Podrywasz mnie?

— Że co?

Sara nie mogła zrozumieć siostry. Dafne zupełnie zbiła ją z tropu i blondynka była pewna, że już na niczym się dziś nie skupi. A szkoda, bo fajnie byłoby zdać ten test z biologii na trzeciej lekcji.

— No normalnie.

— Czekaj, czekaj... Ty i Steve uzgodniliście, że zostajecie przyjaciółmi? I nigdy nie będziecie niczym więcej niż przyjaciółmi?

Dafne wstała od stołu i chwyciła swoją torbę. Rozmawiała z Rogersem dzień po meczu. Sytuacja na tarasie była trochę ponad przyjacielska. Musieli sobie kilka rzeczy wyjaśnić. Dafne nie była typem, który próbowałby odbić czyjegoś chłopaka.

— Sara, po raz kolejny: tak. W ilu językach mam ci to jeszcze powiedzieć?

— W racjonalnym.

Brunetka wywróciła oczami.

— On i tak nie jest w moim typie.

— Co? Od kiedy ideał nie jest w twoim typie?

— Jesteś pewna, że to nie ty chcesz tutaj czegoś więcej?

Młodsza Adler westchnęła żałośnie i ukryła twarz w dłoniach.

— Nie mogę z tobą. Niszczysz wszystkie moje nadzieje...

— Co ci tak nagle zależy, co? Weź się zajmij Thorem, albo Lokim. Albo oboma.

Na usta Sary wstąpił drobny uśmieszek. Dafne od razu go wyłapała i dała siostrze kuksańca.

— Komuś tu się marzą bardzo złe rzeczy.

Nagle przy dziewczynach zjawił się Tony. Objął je w talii i uśmiechnął szeroko.

— Usłyszałem "bardzo złe rzeczy" i oto jestem. Nie wiem, czy mnie wołałyście, czy rozważałyście plany na weekend, ale spokojnie. Tony'ego wystarczy dla każdego.

Dafne zdjęła z siebie jego rękę. Sara zrobiła dokładnie to samo.

— Dzięki, Stark, ale chyba podziękuję.

— Nie mów, że nie jestem w twoim typie. Ideały nie są w twoim typie?

Blondynka wyrzuciła ręce w powietrze.

— Nie! Nie są!

— Jesteście niemożliwi.

Stark pokiwał głową i zacmokał.

— To się wymawia perfekcyjny. Nie niemożliwy.

Dafne wzięła głęboki oddech. Zapowiadał się długi dzień.

***

Cheerleaderki, ku zadowoleniu męskiej części szkoły, przeciągły treningi również na przerwy. Dużo osób schodziło się wtedy na boisko, żeby pooglądać. Jako że październik był wyjątkowo ciepły i przyjemny, jeszcze więcej ludzi powychodziło na świeże powietrze.

Dafne tego nie lubiła. Wtedy każdy trening zmieniał się w loże szyderców. Dziewczyny obgadywały dosłownie każdego, kto akurat przechodził, lub po prostu kogo zobaczyły w pobliżu. Brunetka nie była fanką tak ekstremalnych plotek, ale zawsze udawała w gronie drużyny.

Tak było jej łatwiej.

Sharon klepnęła ją w ramię i wskazała siedzącą w zasięgu słuchu dziewczynę. Miała długie, brązowe włosy, podkreślone kreską oczy i była zajęta rozmową ze swoim bratem. Rodzeństwo Maximoff.

— Widzisz go? Nie wiem, jak mogłam wcześniej nie zauważyć, że Pietro jest tak uroczy — powiedziała to zdecydowanie za głośno. Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech. — Jemu zdecydowanie trafiły się najlepsze geny. Jego siostra? Żart.

Dafne przygryzła wargę. Nie chciała mieć z Sharon wroga. Była jej przyjaciółką. Poniekąd. Carter była pierwszą osobą, którą poznała w szkole i jakoś już tak razem zostały.

— Wygląda jakby urwała się z konferencji świrów.

Wanda spuściła wzrok na ziemię.

— Coś musi być z nią nie tak. Stawiam na rozdwojenie jaźni. Myślisz, że gada do siebie? W sumie, nie ma do kogo innego...

— Sharon. — Dafne weszła jej w słowo. — Wystarczy.

— Oj, Daf, wyluzuj trochę.

Blondynka uśmiechnęła się do niej wrednie.

— Szkoda, że nie ma tu nigdzie tej rudej, z którą chodzi Steve. Przysięgam, kiedy tylko ją zobaczę, spytam, jakim cudem udało jej się go wyrwać, bo...

— Bo co?

