29. Nominacja 13, Wróg zawsze szuka...

Hejka!

Ja pierdziele, znowu w ciul długo mnie nie było. Nienawidzę tak się spóźniać, ale nie za bardzo mi szło to pisanie ostatnio, no ale jak widać w końcu jest! I to cholernie długi rozdział! Serio, tak z ponad 3 razy dłuższy niż normalnie xD Mój drugi najdłuższy rozdział w historii! No ale naprawdę muszę Was przeprosić, że tak długo mnie ostatnio nie było, i że w ogóle pisałem tak jakoś dziwnie w kratkę przez ostatni miesiąc. Przepraszam! No ale jestem i teraz rozdziały będą częściej czemu? Bo nareszcie wolne! Jak cudownie.

No ale to nie koniec takich rzeczy, chciałbym tu jeszcze podziękować i odpowiedzieć na nominację od sociopathic_bee Dziękuję! 💛

1. Jakie jest twoje największe marzenie?

Chyba aktualnie nie posiadam xD Znaczy z takich rzeczy, które teraz chciałbym osiągnąć to napisać zajebiście egzaminy, dostać się jak najdalej w konkursie Harry'ego Potter'a i pisać regularnie rozdziały XDDDD

2. Jaką masz tapetę na telefonie?

Ciekawe ile osób wyłapało godzinę XD

3. Jaki jest twój ulubiony przedmiot szkolny?

Matematyka, Geografia, bądź Język Polski

4. Jaki jest twój ulubiony serial/film?

Jest tego kurna zdecydowanie za dużo XD

No ale żeby nie było to dajmy jakiś film, który ostatnio oglądałem, czyli "Barany".

I serial, który ostatnio oglądałem, czyli "Hawkeye".

5. Jaki jest twój ulubiony kolor?

Czarny

6. Co sądzisz o szczurach?

A co mam sądzić? Są, bo są, ktoś potrzebuje patronusa, to przynajmniej jest duży wybór XD

7. Jakie masz plany na przyszłość?

Żyje się chwilą! XDDD

8. Jaka jest twoja ulubiona książka?

Wszystkie serię Rock'a Riordan'a ("Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy", "Herosi Olimpijscy", "Kroniki Rodu Kane", " Magnus Chase i Bogowie Asgardu", "Apollo i Boskie Próby" i wszystkie dodatki) i oczywiście całą serię Harry'ego Potter'a, w tym też dodatki. Poza tym lubię czasami poczytać jaką książkę Star Wars, czy Marvel. Kiedyś czytałem Magiczne Drzewo, a ostatnio znalazłem sobie naprawdę ciekawą książkę kryminalną opracowaną przez Otto Penzler'a pt. "Świąteczne Tajemnice: Najlepsze Świąteczne Opowieści Kryminalne tom 2". Wszystko oczywiście polecam.

9. Jaka jest twoja ulubiona potrawa wigilijna?

Eeee, dość mały wybór xD Ale chyba barszcz, bądź ryba.

10. Masz jakąś ulubioną grę?

Zależy o jakich grach mówimy, ale tak.

Z takich konsolowych/pc'towoych to:

- Gry Lego, zawsze do nich będzie sentyment, od tego się zaczynało i długo się je ogrywało

- Rayman Origins i Legends

- The Binding of Isaac

- God of War

- Marvel's Spider-Man

- Wiedźmin 3 Dziki Gon

- Hades (ostatnimi czasy najczęściej przez mnie ogrywany)

Z takich na telefon to:

- GWINT

- QuizHouse

- Angry Birds (wszystkie, a zwłaszcza Epic)

- Rodeo Stampede

- Dragon Land

- Clash Royale

- Ice Age Adventures

- Drive Ahead

- Super Auto Pets

A z karcianych/planszowych są to:

- Cluedo: Harry Potter

- Dixit

- Rummikub

- Triominos

- Tajniacy

- Karty przeciwko ludzkości

- Blokus

- Monopoly Deal: Disney

- Kości

- Czółko

- Gry quizów Harry'ego Potter'a xD (tak, są przynajmniej dwie karciane i na pewno jedna planszowa)

11. Jaki jest twój znienawidzony przedmiot szkolny?

Biologia i Język Niemiecki

12. Nominuj 13 osób.

MeryPery234_
Angel_Stark_LR
ddarkrainbow
Ehpdm_X
Leniwa_Gnida
Stacy_Skywalker
marveltozycie3000
-poower
Nox__xxxx
_NaomiOfficial_
vanipie
Verine_Skywalker
Grey-Phoenix

No ale nie przedłużam już więcej, ten wstęp już i tak jest długi XD Przypominam tylko, że prawa do postaci i filmu posiadają Sony i Marvel Studios.

JEDYNIE MAŁE OSTRZEŻENIE!!! Są tu troszkę większe nawiązania do serialu "Loki", więc jeśli ktoś jeszcze jakimś cudem tego nie oglądał, a nie chce naprawdę nic wiedzieć to niech leci obejrzeć, czy cuś. Tak tylko ostrzegam. Żeby potem nie było xD

Teraz Życzę Wam już tylko miłego czytania!

Iron Percy miał taką nadzieję, bo nowe TVA, jak i inny Kang, już i tak sprawią mu zbyt wiele kłopotów. Miał nadzieję, że chociaż jedna część tego szalonego planu się sprawdzi.

Z jękiem wstał z kanapy i usiadł w środku swojego runicznego kręgu. Zamknął oczy i wziął głęboki wdech... wydech...

Krąg zaczął coraz mocniej żarzyć się potężną, ciemną i tajemniczą zielenią. Runy pomiędzy okręgami wyostrzyły się mroczną i zatrważającą czernią. Nagle środek tej magicznej strefy buchnął żółto-złotawą energią.

Natychmiastowo chłopak zniknął. Z lekkimi zawrotami głowy pojawił się on w jednym z aktualnie niestrzeżonych korytarzy w TVA. Odkrył on, że zawsze o tej porze strażnik, który powinien stać tu na warcie wybiera się do swojego biura po ukryte w nim przekąski.

Percy wiedział, że ma kilka minut. Szybko ukrył ślad po teleportacji, przy okazji rzucając na siebie kilka czarów niewykrywalności. Z dość szybkim, ale zarazem ostrożnym tempem, zaczął się kierować w stronę swojego celu. Parę razy widział zza rogów jakichś żołnierzy, ale jak na razie wszystko szło jak w zegarku, nikt go nie zaskoczył, wchodząc mu nagle w drogę.

Gdy był już naprawdę blisko tego konkretnego pokoju, nagle zza rogu wyszedł jeden z Minutmenów (tak zwani są żołnierze czasowi pracujący w TVA).

- Coś musiało w końcu pójść nie tak... Najwyraźniej ogarnęła się szybciej niż zwykle. - Iron Percy westchnął wewnętrznie.

Znał tą kobietę z serialu, a konkretniej była to C-20 (ona może była bardziej Hunterem niż Minutmenem, ale już nie mieszajmy xD). Sądził, że jeszcze nie ucierpiała (C-20 to ta której Sylvie mieszała w głowie w tym przyszłościowym niby Roxxonie), ale tak czy siak wolał jej nie ranić, choć musiał jakoś się obronić.

Kobieta już biegła w jego stronę, miała go właśnie zniwelować, nagle gdy już była centymetry od niego, posłał w jej głowę delikatny strumień czarnej energii.

C-20 już kończyła robić zamach, ale nagle zdrętwiała. Przez kilka sekund nic się nie działo, po czym nagle jej oczy zaświeciły się na czarno i zaczęła odchodzić.

Iron Percy odetchnął z ulgą. Rzucił na nią już dość dobrze znane z Marvela, przejęcie umysłu. Choć to było coś słabszego, nie chciał uszkodzić jej psychiki tak mocno (jak chociażby to zrobiła Sylvie), więc tylko wysłał jej polecenie zrobienia czegoś innego i zapomnienia o kilku ostatnich sekundach. Niestety czary zapomnienia nie są takie proste, ale oczywiście się udało.

Nagle ku nawet swojemu zdziwieniu, Iron Percy odruchowo odkaszlnął w swoje dłonie. To co było najbardziej zadziwiające to to, że wypluł on przy okazji krew...

Mężczyzna chwilowo to zignorował i ruszył dalej, wiedział, że chwilowo nie ma czasu na takie głupoty. Uznał, że zajmie się tym jak wróci.

Percy nareszcie mógł wyrwać się ze swoich myśli, bo w końcu stał przed celem swojej małej misji, przed drzwiami małego gabinetu agenta Mobius'a M. Mobius'a.

Lekko się uśmiechnął. Sam był ciekaw jak to się zaraz wszystko potoczy. Po zebraniu wszystkich swoich myśli do kupy i skoncentrowaniu się jak najmocniej na każdym możliwym bodźcu, który mógłby być dla niego zagrożeniem, szybko otworzył drzwi, wszedł i natychmiastowo zamknął je.

