Rozdział 2
3 lata wcześniej
-To nie jest dobry pomysł-powiedział Steve patrząc na brunetkę za kierownicą motoru.
-Mówiłam ci, że kuzyn uczył mnie jeździć.-Dafne była jak zawsze spokojna.
-To było dawno, jesteś pewna?-Spytał. Dziewczyna skinęła głową.
Odpaliła motor. Później wszyscy usłyszeli tylko huk, dźwięk rozbijanego szkła i syreny policyjne.
****
Daf obudził czyjś głośny śmiech. Wstała i przeszła do przodu aby zrozumieć powód do radości swoich towarzyszy. Prawie natychmiast ktoś objął ją ramieniem. Obróciła się i zobaczyła Thora, który wyglądał jakby dopiero co skończył zażywać jakieś mocne środki odurzające. Uśmiechał się głupkowato a w dłoni miał butelkę po szkockiej.
-Wiesz co Daf, kochm cie jak siostre-powiedział niewyraźnie-naprawde, ale jednak mam dyblemat, dytelmat, oj wiesz o co chodzi, między tobą a Tonym.
Dziewczyna zmarszczyła brwi. Podszedł do nich Tony który z kolei objął ramieniem Thora.
-Ja tesz cie kocham stary-powiedział Stark, po czym oboje zaczęli śpiewać marsiljankę. Adler poczuła w powietrzu zapach mocnego alkoholu. Z tej sytuacji dziewczyna została uratowana przez łucznika, który najpierw przez parę minut umierał ze śmiechu, później nagrał część tego przedstawienia a na koniec pomógł uwolnić się swojej przyjaciółce od upitych bohaterów.
-Czego oni się nawciągali?-spytała gdy odeszli wystarczająco daleko.
-Niczego. Thor przywiózł jakieś swoje magiczne ziółka dzięki, którym alkohol lepiej smakuje.
-Wytrzeźwieją za nim dolecimy na miejsce?
-Marne szanse-Clint uśmiechnął się do dziewczyny-ale to może lepiej. Wiesz mieli zamiar dokładnie cię wypytać o twoją znajomość z Kapitanem. A tak istnieje prawdopodobieństwo, że zapomną.
-Jakbym zdzieliła ich w czaszkę odpowiednio mocno też by nie pamiętali, nawet ja mają na imię.
-Eh, to jest Stark. Będzie cię tym dręczył aż mu nie powiesz... i... on zawsze będzie pamiętał swoje imię, przecież nie zapomina się ukochanej osoby.
****
Włochy to piękny kraj do którego nabierasz coraz więcej miłości z każdą chwilą spędzoną w nim. Oczywiście fakt, że mieszkasz w wielkiej willi z basenem nie gra tu znaczącej roli.
Dom był piękny. Była to staroświecka, trzypiętrowa rezydencja, w której zachował się styl i klasa. Na pierwszy rzut oka było widać, że Tony nie dotykał się do tego miejsca. Pokój Dafne nie różnił się w wystroju niczym od innych. Był piękny. Na środku stało wielkie łoże z baldachimem. Pościel była w kolorze wanilii. Okno wychodziło na las tuż obok. Do połowy ściany były obłożone białymi panelami, później zaś przechodziły w tapetę w żółto-białe pionowe pasy. Dziewczyna rzuciła się na łóżko z cichą nadzieją, że nikt nie obudzi jej już do jutra. Jednak upłynęło zaledwie kilkanaście minut a do pokoju wpadły Wanda i Natasha i położyły się obok niej.
-Stark wymyślił, że musimy zjeść dzisiaj razem kolację jako zapoczątkowanie, czekaj, jak to szło... "najlepszego wyjazdu w dziejach przygód Rabina Jakuba".-Powiedziała Nat. Twarz Dafne wyrażała głęboki szok.
-Wiem, że to dość dziwne, ale...
-Nie, nie chodzi o to co powiedział, tylko... on czytał cokolwiek po za artykułami na swój temat i nagłówkami w gazetach?
Wszystkie parsknęły na raz śmiechem. Żadnej nie chciało się ruszyć z miejsca i szorować na głupią kolację. Jednak zeszły na dół, a Panna Adler ze zdziwieniem zauważyła, że Thor jak i Tony są trzeźwi. Kolacja o dziwo przebiegła w zupełnym spokoju. Ale to była tylko cisza przed burzą.