Szorstki głos Natashy Romanoff natychmiast uciszył Sharon. Nat złożyła ręce na piersiach i czekała na odpowiedź. Obok niej stał wysoki brunet z przydługimi włosami. Bucky wyglądał jak jej osobisty ochroniarz.

— Czekam.

Sharon jedynie prychnęła.

— Chciałam spytać, jakim cudem ktoś taki jak Steve mógłby polecieć na taką rudą wiedźmę jak ty.

Dafne cofnęła się o krok. Spodziewała się, że nastolatki zaraz się pobiją. A później uświadomiła sobie, że jedyną przeszkodą między nimi, jest właśnie ona. Kierunku jej się popieprzyły w najgorszym momencie z możliwych.

— Sharon, przeproś ją. I Wandę też.

— Obie te wywłoki?

— Koniec tego dobrego. — Natasha rzuciła się na Carter, ale Bucky złapał ją w pasie. Spojrzał na Dafne i wyszeptał: uciekaj, póki możesz.

Brunetka była na granicy. Nie chciała wybuchać, wytrzymała z Sharon ponad rok. Myślała, że była odporna na jej sukowatość. Teraz zrozumiała, że jednak nie była.

— Możesz się do cholery zamknąć? Odkąd cię poznała wszystko co wychodzi z twoich ust to gówniany bełkot o ludziach, których nawet nie znasz! Trzymaj jadaczkę zamkniętą, bo tym razem ja przysięgam, że nie będę wytrzymywać z twoimi pierdołami, tylko ci przyłożę! — Zatkało absolutnie wszystkich. Gdyby to był sitcom, z widowni właśnie rozległby się gromki aplauz. — A przy okazji: nigdy nie stoisz na szczycie piramidy, bo nikt nie jest w stanie cię unieść!

Teraz jeszcze byłoby słychać wiwaty.

Dafne zakryła dłonią usta, nie mogąc uwierzyć w to, co powiedziała. Bucky wybuchnął śmiechem. Cała reszta nie wiedziała, jak zareagować.

Sharon rzeczywiście się zamknęła i wróciła do szkoły z całym składem. Dafne nagle poczuła się bardzo głupio w uniformie cheerleaderki.

— Możesz to powtórzyć? Chciałbym mieć to nagrane. — Bucky sięgnął po telefon.

Natasha spojrzała z niedowierzaniem na brunetkę.

— Dlaczego jej to wszystko powiedziałaś? Jesteś jedną z nich. Przyjaźnisz się z nią.

Dafne wzruszyła ramionami.

— Raczej byłam do niej przyzwyczajona. Tak mi się wydawało. Ale chyba jednak nie do końca. Nie byłam do końca taka sama, ale długo słuchałam tego wszystkiego i nic nie robiłam... Jakoś tak samo wyszło...

Obie zaczęły się cicho śmiać. Natasha nigdy nie przepadała za Dafne, ale nagle zaczęła zmieniać zdanie.

— Zaczynasz mnie lubić. — Dafne uśmiechnęła się do rudej szeroko.

— Raczej zaczynam cię nie lubić trochę mniej.

— Wiesz jak to mówią, między nienawiścią a miłością jeden krok.

— Podrywasz mnie? — zażartowała Romanoff.

Bucky szybko wyjmował telefon z kieszeni.

— Ale TO już muszę mieć nagrane.

Dafne spojrzała w stronę bliźniąt. Podeszła do nich i usiadła przy Wandzie.

— Nie przejmuj się Sharon.

— Nie będę — odparła Maximoff z błyskiem w oku. — Ale jeśli będziesz chciała jej przyłożyć, daj znać. Pomogę.

— Ja też. — Natasha położyła dłoń na ramieniu Adler. Dafne spojrzała na nią, poruszając znacząco brwiami.

— Mówiłam, że mnie kochasz.

Z tyłu doszedł do ich uszu krzyk Barnesa, przepełniony frustracją.

— Dlaczego nigdy nie mam włączonej kamery, kiedy jej potrzebuję?!

****

Wanda, Dafne i Natasha bardzo dobrze się dogadywały. Czasami między Adler a Romanoff dochodziło do spięć, ale przypisywały to swoim charakterom. Czasami, choć Natasha nigdy by tego nie przyznała, czuła się o brunetkę zazdrosna. Mimo wszystko, lubiły swoje towarzystwo.

Nawiązały też lepszy kontakt z drużyną Avengers, a nawet nauczyły się tolerować głupie komentarze Starka. Ba, czasami nawet się śmiały!