Na szczęście dla Percy'ego, póki co szło całkiem dobrze, bo Mobius z dość dużym zdziwieniem, stał dosłownie kilka metrów przed nim.

Powiedzieć, że Mobius jest zdziwiony, byłoby dość dużym niedopowiedzeniem. Po pierwsze, stała przed nim jak gdyby nigdy nic zupełnie nieznana przez niego istota. Po drugie, człowiek ten jak gdyby nigdy nic wszedł do jego biura, zupełnie niezauważenie przez nikogo. Po trzecie, z tego co Mobius zauważył (nie mówiąc już tylko o tym, że gdyby tego przed nim nie pokazał to i tak czuć było od niego coś potężnego i zatrważającego), chłopak ten umiał posługiwać się mocą, tutaj! Co jest w tym takie zadziwiające? A to, że nic nie powinno mieć tu mocy, chyba że... moc ta była jeszcze starsza niż czas...

Mobius był trochę rozdarty. Niby powinien chociaż spróbować kogoś wezwać, lub poinformować, o czym przypominała mu powinność i jakaś część niego, ale druga część jego samego mówiła mu, żeby najpierw sam sprawdził ten konkretny grunt, zwłaszcza, że ostatnimi czasy zaczął zauważać, coraz to większe spięcie w wyższych urzędach TVA, czuł że coś się dzieje... A teraz jeszcze to, jakaś potężna postać nagle pojawiła się akurat u niego? To nie mogło być bez związku...

Podjął decyzję, uznał, że chwilowo nie będzie atakować. Jeszcze nie.

Oboje zlustrowali się wzrokiem. Mobius próbował rozgryść swojego gościa, co dla niego niestety nie było najłatwiejsze.

Za to Iron Percy lekko wyzywająco się uśmiechnął. Był ciekawy jak to się potoczy. Sam dawno z nikim nie walczył... Miał nadzieję na naprawdę dobrą zabawę.

- Kim jesteś? A może czym jesteś? - odważnie i spokojnie zapytał nagle Mobius, przerywając tą zabójczą ciszę.

Obaj mężczyźni zaczęli powoli chodzić w koło pokoju, patrząc sobie w oczy i czasami spoglądając na różne obiekty w pokoju (można to sobie wyobrazić trochę tak, że przypominając sobie pierwsze spotkanie Kapitana Jack'a Sparrow'a i Will'a w "Klątwie Czarnej Perły", wtedy gdy Jack i Will spotkali się w kuźni, mam nadzieję, że chociaż Ci więksi fani wiedzą o co mi chodzi).

- Ja? Mobiusie, ja przyszedłem tu dzisiaj nie rozmawiać o mnie, bardziej o Tobie. Choć dobra, w sumie po części może też to chodzić o mnie, ale głównie o Ciebie. - odpowiedział, rozważając każde wypowiadane słowo Percy.

- Skąd Ty w ogóle mnie znasz do diabła? Czego chcesz? Kim jesteś? Czym jesteś? I lepiej mów prawdę, bo jak najpewniej możesz się domyślać to mogę tu przyzwać pomoc... albo po prostu Cię zniwelować, tak dla spokoju ducha. - odpowiedział od razu lekko zirytowany i może leciutko przestraszony odpowiedzią oponenta Mobius. Oboje nadal chodzili, jak w transie.

- Lepiej, żebyś jak najmniej o mnie wiedział Mobiusie, ale uwierz, nie chcesz się ze mną mierzyć. - podpuszczał go do ataku Iron Percy ze złośliwym uśmiechem. Ku być może ogromnemu zdziwieniu, nareszcie naprawdę miał plan.

Agent TVA lekko się skrzywił, słysząc to. Coś z tyłu głowy mówiło mu, że on go tylko podpuszcza, ale coś w tych słowach cholernie mocno go irytowało.

- Tak sądzisz? Przyszedłeś tu tylko ze mnie drwić? Coś jeszcze? - ciągnął dalej coraz bardziej zirytowany Mobius.

- Oczywiście, że nie. Nie śmiałbym
nawet. - odpowiedział z soczyście kapiącym sarkazmem z tonu swojego głosu Iron Percy, przy okazji kumulując powoli czarną energię w swych dłoniach.

Zauważając to Mobius zaczął się coraz bardziej martwić, do tego słysząc wypowiedź wroga... nerwy mu puściły.

Mobius szybko wyjął niwelator (ten kijek przenoszący do tego miejsca żerowania Aliotha) zza pasa i rzucił się do walki. Może i nie chciał jeszcze niwelować swojego przeciwnika, ale chciał go chociaż schwytać i może na chwilę ogłuszyć, dlatego przełączył tryb z "niwelowanie", na "ogłuszanie" (tutaj tak jest, ok?).

Za to Iron Percy doskoczył do tego z ogromnym uśmiechem, brakowało mu tego.

Zanim Mobius zdążył, go rąbnąć Percy zablokował atak swoimi dwoma rękoma, z których tryskała przerażająco czarna moc (można to porównać wyglądowo do przejścia z obrony do ataku Wandy, podczas bitwy o Ziemię, gdy Thanos chciał ją zabić tym swoim ostrzem). Iron Percy zaczął zbliżać broń Mobiusa niebezpiecznie blisko twarzy właściciela.

Kropelki potu zaczęły pojawiać się na twarzy starszego mężczyzny... gdy nagle wpadł na pomysł. Szybkim ruchem ręki chwycił pierwszą lepszą książkę ze stolika stojącego obok i rzucił nią w jak na razie bezimienną dla niego istotą. Oczywiście od razu znów chwycił niwelator dwoma rękoma, jego przeciwnik był i tak zbyt potężny, by go tak śmiało lekceważyć, niestety dopiero przed chwilą zdał sobie z tego sprawę.

Na szczęście dla Mobiusa, książka rozproszyła uwagę mężczyzny wystarczająco, by być w trochę lepszej sytuacji.

Iron Percy dopiero w ostatniej chwili zauważył nadlatującą książkę, w którą odruchowo strzelił zielonym promieniem mocy. Teraz już tylko jedną ręką powstrzymywał atak Mobiusa.

Starszy mężczyzna od razu to spostrzegł, kolejny jego ruch był dość niespodziewany, bo odsunął się trochę, po czym zamachnął się swoją bronią na nogi wroga. Iron Percy jednakże od razu podskoczył, kolejnym zamach Mobius zrobił taki sam jak na początku, tym razem Percy od razu zaczął napierać, ale nie spodziewał się jednego... właśnie dostał kopniaka w brzuch, przez co odleciał trochę w tył. Agent TVA po raz pierwszy podczas tej walki lekko się uśmiechnął.

Mobius chcąc wykorzystać swą (najprawdopodobniej jedyną) szansę, podbiegł do chłopak i skoczył na niego, z bronią wysoko uniesioną, zamachując się nią w dół. Już miał go trafić, lecz gdy niwelator był już centymetry nad głową Iron Percy'ego, ten powstrzymał broń swoimi rękoma, które w tej chwili były po prostu czystymi przewodnikami czarnej energii. Od razu wstał z klęczków, wracając w sumie do ich początkowej pozycji walki. Tyle że teraz Percy naprawdę zaczął się bawić.

Mobius spojrzał tajemniczej istocie w oczy, przestraszył się... co w nich zobaczył? Czarny ogień, złośliwy, śmiejący się, zwycięski, z ogromną satysfakcją i ten olbrzymi, rozbawiony uśmiech na twarzy.

Potęga była odczuwalna w całym pokoju, ta moc... W tej chwili to ten młodszy mężczyzna, napierał tak, że starszy mężczyzna musiał schodzić coraz niżej, aż do klęczków.

Gdy Mobius był już przekonany ogłuszenia i tej bolesnej porażki... gdy jego własna broń była milimetry od jego twarzy... nagle Iron Percy przestał napierać i po prostu wystrzelił ze swoich rąk olbrzymi promień mrocznej mocy, który wyrzucił Mobiusowi z rąk broń na drugi koniec pokoju, a samego Mobiusa odrzuciła kilka metrów do tyłu, tak że teraz leżał na plecach, opierając lekko głowę o jeden z regałów stojących przy ścianie. Już chciał wstawać, ale od razu spostrzegł jedną bardzo ważną rzecz.

Tajemnicza istota stała teraz nad nim, z kataną, ale nie byle jaką kataną, ale po prostu piękną kataną, z czarną, aksamitną, ale równocześnie silną rączką, lśniącym srebrnym ostrzem, które czasami dziwnie połyskiwało, na samym ostrzu w niektórych miejscach były wygrawerowane jakieś runy, a poza tym w okół ostrza latała czysta energia. Sam chłopak ani trochę nie wyglądał na zmęczonego (w przeciwieństwie do Mobiusa), nadal miał na twarzy ten swój rozbawiony, lekko złośliwy i zwycięski uśmiech, tyle, że teraz w jego oczach nie było już płomieni, wróciły już one do swojego zwykłego, brązowego koloru.

