Poznaj moich sąsiadów
Previously on Avengers Academy-Second Grade:
Nikt nie traktuje Petera poważnie i nikt nie uważa go za mądrego choć pewnie ma największe IQ w tej klasie, tyłek Starka jest jak sflaczała śliwka, jakiś blondi pizdokleszcz próbuje podrywać Steve'a, więc ktoś chyba powinien ją uświadomić, że czekaliśmy na Stafne cholernie długo, tata Dafne powrócił akurat kiedy członkowie Avengers mieli szansę na bycie ciociami i wujkami...
A już w dzisiejszym odcinku:
Dramy i pizdokleszcze
*po swojemu zróbmy to,
Już o śliwkach wszystko wiesz,
Biegnijmy raźno przed siebie
Jak Pietro gdy uciekać chce
Pingwin może trwać po świt,
Chyba właśnie tego chcesz
Bądź Avengerem a nie kimś,
Kto pizdokleszczem jest
Turururum*
-Tato-Dafne przeczesała nerwowo włosy-fajnie że jesteś... musisz być bardzo zmęczony po podróży, Sara i mama niedługo przyjadą, więc...
-Kto to jest?-Tata Dafne skinął podbródkiem na Rogersa, który stał i gapił się w przestrzeń z miną Einsteina. Dafne jednak wiedziała, że za tą miną kryje się nieogarnięcie lvl Clint kiedy mówią mu, że pingwiny to nie to samo co kaczki.
-To jest Steve, mój... chłopak?
-Chłopak?-Mężczyzna podszedł do blondyna-William Adler, twój przyszły teść lub przyczyna twojej śmierci-zależy od tego jak będziesz traktował moją córkę. Miło cię poznać.
Dafne przejechała ręką po twarzy.
-Tato, błagam.
-Również miło pana poznać-Steve uśmiechnął się do dorosłego.
Stali tak przez chwile patrząc sobie w oczy. Ale nawet Avengersi mogą się złamać.
-Ja już chyba pójdę.
-Tak szybko? Koniecznie musisz przyjść jutro na kolację i opowiedzieć mi o sobie.
-Wiesz tato, Steve jest dosyć zajęty więc...
-Myślę, że znajdzie czas na kolację z nami.
-Masz na myśli mnie, ciebie, mamę, Sarę i twoje MK-47?
-To ja już serio pójdę.
-Odprowadzę cię.
Gdy oboje byli już za drzwiami Rogers odetchnął z ulgą. Nie było żadnych karabinów w pobliżu.
-Z tym MK-47 to był żart-zapewniła Adler.
-I tak będę uważać na twojego tatę.
-Słusznie-zapadła cisza. Niezręczna i denerwująca cisza, której już dawni miedzy nimi nie było.
-Nie miała pojęcia, że wraca...
-Spokojnie, nic się nie stało-Steve uśmiechnął się szeroko.
-Wolę nie myśleć co by było, gdybyśmy... i on by... wtedy to już na pewno skombinowałby to MK-47.
Oboje zaczęli się śmiać, Rogers pocałował ją na pożegnanie i zaczął iść w stronę swojego domu i mentalnie przygotowywać się na jutrzejszą kolację z rodziną swojej dziewczyny.
****
Bogaty pizdokleszcz wysłał wiadomość na grupie: najmenszniejsi menszczyźni z męsznych męszczyzn
Bogaty pizdokleszcz: witam drogich kompanów
Bogaty pizdokleszcz: potrzebuję waszej porady
Bogaty pizdokleszcz: mam dylemat między krawatami
Bogaty pizdokleszcz: muszę również znaleźć jakiś dobry powód by nie uciec przed obiadem z rodzicami Pepper
Szybkie nóżki: masz słabą kondycję i za daleko to ty nie pobiegniesz
Bogaty pizdokleszcz: dzięki, od razu lepiej -.-
Język!: rozumiem cię Stark
Język!: jutro mam kolacje w domu Daf
Język!: jej tata dzisiaj wrócił
Język!: chyba mnie nie lubi
Terminator z fetyszem śliwek: musisz do tego podejść taktycznie
Język!: czyli jak?
Terminator z fetyszem śliwek: No... taktycznie
Terminator z fetyszem śliwek: nie wiem, walnij jakimś romantycznym tekstem
Legolas: brałbym cię jak Janusz świeżaki
Język!: ?
Terminator z fetyszem śliwek: ?
Bogaty pizdokleszcz: ?
Młotek: ?
Szybkie nóżki: ?
Oaza spokoju: ?
Legolas: No co?
Szybkie nóżki: świeżaki?
