już nie zwracał nawet uwagi na ból, czy jakieś tam rany, był zbyt wściekły, a moc po prostu od niego kipiała.
Jednakże zanim zrobił cokolwiek więcej, zauważył pewną bardzo ciekawą, srebrną rzecz w środku swojej totalnie otwartej rany(tak, tej wyrwanej dziurze z środka jego tułowia) i jednym szybkim ruchem to wyrwał. Gdy już to wyszło, okazało się być dużo większe niż wcześniej wyglądało, a było to kilkkilkumetrowy Robal/Pasożyt Czasu, Losu i Mocy.
- UGH, JAK MOGŁEM ZAPOMNIEĆ O TYM GÓWNIE?! GNIJ GDZIEŚ GDZIE NAWET PIEKŁO NIE SIĘGA! - warknął całkowicie rozjuszony teraz Percy, robiąc z robala mokrą, skwierczącą papkę samym płomiennym wzrokiem.
Ojć, czy pasożyt w ciele Percy'ego właśnie został zniszczony? Oho...
Płomienny czarno-zielony krąg wybuchł w okół Percy'ego, najwyraźniej moc zaczęła wracać, a sam nasz kochany bohater zaczął nareszcie wracać do siebie.
- NIEEEEE! - krzyczał wściekły Wirus-Kang, próbując zrobić cokolwiek, lecz teraz już nic się nie dało.
- WANDA, TONY, DO VISION'A, NATYCHMIAST! A WY?! CHODŹCIE TU! ZABAWMY SIĘ! HAHAHAHA!!! - huknął Percy, puszczając jakiekolwiek pozostałe hamulce.
Wanda i Tony jakby ktoś z bicza strzelił(może to dlatego, że Percy trochę teraz tak brzmiał) polecieli w stronę Vision'a, mieli prostą drogę, bo dosłownie nikt nie zwracał na nich uwagi.
Każdy potwór, strażnik, czy inne gówno było skupione teraz na Percy'm, który dzięki nowo wróconym siłom był istną furią, gdyby ktoś chciał zobaczyć Aresa w jak najbardziej zbliżonej do ludzkiej postaci, spojrzałbym na to i już by wiedział wszystko. Krew, ostrza, moc, ból, cierpienie, wściekłość, zniszczenie i potęga te słowa chyba najlepiej opisują tą rzeź. Nawet Wirus-Kang miał teraz w dupie wszystko inne poza ciskaniem już czymkolwiek w tego cholernego Percy'ego.
- No, no *khe, khe - odgłosy kaszlu*, Percy jest, khe, khe, naprawdę niezłym aktorem, co? Khe, khe. - próbował zaśmiać się Vision, lecz jego aktualny słaby stan mu w tym niespecjalnie pomagał.
- Ćśśś, spokojnie, zbieraj siły kochanie, zaraz Cię uratujemy i wszystko będzie dobrze. - mówiła szybko przez łzy Wanda(ostatnie kilka minut było zdecydowanie zbyt przytłaczające), szybko uwalniając Vision'a z teraz już bardzo słabych więzów i łapiąc go w ramiona, a następnie kładąc go na ziemi, razem z Tony'm w okół niego siadając.
- Nie, khe, khe. Percy, khe, khe, może tylko odwracać ich uwagę, khe, khe, bo w, khe, khe nieskończoność to nie potrwa, khe, khe, choć całkiem nieźle mu to idzie, khe, khe *mały smutny, bolesny uśmiech*. Jest już zdecydowanie za późno, już od dawna było, nie wińcie się, naprawdę. - mówił dalej Vision z miłością i miękkością w oczach naprawdę starając się nie kaszleć.
- Nie, nie, nie. - zaczęła szlochać załamana Wanda, której łzy zaczęły spływać po policzkach.