Mobius domyślał się czego od niego oczekuje.

- Wygrałeś. - westchnął pokonany Mobius. Może i szczęścia w tej wypowiedzi nie było, ale czuć było jakąś nutę szacunku i powrót zaciekawienia.

Iron Percy szeroko uśmiechnął się słysząc to, miał nadzieję, że właśnie tak to będzie wyglądać.

Ku dość dużemu zdziwieniu Mobius'a, katana tak szybko jak się pojawiła, tak szybko zniknęła i co jeszcze dziwniejsze, ten który go pokonał podał mu rękę.

- Wstawaj Mobius. Nie mamy zbyt wiele czasu, a mam Ci kilka bardzo ważnych rzeczy do powiedzenia. Tylko bez żadnych głupich sztuczek, zresztą już widziałeś kawalątek mej potęgi. Proszę Cię tylko o wysłuchanie mnie, to co zrobisz dalej, to będzie tylko i wyłącznie Twoja decyzja. - westchnął nagle dziwnie zmęczonym głosem mężczyzna, pomagając Mobius'owi wstać.

Swoją mocą Bezimienny (bo tak chwilowo zacznie go nazywać Mobius) posadził Mobius'a na krześle dla gości, a sam usiadł na jego (Mobius'a) kanapie. Lekko zirytowało to starszego mężczyznę, ale wolał nic nie mówić, widząc to co on w oczach tego chłopaka... Mobius lekko wzdrygnął się na to wspomnienie, to było przerażające. Do tego słysząc, to co powiedział... co musi być aż tak ważne?

Percy z pełną powagą i jak największym skupieniem spojrzał na Mobius'a. Westchnął. Wiedział, że to co teraz powie, nie będzie dla tego mężczyzny łatwe, ale musiał to zrobić. Musiał, bo od tego może zależeć naprawdę wiele.

- Mobius, przychodzę z naprawdę ważnymi, niespodziewanymi, poważnymi i naprawdę prawdziwymi informacjami. Wiem, że przed chwilą walczyliśmy. Wiem, że ciężko zmienić nagle cały obraz, tego jak się patrzyło na świat i to w jednej chwili. Wiem, że to będzie dla Ciebie cholernie ciężkie. Wiem, że nie masz żadnych podstaw, aby mi zaufać, no może poza tym, że w żadnej chwili nie chciałem Cię zabić. No ale po co słuchać jakiegoś wariata, który pojawił się znikąd, pokonał Cię i do tego będzie mówić, że wszystko w co wierzyłeś to kłamstwo? Wiem, że to co zrobisz będzie zależało tylko i wyłącznie od Ciebie. Sam nie wiem jak bym postąpił na Twoim miejscu... *smutny i przepraszający uśmiech* Może nie mogę Ci na razie powiedzieć kim jestem, ani czym jestem, ale mogę, a nawet muszę odpowiedzieć Ci na resztę Twoich pytań. Skąd Cię znam? Stąd skąd znam każdego w tym Multiwersum, ale to nieistotne. Za to lepsze pytanie jest, czemu zwróciłem się akurat do Ciebie? Znam Cię, znam Cię może lepiej niż Ty sam siebie... i wiem, że jesteś dobrym człowiekiem, któremu najbardziej zależy na dobrze ogółu, nie chcesz krzywdy i niesprawiedliwości, tylko prawdy i dobra, a to mogę Ci zaoferować. Teraz wszystko Ci wytłumaczę, ok? Powoli i spokojnie, bez nerwów. Znaczy w jak najbardziej skróconej wersji, bo nie mamy na to zbyt wiele czasu. No więc... nie ma kogoś takiego jak Strażnicy Czasu (ang. Time-Keepers), wszystko w TVA to kłamstwo stworzone przez Kang'a, osobę zarządzającą potajemnie TVA, która stworzyła tę placówkę. Może i zagrożenie walkami między światami byłoby bez Was prawdopodobne, ale da się temu lepiej zapobiec, a nie mordując inne, niepodobające się Wam Uniwersa. Do tego każdy z Was został zabrany z Waszego życia, nie zostaliście przez nikogo stworzeni, zostaliście wyrwani z Waszych rzeczywistości, Waszych żyć, rodzin i wyczyszczono Wam pamięć! Myślisz, że czemu tak Ci chodzi po głowie ten skuter wodny? To przebłysk dawnego życia... Przykro mi, naprawdę mi przykro... Ale masz szansę, wszyscy macie. Niedługo, za parę godzin, lub dni, przeprowadzę atak, będzie mi potrzebna jak największa pomoc, jeśli chcesz pomóc to dyskretnie zbieraj jak największą liczbę pomocników, chociażby taka C-20, czy B-15, zbierz takie osoby jak Ty, takie będące w stanie uwierzyć, pomóc i w ostateczności... może i polec w ostatecznej walce. Wszyscy się domyślicie kiedy zacznie się atak. Oczywiście po tym wszystkim odeślemy Was wszystkich do Waszych domów, bądź, gdzie będziecie chcieli, zobaczymy... Naprawdę proszę Cię Mobius, przemyśl to. I jeszcze jedna rzecz, jak już chcesz pogadać z Ravonną Renslayer to... uważaj, pójdź do niej idealnie podczas rozpoczęcia ataku, czemu? Bo nie do końca jej ufam, uwierz, wiem co mówię. Teraz pozostaje tylko to, czy mi wierzysz, czy nie, czy mi ufasz, czy nie. Zastanów się czy w ciągu ostatnich dni, a może nawet tygodni, nie działo się tu nic dziwnego. Strach? Nerwowość? Kang wie o mnie, boi się, może i Ty to w jakiś sposób zauważyłeś. Bądź ostrożny i naprawdę... spróbuj ten jeden raz mi zaufać, czy wyglądam Ci na osobę, która ryzykowałaby własne życie tylko po to, by namieszać jednej osobie w głowie? Pamiętajmy, nie jestem Lokim. *krótki śmiech* No ale cytując klasyka "Liczą się tylko dwie zasady: Co człowiek może zrobić, a czego nie może. Możesz pogodzić się z prawdą, przyjąć do wiadomości informacje podane przeze mnie i zrobić coś dobrego, coś dzięki czemu nieskończenie wiele istnień będzie mogło żyć, ale możesz także tego nie zrobić, zostać przy swoich ideałach i tak właśnie skończyć, uparcie stojąc przy swoim, żałuję i zastanawiając się "Co by było gdybym jednak...?". Co zrobisz to Twój wybór, ale prawdy nie zmienisz". Miło było poznać Mobius, mam nadzieję, że postąpisz słusznie, i że jeszcze kiedyś się zobaczymy... oczywiście po tej samej stronie muru. Żegnaj... - Iron Percy mówił powoli, spokojnie, z ogromnym skupieniem, przekonująco i z niewyobrażalną wiarą, ze smutkiem, żalem, ostrożnie dobierając słowa i próbując niczego nie zapomnieć, po czym poklepał pocieszająco Mobius'a po plecach, szczerze się do niego uśmiechnął i zniknął w czarnym ogniu tak nagle, jak się pojawił.

Nasz tajemniczy Iron Percy zostawił Agenta Mobius'a M. Mobius'a z takim bólem głowy i takimi przemyśleniami, jakich ten człowiek nigdy wcześniej nie zaznał, a których skutki mogą być decydujące w dalszej części tej historii...

Za to Kang Zdobywca siedział w tej chwili na swoim tronie w środku swej cytadeli na końcu czasu. Śmiał się. Śmiech ten był czysto szaleńczy i przerażający. Co się stało? Antagonista ten wykrył spisek... Iron Percy nie był jedyną osobą, która aktywnie się szykuje.

Ostatnimi czasy nakazał on swoim najbliższym podwładnym nauczyć jak najszybciej, a zarazem jak najlepiej oklumencji (ochrona swego umysłu przed cudzymi wpływami) jak największą ilość osób, no i wiadomo, jeszcze większy monitoring i zaklęcia chroniące. Szczęście w nieszczęściu się dziś zdarzyło. Co takiego? Mobius nie miał jeszcze tego "zaszczytu", ale Hunter C-20... powiedzmy, że powód przez który wróciła wcześniej był dużo mniej trywialny, niż komukolwiek z nas mogłoby się zdawać.

Znaczy wiadomo, moc Iron Percy'ego była zbyt potężna dla czegoś tak kruchego, co ma swoje plusy i minusy. Plus jest taki, że z łatwością sobie z tym poradził, ale za to dość duży minus też się pojawił, a mianowicie ciężkie byłoby nie zauważenie przez Kang'a, że stworzona (częściowo) przez niego ochrona umysłu nałożona na jedną z oficerek, została doszczętnie rozszarpana. Kang wiedział, że tak niebezpieczne rzeczy mogła spowodować tylko jedna znana mu osoba... Właśnie dlatego się śmiał, bo nareszcie dostał pretekst do uruchomienia swojej tajnej broni...

