Prima Sort
Steve i Natasha siedzieli na bagażniku samochodu blondyna. Ruda opierała swoją głowę na jego ramieniu, dłonie mieli złączone. Zazwyczaj Romanoff nie była fanką publicznego okazywania emocji czy gestów, ale w pobliżu nie było nikogo.
— Drużyna gotowa na jutrzejszy mecz? — spytała, wtulając się w niego mocniej.
— Nie sądziłem, że aż tak dobrze możemy razem grać. Nawet Stark nie przeszkadza. Zwerbowaliśmy Pietra, wiesz, tego z białymi włosami... Jest genialny, biega jak błyskawica. Nie spodziewałem się tego.
— Ktoś tu chyba jest pewien wygranej.
Steve pocałował ją w czoło i objął ramieniem.
— Mamy duże szanse. Tony już przygotował wszystko na imprezę, żeby uczcić nasze zwycięstwo.
Natasha zaśmiała się delikatnie. Zazwyczaj się tak nie śmiała. Zazwyczaj nie uśmiechała się też łagodnie, nie opuszczała gardy i nie czuła się aż tak zrelaksowana jak przy Rogersie.
— Dobrze, że przypadkiem trafiłem w Dafne. Gdyby nie ona, nie mielibyśmy tak silnego składu.
Nagle rudowłosa się spięła. Dafne była jedną z cheerleaderek, w dodatku przyjaźniła się z Sharon Carter. Nigdy nic jej bezpośrednio nie zrobiła, ale Romanoff i tak nie przepadała za brunetką.
— Tak — odparła chłodno. — Z nieba ci spadła.
Steve zmrużył oczy i uśmiechnął się szeroko. Natasha prychnęła.
— Co?
— Jesteś zazdrosna.
— Wcale nie.
Blondyn nachylił się i złączył ich usta. Kciukiem zataczał kręgi na jej policzku, jej palce zacisnęły się na jego włosach. Może i Nat była zazdrosna. Ale czy miała ku temu powód?
Nie, na pewno nie. Steve i Dafne byli dla siebie obcy, nigdy nic dla siebie nie znaczyli. I to się nie zmieni.
*
— Wygraliśmy! WYGRALIŚMY! Kto jest najlepszy? AVENGERS! O tak! — Stark darł się na cały głos, gdy ostatnie sekundy meczy minęły, a tablica punktowa jasno pokazywała, kto jest najlepszy. Sara również wiwatowała. Podbiegła do Thora i, ku niezadowoleniu Lokiego, rzuciła się blondynowi na szyję. Wszyscy się śmiali i gratulowali sobie nawzajem. Steve ze szczęścia wyrzucił piłkę w powietrze.
Jakoś nikt się nie zdziwił, kiedy trafiła w Dafne, która stała na szczycie piramidy. Uśmiech Sary tylko się powiększył. Tęskniła za tym. Później sobie uświadomiła, że powinna sprawdzić, czy z siostrą wszystko w porządku.
Jakiś chłopak w barwach przeciwnej drużyny wpadł na ten sam pomysł. Blondynka od razu go rozpoznała. Całe szczęście bóg piorunów kontrolował sytuację.
Logan wyciągnął do Dafne dłoń, by pomóc jej wstać.
— Hej, jestem Lo...
Thor skoczył na chłopaka, przewracając go na ziemię.
— Nie! Nie jesteś!
Dafne zmarszczyła brwi, ale nie miała czasu się nad tym zastanowić, bo Sara szybko zaczęło z nią rozmawiać. Clint Barton, dobry przyjaciel Daf, również się pojawił. Poczochrał jej przyjacielsko włosy i zaczął się z niej śmiać. Bo tak robią przyjaciele.
Gdy obok pojawił się Steve z resztą drużyny, Clint zamilkł i odsunął się na bok. Sara zanotowała w myślach, że musi się dowiedzieć, co zaszło między tą dwójką. I gdzie do cholery jest Pingwin. Tak, to była bardzo poważna kwestia.
— Masz mnie na jakiś radarze? — Dafne uniosła wysoko brwi, śmiejąc się do Rogersa, który pokiwał przecząco głową.
— Zawsze miałem szczęście.
— Twoje szczęście, mój pech.
— To musisz bardziej uważać. — Natasha pojawiła się obok, obejmując Steve'a w pasie. Nie była fanką publicznego okazywania uczuć, ale czasami było to konieczne.
Dafne uśmiechnęła się do niej lekko. Wyczuła między nimi dziwne napięcie. Nie miała ochoty na kłótnie z rudowłosą. Wystarczyło, że Sharon jej nienawidziła. Adler nie chciała dołączać do konfliktu.
— Impreza u mnie! Wszyscy są zaproszeni! Oprócz frajerów, którzy przegrali! Dalej drużyno, idziemy pić...! — Podłapał groźny wzrok dyrektora Fury'ego, który zszedł na boisko, by pogratulować im zwycięstwa. — Idziemy pić sok pomarańczowy i oglądać dobranocki, bo jesteśmy grzecznymi licealistami! Naprzód!
I skierowali się do domu miliardera, śpiewając przez całą drogę piosenki z My Little Pony.
*
Sok pomarańczowy dobrze działał. Kolejka do łazienki zrobiła się tylko dlatego, że ktoś nalał wody do wanny i powiedział, że da sto dolców temu, kto znajdzie Nemo. Ludzie szukali.