- Jedyna opcja jest taka, że sam się zniszczę, o tym właśnie rozmawialiśmy z Percy'm, khe, khe, khe. Gdy przed chwilą mnie zobaczył od razu zdał sobie sprawę, że jest już zdecydowanie za późno, więc chciał to ze mną przegadać, pożegnać się, ewentualnie pomóc to zrobić i przede wszystkim dać nam chwilę na pożegnanie się, oczywiście samemu odwracając uwagę, co chyba, co mnie naprawdę cieszy, sprawia mu wiele radochy, khe, khe, khe. - kontynuował swoje wyjaśnienia Vision.
- Ale... - próbował zacząć przez zaszklone oczy Tony, ale Vision mu przerwał.
- Nie, proszę... tato. Oboje wiemy i widzimy jak jest, jesteś zbyt inteligentny, żeby tego nie widzieć. Jesteś naprawdę świetnym człowiekiem Tony, najlepszym, trzymaj tak dalej, pilnuj ich wszystkich, choć czasami zluzuj i dawaj przypilnować się Percy'emu, to dobry chłopak. - mówił z małym uśmiechem Vision, powoli odpływając. Tony odwzajemnił uśmiech przez łzy. Musiało to nadejść, czuł to w tej chwili... bolało jak cholera, ale rozumiał to, przytulił po raz ostatni syna, oddając go jeszcze na tą ostatnią chwilę Wandzie, samemu nadal z ręką na jego ramieniu.
- Wanda... moja kochana Wando. Odkąd zobaczyliśmy to w tym filmie, chyba oboje gdzieś głęboko w sobie poczuliśmy, że to prędzej, czy później i tak nadejdzie, co? Khe, khe, khe, jakie to życie przewrotne. Ale wiesz, co Wando? Żyj dalej, proszę, zrób to dla mnie... dla siebie, dla każdego z nas. Nie odchodź, nie poddawaj się. Kocham Cię, ale odchodzę. Żegnajcie moja rodzino. - mówił coraz słabiej Vision, ostatnie słowa, mówiąc już całkowitym szeptem. Wysilił się on jeszcze na ostatnie przytulenie Wandy i pocałowanie jej delikatnie w czoło, jakby dając jej jakieś błogosławieństwo(usłyszał on jeszcze od Wandy ciche, wręcz niesłyszalne: "Ja też Cię Kocham, ale... ale obiecuję Ci, że postaram się żyć, tak jak tego pragniesz"), potem ponownie opadł zupełnie na ziemię. Zamknął oczy i skupił się na jednym i tym samym, końcu i sile nieokiełznanej.
Nie wiadomo kiedy, ale nagle przed zapłakanymi Tony'm i (w szczególności) Wandą pojawił się ze smutnym uśmiechem Percy, który przeprowadził ich(co pamiętają jak przez mgłę) przez te różowe drzwi, które pojawił wcześniej Wirus-Kang, wyprowadzając ich z umierającego właśnie umysłu, prowadząc ich przez zupełną ciemność...
Jak podobał się Wam rozdział?
Bo jak tak myślę, co tu zapisałem to wyszło naprawdę dziwnie i szalenie XD
Ale mam nadzieję, że także ciekawie, niekonwencjonalnie i zabawnie.
Widzieliście już zwiastun "The Lord of the Rings: The Rings of Power"? Co o tym sądzicie? Bo na ogół jest na ten temat kontrowersyjnie w sieci! Co oznacza ciekawie xD
Ogółem muszę się też pochwalić, że na obozie mieliśmy 1 miejsce w Quizie o Harrym Potterze! Na duże punkty! I w szachach zająłem 1 miejsce egzekfo! Zajebiście mi poszło! Jestem z siebie dumny, choć niestety ogólnie mieliśmy 2 miejsce, echhh, jakieś kilka(chyba coś mniej niż 10, a więcej niż 5 punktów) za 1 miejscem, huh, tak blisko, a zarazem tak daleko.
