Misja: Zabić Jej Ex Cz.3
Po tym co stało się na sali treningowej ruszyły poszukiwania Crossa. Steve szczególnie gorliwie przyłożył się do tej akcji. Dafne mniej. Kiedy okazało się, że Colin żyje myślał, że będzie jak dawniej. Tymczasem nic już takie nie było. Jej uczucia się zupełnie zmieniły.
Ale szok jaki ona przeszła było niczym w porównaniu do Tony'ego. Biedaczek myślał, że oni byli przyjaciółmi. Takimi jakich łączy ukochany serial. Teraz załamany siedział w pokoju Steve'a, zajadał lody i oglądał Muminki siedząc pod kocem i tuląc do siebie wielką maskotkę Kłapouchego.
Clint szczerze miał nadzieję, że Stark szybko wyjdzie z depresji. Patrzenie jak cały czas tuli maskotkę i mówi co chwilę "Maka Paka nas połączył... nie miał prawa... jak on mógł... dlaczego... Kochałem go całym moim sercem..." i inne tego typu już robiła się nudna. Dobrą stroną całej sytuacji było to, że miliarder nie dostawał napaści Fangirlingu za każdym razem gdy ktoś włączył Troskliwe Misie.
Fury sprawdził czy Cross nie zabrał żadnych danych dotyczących Kapitana i rozpoczęto pościg. Nic nie ukradł, dzięki bogu. Daf mimo wszystko i tak obwiniała się o całą sytuację. Była zła, że go nie przejrzała,że dała się tak łatwo zmanipulować. Po raz dziesiętny stała na dachu. Patrzenie na Nowy York tętniący życiem z bezpiecznej odległości dawał jej poczucie bycia ponad to. Dawało jej złudną możliwość wyboru co do swojego życia.
Ktoś stanął obok niej.
-Nie twoja wina-usłyszała ciepły męski głos i uniosła wzrok do góry aby napotkać niebieskie tęczówki.
-Wiem, ale nigdy sobie nie daruję, że udało mu się mną zmanipulować...
-Miłość nie wybiera-westchnął Rogers.
-To... nie była... miłość-każde słowo wypowiadała ostrożnie. Steve uniósł lekko kąciki ust-może na początku, ale... przez tak długi okres wiele się zmieniło. Nie potrafię sobie nawet przypomnieć dlaczego się w nim zakochałam. Byłam młoda... Głupia...
-Ale ci przeszło-uśmiechnął się blondyn-jemu nie. Zresztą chyba nie tylko jemu. Podobno mądrość przychodzi z wiekiem, ale czasem wiek przychodzi sam. Najlepszą ilustracją jest Tony.
Uśmiechnęła się. To prawda. Stark był jedyny w swoim rodzaju. Czekała z niecierpliwością na moment, kiedy zacznie oglądać kucyki Pony. A może już zaczął. Chyba wolała na razie nie wiedzieć.
Zeszli na dół do Natashy i Clinta chcąc się dowiedzieć jak idą poszukiwania Colina. Stanęli na przeciwko wielkiego ekranu, na którym zazwyczaj pojawiały się ważne dane lub mapy satelitarne wyznaczające drogę do jakiegoś celu.
-Mamy go-powiedziała Nat i na ekranie pojawił się obraz Waszyngtonu-nie uciekł jakoś szczególnie daleko. To intrygujące.
Burton zmarszczył brwi.
-Dokładnie ukrywa się w opuszczonej fabryce zabawek...-zaczął Fury, ale przerwał mu Tony wchodzący do sali.
-A ta fabryka to może obok szpitala psychiatrycznego albo opuszczonego sierocińca? Bo pasowałoby do scenerii horroru jaką nam serwujecie-zadrwił.
-Nie ma tam żadnego szpitala psychiatrycznego na całe szczęście dla ciebie, Stark, bo mogliby się tam zgarnąć i już nigdy nie wypuścić-prychnął Nick.
-Na nieszczęście dla nas-skwitowała Dafne na co Tony przybrał naburmuszoną minę-Wyluzuj Stark, pomyśl tylko... Fabryka zabawek... Może wpadną ci w ręce maskotki Maki Paki, albo Tygryska, a może nawet...
Nie dokończyła bo Tony wyleciał z pomieszczenia. Gdy wrócił trzymał w ręce walizkę ze stroje Iron Mana i torbę z niezidentyfikowaną zawartością. Szybko zdobyli dokładne współrzędne i Misja jak to ją nazwał Stark "Zabić jej Ex" ruszyła.
****
Szli po opuszczonej fabryce jeden z drugim i latarkami w rękach co chwilę podświetlając jakieś podejrzane miejsca.
-Ej-zaczął Tony-kojarzycie taką bajkę Scooby Doo? Bo tam oni robią właśnie to co my. Tylko oni rozwiązują zagadki a nie zabijają kryminalistów.