-No dobrze drużyno, było miło, nie przeczę, ale czas na rozrywkową część kolacji. A mianowicie "Noc Horrorów"...-widząc niewyraźną minę Daf dodał-co ty na to Dafne?
-O nie, zdecydowanie nie, za mało wypiłam-powiedziała i uniosła kieliszek do połowy wypełniony winem.
Ten argument nie był wystarczający, ponieważ w mgnieniu oka wszyscy zebrali się na kanapie (czytaj: dziewczyny okupiły kanapę a Chłopaki zajęli jakże VIP-owskie miejsca na podłodze).
-Ej!-Zaprotestował Tony-Jak ja mam się poprzytulać?
Wanda rzuciła mu wielkiego pluszowego misia, który leżał na krześle obok.
-Masz i do tego się poprzytulaj-powiedziała trafiając go misiem w głowę.
-Sugerujesz, że wielki, przystojny, silny, niesamowity oraz niesamowicie skromny Tony Stark będzie się bał jakiegoś głupiego filmu?-Spytał mężczyzna z oburzeniem, ale nikt nic nie odpowiedział.
****
Steve nie wiedział tylko dwóch rzeczy:
1. Kto krzyczy głośniej, ludzie zabijani w filmie-czy Tony
2. Jak w ciągu zaledwie godziny wszyscy aż w takim stopniu zdążyli zmienić swoje miejsca.
Wanda siedziała w fotelu na kolanach Visiona z głową położoną na jego klatce piersiowej, Natasha leżała oparta o oparcie kanapy z nogami położonymi na kolanach Clinta, który zasłaniaj poduszką oczy, Thor ściskał swój młot jak pluszowego misia powtarzając co chwilę "to tylko film Mjolnirku, to tylko film", Tony natomiast wcale nie tulił swojej przytulanki, jedną dłonią ściskał łapkę misia, w drugiej natomiast miał butelkę Whiskey, Bruce leżał z tacką do krojenia za kanapą, Steve siedział na podłodze, a o jego ramię głowę oparła Dafne. W skutek jakichś strasznych scen splotła ich palce razem, przez co siedzieli razem przytuleni do siebie i trzymający się za ręce. Steve usłyszał miarowy oddech przyjaciółki i poczuł równomierny rytm bicia jej serca. Patrzył przez chwilę jak śpi. Dawniej to jej zadaniem było pilnować czy z nim wszystko w porządku, nawet jeśli oznaczało to niespanie przez całą noc.
****
Blondyn kręcił się niespokojnie. Koszmary. Nie miał pojęcia, że z wyjątkiem jego, ktokolwiek również nienawidzi tego okresu.
Dafne zjawiła się szybko, budząc go swoim spokojnym głosem. Bała się o niego. Bała się, że nie jest tak silny jak zdaje się Fury'emu. Że nie wytrzyma presji i coś sobie zrobi. To w tamtym okresie zaczęła wątpić w słuszność odmrożenia go. Była jedną z tych osób, która wolała patrzeć na odejście w spokoju niż męczenie się z chorobą.
-Nigdy nie śpisz?-wydyszał Steve. Z początku nienawidził jej. Chciał ją obwinić o sytuację w jakiej się znalazł. Ale ona ciągle wracała. Nie naciskała na odpowiedzi na pytania. Czasem opowiadała mu o swoim życiu.
-Moja praca niestety wymaga mojej obecności i trzeźwości umysłu 24/h-odparła-a po za tym piję dużo kawy-uśmiechnęła się.-Opowiesz mi o swoich koszmarach, czy oboje będziemy udawać, że nic się nie stało i przyszłam popatrzeć jak śpisz?
Spojrzał jej w oczy. Nie odwróciła wzroku. Dziewczyna wiedząc, że nie uzyska żadnych informacji skierowała się do wyjścia.
-Twój chłopak musi być wściekły, że ciągle cie nie ma-powiedział jej gdy wychodziła.
-To chyba dobrze, że nie mam chłopaka.
-Rodziny też nie masz?
Nie zobaczył wzbierających się łez w oczach dziewczyny. Zobaczył tylko jak jej sylwetka znów obraca się do wyjścia i opuszcza pomieszczenie. Zastanawiał się czy dobrze zrobił. Może powinien jej powiedzieć. Może ona powinna wiedzieć o nawracających koszmarach. Ale jedyne czego chciał w tamtym momencie, to móc spojrzeć znów w jej piękne, zielone oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top