Twój tyłek jest jak sflaczała śliwka

Dzwonek zadzwonił wypełniając korytarz liceum ochydnym dźwiękiem i poczuciem beznadziei. Stłumił również głośne uderzenie głowy Clinta o swoją szafkę.
Szatyn jęknął i ponownie uderzył czołem w metal.

-Zabijcie mnie-powiedział.

-To dopiero czwarty dzień szkoły-mruknęła Natasha.

Clint spojrzał na nią z błaganiem w oczach.
-Czuję się tak jakbym spędził tu cztery miesiące.

-Żeby cię jakoś pocieszyć, to mamy teraz... eee... zajęcia z łucznictwa-Dafne szybko sprawdziła plan lekcji.

-A jako iż jesteśmy już w drugiej klasie będziesz mógł postrzelać do jabłka na głowie Petera-zachęcił Stark.

-To żadna frajda celować w jego głowę wiedząc, że nie spudłuję, a jak spudłuję to zamkną mnie za morderstwo z premedytacją-mruknął Barton.

-Ja zawsze mogę spróbować strzelić-powiedział Steve.

-Nie-Daf szybko zgasiła jego zapał-nie możesz.

-A jeśli chcesz zamordować Parkera, to znajdziemy jakiś sposób-dodał Thor.

-Ludzie, ja tu jestem-chrząknął Peter zwracając na siebie uwagę Avengers.

-Wybacz, po prostu ciężko nam cię poznać przez te wąsy-Bucky hamował śmiech.

-I przez tą kozią bródkę-dodał Pietro mimowolnie się uśmiechając.

****

-Żwawiej chłopcy, żwawiej! Strasznie się rozleniwiliście przez wakacje! Stark! Rusz swój bogaty tyłek!

Trener wydzierał się na całe boisko patrząc jak męska cześć Avengers robi kolejne okrążenia wokół bieżni.

Na słowa trenera Tony zatrzymał się i uśmiechnął w ten swój irytujący sposób.

-Mój tyłek jest nie tylko bogaty, ale też jędrny i wypukły. Jest również po dwóch miesiącach leżenia na hamaku na Fidżi.

-Dodatkowe okrążenie panie Stark.

-Za co?

-Za denerwowanie ludzi, A TERAZ RUCHY!

Stark wrócił do robienia okrążeń klnąc pod nosem, podczas gdy dziewczyny śmiały się jak opętane na trybunach.

Coulson natomiast zaczął obyczajach tyłek Starka u doszedł do wniosku, że rzeczywiście jest jędrny i wypukły.

Kiedy Tony doczołgał się do mety przy swoim ostatnim okrążeniu opadł na plecy łapiąc powietrze jak Bucky darmowe śliwki-szybko i najwiecej jak się da.

Pietro natomiast doskonale się bawił biegając bez problemu kolejne okrążenia i za każdym razem, gdy mijał Starka mówił: "Dobry tyłek, słaba kondycja"

Następnie chłopcy przeszli na boisko, z wyjątkiem Starka, który musiał się tam doturlać.

Gra toczyła się normalnie dopóki Rogers nie złapał piłki i nie rzucił.

Dafne odruchowo zasłoniła twarz ręką gotowa na to, że piłka w nią trafi. To nie byłoby z resztą po raz pierwszy.

Ale po raz pierwszy piłka rzucona przez Steve'a Rogersa nie poleciała nawet w jej kierunku. Tylko w dokładnie przeciwnym. I nawet z tak daleka Dafne była w stanie dostrzec jakąś blond dziewczynę, która upada od nagłego uderzenia.

-Czy jemu wolno rzucać w inne dziewczyny?-Spytała Natasha marszcząc brwi.

Adler nie odpowiedziała, bo zeszła z trybun i zaczęła biec w stronę dziewczyny tak jak chwilę wcześniej Steve i Bucky.

-Wszystko w porządku?-Spytał Rogers gdy stanął nad blondynką.

-Chyba tak-dziewczyna otworzyła oczy i wstała.

-To  u nas na porządku dziennym-Dafne lekko się uśmiechnęła.

-Przystojniacy rzucający w ciebie piłkami? Chyba się tu przeniosę-mrugnęła do Steve'a-a tak przy okazji, jestem Susan. Susan Storm.

Nim Kapitan zdążył coś odpowiedzieć, uprzedził go Pietro.

-Pietro Maximoff, najprzystojniejszy z przystojnych i WOLNY.

-Przepraszam bardzo-wtrącił się Stark-ale chyba się pomyślałeś przyjacielu. Jestem Tony Stark-zwrócił się do Susan-i to JA jestem najprzystojniejszy z przystojnych. No i mój tyłek jest niesamowity.