Niczego się nie domyślając Iron Percy, wrócił do siebie, a konkretniej krąg runiczny znów wybuchł żółto-złotym światłem, lecz tym razem mocniejszym i zdecydowanie bardziej chaotycznym. Dodatkową zmianą było też to, że chłopak zamiast pojawić się, tak jak zniknął (czyli na siedząco), pojawił się, od razu upadając na podłogę, wytwarzając ogromny huk (tu, jak i na dole, w pokoju bohaterów), do tego będąc całkowicie zlanym potem.

- Cholera jasna. - odkaszlnął mężczyzna, ponownie wypluwając już trochę więcej krwi.

- Nic się nie dzieje! Tylko się... potknąłem! - skłamał szybko Iron Percy, kierując te dwa zdania do pokoju superbohaterów. Nie zwracał uwagi na ich reakcje.

Percy szybko podniósł się z ziemi, krąg zniknął, a sam chłopak próbując się pozbierać, położył się na chwilę na kanapie.

To był ciężki dzień... ale w sumie całkiem udany. Nie licząc tego, że Iron Percy, po raz pierwszy od dawna czuł się tak cholernie słabo. Coś go zżerało od środka... jakiś wirus? Pasożyt? Niestrawność? Nie miał pojęcia... i to go obawiało, bo znał swoje własne moce, wiedział, że jego organizm sam zawsze niszczył wszystko co niebezpieczne. A teraz? Słabł. Był niszczony od środku. Tracił z każdą sekundą, z każdym zaklęciem, czy jakimkolwiek innym użyciem mocy, ale wiedział, że musi robić to co robi. Niestety nawet ze swoją ogromną wiedzą o potworach i innych zagrożeniach życia, nie miał pojęcia (a przynajmniej nie mógł sobie przypomnieć) co to może być, a co za tym idzie, nie wiedział jak sobie z tym poradzić.

Westchnął.

Zamknął oczy.

Rozluźnił się.

I nagle go oświeciło.

Szybko poderwał się z kanapy i ruszył do ukrytego pokoju, wymamrotał kilka zaklęć w tylko sobie znanym języku, po czym zniknął za tajemniczymi drzwiami.

Czas zapytać o radę kogoś równie, jak nie bardziej doświadczonego.

Najwyższy czas złapać choć na chwilę kogoś z Konsylium. A może Rady? Zakonu? Drużyny? Bractwa? Legionu? Trybunału? Gwardii? Jak zwał, tak zwał.

Miał nadzieję, że chociaż ktoś z Rady Iron Percy'ch odpowie na jego wezwanie...

Świetny moment na zakończenie rozdziału, co?

Ale nie tym razem!

Zaskoczeni? Mam nadzieję!

Lecimy dalej!

Za takie ostatnie pisanie w kratkę należy się że dwa (jak nie więcej) razy dłuższy rozdział!

No więc wracając...

W międzyczasie w sali superbohaterów (nie ma tak łatwo XD):

Podczas, gdy świętowanie z okazji geniuszu Tony'ego już powoli dobiegało końca, jedna z osób przez cały czas udawała, że się dobrze bawi.

Loki wytworzył swoją iluzję, która tylko udawała drobne figle, docinki i przedstawiała duch tej dobrej zabawy.

Sam Loki był zajęty myślami. Wtapiając się w tło, usiadł gdzieś w rogu pokoju i ponownie zaczął analizować wszystkie fakty (tak, nareszcie zbieram się na to, by dać Lokiemu porządny charakter XD). Chyba nikt nie myślał, że Bóg knowań, intryg, oszustw i intrygujących (do tego nie zawsze czystych) zagrywek, zacznie nagle być cichą, spokojną owieczką, może już nie jest zły, ale to nie oznacza, że będzie nudny, czy że będzie siedzieć teraz bezczynnie.

Co takiego się stało?

Jakiś czas temu (podczas turnieju śpiewu) Iron Percy dał (oczywiście nie od razu, po chwili słodzenia i inteligentnej potyczki słownej) Loki'emu zezwolenie na używanie (choć części) swej (Loki swojej) mocy, ale co ciekawe nie odebrał mu potem tego przywileju, co było w tym takie ciekawe? A to że przez to Loki poczuł z nim lekką więź (bo to jednak on tłumił jego moce), a to co wyczuł było... intrygujące.

Zrozumiał chociażby to, że Percy zostawił mu je z roztargnienia i posiadania cięższych planów (choć niestety nie wiedział jakich), a nie planów, czy większej dobroci, co do jego osoby (co trzeba przyznać, lekko po irytowało Loki'ego). Jednakże tego Boga tak naprawdę interesowała tylko jedna rzecz, coś czego cholernie się bał, odkąd to wyczuł..

Czuł jak moc ich sprzymierzeńca dziwnie słabnie, coś z nim było nie tak... i tego bał się Loki. Czemu? Pamiętajmy, że duża część życia tego największego maga Asgardu to tak naprawdę jedna rzecz, przetrwanie za wszelką cenę, więc nie prędko było mu do umierania. Domyślał się on, że jeśli coś jest w stanie tak wpłynąć na tak potężną istotę, to obawiał się myśleć o tym, co by było z nimi...

Więc w tej chwili uznał za stosowną (bardziej, czy mniej to już nie ważne) próbę wydobycia informacji z tego dziwnego chwilowego połączenia.

Już zaczynał widzieć jakieś obrazy, może walki? Rozmowy z jakimś trochę starszym facetem w garniaku jak z jakiejś organizacji (oczywiście chodzi tu o rozgrywającą się wtedy potyczkę Mobius'a z Percy'm)? Czemu ten facet wyglądał tak jakby miał go skądś znać?

- DOSYĆ! - usłyszał nagle krzyk w swej głowie Loki. Było to tak niespodziewane, przerażające i przeszywające, że nawet Loki nie powstrzymał lekkiego zadrżenia.

Jak można łatwo się domyślić, był to głos Iron Percy'ego (myśleliście, że czemu był aż tak rozproszony podczas tej walki?). Loki od razu poczuł zmianę, szybko przeklinając swoją własną głupotę. Mógł się tego domyślić...

Percy szybko pozbył się ogona (tak jak zresztą zrobiłby to Loki), urywając więź, jak i zabraniając mu ponownie mocy.

Loki szybko się ogarnął i wrócił do reszty, musiał znowu zacząć sprawiać pozory nic nie knującego, zwłaszcza że jego iluzje zniknęły.

Thor spojrzał na niego ze zdziwieniem.

- Czy Ty przed chwilą nie stałeś tu? Eeeee... Co? Jak? Loki? Bogowie, jesteś raki... Zresztą nie ważne. - odepchnął niepotrzebnie zakrzątające mu głowę myśli Thor,na którego twarz szybko powrócił uśmiech.

- Co? Nie wiem o co Ci chodzi. Masz, chyba za dużo już wypiłeś... Może zjedz, coś dla odmiany, co? - odpowiedział całkowicie niewinnie Loki, podając Thor'owi paczkę z jakąś chrupiącą, kosmiczną przekąską.

Thor tylko szeroko się do niego uśmiechnął. Gdy Bóg Grzmotów zaczął zabierać się za przekąskę, to Loki zaczął taktycznie, ale spokojnie się od niego oddalać.

Kiedy Thor'owi nareszcie udało się otworzyć paczuszkę, wypadły z niej nie tylko przekąski, ale ku chwilowemu przerażeniu Thor'a także olbrzymi, zabawkowy wąż.

W pewnym momencie nie wiadome było, co było głośniejsze, śmiech Lokiego (*nigdy mi się to nie znudzi* - myślał), czy przekleństwa i wyzwiska Thor'a. Bóg Psot miał szczęście, że chociaż biegać (czyt. uciekać) umiał naprawdę dobrze.

Gdy tak śmiechy i zabawa trwały w najlepsze, nagle każdy usłyszał zupełnie niespodziewany i tak naprawdę dość zastraszający huk.

- Nic się nie dzieje! Tylko się... potknąłem! - krzyknął (szybko kłamiąc) Iron Percy, kierując te dwa zdania do pokoju superbohaterów. Nie zwracał uwagi na ich reakcje, które były naprawdę zróżnicowane.

Niektórzy automatycznie wrócili do swoich wcześniej wykonywanych czynności. Natomiast inni mieli co do tego gorsze przeczucia i większe przemyślenia.

Fury i Strange wymienili spojrzenia, czyli że coś tu nie gra... tylko co?

Peter na krótką chwilę się skrzywił. Był zdezorientowany, bo po raz pierwszy od dawna jego pajęczy zmysł włączył się na dosłownie kilka sekund.

- Dziwne. - pomyślał chłopak, po czym od razu o tym zapomniał, poprzez nagle kontynuowaną fascynującą rozmowę z Ned'em, MJ i Shuri.

