Rozdział 10

-Za dwa tygodnie są święta, więc pytam się ciebie Tony dlaczego do cholery nie stoi tu jeszcze choinka?!-Dafne żywo gestykulowała. Stark jednak tylko się zaśmiał.

-Właśnie dlatego, że święta są za dwa tygodnie.

Dziewczyna wywróciła oczami. 

-A przy okazji, jakbyś widziała gdzieś Thora to powiedz mu, że musi mi pomóc, bo znowu zostawił swój młot przed drzwiami do mojego pokoju.

****

Sara włożyła rękę w jego gęste, długie blond włosy i szarpnęła delikatnie. On zrezygnował z całowania jej w usta i zaczął schodzić coraz niżej. Składał krótkie i delikatne pocałunki na jej szyi. Nie znali się całe życie jak jej siostra i Kapitan, ale wcale nie musieli. To coś co ich połączyło nie zważało na długość ich znajomości. Choć minęło tak mało czasu wiedziała.

Był je życiem.

Był jej oddechem.

Był jej miłością.

Miłością, w której chce utonąć ciągnąc go za sobą na samo dno tego uczucia. Poczuła jego ciepłe dłonie na swojej talii, które wędrowały w górę. Na chwilę, jak dla niej zbyt długą, przerwał pocałunki. 

Wtedy weszła Dafne. Pozostawało jej tylko dziękować, że nie weszła parę minut później. Thor i Sara odwrócili się. Blondyn ujął podbródek młodszej Adler i pocałował ją namiętnie.

-Dokończymy później-mrugnął do niej. Kiedy wychodził Daf szepnęła mu do ucha:

-Jeśli ją skrzywdzisz, ja skrzywdzę ciebie. Bardzo trwale.

Ten jednak tylko się uśmiechnął i wyszedł. Brunetka zamknęła drzwi. Usiadła koło siostry na łóżku. Ta miała na twarzy czerwone okręgi wielkości placków. Dafne nie rozumiała dlaczego. Już wiele razy przyłapywała blondynkę na gorszych rzeczach.

-Układa się wam-powiedziała uśmiechając się miło.

-Jest uroczy-westchnęła.-Nie masz czasem wrażenia, że Steve pewnego dnia po prostu wyjdzie z domu i nigdy nie wróci?

-My nie jesteśmy razem-wyparła się Daf. Sara tylko spojrzała na nią z ironią. Może i nie byli razem. Ale nikt nie powiedział przecież, że nie będą.

-Czasami boję się, że Thor zwyczajnie wróci do Asgardu i o mnie zapomni.

-Siostra o tobie pamiętają jeszcze w podstawówce, po tym jak w dzień karierowicza wskoczyłaś na ławkę, ogłosiłaś, że będziesz piosenkarką i zaczęłaś się drzeć na całą szkołę. Uciec może... ale zapomnieć o tobie? Nigdy.

Dziewczyny rozmawiały dość długo, gdy nagle usłyszały coś podejrzanego. Cisza. Wyszły na korytarz. Cisza. Zeszły do salonu. Cisza. W tym domu mieszka Stark. Tutaj NIE MA PRAWA być cicho. Weszły do kuchni gdzie Nat i Wanda kłóciły się o coś, jednak zamilkły gdy zobaczyły przyjaciółki.

-Wyjaśnijcie nam, bo nie pojmujemy, dlaczego tu jest tak cicho?-Spytała Dafne.

-Oh, wysłałam chłopaków po świąteczne zakupy-odparła Natasha.

-To na pewno był dobry pomysł?

-Są już duzi. Sami ratują świat i takie tam. Nic im się nie stanie w Centrum handlowym.

****

To był zły pomysł. Steve, Tony, Clint, Bruce, Vision i Thor stali i patrzyli  na czteropiętrowe centrum handlowe pełne ruchomych schodów, domów mody, butików i wielu innych pierdołowatych sklepów typowo dla kobiet. Osobno z biżuterią, osobno z kosmetykami, ciuchami, butami, dodatkami... eh... i to wszystko w różnych miejscach, Gdyby było chociaż na tym samym piętrze, ale NIE. Nawet sklepy spożywcze były porozsiewane po całym budynku. Jakby nie można było zrobić sklepu z wszystkim po trochu. Wtedy robienie świątecznych zakupów byłaby prostsza. Teraz "superbohaterowie" bali się zrobić choćby kroku, bo myśleli, że mogą się zgubić i utknąć w galerii jak w labiryncie i nigdy się z niej nie wydostać. 

Chyba łatwiejsza była już walka z australijską mafią. 

Ustalili, że wszędzie będą chodzić razem, bo ryzyko śmierci jest zbyt duże. Szybko okazało się jednak, że chodzenie z Thorem gdziekolwiek jest problematyczne. Męska część Avengers chciała spędzić w sklepie jak najmniej czasu i nie przedłużać bez potrzebnie. Asgardczyk jednak nie rozumiał tego stwierdzenia.

Najpierw chciał się dowiedzieć od ekspedientki w sklepie z biżuterią czy naszyjniki są robione przez najlepiej przeszkolonych krasnoludów, cudem udało się ją ubłagać by nie dzwoniła na policję, później przy wchodzeniu ze sklepu z ciuchami bramki zaczęły świrować bo do łokcia blondyna przylepiła się metka, następnie zaczął pytać kobiety z biura podróży czy organizują wycieczki do Nimfleheimu. Wydawało im się, że kupienie prezentów zajęło całą wieczność. Ich radość pozostawała niezmierzona gdy skończyli.

****

-Hej, Daf, tak sobie pomyślałem, no wiesz twoja siostra i Thor mają tutaj randkę...-zaczął Steve.

-Wiem, Sara kazała mi się ulotnić-zaśmiała się dziewczyna.

-Jeśli nie masz jeszcze żadnych planów to może chciałabyś iść ze mną na kolację?

-Tak-szepnęła brunetka.

-Dziś wieczorem, o 7.

-Tak, jasne-jej serce zaczęło bić szybciej, coś skręciło ją w żołądku. 

Stali tak jeszcze chwilę a potem każdy poszedł w swoją stronę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top