Misja: Znaleźć Jej EX Cz.1
Dafne doskonale pamiętała jak poznała tego uroczego kretyna. Poznali się w pracy. Uczucie powstało niemalże od razu. Wystarczyło parę dni by zostali przyjaciółmi. Ujął jej serce swoimi czekoladowymi oczami i miękkimi orzechowymi włosami. Daf złapała go za rękę i włożyła w nią mały, metalowy przedmiot. Wszystko było piękne. A później zwyczajnie zniknął z jej życia.
****
-Steve, po raz ostatni ci tłumaczę-powiedziała zdenerwowana Daf-to co Stark dał ci do jedzenia to BUDYŃ. Nie TUBISIOWY KREM.
-Klem-poprawił ją Tony-Tinky Winky mówił "klem".
Dafne walnęła się z otwartej ręki w czoło. Clint podszedł do trójki przyjaciół.
-Znowu maratonik teletubisiów?-Spytał.
-Taaaaaaaaa
Mimo małych wybryków Starka wszystko świetnie się układało. Daf nawet nie kłóciła się z Sarą. Po raz pierwszy była naprawdę szczęśliwa. Miała cel w życiu. Zerknęła na blondyna. Poprawka. ON nadawał sens jej życiu.
Przechodzili właśnie obok biura Fury'ego. Brunetka widziała przez szklaną ścianę, że oprócz dyrektora jest tam również jej przyjaciółka, Natasha. Oboje wyglądali na zmartwionych i przeglądali jakieś stare akta. Obok nich na biurku leżało pudło z mnóstwem dokumentów i raportów z wielu lat. Nagle Romanoff odwróciła się, odetchnęła głęboko i ruszyła w kierunku drzwi. Otworzyła je i zatrzymała Dafne. Poprosiła ją, aby weszła do pomieszczenia. Dziewczyny zniknęły w biurze pozostawiając zdziwionych chłopaków zupełnie samych.
-Co się stało?-Spytała Adler siadając naprzeciwko Nicka i Nat.
Żadne z nich nic nie powiedziało. Szef T.A.R.C.Z.-y położył jedynie na stole mały, srebrny pendrive z fikuśnie wygrawerowanymi literami A.D. Dafne patrzyła na przedmiot kilka chwil po czym podniosła się gwałtownie z krzesła.
-Nie-powiedziała krótko. Skierowała się w kierunku wyjścia, ale powstrzymał ją głos Natashy.
-Zaczekaj! Wiesz co to jest i do kogo należy...
-Wiem. Owszem. Ale co? Chcecie żebym zaniosła to na jego grób?-W zielonych oczach dziewczyny zebrały się łzy.
-W tym sęk Daf-odezwał się Fury-być może on żyje.
-Nie-powtórzyła dziewczyna po czym wyszła trzaskając drzwiami.
Trójka bohaterów dalej stała przed biurem. Stali się jeszcze bardziej zdziwieni kiedy brunetka niemal płacząc wyszła i szybko ruszyła do wyjścia.
-Nie idźcie za nią-powiedziała również wychodząc Nat-dajmy jej czas.
****
Dali jej dużo czasu. Minął tydzień. Nikt nie wchodził jej w drogę, nikt nie pytał,a jedyną osobą, która z nią rozmawiała był Steve. Przy nim dziwnie się uspokajała. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że już czas. Wszyscy usiedli w jednym pokoju i przez chwilę milczeli.
-A więc... Daf-zaczął Steve.
Dziewczyna położyła na stoliku do kawy pendrive.
-Kiedy zaczynałam pracę w T.A.R.C.Z.-y-powiedziała-miałam zespół. Składał się z naukowców wyspecjalizowanych w poszczególnych dziedzinach. Ja byłam raczej... byłam wszędzie. Nie miałam konkretnej specjalizacji. Oprócz mnie, był jeszcze jeden naukowiec, który był taki sam. Nazywał się Colin Cross. Był moim przyjacielem...-zawahała się-...był osobą, którą kochałam. Spotykaliśmy się przez półtora roku. Później Fury wysłał go na misję do Seulu. Słuch o nim zaginął. Osobiście podpisałam akt zgonu i przygotowałam trumnę, w której nigdy nie było ciała.
-A co do tego miał ten pendrive?-Spytał Tony.
