Rozdział 14
Nie mam pojęcia co ci napisać. Jak dobrze wiesz jestem staromodny, wolę cię przeprosić patrząc w twoje oczy niż w kartkę papieru. Nie chcę być większym tchórzem niż już jestem. Tak, jestem tchórzem. Myślałem, że odpychając cię od siebie zdołam cię ochronić. Ale ty potrafisz obronić się sama, nie potrzebujesz do tego mnie. Myślałem, że to dobra decyzja, jednak uświadomiłem sobie, że widok ciebie żyjącej i nienawidzącej mnie jest gorszy od tego, w którym umierasz, lecz wciąż mnie kochasz.
Próbuję wytłumaczyć samemu sobie swoje zachowanie. Prawda jest taka, że średnio mi to wychodzi.
Wiem, że wyjeżdżasz. Nie chcę cię zatrzymywać, albo prosić, żebyś rzuciła wszystko i wróciła do tego idioty, którym jestem. Chcę żebyś choć trochę mnie zrozumiała. O wybaczenie będę cię błagał gdy się spotkamy. Dam ci czas na przemyślenie wszystkiego, a kiedy już będziesz gotowa, zadzwoń. Będę czekał na ten jeden telefon, nie ważne czy zadzwonisz o 3 po południu czy 2 w nocy.
Tymczasem liczę, że ci się ułoży. Chcę żebyś wiedziała i zapamiętała jedną rzecz:
Kochałem, kocham i będę cię kochać. Zawsze. To dzięki tobie jestem gdzie jestem i jestem jaki jestem. Gdy cię zobaczyłem nie wierzyłem, że świat może być zły a miłość to tylko iluzja, którą wykorzystują ludzie do swoich celów.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że miłość zabija. Po części miał rację. To brak miłości, odrzucenie, ignorancja zabija. W moim przypadku czysta głupota. Jednak muszę zadać ci to pytanie.
Czy zechcesz uratować mnie po raz kolejny?
Kocham cię,
Steve, oddany ci na zawsze
Na kartkę papieru spłynęła pojedyncza łza. Łza wypuszczona spod smutnych, zielonych oczu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top