Natomiast Wanda lekko się zlękła. Poczuła ten mały rozłam mocy... coś się musiało dziać. Do tego to uderzenie... czy to możliwe, żeby nad ich głowami rozgrywała się teraz jakaś walka? W której Percy był sam? Tracił siły... jakoś umiała to wyczuć. Bała się o niego... bała się tak jak o każdego ze swoich towarzyszy, tyle że to było trochę... inne. Takie... intensywniejsze. Kobieta uznała, że to pewnie dlatego, iż jest on tak potężny... bo co niby miałoby go pokonać?

Zamyślona, usiadła powoli na kanapie, miała nadzieję na jak najszybszy powrót do filmu, potrzebowała zająć czymś swoje myśli.

Tony i Natasha od razu spojrzeli na siebie. Czuli to kłamstwo, coś przed nimi ukrywał. Już od jakiegoś czasu czuli, że coś się dzieje, a to? To było potwierdzeniem ich obaw. Nienawidzili tego, nienawidzili niewiedzy i bycia tak bezsilnymi.

Z westchnieniem wrócili na kanapę, wiedzieli, że aktualnie nic nie mogą zrobić, poza czekaniem na jak najszybsze spotkanie z Iron Percy'm podczas turnieju.

Vision z zaciekawieniem przysłuchiwał się hukowi, to było coś intrygującego. Już miał zacząć go analizować, gdy nagle poczuł ostry, choć tylko kilko sekundowy, ból głowy. Jego myśli od razu powędrowały do tego problemu.

- Co tu się kuźwa dzieje? - pomyślał całkowicie zbity z tropu Vision.

Cały zmachany Loki usiadł nagle na kanapie, uciekanie przed Thor'em nie należało do najłatwiejszych zadań i co ważniejsze, na pewno nie należało do jego (Loki'ego) ulubionych czynności.

Loki jęknął wewnętrznie. Ten huk, naprawdę, ale to naprawdę mu się nie podobał. Tylko pogarszał jego już i tak nie najprzyjemniejsze myśli. Pragnął mieć jak największy wgląd na aktualną sytuację, by móc się później lepiej bronić, lecz wiedział, że zdobycie ich (informacji) nie będzie takie proste.

Łatwe do zgadnięcia było, że Iron Percy na pewno nie da mu tych informacji prędko, zwłaszcza po tym jak sam Bóg Psot próbował grzebać w jego umyśle. Już nie licząc tego, że Loki czuł od tego chłopaka coś podobnego... ten sam upór, który sam posiadał, a Bóg Psot zna siebie zbyt dobrze i wie, że taki upór nie będzie dla jego interesów najlepszy. Dlatego Loki musiał wymyśleć coś innego, jakiś plan B. Uznał, że spróbuje dojść do tych informacji przez osoby, będące jak najbliżej Percy'ego.

Rozejrzał się on szybko po sali i zrobił sobie w głowie listę wszystkich osób znajdujących się w pokoju. Po kolei wykreślał z niej niepotrzebne mu persony. Dopiero po kilku, może kilkunastu minutach doszedł do wniosku, że na pewno musi porozmawiać z Wandą i Tony'm, może jeszcze z Shuri, Natashą, Peter'em, bądź Vision'em. Zerknął na wyżej wymienionych, po czym westchnął. Widział, że aktualnie oni sami są teraz czymś zajęci. Po chwili doszedł do wniosku, że aż tak mu się nie spieszy. Poczeka jeszcze kilka/kilkanaście minut filmu, aż do momentu końca jakiejś większej sceny, wtedy poprosi o przerwę i szybko ich zagada.

- Świetny plan. - pomyślał Loki, uśmiechając się sam do siebie.

Po kolejnych kilku minutach wszystko się uspokoiło. Wszyscy wrócili na miejsca, więc film nareszcie mógł się odpauzować.

- Ja pieprzę! - krzyknął nagle,rozkładając ręce zszokowany Tony.

- Ta mina! Ten dobór słownictwa! ta rekcja to czyste złoto. - zaśmiał się Peter. Tony słysząc to, przewrócił z rozbawieniem oczami, ale również poczochrał Peter'owi włosy. Chłopak oczywiście próbował mu uciec, lecz niestety nie udało się mu to.

- Pieprzę? - zapytała niewinnie Morgan, która jak się okazało, siedziała w tej chwili na schodach za Tony'm.

- Awwww, to dziecko jest takie słodziutkie. - zagruchała uwiedziona urokiem Morgan Wanda.

- I do tego jaka zabawna. - zaśmiała się Shuri.

- Co Ty za słownictwo uczysz dzieci, Tony?! Mam nadzieję, że przynajmniej Peter'a dobrze wychowujesz! - krzyknęła, próbując udawać oburzenie Natasha.

-Jaki ja okropny jestem! Na szczęście akurat ten dzieciak nie byłby wstanie powiedzieć choćby połowy
przekleństwa. - odpowiedział dumnie, rozbawiony Tony.

- Kłamstwa i herezje! - oburzył się Peter, wywołując przy tym krótki śmiech Michelle.

Rozbawieni MJ i Tony spojrzeli na Peter'a wymownie, na co ten poddając się, przewrócił tylko z rozbawieniem oczami i zaczął mruczeć coś pod nosem, co wywołało dodatkowe uśmiechy u jego rodziny.

Tony od razu przyłożył palec do ust na znak "ćśśś".

- A Ty co tutaj robisz moja droga? - zapytał lekko rozproszony i zdziwiony Tony.

- Pieprzę. - odpowiedziała niewinnie Morgan.

Po sali potoczyły się śmiechu.

- Morgan jest świetna, po prostu genialna. - powiedziała przez śmiech Shuri.

- Nie, tak nie mówimy. Tylko mama może tak mówić, bo to ona wymyśliła to słowo. - odpowiedział szybko i rzeczowo Tony.

- A dlaczego nie śpisz? - zapytała równie niewinnie co wcześniej Morgan.

- Bo prowadzę tu moje popieprzone badania, a co myślałaś? - odpowiedział szybko nadal podekscytowany Tony.

Morgan popatrzyła się na niego z rozbawieniem, po czym że zdziwieniem przechyliła swoją głowę na ramię.

- Zaraz coś mnie rozsadzi! Ta dziewczynka jest taka słodka i kochana! - powiedziała zauroczona dziewczynką Wanda. Kobieta od zawsze uwielbiała dzieci, a to było wyjątkowo kochane.

Shuri pokiwała tylko twierdząco głową, samemu będąc zbyt pochłonięta obrazem na ekranie.

- Nie, nie, nie, coś mi chodzi po głowie, coś ważnego chodzi mi po głowie... - zaczął Tony.

- Lody na patyku? - nagle wtrąciła się z nadzieją w głosie Morgan.

Cała sala wybuchła śmiechem.

- Sprytna jak tatuś. - śmiała się Natasha, do równie głośno śmiejącego się Tony'ego.

- Ale wiecie, że to naprawdę działa?! Na przykład, gdy Tony raz prawie rozsadził laboratorium to za nic nie mówienie, pojechał że mną do Mac'a, na wyżerkę typu "jedz ile chcesz"! - powiedział nagle rozbawiony, a zarazem dumny z siebie Peter, wywołując tym kolejne śmiechy. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę co powiedział.

- Eeeeee, znaczy, eeeeee, Panie Stark! To nie tak! Nic nie powiedziałem! - zaczął się nieudolnie tłumaczyć cały czerwony Peter.

Tony chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie pokręcił tylko z rozbawieniem głową.

- Ten dzieciak jest niemożliwy. - pomyślał rozbawiony Tony.

- Coś w tym stylu. - przyznał lekko rozbawiony Tony, wstając z krzesła.

- Czyli lody! - krzyknęli zachwyceni tym pomysłem Clint i Scott, którzy nagle zaczęli jeść właśnie lody.

- To jest szantaż! Też dobre słówko. - dodał po chwili lekko rozbawiony Tony.

- Moje ulubione. - przyznała z małym uśmiechem Natasha.

- Nie da się, nie zauważyć. - mrugnął cicho Tony, co na jego nieszczęście nie uszło uwadze Natasha, która szybko, ale względnie lekko zdzieliła go ręką w tył głowy.

- Au! Nic nie mówiłem, nic a nic! - sprostował szybko, przewracając oczami Tony, mówiąc do rozbawionej Natashy.

- Jakie chcesz? Wielkie umysły myślą podobnie. Lody, dokładnie to mi chodziło po głowie. - dokończył powoli Tony, idąc jednocześnie do kuchni, trzymając za rękę, prowadzącą go Morgan. Jedynie na krótką chwilę odwrócił się wtedy, by jeszcze raz z niedowierzaniem spojrzeć, na swoje własne szokujące odkrycie.

- Owinęła sobie Ciebie w okół palca
Tony. - zaśmiał się krótko Happy.

- Chyba masz rację Happy. - odpowiedział równie rozbawiony Tony.

Teraz jesteśmy w pokoju Morgan. Dziewczynka leży w łóżku, a Tony kuca przy nim (łóżku).

