Rozdział 7
Na kolacji panowała napięta atmosfera. Wcale nie jak można było przypuszczać przez wydarzenia ostatniej nocy, a przez awanturę między Daf a jej siostrą.
Sara zadzwoniła niedługo po tym jak dziewczyna wróciła do siebie. Chciała sobie wszystko poukładać. Gdy myślami była już daleko usłyszała dzwonek. Odebrała połączenie.
-Halo, Sara?-Powiedziała do słuchawki. Ton siostry był spokojny. Ni zanosiło się na burzę.
-Nie, w tym roku spędzam święta z przyjaciółmi.
-Co... Nie krzycz, uspokój się. Mama sobie poradzi. Sama mówiłaś, że kogoś ma... Nie krzycz na mnie!
Teraz obie zaczęły się wydzierać. Avengersi nie mogli słyszeć Sary, ale krzyki Daf były wyraźne. Wszyscy zebrali się pod jej drzwiami.
-Znowu chcesz to zacząć?-Głos dziewczyny się łamał.
Przez chwilę była cisza, później usłyszeli tylko ciche "Sara, proszę", a później znowu zapanowała cisza. Dafne otworzyła drzwi, ale gdy zobaczyła pod nimi swoich przyjaciół od razu je zamknęła. Zdążyli zobaczyć jedynie jej oczy zapuchnięte od płaczu i czerwone policzki.
****
Tony nie był wścibski. Był ciekawski, a to różnica. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że Steve, Natasha i Clint, a może nawet i Wanda wiedzą co się stało i kim była Sara. On nie miał pojęcia, a to doprowadzało go do szewskiej pasji. Poruszał na kolacji różne tematy, przyjaźni, miłości. W końcu zaczął trudny dla niego temat rodziny. Dafne zastygła. "A więc rodzina", pomyślał Stark.
-Wiecie zawsze chciałem mieć rodzeństwo-chciał sprowokować do rozmowy przyjaciółkę-na przykład siostrę. Kochałbym ją całym sercem, chociaż kłótnie w rodzinie to normalna rzecz, gdybym miał siostrę a mój ojciec by żył...
Przerwał mu huk upadającego krzesła. Dafne szybkim krokiem wyszła. Usłyszeli ponowny huk, ale tym razem spowodowany mocnym trzaśnięciem drzwi frontowych.
-Musiałeś, prawda?-Spytał Kapitan ze złością w głosie, po czym wyszedł szukać dziewczyny.
****
Stała i wspominała czasy kiedy z Sarą były sobie bliskie. Kiedy sobie ufały. Sara była jej młodszą siostrą. Zawsze czuła się za nią w jakiś sposób odpowiedzialna. Z przemyśleń wyrwał ją głos Rogersa.
-O co poszło?-Spytał. Dziewczyna prychnęła. Steve tylko trzy razy widział ją w takim stanie. Raz kiedy Fury chciał ją odsunąć od jego dalszego leczenia, później znów kłóciła się z siostrą, jednak wtedy było to o wiele łagodniejsze. Ostatni raz był wtedy, kiedy jej ojciec długo nie wracał z misji.
-Nie zrozumiałbyś-powiedziała.
-O czym nie wiem?
-Dużo rzeczy się wydarzyło. Z trudem sobie z nimi sama poradziłam. Gdybyś miał mi teraz pomóc z Sarą, wymagałoby to żebyś wiedział, a ja nie zamierzam wracać do tamtych dni. Nie będę od nowa przeżywała tego co przeszłam-jej głos był zimny i pełen bólu. Chciał być wobec niej taki, jaka ona była dla niego. Dać jej czas. Nie naciskać. Jednak chęć pomocy jej przeważyła.
-Poznałem ją. Gdyby nie chodziło o coś naprawdę ważnego, nie kłóciłaby się z tobą aż tak.
-Nie wiesz wszystkiego-nie spojrzała w jego stronę. Gdy obrócił ją do siebie i przytulił, zrozumiał dlaczego. Poczuł na koszuli łzy dziewczyny. Nigdy nie widział żeby płakała. Nie wiedział jak jej pomóc. Może gdyby dziewczyny spotkały się twarzą w twarz...