Legolas: ehhhh
Legolas: No tak
Legolas: zapomniałem
Legolas: w te wakacje Nat była w Rosji i przejeżdżała przez Polskę
Bogaty pizdokleszcz: brzmi jak jakaś odmiana buraka
Legolas:...
Legolas: w każdym razie zatrzymała się tam w bezdomce, a nie, czekajcie... w biedronce i kupowała jedzenie i dostała takie naklejki i jak się zbierze odpowiednią ilość to się dostaje świeżaka
Szybkie nóżki: ale co to ten świeżak
Legolas: taki pluszowy owoc
Legolas: albo warzywo
Legolas: które mają imiona
Legolas: mam pomysł
Terminator z fetyszem śliwek: to ty myślisz?
Terminator z fetyszem śliwek: nie wiedziałem
Terminator z fetyszem śliwek: to niezły Clint
Legolas zmienił swoją nazwę na Kalafior Clint
Kalafior Clint zmienił nazwę bogaty pizdokleszcz na Truskawka Tony
Kalafior Clint zmienił nazwę szybkie nóżki na Pomidor Pietro
Kalafior Clint zmienił nazwę oaza spokoju na Brokuł Bruce
Kalafior Clint zmienił nazwę terminator z fetyszem śliwek na Borówka Bucky
Kalafior Clint zmienił nazwę Język! na Rzodkiewka Rogers
Kalafior Clint zmienił nazwę młotek na Marchewka Mjolnir
Brokuł Bruce: tracę wiarę w ludzkość
****
Dafne siedziała w kuchni i czekała na powrót mamy i siostry. Z jednej strony cieszyła się, że jej tata jest w domu. Z drugiej strony jej życie było poukładane bez jego udziału, a nie chciała nic zmieniać.
Patrzyła przez okno na dom po przeciwnej stronie ulicy. Nigdy nie zwracała na niego szczególnej uwagi. Mieszkali tam cisi staruszkowie, którzy nigdy spoza niego nie wychodzili. Tego lata jednak zmarli, a dom wystawiono na sprzedaż. Ciężarówka firmy przeprowadzkowej przed budynkiem jasno świadczyła o tym, że jakaś rodzina kupiła dom i już niedługo rodzina Adler będzie miała nowych sąsiadów. Nie żeby dla Daf miało to jakieś szczególne znaczenie. Pewnie to nie będzie nawet jedna osoba w jej wieku. Przecież raczej się nie zdarzy, że jej nowymi sąsiadami będzie jakaś osoba z jej szkoły, prawda?
****
-A więc Steve, opowiedz mi coś o sobie-Will Adler wziął do ust kolejny kawałek wołowiny.
-Gram w futbol, jestem jedynakiem, ale mam przyjaciela Buckiego, z którym znam się od zawsze...
-Futbol? Miałem w liceum przyjaciela, który grał w futbol. Teraz jest w wojsku.
-Kiedyś chciałem być żołnierzem-Steve uśmiechnął się słabo-ale nie wiem czy bym się nadawał.
-Coś czuję, że byłbyś w tym dobry-ojciec Dafne również się uśmiechnął.
-Cóż za radosne tematy... Sara, a jak tam Loki?-Dafne posłała siostrze błagalne spojrzenie typu "błagam niech teraz pastwi się nad twoim chłopakiem"
-Z kim?-Will uniósł brew.
-Nikim-wycedziła Sara-on już dla mnie nie istnieje. Głupi pizdokleszcz.
-Język-i w tym momencie nastąpił przewrót. Steve i William spojrzeli po sobie w szoku, że powiedzieli to samo w tym samym czasie. Dafne również była w szoku. Pewnie siedziała by przez resztę kolacji z rozdziawioną buzią, ale wieczór pomyłek dopiero się zaczął.
Adler odeszła od stołu by otworzyć drzwi, gdy usłyszała donośne pukanie.
Szarpnęła za klamkę i jej oczom ukazała się blada twarz, blond włosy, niebieskie oczy i uśmiech, który już gdzieś widziała.
-Ty-powiedziała patrząc na Susan Storm.
-Ty-odparła blondi.
-Co się... ty?-Steve stanął jak wryty patrząc ba dziewczynę.
-Ty-Storm uśmiechnęła się uroczo do Rogersa, po czym zwróciła się do Dafne-wyglada na to że jesteś moją sąsiadką.
-Ty?-Powtórzyła Adler mając nadzieję, że to jakiś żart.
-I ja-odezwał się jakiś męski głos. Dafne szerzej otworzyła drzwi i zobaczyła wysokiego blondyna z urodą siostry-Johnny Storm. Możemy wejść?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top