Rozdział 15

Zaraz po przeczytaniu listu Dafne rzuciła się do telefonu i wykręciła numer Steve'a. Nie odebrał. Sytuacja powtarzała się przez następne dni. Potrafiła nie spać całe noce by tylko sprawdzać czy nie zadzwonił. Ale nie dzwonił. Nie pisał. Nie słał gołębi z kolejnymi listami. Zero znaków dymnych na niebie. Zero informacji. Zero wiadomości. 

Codziennie czytała list i codziennie zastanawiała się dlaczego Kapitan nie odbiera. Może jednak już jej nie kocha. Może ten wyjazd do Francji wszystko zmienił. Dziś był 31 grudnia. Sara przyjechała do Dafne spędzić z nią Sylwester. Mówiła, że Thor musiał wrócić do Asgardu na parę dni, a tak przynajmniej będzie mogła pogadać z siostrą.

Siedziały na kanapie w mieszkaniu Daf. Po raz setny czytała i analizowała list.

-Głupio zrobił, to fakt, ale ty też-powiedziała Sara-oboje chcieliście chronić osoby, które kochacie. Ale ja wiem Daf. Zawsze wiedziałam.

Dafne rozdziawiła usta. Nigdy jej tego nie powiedziała. Tom również nie. Nie mógł. Siedzi w więzieniu. Jak? Kto?

-Mama mi powiedziała-blondynka zauważyła zdziwioną minę siostry-to było około dwa lata temu. Wiedziałam. 

Brunetka schowała twarz w dłoniach.

-Krzycz. Rzucaj czym chcesz. Przeklinaj, ale nie nienawidź mnie. Błagam. Nie znowu.

-Za co mam cię nienawidzić?-Sara objęła siostrę-Kocham cię. Zawsze będę. Tak samo jak on-wskazała na list i otarła łzy siostry. Dalszy czas spędziły na rozmowach. Po raz pierwszy od zbyt dawna wspominały ojca. Swoje młode lata. Dawne troski i małe sukcesy. Wszystko to co było. Niedługo skończy się ten rok i zacznie nowy. Ile jednak Dafne by oddała,by móc znowu przeżyć ten rok, w którym poznała Kapitana. 

****

Steve stał na dachu jakiegoś wieżowca i przyglądał się niebu, które już wkrótce rozświetlą fajerwerki. Już niedługo zacznie się nowy rok. A on zostanie. On się nie zmieni. 

-Już za chwilę zobaczysz najpiękniejszy widok w roku-odezwał się tak dobrze znany mu głos. Ten głos, który uspokajał go gdy miał koszmary. Ten głos, który tłumaczył mu co się z nim działo. Ten głos, którego właścicielka go uratowała i to nie raz. 

-Skąd wiedziałaś gdzie jestem?-Spytał. Stanęła obok niego.

-Zawsze jak uciekasz to na ten dach. Mamy monitoring-uśmiechnęła się. Ten uśmiech był w stanie rozświetlić nawet najciemniejsze zakamarki jego duszy.

-Kiedyś to inaczej wyglądało-powiedział blondyn.

-Pewnie było równie piękne.

"Piękny jest każdy widok, w którym jesteś na pierwszym planie"-Pomyślał.

****

Spacerowała wąskimi uliczkami Paryża otoczonymi idealnie przystrzyżonymi drzewami. Powiedziała Sarze, że musi odetchnąć. Siostra nie zatrzymywała jej. Przeciwnie, otworzyła jej drzwi. Teraz chodziła i myślała. Nowy rok. Wszystko działo się tak szybko. Za szybko. Przechodziła obok zakochanych, szczęśliwych par, które kłuły ją w oczy. Nigdy nie zwracała szczególnej uwagi na związki. Była szczęśliwa sama i uważała je za zbędne. A teraz wpadła po uszy. Teraz była naprawdę zakochana.

W trakcie tych rozmyślań jej stopy poprowadziły ją aż na sam szczyt wieży Eiffla. Stanęła na tarasie widokowym. Widziała stąd wszystko. Nawet wielkie płótno w zatoce na którym widniało odliczanie. Stała tak i patrzyła jak minuty lecą i jak nowy rok nieubłaganie się zbliża. 

5 minut

Ktoś stanął obok niej. Nie odwróciła się, ale znała ten zapach. Zapach trawy po deszczu. Jej serce mimowolnie zaczęło bić szybciej.

-Pięknie tu, prawda?-Spytał blondyn. Nie odpowiedziała. 

-Zastanawiałem się co mam ci powiedzieć. Na początku chciałem cię przepraszać. A później powiedzieć co do ciebie czuję. Może po prostu ujmę to tak:

Każdy dzień bez twojego uśmiechu, bez twojego głosu, jest dniem straconym. Odkąd cię poznałem-mówił powoli i delikatnie-zagościłaś w mojej głowie, zamieszkałaś w moim sercu i, bez względu na wszystko nie odeszłaś. Ciągle tu jesteś.