-Śmiem się nie zgodzić-wtrącił Bucky-nie jesteś ani przystojny ani wolny, a twój tyłek jest jak sflaczała śliwka. Nie to co ja. James Barnes-to mówiąc ujął rękę blondynki i ucałował.

-Moja szkoła-szepnął Steve do Dafne.

Dafne jednak go nie słyszała przez złość, która gotowała się w niej i w jej dwóch przyjaciółkach. Dziewczyny nienawidzą dziewczyn, które są ładne, a już szczególnie tych, które są ładniejsze od nich. A teraz ich przyjaciele podrywali jakąś blond barbie która znali 2 minuty.

-To ja pójdę się przedstawić-powiedział Clint, ale nie uszedł daleko, bo Natasha złapała go za nadgarstek.

-Nigdzie nie idziesz-wycedziła wkurzona Romanoff.

-Idioci-prychnęła Wanda.

-Co oni w niej widzą?-Dodał Peter.

Wanda, Nat i Daf spojrzały na niego ze zdziwieniem.

-Co?-Spytał zdezorientowany chłopak.

-Ona ci się nie podoba?-Spytała Dafne.

-Nie-chłopak jedynie zaprzeczył.

-Czy ty jesteś gejem?-Natasha od zawsze była subtelna. Jak czołg.

-Mi też się nie podoba-Thor zmrużył oczy-nie lubię blondynek.

-A Sara?-Adler uniosła brew.

-Ona się nie liczy. Jest mentalną brunetką.

Daf pewnie by coś odpowiedziała, ale zauważyła jak Susan Storm bezczelnie gapi się na Steve'a. Chłopak również to zauważył. Chwycił swoją dziewczynę za rękę i zaczął iść w stronę wyjścia z terenu szkoły. Szli w milczeniu, a chociaż Rogers nie zrobił niczego złego, Dafne i tak miała ochotę strzelić takiego focha, że blondyn by się kolejne 70 lat zbierał.

-Daf, jesteś zła?-Spytał Steve.

-Nie-odparła chłodno Adler-jestem oazą spokoju. Pierdolonym oceanem spokojnym. Jebaną lilią na cholernym jeziorze. Jestem pieprzoną lilią, która kocha jak jakieś głupie blondynki podrywają jej chłopaka!

Przez resztę drogo do domu Steve walczył ze sobą by nie powiedzieć "język". Gdy w końcu stanęli pod drzwiami Daf zaczęła szukać kluczy o mruczeć pod nosem "głupia blondi", "co ona sobie w ogóle myśli?" "A ci kretyni z jednocyfrowym IQ pewnie dalej ją podrywają" "Głupia blond małpa"
Steve'a trochę to przerażało bo Dafne znała Susan jakieś 7 minut.
Chwycił dziewczynę za ramię jedną ręką, a drugą podniósł jej podbródek do góry.

-Jeśli ci to jakoś poprawi nastrój, to wolę brunetki-nachylił się nad nią i ją pocałował.

-Tak, to jest... hmm, coś co zdecydowanie dobrze widzieć-Dafne uśmiechnęła się i ponownie połączyła ich usta. Otworzyła drzwi i wciągnęła go do środka nie przerywając pocałunku. Przyparła go do ściany, ale szybko role się odwróciły i to jej plecy stykały się z tynkiem. Palce Dafne błądziły po karku Rogersa. Oderwała się od niego na chwilę i poprowadziła go do salonu. Steve pocałował ją mniej delikatnie a bardziej namiętnie. 

Drzwi otworzyły się, ale Dafne miała to gdzieś, bo wiedziała, że jej mama nie wróci tak wcześnie z pracy, a jedyną osobą, która może wejść jest Sara.

Dopiero głos, który dochodził z korytarza otrzeźwiły jej umysł.

-Dafne? Sara? Martha?

Dafne wstała jak oparzona z kanapy. Znała ten głos. Znała i to bardzo dobrze.

Steve siedział zdezorientowany na kanapie patrząc na swoją dziewczynę wyczekująco.

Nagle w salonie pojawiła się trzecia osoba. Wysoki mężczyzna z krótkimi, blond włosami i zielonymi oczami. Stanął jak wryty w salonie i patrzył to na Dafne to na Steve'a.

-Dafne? Co tu się dzieje? Co to za chłopak?

-Wszystko ci opowiem. A tak przy okazji-brunetka podeszła do mężczyzny-dobrze cię znowu widzieć tato.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top