****
Przez cztery dni wszyscy chodzili cisi i uśmiechnięci. Dafne nie rozumiała dlaczego. Gdy poznała powody radości towarzyszy stwierdziła, że wolała nie wiedzieć.
Usłyszała dzwonek do drzwi i poszła otworzyć. Zastanawiała się kto to może być. Może Bruce znów zamówił pizzę albo przyszedł wreszcie pokrowiec na Mjolnijr Thora. Otworzyła drzwi i zobaczyła w nich jej wzrostu blondynkę o zielonych oczach, takich jak jej. Miała na sobie kurtkę, jeansy, bordową czapkę i wysokie buty. Jeszcze przed chwilą się uśmiechała, ale jej uśmiech prędką zniknął gdy zobaczyła kto jej otworzył.
-Sara-wydukała Dafne.
-Również miło mi cię widzieć-obie mówiły sucho i groźnie. Po chwili zjawili się Tony i Clint. Zaprosili do środka Sarę i oprowadzili po domu. Każdy z nich był zachwycony. Jej siostra zachowywała się słodko i uroczo. Tym czasem Dafne wciąż stała przed drzwiami mając nadzieję, że to tylko sen, który niedługo się skończy. Czuła narastający gniew. Na Sarę. Na Starka. Na Steve'a. Na to głupie miasto. Na siebie.
Odwróciła się słysząc czyjeś kroki.
-To był błąd, mówić ci o Sarze. Zrób to co ona zrobiła, dobrze? Zniknij.
Chwyciła kurtkę i wyszła, ale tym razem Steve nie pobiegł za nią.
****
Usiadł na kanapie koło blondynki o cudownych zielonych oczach. Pamiętał ją jak była najlepszą przyjaciółką a nie wrogiem swojej siostry.
-Dafne kazała mi zniknąć. Tobie też-powiedział Kapitan-mówiła szczerze?
-Nie. Moja siostra ostatnio ma problemy ze szczerością. Dużo o niej nie wiesz. Pewnie nie powiedziała ci, że już tu była? Nie?-dodała widząc zdziwioną minę blondyna.-Pewnie zapomniała. Zapomniała też jak się domyślam powiedzieć, że kiedyś zniknęła na miesiąc. Przyjechała tu.
-Dlaczego tutaj?
Sara spojrzała na niego ze smutkiem.
****
Mimo, że cmentarz był pełen grobów, niewielu tu przychodziło. Dafne klęknęła i przetarła ręką grób odgarniając śnieg. W oczach zebrały jej się łzy. Było cicho. Bardzo cicho. Czasem była tylko przerywana głośnym płaczem lub szlochem osób, które przyszły to po raz pierwszy od dłuższego czasu. Ludzie nie mogli się pogodzić ze stratą. Jedynym wyjściem było po prostu zapomnieć. Ktoś uklęknął obok niej i przerwał ciszę.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?-Steve jej nie potępiał. Współczuł.
-Parę miesięcy po twoim odejściu, mój tata dostał misję. Miał za zadanie uratować mnie z rąk Australijskiej mafii, miałeś już z nią przyjemność. Stacjonowali tutaj. W tym mieście. Wysłali pociski. My swoje. Ale coś się stało.-Spojrzała na Steve'a tak, jak on na nią spoglądał kiedy pytała o jego dawne życie-Dwa dni szukałam ciała. Pochowałam go tutaj. Gdy wróciłam Sara obwiniła mnie o śmierć ojca. Za każdym razem gdy się kłóciłyśmy używała tego samego argumentu. Denerwowało mnie to... to, że miała rację.
Po policzkach dziewczyny zaczęły płynąć łzy. Rogers objął ją ramieniem.
-Przepraszam za to co mówiłam-jej głos łamał się z słowa na słowo.
-Wiem-Kapitan przytulił ją i pocałował w czoło. Sara się myliła. Znał Dafne. Znał i Kochał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top