-Ale tam była ich czwórka i pies-zauważyła Daf.
-To w takim Tony może być naszą maskotką-zaśmiał się Clint. Stark jednak się tym nie przejął tylko podłapał pomysł.
-No. Wtedy Dafne byłaby... Dafne, w sumie to nawet pasuje. Steve to Fred, Clint to kudłaty, to też pasuje, nawet nie musisz udawać idioty, a Natasha będzie Velmą, bo jest tak samo inteligenta i ruda.
Romanoff uderzyła się w czoło z otwartej dłoni. Dafne wywróciła oczami, a Steve zrobił dziwną minę.
-Czy ja ci wyglądam na gości, który popyla w pomarańczowej apaszce?-Spytał.
-Nie-odparł miliarder-ale możemy farbnąć ci tarczę na pomarańczowo i wtedy...
-Nikt.Nie.Dotknie.Mojej.Tarczy-Wycedził.
Tony tylko się zaśmiał.
-To będziesz popylać w apaszce...
-Skończcie to już-zganiła ich Natasha-a ty Stark masz zakaz oglądania kreskówek na miesiąc.
-Nie możesz mi rozkazywać! Jestem Dorosły! Nananana nie słucham cię-powiedziawszy to pokazał jej język.
Tak. To było niesamowicie dorosłe.
Nagle coś mignęło na balkonie nad taśmą produkcyjną. Odwrócili się i ujrzeli twarz Crossa wykrzywioną w złośliwym uśmiechu.
-Ty...-powiedziała Daf i dołożyła mnóstwo niecenzuralnych słów zdecydowanie nie nadających się do druku. Gdy potok słów przestał wylewać się z jej ust Steve spojrzał na nią spode łba.
-Język-zganił ją.
-No! Właśnie! Daf, to jest jeszcze...-Tony kontynuował przekleństwa. Kiedy skończył, a Rogers był już naprawdę bliski załamania nerwowego, stwierdzili, że w zasadzie przydałoby się złapać Colina.
-A więc, to już twój koniec, ty...-mężczyzna po raz wtóry został zwyzywany, tym razem przez Clinta, a Steve po raz wtóry upominał ich o słownictwie.
-Dobra! Dosyć tego!-Wrzasnęła Natasha i w mgnieniu oka znalazła się na balkonie tuż przy Crossie. Zaczęła z nim walczyć jednak nie było to takie proste. Pewnie gdyby cała reszta ruszyła do akcji efekt byłby podobny w porównaniu do tego co się stało. A co się stało? Tony wyciągnął swoją torbę z niezidentyfikowaną zawartością, która okazała się... kamieniami?
-To za Makę Pakę!-Krzyknął i zaczął rzucać kamieniami w Colina. Reszta drużyny nie była w stanie zrobić nic po za śmianiem się do rozpuku. Tony w zbroi Iron Mana rzuca nieudolnie kamieniami do Colina, który z otępiałą miną próbuje uniknąć trafienia. W końcu ku ogólnemu zdziwieniu jeden z kamieni trafił w głowę mężczyzny, który zemdlał i osunął się na podłogę.
-Easy-powiedział Stark i poszedł po ciało ex chłopaka Dafne, zostawiając wszystkich w szoku.
****
Dafne stała za szybą spoglądając na swojego dawnego ukochanego. Patrzyła z pogardą jak jest zgarniany przez agentów. Niedługo zostanie przeniesiony do pilnie strzeżonego więzienia, a przed tym dokładnie przesłuchany.
Na jego głowie prezentował się fioletowy siniak, pamiątka po idealnie wyszorowanym kamieniem Starka. To był jakiś cud, że on trafił w mężczyznę.
-No, to chyba już nie zobaczysz go przez bardzo długi czas-usłyszała głos Rogersa.
-Mówisz tak jakbyś się z tego cieszył-mruknęła.
Blondyn jedynie się uśmiechnął. Daf wywróciła oczami.
-Jesteś idiotą-westchnęła, podeszła do niego, pocałowała go w policzek i poszła-ale wiesz co? Nie zmieniaj się. On się zmienił i widzisz jak skończył-dodała na odchodne.
Steve znów się uśmiechnął, lecz tym razem do siebie. Obejrzał się za nią. Poczuł się komfortowo wiedząc, że w pobliżu niej nie ma nikogo, po za nim rzecz jasna, kogo mogłaby pokochać.
****
Cześć, Cześć, witajcie :)
To już ostatnia część i mam nadzieję, że się podoba. Lecimy standardem i 5 gwiazdek=kolejna historyjka, i tak. Pamiętam o wierszykach, które wstawię jutro lub we wtorek, ale w szkole urwanie głowy.
Mimo to i tak postaram się dodawać często :**
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top