No ale ten, chyba powinienem się też wypowiedzieć na ten nieprzyjemny temat... czyli jak pewnie się domyślać mam tu na myśli wojnę Rosja vs Ukraina(bądź też tak trochę Rosja vs większość świata).
Co ja mam na ten temat do powiedzenia?
To na pewno jest przerażające. Przerażające, że w tych czasach, w XXI wieku znalazł się taki szaleniec, który uznał, że ma prawo zniszczyć cały ten pokój, na który tak pracowano przez ostatnie dekady. To że ludzie giną, to też jest przerażające, w ogóle wszystko co niesie za sobą wojna jest przerażające, zwłaszcza, że jesteśmy tak blisko...
Ale bądźmy dobrej myśli kochani, bo jest całkiem sporo szans, że to do nas nie dojdzie i módlmy się o to, bo jestem pewien, że nikt z nas nie chce wojny.
Najważniejsze: NIE PANIKUJMY! Ja przedwczoraj(jest 3:00 26 luty 2022, gdy to piszę, czyli mam na myśli 24 luty 2022, czyli czwartek) byłem np. na kręglach, co nie? Bo wiecie Tłusty Czwartek, ferie itd. I ja na serio widziałem te kilkudziesto minutowe kolejki na stacje po paliwo, ludzie, nie dajmy się zwariować! Znaczy się wiadomo, nie można też tego tematu zbagatelizować, bo jest to naprawdę ważne, ale też nie przesadzajmy. Między posiadaniem tego w dupie, a paniką jest dość duża różnica, więc proszę Was wszystkich o to, żebyście Wy, Wasi znajomi i każdy próbowały być w tej szarej strefie pomiędzy tymi dwoma stanami.
Czy miałem problem z napisaniem tego rozdziału przez te... nieprzyjemne wiadomości, że tak to nazwijmy?
Oczywiście, zwłaszcza w takich luźnych, beztroskich momentach miałem czasami takie: "Kurde, ja tu piszę/staram się pisać, a tu jakieś pareset/ponad tysiąc kilometrów stąd toczy się wojna i naprawdę giną ludzie...", ale w końcu za każdym razem dochodziłem do takiego: "Piszę, myślę i neguję panikowanie, a sam boję się/nie czuję się najlepiej z napisaniem/napisać rozdział, kiedy my sami nie jesteśmy celem, czy to nie hipokryzja?", a więc jaki jest wniosek? Nie panikujmy, starajmy się żyć jak najnormalniej, a zarazem jednak nie lekceważmy tego ogromnego problemu, tylko próbujmy jakoś sobie z nim radzić i z nim funkcjonować, ale bez(lub przynajmniej jak najbardziej minimalizując) wielkich kosztów, mogących zmienić na gorsze nas, czy nasze otoczenie.
Chyba to wszystko, co mam na ten temat do powiedzenia, wybaczcie, ale zdecydowanie bardziej wolę być beztroskim dzieckiem z bajkowo-serialowo-filmowymi tematami niż to...
No ale na osłodę: widzieliście nowy zwiastun Doktora Strange'a 2?! Zapowiada się naprawdę zajebiście!
A, zapomniałbym, oto runy, które Percy połączył w Bindrunę:
Othala:
Ansuz:
Ach i tak, Vision na pewno ostatecznie zginął, nie ma powrotu, tak jakby ktoś nie zajarzył jeszcze xD
No ale za to nareszcie skończyliśmy ten wątek! Czas wracać na stare śmieci! XDDDD Znaczy wiadomo, początek kolejnego rozdziału na pewno będzie w dużej mierze konsekwencjami tego, ale nadal, to już tam prawie nic! Wracamy! XD
No ale sam ten rozdział wyszedł naprawdę długi, jakieś ok. 8600 słów.
Jutro, bądź najpóźniej pojutrze powinno mi się udać napisać jeszcze rozdział do HP, trzymajcie kciuki!
Jak na razie to już chyba wszystko z mojej strony.
Dobramoc!
Lub
Miłego dnia!
Pa!
:)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top