(Nie) Jak W Filmie
-Źle to rozumiesz-powiedziała Dafne do wysokiego, niebieskookiego blondyna, który szedł obok niej wąską uliczką Central Parku.
-Jak można źle zrozumieć Krainę Lodu?-Odparł.
-Już nigdy więcej nie pozwolę, żeby Stark decydował o tym jakie filmy oglądamy w wieczory filmowe-westchnęła Adler.-Wytłumaczę ci jeszcze raz. To, że dwie główne bohaterki tej bajki się nie dogadywały, były siostrami i to akurat była jedna blondynka i jedna brunetka nic nie znaczy. Więc skończ prawić mi kazania o Sarze!
To musiał być dziwny widok. Brunetka na wysokich obcasach w niebieskiej sukience w towarzystwie przystojnego mężczyzny ubranego w jeansy, szarą koszulkę i skórzaną kurtkę rozmawiający o bajce dla dzieci.
-Ale Anna uratowała Elsę! Ty też byś to zrobiła dla Sary!
-Nie sądzę. Prędzej podałabym Hansowi miecz-warknęła.
Szli przez chwilę w milczeniu. Steve spoglądał co chwilę na brunetkę i się uśmiechał. Dziewczynę zamiast irytować zaczęło to bawić. Uśmiechnęła się.
-Życie to nie bajka czy film-powiedziała. Wskoczyła na ławkę-nie możemy liczyć na księcia na białym koniu-to mówiąc skoczył, a Steve natychmiast ją złapał-który uratuje nas z opresji. Nie licz też więc, że nastąpi cud i pogodzę się z siostrą.
Stanęła na nogach i poszła dalej.
-A na przyjaciół?-Spytał Rogers łapiąc ją gdy potknęła się na swoich szpilkach.
-Może-wzruszyła ramionami.
Chodzili po parku i rozmawiali. Już dawno Dafne nie czuła się tak dobrze. Dlaczego zawsze musiała kłócić się z Sarą? Obie były uparte i żadna nie potrafiła zrobić tego pierwszego korku i powiedzieć "przepraszam". Coraz bardziej oddalali się od bazy. Dafne wiedziała, że gdzieś w pobliżu mieszka Tony. Nagle usłyszała grzmot.
-Jak w filmie-mruknęła-gdybyśmy byli w filmie, to zaraz po grzmocie zacząłby lać...
W tym momencie krople deszczy lunęły jak z cebra.
-...deszcz. Zacząłby padać deszcz.
Rogers zdjął kurtkę i podał ją Dafne tak, że dziewczyna trzymała ją nad głową co mogło trochę powstrzymać moknięcie. Pobiegli. Żadne z nich nie wiedziało dokąd.
****
Szli w strugach deszczu. Steve trzymał ręce w kieszeniach, a Daf kurtkę nad głową.
-Co by się teraz stało w filmie?-Spytał dziewczyny.
Zatrzymała się. Chwyciła słup latarni i okręciła wokół niej. Rogers chwycił jej dłoń i przyciągnął do siebie. Krok w tył. W przód. W bok. W tył. W przód. Jak dziwnie by to nie wyglądało zaczęli tańczyć. Przeszli tak część ulicy. W pewnym momencie Kapitan podniósł ją i przybliżył ich twarze.
-Dokładnie to stałoby się teraz w filmie-wyszeptała-i jeszcze coś.
Zbliżyła ich usta...
****
-Apsik!-obudziło ją nagłe kichnięcie. Oho. Szykuje się przeziębienie stulecia. Wstała z kanapy w dobrze jej znanym salonie jej przyjaciela miliardera. Chodziła po pokojach szukając Tony'ego albo Steve'a. Zauważyła, że ciągle nosiła kurtkę Kapitana. Nie wiedziała ile czasu minęło odkąd przyszli do Starka.
Zaczynała się już martwić, że te dwa półmózgi gdzieś poszły. Ostatnim razem, Dafne nie miała pojęcia jak, Tony wyciągnął Steve'a do pubu i upił. Daf była pełna podziwu dla jego upartości w serwowaniu drinków. W każdym bądź razie znalazła ich upitych w trzy dupy jak w sali kinowej oglądali teletubisie. Uznała za całkiem normalne, że wtedy Stark krzyknął "Tony Stark ma Tubisiowy Klem!". Całą książkę można by napisać o tym co on odwalił.
Zeszła do sali kinowej. Stanęła w progu słysząc czyjś śmiech. Wychyliła się i zerknęła na ekran. Dzięki bogu nie lecieli tam "Zaplątani". Zamiast jakiegokolwiek filmu leciały tam stare taśmy z jej dzieciństwa. Kasety typu "Pierwsze kroki" czy "Pierwsza jazda na rowerze". Teraz akurat leciał filmik z pierwszego dnia w szkole Dafne.
Szła dumnym krokiem przez korytarz i co jakiś czas odwracała się i uśmiechała do kamery, za którą stała jej mama. Co jakiś czas grzebała w plecaku. W pewnym momencie usłyszała płacz małej Sary. Zaczęła ją pocieszać. Później taśma się zmieniła i pojawiły się szóste urodziny brunetki.
-Apsik!-ponowne kichnięcie, które zdradziło jej obecność.
Trzy twarze spojrzały w jej kierunku. Sara siedziała obok Steve'a i uśmiechnęła się.
-No siostra, będziesz umierać na katar-zaśmiała się.
Dafne podeszła do niej.
-Przepraszam-powiedziały jednocześnie i przytuliły się na zgodę.
-No, zupełnie jak w filmie-skwitował Tony-a swoją drogą, bardzo ci do twarzy w tej kurtce Steve'a, Daf.
Policzki brunetki lekko się zarumieniły.
-To prawda-potwierdził Rogers.
Dafne przewróciła oczami.
-Musimy wracać-powiedziała.
-Nie, zostańcie. Dzisiaj oglądamy "Kubuś Puchatek i Hefalumpy!"-Krzyknął Tony.
****
Steve położył głowę na kolanach brunetki i płakał nad losem Lumpka. Daf stwierdziła, że już absolutnie nigdy nie da miliarderowi wybierać filmów i że skonfiskuje jego kolekcje bajek. I przypadkiem ją zgubi. W innym kraju.
Gładziła włosy Kapitana chociaż sama nie wiedziała dlaczego. To uspokajało ich oboje. Tony już dawno chrapał na fotelu a Sara położyła się na kanapie i również zasnęła.
-Jak w filmie?-Spytał Steve próbując spojrzeć dziewczynie w oczy.
uśmiechnęła się i delikatnie pocałowała go w policzek.
-Nie-odparła-lepiej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top