Impreza Urodzinowa
Steve i Dafne siedzieli razem na kanapie oglądając jakąś głupią komedię romantyczną. Brunetka co chwilę spoglądała na blondyna. Usiadła mu na kolanach. Ujęła jego twarz swoimi drobnymi dłońmi.
-Nie oglądajmy już tego głupiego filmu-mruknęła-zróbmy coś ciekawszego.
Steve uśmiechnął się a ona połączyła ich usta w namiętnym pocałunku.
****
1 miesiąc później
Dafne obudziła się gdy odczuła pustkę na drugiej połowie łóżka. No bez jaj. Były jej urodziny, a Steve'a nawet nie było obok. Westchnęła. Postanowiła, że dzień dzisiejszy jest święty i nigdzie się nie wybiera.
-Daf-usłyszała głos Rogersa-śpisz?
-A czy wyglądam jakbym spała?-Spytała ironicznie. W tym momencie coś się stało. Poczuła mdłości i za nim się obejrzała już biegła do łazienki. Po niezbyt przyjemnych kolejnych czynnościach włączyła w głowie listę rzeczy, które jadła w ciągu ostatnich 24h. Problem w tym, że nic z tego co zjadła nie miało prawa być przyczyną wymiocin. Siedziała na łóżku. Nie była blada. Nie wyglądała na chorą.
-Już dobrze?-Spytał Kapitan po długiej chwili.
-Nie czuję się źle. Nie wiem co się stało-odparła.
-Na pewno?
-Jasne-uśmiechnęła się słabo.
****
Mimo protestów Steve'a Avengersi wyciągnęli Dafne na miasto, a Stark ogłosił wielką imprezę. No któż by się tego spodziewał.
Poszli do parku, Clint porzucał kamieniami do śmietników, Tony przeglądał się w jeziorku, Thor wepchnął go do tego jeziorka, Stark się obraził, Sara go opierdzieliła, że zachowuje się jak małe dziecko, Tony się odobraził, Bruce i Vision grali w szachy, Tony podpisał kilka autografów i potwierdził jaki to jest niesamowity... Wszystko było normalne. Wszystko, tylko nie Dafne. Od rana zachowywała się dziwnie. Sama nie miała pojęcia co się z nią dzieje. Miała straszne wahania nastrojów. Miała ochotę się popłakać bez powodu. Co jej było?
Jej zachowanie nie uszło uwadze przyjaciół, którzy najbardziej przejęli się jej stanem podczas obiadu.
-Chodźmy do włoskiej!-Wrzasnął Clint.-Co ty na to Daf?
-Nie, dzięki. W zasadzie nie lubię włoskiej.
Wszyscy popatrzyli po sobie zdumieni. Jak to Dafne nie lubi włoskiej? Przecież oni byli na Świętach WE WŁOSZECH.
-Daf, ty kochasz włoską...-zaczął Steve.
-Nie, już nie. Przestań mi wmawiać co kocham a czego nie. Chyba sama wiem lepiej czego chcę! I nie warz się pytać czy wszystko w porządku, albo mówić żebym się uspokoiła! WSZYSTKO ZE MNĄ DOBRZE I JESTEM BARDZO SPOKOJNA! JASNE TO JEST?!
Jej krzyki musiało słyszeć pół Nowego York'u. Avengersi byli w szoku. Dafne zawsze była spokojna, opanowana, delikatna... i zawsze kochała włoską kuchnię. Jednak nikt nie miał odwagi zapytać co się jej stało. Mieli jako taki instynkt samozachowawczy.
-Sushi?-Spytała Wanda. Kochała sushi, ale zazwyczaj na nie nie chodzili bo Adler go nienawidziła. Jednak Daf natychmiast się uśmiechnęła.
-Jasne. Sushi-ruszyła rozpromieniona przed siebie.
Steve zrównał krok z Sarą.
-Co się dzieje twojej siostrze?
-Ty mi powiedz. Ona nawet jak ma okres jest spokojna i się nie wydziera-blondynka wzruszyła ramionami-może stresuje się swoimi urodzinami, chociaż to do niej nie podobne. Z drugiej strony w ogóle nie zachowuje się dzisiaj jakby była sobą. Jeśli będzie chciała to nam powie.
Cały problem polegał na tym, że Dafne nie miała bladego pojęcia co się jej dzieje. Nie mogła też zrozumieć dlaczego nagle pokochała sushi i znienawidziła włoską kuchnię. Nie zrozumiała też czemu zjadła o wiele więcej od Wandy. Ona jeszcze nie wiedziała, ale w głowie Bruce'a zaczęła plątać się pewna myśl.
****
Podczas wspaniałej imprezy Tony'ego Dafne znowu szybko pobiegła do łazienki żeby zwymiotować to co jadła na obiad. Czuła się jednocześnie dobrze i źle. Gdy wychodziła z toalety, czekał na nią Banner.
-Daf, czy te... hmm... objawy, z czymś ci się nie kojarzą?
-Z czym mają mi się kojarzyć?-Spytała nagle zdenerwowana.
Banner tylko podał jej prostokątne pudełko do ręki i odszedł. Dziewczyna nie wiedziała co ma robić. To przerażało ją bardziej niż każda misja na której była.
Zeszła na dół w szampańskim nastroju. Miała nawet zwiększoną tolerancję na głupotę Starka, który tym razem nie ogłosił się, całe szczęście, królem Lam. Ale zamek z poduszek i tak zbudował.
****
Następnego dnia przed śniadaniem, czyli około 3 po południu, wszyscy siedzieli w salonie. Dafne powiedziała, że musi z nimi porozmawiać. Zeszła lekko podenerwowana, ale szczęśliwa. Usiadła na fotelu na wprost swoich przyjaciół, siostry i męża.
-Muszę wam coś powiedzieć-zaczęła-ja... ja... tak ciężko.
-Jak chcesz rozwodu to mam dobrego prawnika-powiedział Tony. Natasha dała mu kuksańca pod żebro-Żartowałem.
-Nie. Chodzi o coś zupełnie innego-kontynuowała Daf-jestem w ciąży.
Na potwierdzenie swoich słów położyła na stole pozytywny test ciążowy.
Steve i Tony otworzyli usta ze zdumienia. Następnie poderwali się i wybiegli krzycząc:
-Juhuuuu, będę ojcem!
-A ja ojcem chrzestnym!
-Musimy kupić meble do pokoju!
-I misie!
-I wszystkie potrzebne rzeczy!
-I misie!
-Tylko różowe czy niebieskie?
-Nie wiem! Ważnie żeby były misie!
-Tony! Stój! My nie znamy płci tego dziecka!
-Nawet ja jej jeszcze nie znam idioci!-Wrzasnęła za za nimi Adler.
-To kupimy universlane-Tony pokazał jej język i wybiegła razem z Rogersem na ulice miasta.
Dafne palnęła się w czoło z otwartej dłoni.
-Najzabawniejsze jest to-podsumowała Wanda-że oni bardziej przejmują się twoją ciążą niż ty. I to, że Stark myśli, że będzie chrzestnym.
****
Będzie dzidziuś <3<3
Standardowo 5 gwiazdek=kolejna historia
piszcie w komentarzach czy wam się podoba i jakie imię dla dzieckai czy chłopiec czy dziewczynka XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top