-Dałam mu go przed misją. Wygrawerował sobie na nich moje inicjały, żeby o mnie pamiętać-jej spojrzenie na chwilę skrzyżowało się ze spojrzeniem Steve'a-obiecał, że kiedyś mi go odda. I dlatego teraz niektórzy, dla przykładu Nat, myślą, że on przeżył. Ale to nie prawda.
-A jeśli prawda?-Wahał się Clint.-Sama nie wiesz co zrobić. Nie umiesz udowodnić, że żyje. Ale czy potrafisz dowieść, że zginął?
****
Trzecia noc z rzędu, którą brunetka zarwała i to bynajmniej nie z powodu Kapitana. Clint miał rację. Musi wiedzieć czy on żyje. Prawie się z tym pogodziła. Prawie zapomniała. A teraz, co? Okazuje się, że on może żyć dalej. Szukała teraz jakichkolwiek informacji w aktach i plikach sprzed kilku lat. Mijała kolejna godzina żmudnej pracy. Dziewczyna chwyciła w palce pendrive.
-Coś ty wymyślił Colin?-Spytała sama siebie.
Otworzyła wtyczkę i wpięła gwizdek do komputera. Wiedziała, że były na nim ich wspólne zdjęcia. Chciała powspominać stare dobre czasy.
Ale zdjęć o dziwo nie było. Zamiast tego była mapa Korei Południowej i pozaznaczane na niej różne punkty. Dziewczyna zaintrygowana zaczęła po kolei namierzać dane miejsca. Wydrukowała informacje i ruszyła do przyjaciół.
****
Daf wpadła jak burza do salonu i rzuciła na stół jakieś papiery. Steve zmarszczył brwi. Wziął jedną z kartek i zaczął czytać. Uniósł wzrok na brunetkę.
-Mówiłaś, że on nie żyje-powiedział.
-Tak, wiem to. Ale kto inny mógłby znaleźć ten pendrive, pozaznaczać tajną wiadomość i odesłać to do mnie?
-Jaką wiadomość?-Natasha była trochę przerażona stanem przyjaciółki.
Dafne wzięła kartkę i długopis i zaczęła pisać.
Taebaek
Ulsan
Tongyeong
Ansan
Jecheon
-Pierwsze litery "TUTAJ"-podpowiedziała.
-TUTAJ czyli gdzie?-Skwitował Tony.
-Nie mam pojęcia, ale musi być jakieś logiczne wyjaśnienie. I ja je znajdę. Pakujcie się. Lecimy do Korei. Jutro. Rano. Wcześnie.
-Okej-powiedział radośnie Stark-ale lecimy MOIM samolotem.
****
Steve miał mieszane uczucia co do tej misji. Po co wszystko komplikować i przywracać gościa do życia? Pewnie mu lepiej kiedy jest martwy. Miał nadzieję, że on rzeczywiście umarł. Dawniej widywał Dafne tak zabieganą kiedy się nim opiekowała, leczyła i takie tam. Dalej prowadziła badania, ale teraz całkowicie pochłonął ją jej były. Rogers nie mógł tego znieść.
Siedzieli w hotelu. Był już późny wieczór, a Daf dalej siedziała nad mapami. Namierzyła w końcu rzekome miejsce jego pobytu. Steve nie posiadał się z radości na te wieści. Teraz przeszedł do salonu i usiadł obok niej.
-Myślisz, że to on?-Spytał.
-Mam nadzieję-zabolało-chociaż... Jeśli by wrócił to nie wiem jak wyglądałaby sytuacja między mną a nim... rozumiesz... zniknął. Nie dawał znaku życia.
Westchnęła.
-O-o-powiedziała.
-Co się stało?
-Powiedz mi Steve, ile baz Hydry mogło jeszcze zostać na świecie?
****
-To szaleństwo-rzekł jakże optymistycznie Tony.
-Musimy tam iść-poparła przyjaciółkę Nat-Colin żyje i jest tam więziony.
-Skoro jest więziony to jakim cudem wysłał pendrive?-Clint był pełen wątpliwości.
-A skąd wiadomo, że to nie pułapka?-Skwitował Rogers.
-Ja wiem tylko jedno-a mianowicie to, że musimy tam iść. Nie wiem co nas tam czeka, ale jeśli on żyje, to naszym obowiązkiem jest go uratować i sprowadzić do domu!
-Sentymenty! Daf, rozejrzyj się. To jest HYDRA! Chcesz tam lecieć tylko dlatego, że czujesz miętę do tego kolesia!
-Nie denerwuj mnie Stark-warknęła Adler.-Lecimy i koniec.