- Skończyłaś? Tak? - zapytał Tony, trzymając w ręku końcówkę loda na patyku. Zanim Morgan jakkolwiek zdążyła odpowiedzieć, sam ją zjadł, po czym dodał z uśmiechem:

- Teraz już tak.

Wywołało to u kilku osób śmiech, lecz najlepsza reakcja, należała się Peter'owi:

- Tak się nie robi! Kogoś jedzenia się nie zjada! - oburzył się bardzo poważnie Peter, co wywołało prawdziwy śmiech u Tony'ego.

- Daj, wytrzemy. - uśmiechnął się do szczęśliwej córki Tony, po czym wytarł jej kąciki ust rękawem swojej bluzy.

- Świetnie. - powiedział jakby sam do siebie Tony, po czym przeczesał szybo, ale delikatnie włosy dziewczynki.

- A teraz łepetyna na poduszkę. - stwierdził nagle Tony, pchając ręką głowę Morgan, tak że od razu wylądowała na poduszce.

- Wow, to było szybkie. - parsknęła śmiechem Shuri.

- Opowiedz mi bajkę! - poprosiła nagle Morgan.

- Bajkę, tak? - zapytał z uśmiechem Tony.

- Oho, już widzę tą bajkę... a raczej balladę o Iron Manie. - zaśmiała się Natasha.

Peter i Tony głośno się zaśmiali, ale nie z tego.

- Chyba już wiem, co to będzie za piękna powieść, pełna zwrotów akcji i opisów. - jakimś cudem powiedział przez śmiech Peter.

Kilka osób spojrzało na nich dziwnie, ale nic nie powiedzieli. Uznali, że zaraz zostanie to rozwinięte.

- Dawno temu Maguna poszła spać, koniec. - opowiedział rozbawiony Tony./- Dawno temu Peter poszedł spać, koniec. - mówił w tym samym momencie co film Peter, ledwo powstrzymując w tej chwili śmiech.

Większość osób wybuchła, bądź parsknęła śmiechem.

- Zajebista bajka, nie? - śmiał się Tony.

- Jak zawsze moja ulubiona. - od razu przytaknął, równie głośno się śmiejąc Peter.

- Czemu ja nigdy na to nie wpadłem! Tyle wieczorów ze spokojem! Stracone! - krzyknęli jednocześnie rozbawieni Clint i Scott.

- To jest po prostu jedna z najgenialniejszych rzeczy jaką wymyśliłeś. - przyznał roześmiany Clint.

- Podłapujemy to. - dodał równie czerwony ze śmiechu Scott.

- To najgorsza bajka na świecie! - zaśmiała się krótko Morgan.

- Mówiłaś, że Twoja ulubiona! - odpowiedział natychmiastowo rozbawiony Tony.

- Kocham Cię mocno. - dodał po chwili już trochę ciszej Tony, całując dziewczynkę w czoło.

- I Love You 3000 (tzn. Ja Cię Kocham razy 3000). - odpowiedziała promiennie Morgan, wywołując tym szczery uśmiech taty.

W tej chwili wiele osób (chociażby na przykład Peter, Wanda, czy Shuri) aż się rozczulili, a na ich twarzach panowało czyste szczęście i słodycz.

- Wow, 3000, niesamowite. - zaczął mówić zdumiony Tony, wyłączając światło i powoli wychodząc z pokoju.

- Śpij, albo sprzedam Twoje zabawki! Dobranoc! - krzyknął nagle Tony, zamykając za sobą drzwi.

Ten komentarz wywołał ryk śmiechu u Morgan, jak i w całej tej sali.

- Tony, HAHAHA, Ty to jednak, HAHAHA, jesteś tym geniuszem! HAHAHA! - ledwo wydusił przez śmiech Clint.

- CZYSTY GENIUSZ! HAHAHAHAHA! - nie mogła powstrzymać śmiechu Shuri.

Dopiero po kilku minutach wszyscy byli we względnie dobrym stanie, pozwalającym na dalsze oglądanie.

Tony schodzi na dół, a tam w salonie zaczyna rozmawiać, z siedzącą na kanapie Pepper.

- Nie chcę się licytować, ale kocha mnie razy 3000. - powiedział dumnie Tony.

- Oho, zaczyna się, jak zawsze. - zachichotał Rhodey.

- Naprawdę? Aż tak? - powiedziała, samemu niedowierzając Pepper.

- Ty się plasujesz gdzieś między 600, a 900 maks.. - skwitował szybko Tony, wywołując tym śmiech Pepper.

I jak można się domyślić nie tylko jej.

- Co tam czytasz? - zapytał nagle zamyślony Tony, samemu nadal przyglądając się modelowi holograficznemu, który zostawił chwilę wcześniej. Pepper w tej chwili siedziała przed nim, czytając jakiś magazyn przed kominkiem.

- Echh, to nie skończy się dobrze, prawda? - westchnęła Maria, pytając Natashę.

- Nie sądzę. - jęknęła w odpowiedzi Natasha.

- Książkę o kompostowaniu. - odpowiedziała powoli, zaskoczona pytaniem Pepper.

- Coś dla Ciebie Groot. - zaśmiał się Rocket. Groot tylko przewrócił ze zirytowaniem oczami.

- Był jakiś przełom w tej dziedzinie? - dopytywał Tony.

- Wow, jakie zupełnie przypadkowe pytanie. - parsknął śmiechem Happy.

- Mhm, na pewno, przełom, właśnie wymyślili jak lepiej wyrzucać BIO odpady. - zaśmiał się Rhodey.

Tony szybko spiorunował obu wzrokiem, co tylko bardziej ich rozbawiło.

- Ciekawy proces... - zaczęła tłumaczyć Pepper, gdy nagle poważnym tonem, Tony wszedł jej w zdanie:

- Rozgryzłem to, tak przy okazji.

- I zakładam, że nie mówisz teraz o kompoście. - stwierdziła Pepper.

- Podróże w czasie. - wypalił nagle Tony.

- Tia, nie ma to jak prosto z mostu. - zaśmiała się Walkiria, sama będąc ciekawa reakcji tej kobiety, choć domyślała się co nieco, sama jej mina w tej chwili była bezcenna.

- Co? - zapytała Pepper, nie mogąc uwierzyć w to co mówi Tony.

Patrzyli na siebie przez chwilę... wiedziała, że mówi prawdę.

- Wow... to... niesamowite i...
przerażające. - powiedział w końcu nagle dziwnie przygnębiona i oszołomiona Pepper.

- I tak przyjęła to lepiej, niż myślałam. - stwierdziła Okoye.

- No nie? - dodała Walkiria.

- To prawda. - przytaknął, nie do końca wiedząc co powiedzieć Tony, w końcu siadając obok Pepper.

- Mieliśmy wielkie szczęście... - zaczęła Pepper.

Dopiero teraz coraz więcej osób zaczynało powoli wiedzieć, dlaczego Pepper jest tak przygnębiona. Bała się... bała się, że z tej jeszcze jednej misji on, jej ukochany, mąż i ojciec, nie wróci...

- Tak, wiem. - przytaknął od razu Tony.

- Wielu go nie miało. - ciągnęła dalej Pepper.

Z każdym kolejnym zdaniem Natasha zaczynała się coraz bardziej obawiać, co jeśli Pepper miała rację? Co jeśli to zbyt ryzykowne?

- Nie jestem w stanie pomóc wszystkim! - nagle wystrzelił Tony.

- No właśnie mam wrażenie, że jesteś. - skontrowała spokojnie Pepper.

Clint przechodził przez pewne zaćmienie, nie wiedział jak na to zareagować. Z jednej strony chciał zajebać Stark'a za to, że od tak może odpuścić i zrównać z ziemią ostatnie szanse jego rodziny w tamtej rzeczywistości, a zarazem czuł zdrętwienie, bo sam nie wiedział, co by zrobił na jego miejscu, czy zostałby z rodziną? Czy zaryzykowałby tym wszystkim dla tak wielu innych? Nie wiedział...

- W cale nie muszę. Mogę to rzucić w cholerę, odpuścić. - odpowiedział powoli i jeszcze ciszej Tony.

Wszyscy wstrzymali oddech, nawet domyślając się jaka będzie jego decyzja, ciężko było na to patrzeć.

- Tony, umiem być przekonująca, ale nigdy nie umiałam namówić Cię, żebyś
odpuścił. - przyznała z małym uśmiechem Pepper, wywołując także mały uśmiech u Tony'ego na twarzy.

- Chyba nikt nigdy nie umiał. - próbowała się zaśmiać Natasha, lecz niestety nie do końca jej to wyszło, za bardzo się martwiła.

- Coś mi mówi, że powinienem to... zamknąć w sejfie i wrzucić do oceanu i... i iść do łóżka. - odpowiedział, po chwili zastanowienia jak najspokojniej Tony.

- To drogi Tony, nazywa się odruch samozachowawczy. - powiedziała z małą próbą uśmiech Shuri, chcąc trochę rozluźnić atmosferę, co o dziwo naprawdę się udało. W niektórych miejscach na sali dało się usłyszeć drobne parsknięcia śmiechem.