4 minuty

Choćby chciała coś powiedzieć nie mogła. Nie potrafiła wydusić z siebie ani słowa. Ugrzęzły jej w gardle. W żołądku poczuła nerwowe skurcze.

-Kiedyś myślałem, że chciałbym mieć dziewczynę z ulicy. Taką zwyczajną. Taką prostą. A później ty się pojawiłaś. Wtedy zrozumiałem, że nie chcę nikogo innego z wyjątkiem ciebie.

3 minuty

-Wybacz mi. Błagam. Za bycie idiotą, za to co zrobiłem, za to, że myślałem, że opuszczając cię, cię ochronię. Ale oboje jesteśmy winni. Sara nam powiedziała. 

Dziewczyna zamknęła oczy. W duszy błagała żeby powiedział już co miał powiedzieć, czyli: "nienawidzę cię" i odszedł.

2 minuty

-Nie obchodzi mnie kim on jest. Jesteś dla mnie ważna. Zawsze byłaś, jesteś i zawsze będziesz.

1 minuta

Złapał ją za rękę i obrócił zmuszając tym samym do spojrzenia mu w oczy.

-Kiedyś powiedziałem ci, że gdy po raz pierwszy cię spotkałem, wiedziałem, że coś do ciebie czuję.

30 sekund

-Wtedy jeszcze nie wiedziałem co.

Zbliżył ich twarze.

20 sekund

-Myliłeś się-powiedziała Dafne-nie jesteś idiotą. Jesteś największym idiotą i kretynem jaki chodził po ziemi.

10 sekund

-Jestem idiotą...

5 sekund

-...który już wie co do ciebie czuje-stykali się czołami. Czuł jej oddech. Słyszał bicie jej serca.

4 sekundy

-Daf...

3 sekundy

objął ją w pasie

2 sekundy

-kocham cię

1 sekunda

-ja ciebie też-szepnęła.

00:00

W momencie w którym wszystkie fajerwerki wystrzeliły w górę on złączył ich usta. Poczuł jak jej ręka przejechała łagodnie po jego włosach. Podniósł ją, a ta oplotła go nogami w pasie. Zarzuciła mu ręce na szyję i oddawała pocałunki. 

Oderwali się od siebie i ponownie stykali się czołami.

-Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłem-powiedział Steve. 

Nagle usłyszeli znajomy głos Starka lecący z głośników.

-Ten nowy rok będzie wspaniały. Życzymy szczęścia parze która stoi o tam, tam na szczycie wierzy.-na bilbordzie gdzie wcześniej było odliczanie teraz pojawili się Dafne i Steve-Jako wasz najlepszy przyjaciel mam dla was noworoczny prezent.

Kolejne fajerwerki uniosły się ku górze rozświetlając niebo na zielono i układając się w napis:

WSZYSTKIEGO DOBREGO PAŃSTWU ROGERS ŻYCZY TONY STARK I RESZTA

-Ma rację-powiedział Kapitan-to będzie szczęśliwy nowy rok.

Ponownie pocałował Dafne i trwaliby tak wiecznie gdyby nie krzyki ich przyjaciół.

-Czy... Tu... Musi... Być... Tak... Dużo... Schodów...?-Sapał Clint.

-Mogłeś jechać windą-skwitowała Nat-a swoją drogą Tony... JAKA RESZTA? MIAŁEŚ NAPISAĆ AVENGERS A NIE RESZTA!

-Nie krzycz tak, bo zepsujesz tą romantyczną chwilę-żalił się Stark.

Gdy dotarli już na szczyt zobaczyli roześmianych przyjaciół. Tony był zły, że ominęła go ta romantyczna chwila. Później wszyscy wrócili do hotelu.

****

Gdy Dafne otworzyła oczy zobaczyła nad sobą uśmiechniętą twarz Rogersa.

-Co się tak szczerzysz?-spytała.

-Parę powodów. Po pierwsze: kiedy się obudził zobaczyłem najpiękniejszą kobietę na świcie, po drugie:zdałem sobie sprawę, że kocham tą kobietę i, że gdy wczoraj wyznawałem jej miłość ona powiedział, że też mnie kocha, a po trzecie: wiem, że już zawsze będę tak się budził.

Na twarzy brunetki pojawiły się rumieńce. Kiedyś myślała, że nie potrzebuje nikogo. A później poznała jego. Wtedy podświadomie wiedziała, że jest jej potrzebny. Teraz wiedziała na pewno.

-Kocham cię-powiedziała.

-Wiem-odparł blondyn i pocałował ją. Nie musiał mieć wszystkiego. Wystarczy, że miał ją. Bo to właśnie ona była dla niego wszystkim.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top