Avengers Academy-Walentynki

-To święto jest idiotyczne!-Krzyknęła Dafne. Uderzyła pięścią o stół. Każdy kto w tym momencie znajdował się na stołówce liceum T.A.R.C.Z.A. Odwrócił się w kierunku stolika Avengers.
-Spokojnie Daf, nie ty jedna będziesz sama w tym dniu-powiedziała Natasha schylając się po widelec, który spadł na podłogę.
Brunetka zacisnęła zęby.
-I każdy kto będzie sam, będzie smutny, akurat dzisiaj! Nikt się jakoś tak bardzo nie przejmuje, że jest sam przez resztę roku!
-Dafne na litość boską! Zamknij się już bo przeszkadzasz mi patrzeć na Pepper!
Tony podniósł głos, co oznaczało, że Potts odmówiła mu randki.
Ten dzień był straszny.
Adler zerknęła na stolik sportowców. Sam Wilson, Bucky Barnes, Pietro Maximoff, Thor... Oni należeli do drużyny Futbolu. A co za tym idzie, każda dziewczyna chciała się z nimi umówić. Fakt faktem, że  byli ich przyjaciółmi nie sprawił, że magicznie oderwali się od wianuszka chirliderek i zjedli z nimi obiad. Dziewczyna nie zauważyła jak dotąd tylko jednej osoby. Kapitana drużyny. Gdzie do cholery był Steve Rogers?
A cholera go tam wie.
Brunetka wróciła do jedzenia makaronu z serem i właśnie w tym momencie owa cholera pojawiła się na schodach. Zaraz obok niego pojawiła się Sharon Carter.
W Daf coś się zagotowało. Coś uniosło jej złość do granic możliwości.
Obserwowała każdy ruch Rogersa.
-No już przestań tak na niego patrzeć bo ci oczy zaraz na wierzch wyjdą-powiedziała Wanda.
-Ja wcale nie...-Zaczęła się bronić, ale zdała sobie sprawę ze to i tak bez sensu. 
Odwróciła się jeszcze raz i napotkała spojrzenie blondyna.
Szybko odwróciła wzrok.
Clint już miał coś powiedzieć, ale się powstrzymał. On również należał do drużyny tyle, że on miał konkretną dziewczynę na oku...
Nagle Tony wstał gwałtownie od stolika. Z zabójczą szybkością popędził za przechodzącą niedaleko Pepper.
Stolik nie został zbyt długi wybrakowany. Prawie natychmiast na wolnym miejscu usiadła Sara Adler.
-To święto jest idiotyczne!-powiedziała niemal jak siostra.
-Kolejna-westchnęła Wanda-A może to po prostu u was rodzinne?
Dafne wywróciła oczami. Wcale nie miała ochoty słuchać o nieudanych randkach siostry.
-Za nim coś powiesz-uprzedziła siostrę brunetka-pozwól, że najpierw sobie pójdę.
Wstała od stołu. Uszła zaledwie pare metrów gdy coś uderzyło ją w głowę i upadła na ziemię. W głowie pozostało jej jedno pytanie. "Znowu?"
Wstała z podłogi i podniosła piłkę do futbolu. Instynkt podpowiedział jej kto oddał rzut.
-ROGERS!-Wrzasnęła. Był jej przyjacielem, ale ile można obrywać piłką w głowę od tej samej osoby?
-Podasz?!-Odkrzyknął Steve.
Dziewczyna uśmiechnęła się sztucznie.
-Jasne-mruknęła.
Dokładnie wycelowała i rzuciła. Trafiła tak jak chciała. Piłka uderzyła Kapitana w głowę.
Posłała mu kolejny sztuczny uśmiech.
Chłopak wstał i podszedł do dziewczyny.
-Przepraszam-poprawiał się-wszystko w porządku?
-Nie licząc, że to już 10 piłka w ciągu naszej znajomosci to tak.
Chłopak uśmiechnął się w ten zniewalający sposób.
-Wiesz, że dzisiaj 14 luty?-Spytał. Dafne  dodała to do listy głupich pytań na które musi odpowiedzieć.
-Cóż, już od miesiąc każdy chodził i odliczał jak jakaś bomba do tego dnia, że ciężko przeoczyć.
-Mam dwa bilety, wiesz, w Central Parku będzie pokaz starych filmów... Pomyślałem, że może... No wiesz... Pójdziesz ze mną?
Za nim choćby dotarł do niej sens tych słów, obok nich przeturlał się Stark. Zatrzymał się na chwile i spojrzał na przyjaciół.
-Steve! Oh mój drogi Steve! Pepper nie chce się ze mną umówić!-Zapłakał.
I przeturlał się dalej siejąc rozpacz, smutek i zbyt dużo głupoty jak na jedną szkołę.
Dafne już miała odpowiedzieć Kapitanowi, ale usłyszała, jak zresztą każdy, wrzask Tony'ego.
Zaczął się histerycznie turlać w przeciwnym kierunku. Uciekła. Uciekał przed Loganem, który... też się turlał.
-Pójdziesz ze mną?-Powtórzył pytanie Rogers podając jej jeden bilet i wciąż patrząc na turlających się idiotów.
-Mhm-odparła Daf robiąc to samo-Tylko żadnych piłek i celowania nimi we mnie.
-Załatwione-Powiedział Steve i odchodząc delikatnie pocałował ją w policzek.
Brunetka tymczasem uświadomiła sobie co się właśnie stało. Uświadomiła sobie, ze większość dziewczyn w szkole teraz jej nienawidzi. I uświadomiła sobie, że turlanie się jest opłacalne. Tak moi państwo. Panna Potts umówiła się ze Starkiem za odwagę jaką się wykazał.  Turlanie się jest takie romantyczne. Prawie tak, jak piłka do futbolu uderzająca o czyjąś głowę.
****
Witam!
To jest cześć czy tam fragment jak kto woli mojej nowej książki, której jeszcze nie opublikowałam. I tutaj sprawa do was. Jakie chcielibyście shipy?
Bo ja myślałam o Clintashy 0.0
Piszcie w komentarzach, będę bardzo wdzięczna :*
Mam jeszcze jedną prośbę:
Jeśli ktoś z was potrafi robić okładki (bo ja nie) to czy mógłby zaprojektować ją do tej właśnie książki?
Z góry dzięki
(A później taki przegrywa i nikt nie zrobi ;_;)
Jeśli ktoś zrobi wysyłajcie go na mój adres [email protected]
A i tak btw na koniec tych przydługich ogłoszeń parafialnych mam dobrą wiadomość:
Lecimy z maratonem. Mam ferie wiec mogę Ok?
Będzie jeszcze dzisiaj conajmniej jedna historyjka ^^
A i ten maraton to do Walentynek także ten... No...
Właśnie 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top