- Tylko czy wtedy zdołałbyś zasnąć? - zadała to pytanie Pepper.

Z tym zdaniem większość z osób odetchnęła z ulgą, już wiedzieli co to będzie, będą walczyć. Jeszcze raz, ten jeden raz, niech ten ostatni raz się chociaż uda.

Choć niektórzy, a zwłaszcza Natasha lekko się obawiali tego co będzie dalej, za bardzo obawiali się możliwych śmierci bliskich... Ale Natasha szybko to wyrzuciła z głowy, a przynajmniej chwilowo. Umiała ona udawać, więc szybko nałożyła na siebie sztuczny uśmiech ulgi, tyle powinno wystarczyć.

Za to Tony naprawdę odetchnął z ulgą, był naprawdę dumny z siebie, że postąpiłby słusznie, miał nadzieję, że tamtemu mu uda się uratować Peter'a... te 5 lat bez niego musiało być koszmarem.

Nagle ekran się zmienił, pokazując nam teraz aktualny Ośrodek Avengers.

Zanim ktokolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć, nagle naprawdę głośno odezwał się Loki.

- Iron Percy? Możnaby ogłosić jakąś przerwę? - zapytał zupełnie niespodziewanie z nadzieją w głosie Loki.

Przez krótką chwilę była zupełna cisza, aż nagle:

- Eeee, tak, tak, oczywiście. W sumie to dość dobry pomysł. Wy zróbcie sobie przerwę, a jak kto nie ma co robić, a przeszedł do Drugiego Etapu Turnieju Śpiewu to zachęcam do rozgrzania głosu, bo jak załatwię jeszcze jedną rzecz, to pojawię się tu i zaczniemy wszystko co związane z tą konkurencją. Od wybrania par, po wybory piosenek, treningi i oczywiście samą konkurencję. - powiedział szybko Iron Percy.

Po tej krótkiej przemowie w sali znów nastąpił ten zwyczajny, głośny, a zarazem taki przyjemny chaos.

Ale teraz nie o tym, bo w tej chwili powinien nas interesować ktoś inny, a mianowicie Iron Percy, do którego właśnie (po tej krótkiej przerwie) wracamy.

Percy siedział w tej chwili w pokoju z ułożonymi w półokrąg kilkoma miejscami, w których postawione były ogromne hologramy, sam usiadł w jedynym wygodnym fotelu w sali, kliknął przycisk wezwania i czekał.

Co to w ogóle było za miejsce? Czym jest Rada Percych? O co tu w ogóle chodzi do cholery?

Tak jak już każdy z nas dobrze wie, istnieje taki koncept jak Multiwersum, w którym jest nieskończenie wiele podobnych, a zarazem jak różnych rzeczywistości. Jednakże, jak się okazuje Multiwersów jest więcej i tworzą one coś na styl... możnaby to nazwać Gigawersum.

Oznacza to, że obok siebie istnieją Multiwersa, ale w żaden sposób się nie łączą, co najwyżej pomniejszymi liniami, tak naprawdę dzielą ze sobą dość nie wiele rzeczy, ale oczywiście nie można pozwolić na to by się ze sobą zderzyły, bo to by była... katastrofa jakiej jeszcze nigdy, nikt nie widział.

Co ciekawe każde z tych Multiwersów w tym Gigawersum jest zupełnie inne, co to znaczy?

A to, że np. my w tej chwili jesteśmy w Multiwersum Marvel'a, czyli tak naprawdę każda rzeczywistość tutaj, jest powiązana w mniejszy lub większy sposób z bohaterami, lub ich nadejściem, każde z tych Multiwersów działa na tej samej zasadzie, tylko coś innego jest bodźcem głównym.

Jak Iron Percy dowiedział się już dłuższy czas temu, w każdym z tych Multiwersów jest ktoś taki jak on. Po pewnych... wyboistych początkach uznali, że stworzą Radę, w której każdy z nich będzie mógł zapytać innego o radę, bądź już w ostatecznej ostateczności przyzwać go do pomocy. Problem polegał jedynie na tym, że każdy z nich tak jak on, pilnowali swojego Multiwersum, a tam jest problemów co nie miara, a aktualnie tu Iron Percy dopiero zacznie swoją prawdziwą robotę, jeśli pokona TVA.

Do jakich Iron Percy'ch, z jakich Multiwersów udało im się połączyć i choć raz, kiedyś spotkać?

Nasz Iron Percy z Multiwersum Marvel'a, aktualnie czekał na choć jedno połączenie z czterech możliwych:

-  Iron Percy'ego z Multiwersum Star Wars (ten to miał zazwyczaj najwięcej roboty, Ci zidiociali Sithowie, Jedi, czy po prostu inne rzezimieszki mieszali tam często w czasie jak cholera).

- Iron Percy'ego z Multiwersum Percy'ego Jacksona'a (tutaj najbardziej w kość dawali, choć tylko sporadycznie, dawali Bogowie, Magowie Egipscy i oczywiście ta cała porąbana Mitologia Nordycka).

- Iron Percy'ego z Multiwersum Piratów z Karaibów (tutaj problemy były najrzadziej, jednakże, gdy ktoś w końcu znalazł jakiś Boski Artefakt, coś w stylu Trójzębu Posejdona, tyle że mieszający to po prostu masakra).

- Oraz Iron Percy'ego z Multiwersum Harry'ego Potter'a (tutaj irytujący idioci pojawiali się dość często, jednakże nie tak bardzo jak w Uniwersum Star Wars, bo jednak Zmieniacze Czasu były pod ciągłą, choć słabą, ale nadal ciągłą ochroną, do tego te cholerne zaklęcia eksperymentalne, czy po prostu magia bawiąca się niewiedzą użytkownika).

Oczywiście każdy z Iron Percy'ch był w jakiś sposób inny. Najbardziej wyróżniały ich moce, które opanowali do perfekcji. Ten z Marvel'a jest najsilniejszy w energii, mocy i zaklęciach zwykłych, jak i runicznych (tych takich co mają np. Wanda, Loki, czy Strange).

Ten z Harry'ego Potter'a perfekcyjnie zajmuje się magią, ale oczywiście magią z różdżką, więc pojedynki z nim... aić.

Ten od Percy'ego Jackson'a mógłby ich rozgromić umiejętnościami, podobnymi do różnych Bogów, bo od każdego coś ma (nawet od Kolesia od Wina!).

Za to ten z Piratów z Karaibów z łatwością pokonałby każdego z nich w pojedynku na miecze, pistolety, czy w po prostu walce.

No a ten od Star Wars zniszczyłby ich połączoną mocą Sithów, jak i Jedi.

Każdy z nich oczywiście posiadał także inne, podobne do siebie umiejętności, lecz te były najbardziej wyróżniające. Na całe szczęście są po jednej stronie, bo w innym przypadku... to dopiero byłoby prawdziwe piekło.

Pokój, w którym aktualnie siedział nasz Iron Percy, był jedynym aktualnie istniejącym pokojem, w tym Multiwersum. Łączył on się z takimi samymi pokojami w innych Multiwersach, pozwalającym im się skontaktować holograficznie, a w ostateczności przetelerportować się (choć robili to naprawdę rzadko, bo teraz już wiedzieli z jak dużym ryzykiem może się to wiązać).

Percy czekał.

- Oczywiście, ten jeden raz, gdy są potrzebni, żadnego nie ma. - PR tchnął z małym rozbawionym uśmiechem chłopak.

Nagle coś zaświeciło. Jeden hologram się odpalił.

- Nareszcie. - pomyślał z ulgą nasz Iron Percy.

Chłopak przyjrzał mu się, już wiedział kto to. Był to Iron Percy z Uniwersum Harry'ego Potter'a.

Z uśmiechami i nie krytą radością, szybko się przywitali, po czym zaczęli porządną rozmowę:

- No więc tak... co się dzieje? Wiem, że my wszyscy naprawdę rzadko się spotykamy, więc to musi być dość ważne. Akurat mam chwilę. - powiedział z małym uśmiechem, zachęcając do wytłumaczenia problemu Iron Percy z Uniwersum Harry'ego Potter'a.

Percy, z którym siedzimy w tym bagnie od początku, wziął głęboki wdech i zaczął opowiadać mu o swojej dziwnej przypadłości, o tym jak słabnie, o tej krwi...

Po kilku minutach opowiadania w pokoju zalęgła się nieprzyjemna cisza. Drugi Percy intensywnie myślał, choć jego wyraz twarzy nie dodawał otuchy.

- I jak? Wiesz co to może być? Jak to wyleczyć? I nie mów mi o żadnych eliksirach, czy bezoarze, z tego próbowałem wszystkiego. - powiedział po kilku minutach ciszy z westchnięciem Percy.