Dafne odkryła, że Bucku, chociaż wyglądał groźnie, był słodką kulką szczęścia, którą czasem chciała zamordować, ale nigdy nie mogła, bo kto by ją rozbawiał i rozczulał. Od Steve'a, ku wielkiemu niezadowoleniu Sary, trzymała się na dystans.

Październik leciał szybko, a wszyscy z niecierpliwością czekali na szkolną dyskotekę Halloweenową.

— Nie mogę się doczekać. Wiecie, ile kawałów będę mógł zrobić? — Stark miał rozmarzony wzrok. Oczami wyobraźni widział się na dyskotece, wylewającego sztuczną krew na Fury'ego, podkładającego gumowe pająki pod nogi tańczących i chodzącego z kosą i w kapturze po łazienkach. Dosłownie będą srać ze strachu!

Zapowiadała się piękna noc.

— Liczę na ciebie, stary — zwrócił się do Pietra. — I na ciebie, Bruce. Musimy wymyślić jakąś naprawdę klejącą i śmierdzącą breję...

— Tony, jakim cudem utknąłeś w rozwoju na etapie siedmiolatka? — spytała Natasha, która nie miała problemu z przebywaniem w męskiej szatni. Dosyć często to robiła.

— Chyba ty! — Tony wystawił jej język.

— Wybacz, Stark, ale ten wieczór muszę przejść bez problemów. Długo czekałem na odpowiednią okazję i to będzie to.

— No, no... Ktoś tu się chyba zakochał. — Bucku zaczął głośno cmokać.

— Pochwal się, chłopie. — Steve oparł się o szafki z uśmiechem na ustach. — Kim jest ta szczęściara?

— Wiem, że to może wyglądać głupio, bo ona jest zupełnie inna, ale... Odkąd tylko zobaczyłem ją wtedy na boisku jak przygadała Sharon, nie mogłem przestać o niej myśleć.

Uśmiech zszedł z twarzy Steve'a. Teraz stał prosto z kamienną miną.

— Co?

— Dafne jest świetna. Ma coś w sobie. — Iście poetycznym wzrokiem myślał o tańczeniu z nią podczas dyskoteki. W międzyczasie, Rogers iście morderczym wzrokiem próbował zmienić go w kupkę pyłu.

— Co? — powtórzył blondyn.

— Dokładam się do pytania — dodał Thor.

— Klub nic niekumających blondynów, kto by się spodziewał? — mruknęła Natasha. — Ja uważam, Pietro, że to świetny pomysł.

Ruda zdążyła polubić Dafne, ale lubiłaby ją zdecydowanie bardziej, gdyby miała chłopaka.

****

— Wiesz co, Sara. Teraz jak tak sobie myślę, to czegoś brakowało w twoim planie: niech Dafne i Rogers się w sobie zakochają, to będzie łatwe. — Loki siedział obok niej w lodziarni, jak zwykle robiąc wszystko, poza swoimi obowiązkami.

— Oświeć mnie — warknęła Sara. — Czego brakowało?

— Adnotacji, że to niemożliwe.

Blondynka uderzyła z frustracją czołem o blat. Wydała z siebie jęk bólu.

— Czemu oni są tacy głupi? Czy naprawdę muszą być ostatnimi, którzy się dowiedzą o swoich uczuciach?

— W komediach romantycznych zazwyczaj tak to działa — potaknął Loki. Sara gwałtownie postawiła się do pionu. Miała minę zafascynowanego labradora.

— Komedia romantyczna! Tak! Musimy po prostu wymyślić najgorsze i najbardziej oklepane stereotypy i wcielić je w życie!

— A może, to trochę zwariowane, ale może zostawimy ich w spokoju i damy trochę czasu?

Blondynka zamrugała kilka razy.

— Oczywiście, że tego nie zrobimy! Mamy czekać? Jeszcze nie oszalałam. Myślałam, żeby zamknąć ich razem w kantorku woźnego, grać w butelkę i kazać im się całować... Normalne rzeczy.

Loki przejechał dłonią po twarzy.

— Odynie, w co ja się wpakowałem.

****

Hej! I jak wam się podoba do tej pory?

Jeśli macie jakieś ulubione stereotypy a'la komedia romantyczna, to piszcie, a ja postaram się niektóre uwzględnić ^^ I koniecznie dajcie znać jakie shipy chcielibyście zobaczyć!

Ps. Mam jeden, który, mam nadzieję, zwali was z nóg B). Nawet ja się tego nie spodziewałam.

Pps. Jakby ktoś się dziwił, czemu nagle taka aktywność, to dlatego, że pije za dużo kawy i muszę coś robić, bo mnie rozsadzi. Kocham kawę ☕️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top