Loki dolewał wszystkim do kubków jakiegoś asgardzkiego napoju, a później płakał ze śmiechu, gdy pod jego wpływem niektórzy zaczynali zachowywać się jak zwierzęta.
— Loki... — Sara posłała mu ostrzegawcze spojrzenie.
— Przecież nic się nie dzieje.
Minął ich skaczący jak żaba chłopak, który próbował polizać bzyczącego jak mucha kolegę, machającego rączkami, niby skrzydłami. Gość ostatecznie wpadł na lampę.
Blondynka zauważyła swoją siostrę wychodzącą na dwór. Szturchnęła Lokiego, który z początku nie zrozumiał, o co jej chodzi. Później odszukał wzrokiem Steve'a i, wywracając oczami, zaczął iść w jego kierunku.
— Hej, stary! Świetny mecz! Jedność, drużyna i inne pierdoły... Ej, wiesz co powinieneś zrobić? Sprawdzić, czy nie ma cię na tarasie.
Blondyn został wypchnięty przez szklane drzwi. Nawet nie narzekał na dziwne zachowanie Lokiego. Musiał chwilę odetchnąć od tłoku i gdaczących znajomych.
Obejrzał się za siebie i przed oczami mignęły mu płomienne włosy Natashy. Tańczyła z Bartonem. Steve prychnął. Nie wiedział nawet, dlaczego Clint tak bardzo go nie lubił, ale nie podobało mu się, że jego dziewczyna dobrze się z nim bawi. A mimo to, nie wrócił do środka, żeby im przerwać. Automatycznie stawiał przed siebie kolejne kroki, gdy zauważył stojącą przy balustradzie brunetkę.
— Hej. — Uśmiechnęła się do niego i uniosła do góry trzymany w dłoniach kubeczek.— Gratulację.
Rogers przystanął obok, opierając się plecami o barierkę. Spojrzał na jej profil, wpatrzony w ciemność. Jej dłonie drżały, a oddech się urywał. Chłopak pomyślał, że to przez listopadowy chłód.
Nie był nawet blisko prawdy. Wręcz przeciwnie. Coś rozpalało dziewczynę od środka.
Złapał delikatnie jej dłoń i syknął cicho.
— Jesteś lodowata.
Jakby na potwierdzenie jego słów, z nieba zaczął prószyć drobny śnieg, a Dafne otuliła się ramionami. Steve poczuł nieodparte poczucie obowiązku przytulenia jej, trzymania w ramionach, dopóki noc nie stanie się dniem i jeszcze dłużej.
Oparł się jednak temu pragnieniu. Brunetka odłożyła kubeczek, a Rogers zamknął jej dłonie w uścisku swoich. Zaczął je pocierać, generując ciepło. Zbliżył do swoich ust i wypuścił w ich stronę falę gorącego oddechu. Tyle wystarczyło, by Dafne natychmiast oblała fala gorąca, a jej serce zrobiło pełne salto.
— Lepiej?
Brunetka pokiwała lekko głową, uśmiechając się i spuszczając wzrok. Na jej twarz wstąpił rumieniec. Niesforny kosmyk włosów opadł na jej czoło, zasłaniając widoczną kątem oka twarz blondyna. Steve, jak w transie, założył jej włosy za ucho, smagając delikatnie policzek opuszkami palców. Mimo że miała na sobie sweter, poczuła na ramionach gęsią skórkę.
Palce Rogersa ponownie znalazły się na jej twarz, delikatnie unosząc podbródek i odwracając w jego kierunku. Zbliżając twarz dziewczyny do jego własnej. Zielone oczy bacznie go obserwowały. Daf w żaden sposób nie pokazała mu, żeby przestał.
Delikatnie splótł ich palce, pokonując powoli kolejne milimetry. Ich nocy niemal się stykały, parujące oddechy mieszały się ze sobą, serca wybijały ten sam, niespokojny rytm. Świat zniknął, pozostawiając ich zupełnie samych. Jedynym hałasem były ich myśli, które zdawały się jednoczyć w dawno zapomnianej symfonii - teraz odzyskanej, powołanej do życia.
— Ekhem. — W przejściu pojawił się Tony, opierając o framugę obiema rękami. — Dobrze się bawicie?
Odsunęli się od siebie, nie mając pojęcia, co się właściwie stało. Tony objął ich oboje ramionami i wziął głęboki oddech.
— Wiecie co? Pasujecie do siebie. Tylko nie mówicie rudej, bo zrobi mi czapkę z dupy. Nie chcę takiej czapki.
Rogers poklepał go po plecach.
— Spokojnie, Stark. Nie dostaniesz takiej czapki.
— Gdyby zrobiła ją z twojego tyłka, to nawet bym wziął. — Obejrzał się na tył blondyna i pokazał mu wystawiony w górę kciuk. — Prima sort, Kapitanie.
Dafne zaczęła się głośno śmiać.
— Prima sort — potwierdziła.
Steve przełknął głośno ślinę. Miał dziewczynę. Przecież miał Natashę. Lubił Natashę. Tak, lubił. Bardzo lubił.
Ale bał się tego, że zaczyna lubić też pewne zielone oczy. I tego, że Tony zaczyna lubić jego tyłek. To przerażało go najbardziej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top