- Cholera... jasna cholera, co Ty masz za gówno... Naprawdę mi przykro, ale nie wiem, naprawdę nie wiem. Też myślałem, że coś w tym stylu jest dla nas niemożliwe... - odpowiedział po chwili zirytowany swoją niewiedzą, lekko przygnębiony tym wszystkim Iron Percy.

Percy ze złością strzelił wiązką energii w ścianę obok.

- Wybacz, musiałem odreagować. Cholerne ciało. - jęknął Percy.

- Wiem, wiem, rozumiem.. Stary, naprawdę spróbuję Ci jakoś pomóc, coś znaleźć, w moich księgach o różnych potworach i pasożytach, bądź w klątwach i urokach, na pewno coś się zna... - zaczął go pocieszać Iron Percy (z Uniwersum Harry'ego Potter'a), gdy nagle oboje usłyszeli dziwny alarm u właśnie Iron Percy'ego z Uniwersum Harry'ego Potter'a.

Zanim powyższy Iron Percy zdążył coś powiedzieć, nasz się odezwał:

- Luz, jakoś sobie poradzę, będę szukać dalej, najwyżej Ty potem mi pomożesz, lub ktoś inny, a teraz leć. - odpowiedział z małym uśmiechem, nadal jakoś myśląc  z dobrym sercem i stawiając niżej dobro swoje dla dobra większości Percy.

Hologram Iron Percy'ego pochylił dziękczynnie głową z przepraszającym uśmiechem, po czym zniknął.

Percy wstał z fotela i ledwo powstrzymał się od walnięcia pięścią w ścianę. Żadnych odpowiedzi... nadal nic...

Ale musiał go puścić, wiedział co oznacza ten alarm. Była to sytuacja wyjątkowo kryzysowa, mogąca spieprzyć naprawdę wiele. Sam miał tak kilka razy, a nie życzyłby tego nikomu, zwłaszcza innemu sobie.

Kiedy tak Percy rozmyślał nad rozwiązaniem swojego problemu, jak i ciekawość prowadziła go do pytania, co się teraz dzieje w Multiwersum Harry'ego Potter'a, jak i nagle zaczął zastanawiać się, czy któryś z nich robi takie coś jak on (z tym czytaniem/oglądaniem), gdy nagle jego tok myślenia coś przerwało... prawie że ten sam alarm co przed chwilą słyszał zza hologramu.

- O nie. - powiedział poddenerwowany Percy, czując nie takie małe obawy, co do tego co musiało się stać...

Jednakże za nim do tego przejdziemy, czas na krótki powrót do Sali Superbohaterów. Gdy Iron Percy dopiero zaczynał rozmowę, tu właśnie zaczęła się przerwa.

Na to czekał Loki, nie miał zamiaru już dłużej czekać, więc szybko wstał z kanapy i ruszył w kierunku swojego celu.

Zanim ktokolwiek zdążył wykonać jakikolwiek ruch, Loki podbiegł do Wandy i Tony'ego i zapytał:

- Możemy pogadać?

- Jasne. - od razu odpowiedział lekko zdziwiony Tony. Wymienił tylko spojrzenie z Natashą, ale od razu ruszył za Lokim.

- Już idę. - dodała równi zdziwiona Wanda.

Gdy już odchodziła, zapytała jeszcze:

- Na pewno nic Ci nie jest, Vis?

- Co? Nie, idź, idź, Loki ma najwyraźniej bardzo ważną sprawę. - odpowiedział szybko z małym uśmiechem Vision, próbując uciec od tego tematu.

Wanda z irytacją westchnęła, ale poszła, uznała, że będzie mogła się z nim rozprawić za chwilę.

Gdy byli już wystarczająco daleko od innych, ustawili się w takim jakby kółku (Wanda plecami do kanap) i zaczęli rozmowę:

- No więc o co w ogóle chodzi? - zapytała zbita z tropu Wanda, obawiając się, że może być to to samo, o co się jakiś czas temu sama martwiła.

- Chciałbym z Wami pogadać o... - zaczął, jak najmilej umiał Loki.

- Iron Percy'm, prawda? - wtrącił się szybko Tony.

Loki przewrócił z rozbawieniem oczami *oczywiście, że wiedział* - pomyślał.

- Tak, coś się dzieje. - przytaknął Loki, kończąc szybko z grzecznościowym tonem, nie lubił go, zdecydowanie wolał ten władczy i rzeczowy.

- Też to zauważyłam. - przyznała lekko przygryzając wargę Wanda.

Widać było, że nie tylko ona tak się tym przejmowała. Obaj mężczyźni wyglądali na zmartwionych. Zdecydowanie jej się to nie podobało.

- To nie wróży nic dobrego. Obawiam się... - zaczął powoli, cicho i jak najspokojniej Tony, gdy nagle szeroko rozszerzyły mu się oczy i krzyknął:

- WANDA, PADNIJ!

Tymczasem w innej części tego samego pokoju (jeszcze chwila niepewności XDDD):

Gdy Wanda poszła pogadać z dwoma mężczyznami, Vision wstał z kanapy i uznał, że musi rozprostować nogi i pomyśleć, pomyśleć o tym, co ostatnio się z nim dzieje.

Gdy tak robił już jedno okrążenie, w trakcie którego powtarzał sobie wszystkie dziwne momenty jego organizmu, nagle nie wiedzieć czemu, coś go zatrzymało.

Ręcę zaczęły mu drżeć, upadł na kolana, coś mu zaczęło wdzierać się do głowy z niewyobrażalną prędkością.

Vision bezskutecznie próbował z tym walczy, ale... przegrywał.

- Cz-czym jesteś?! - ledwo słyszalnie wydyszał Vision.

- Teraz już Tobą! - odpowiedział mu w głowie jakiś zimny, zły, głośny i przerażający głos.

Nagle Vision wrócił do normy, tyle że... tyle że jego oczy były całe czerwone.

Pierwszą osobą, którą zobaczył była Wanda (a konkretniej jej plecy), na jego twarzy zagościł lodowaty, złośliwy uśmiech.

Jak gdyby nigdy nic wystrzelił w jej stronę śmiercionośny promień energii ze swego czoła.

- WANDA, PADNIJ! - krzyknął przerażony Tony, nie mając czasu jakkolwiek inaczej zareagować.

Jak podoba Wam się takie zakończenie? XDDDDDDD

Jak w ogóle podobał się Wam rozdział?

Jak widać w kolejnym też dużo będzie się działo XD

Ach, no i ta Rada Percy'ch, to mi daje tyle możliwości do pisania, że ja pierdziele xD

Byliście już w ogóle na "Spider-Man: Bez drogi do domu". Kurwa, mocarny film! A te zakończenie?! Nienawidzę ich wszystkich.

Długość tego rozdziału zdecydowanie nadrabia wszystkie, których nie zdążyłem napisać xD Ale jeszcze raz sorry. No ale teraz Święta! Więcej czasu, więcej pisania!

No właśnie! Życzenia!

Moi kochani, życzę każdej/każdemu z Was dużo szczęścia, wymarzonych prezentów pod choinką, jak najciekawszy i najdłuższych maratonów filmowych, dobrego jedzenia na Wigilii, przetrwania tej fali śniegu i wszystkiego naj, naj, naj!

A ten rozdział, możnaby wręcz było powiedzieć, że jest takim prezentem gwiazdkowym, ode mnie dla Was wszystkich.

Chciałbym jednakże wrócić jeszcze na chwilę do "Hawkeye'a", i jak? Oglądaliście finałowy odcinek? Ja o dziwo jeszcze nie! Więc proszę bez spoilerów xD Jakoś tak nie miałem czasu przez te Święta i pisanie rozdziału, ale pewnie w weekend nadrobię i napiszę o tym w następnym rozdziale. No ale jak na razie wszystkie 5 odcinków były zajebiste!

Widzieliście już nowy zwiastun "Fantastyczne Zwierzęta: Sekrety Dumbledore'a"?

Ja byłem załamany, gdy po raz pierwszy przeczytałem, że Johnny Depp tam nie zagra, po pierwsze dlatego, iż ta rola świetnie do niego pasowała, a po drugie dlatego, że tak naprawdę był moim pierwszym ulubionym aktorem.

Teraz oglądając ten zwiastun... kurwa.

Ten nowy Grindelwald to jakieś gówno! Wcześniej był przekonujący, przyciągający wzrok, a zarazem taki zatrważający i przerażający. A teraz? To wygląda jak nic, dosłownie. Ja nie mam nic do Pana Mikkelsen'a, bo miał dobre role, ale to? Kurwa, jakaś zajebana porażka! Niech się poleje na nich gówno, bo tak nie można!

Co do mojego konkursu HP... chyba poszło mi dobrze! Znaczy zobaczymy, bo wyników jeszcze nie ma, ale mam naprawdę nadzieję na porządny wynik.

Huh, dziś naprawdę rozpisałem troszkę więcej niż zwykle XDDDD

No ale to już chyba wszystko.

Jeszcze raz: Wesołych Świąt!!!

Miłego dnia!

Lub

Dobramoc!

Pa!

:)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top