-Tony ma rację, nie warto...-zaczął Steve.
-Nie warto ratować ludzkiego życia, czy tylko jego?-Głos Dafne drżał.
-Nie warto walczyć z czymś z czym nie wygrasz.
-Nie prawda. Wygrałeś już z nimi.
-Za jaką cenę? Byłabyś gotowa zrobić to co ja? Poświęcić wszystko co znasz i... i kochasz? Zostawić to dla ludzi którzy w ciebie wątpią i cię wyśmiewają? Bo ja nie. Nie drugi raz.
-Kogo tak bardzo boisz się stracić?-Zapytała Dafne.
Rogers nie odpowiedział. Podszedł do drzwi. Wziął swoją tarczę i otworzył drzwi. Nikt nie zrozumiał dlaczego. Ale wszyscy wiedzieli, że walka z hydrą będzie ciężka.
****
Bohaterowie i Stark wpadli do bazy i szybko obezwładnili strażników. Tony trochę się pozachwycał świetnym gustem złych gości, bo na telewizorze leciał właśnie Maka Paka. Jakimś cudem udało się odkleić jego i Kapitana sprzed ekranu, ale Dafne czuła w powietrzu wieczory filmowe z psychopatą myjącym kamienie.
Jednego strażnika zostawili przy życiu. Daf podeszła do niego i chwyciła za koszulę.
-Colin Cross-wycedziła-mówi ci to coś?
Mężczyzna uśmiechnął się złośliwie. Brunetka dała mu w twarz.
-Colin Cross-wychrypiał strażnik-nie jest tym kim myślisz. Już nie.
Adler puściła go i zaczęła okładać pięściami. Przyjaciele byli zbyt oszołomieni jej zachowanie by zareagować. Steve ocknął się jako pierwszy.
-Dość-powiedział.
Dziewczyna puściła nieprzytomnego mężczyznę, który padł na podłogę. Daf poszła dalej. Każdy kto stanął jej na drodze skończył bardzo źle. Ci którzy widzieli na co było ją stać po prostu potulnie schodzili jej z drogi. Nawet ładnie powiedzieli gdzie jest Colin. Wszyscy pobiegli do labolatorium. Gdy tam przyszli zobaczyli dość wysokiego mężczyznę o orzechowych włosach i czekoladowych oczach. Nie był skrępowany czy związany...
Kapitan zaczął snuć podejrzenia. Nie polubił tego chłopaka. On nie wyglądał na więźnia.
Daf patrzyła na niego jak zaczarowana. Podeszła i przytuliła się do niego, a on objął ją w pasie. Rogers patrzył na to ze smutkiem. Napotkał wzrok Crossa. Colin posłał mu złośliwy uśmiech i wyszeptał: Wygrałem.
Następnie Stark zaiwalił z sali dwa sezony Maki Paki i ruszył do wyjścia. Steve został najdłużej. Zastanawiał się nad słowami strażnika. "Nie jest tym kim myślisz. Już nie.". Podszedł do komputera i zaczął przeglądać pliki, ale nie znalazł nic co mogłoby go oczernić. Coś kazało mu wątpić w uczciwość ex Daf.
-Ogarnij swoją zazdrość Steve i rusz się. Dafne się uparła, żebyśmy jeszcze dzisiaj wrócili do Nowego Yorku.-Powiedziała Nat.
-Nie wydaje ci się to podejrzane? To wszystko?
Natasha zastanowiła się chwilę.
-Tak, ale... Czekaj!
Podeszła do komputera. Otworzyła kilka folderów i przejrzała pliki.
-To zdjęcia Dafne i Colina...
-Co w tym dziwnego?-Steve zmarszczył brwi.
-Wszystkie usunięte. Jest jakiś zaszyfrowany plik. Nie umiem złamać kodu. Wyślę go sobie na maila. Ktoś nie zadbał o dostateczne zabezpieczenia przesyłania informacji. Ten strażnik mógł mieć rację. Colin nie jest tym kim był kiedyś.
Spojrzeli po sobie. Teraz ktoś powinien włączyć dramatyczną muzykę i wyciemnić ekran by przejść do kolejnych scen filmu. Zamiast tego wpadł Tony.
-Maka Paka!-Wrzasnął przerywając poważną ciszę-MAKA PAKA!
I wyszedł. A raczej wybiegł. Wybiegł na dwór myć kamienie. I śpiewał przy tym piosenkę z Pokemonów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top