To Szatan! To Potwór! To dziecko...
— To coś znaczy! Wiedziałam! — krzyknęła Sara.
— Wydrzyj się może na cały korytarz? — zganiła ją Dafne.
— Ale twoja siostra ma racje — uśmiechnęła się Natasha. Wanda nic nie powiedziała, tylko cały czas chichotała. Starsza Adler wywróciła oczami. Już od tygodnia siostra i przyjaciółki męczyły ją wiadomością od Kapitana.
— I co z tego, że do mnie napisał? Do innych pewnie też. — To było typowe zaprzeczania, ale nie mogła zaprzeczyć temu, że w duszy cieszyła się jak mała dziewczynka, która dostała coś o czym od dawna marzyła.
— Oj, Daf — westchnęła Romanoff. Pewnie ruda dziewczyna powiedziałaby coś jeszcze, ale zadzwonił dzwonek zapowiadając rozpoczęcie ostatniej lekcji. Trójka licealistek popędziła pod salę od plastyki zostawiając Sarę samą na korytarzu.
****
Drzwi otworzyły się z hukiem a do klasy wpadły spóźnione dziewczyny. Steve był wielce zdziwiony, że tym razem to nie Tony nie jest na czas. Wręcz przeciwnie, brunet siedział obok Rogersa i coś gadał o zbliżającym się meczu. Przerwał gdy Wanda otworzyła drzwi i weszła a zaraz za nią Natasha i Dafne.
Dyrektor Fury wstał. W sumie nikt nie miał pojęcia dlaczego to właśnie on prowadził lekcje plastyki. Chyba raczej nie był artystą, a artystyczne poniżanie uczniów i nauczycieli chyba nie były częścią tego przedmiotu.
— Zastanawiałem się co dziś będziecie rysować. Właśnie wymyśliłem. Portret: Dama Ze Spóźnieniem.
— A to nie była Dama z Łasiczką?-Spytał Pietro.
— Sztuka nowoczesna. Nie ważne... macie narysować portret jednej ze swoich SPÓŹNIONYCH koleżanek — położył wyjątkowy nacisk na przedostatnie słowo.
— Którą chcemy? — upewnił się Steve. Dyrektor kiwnął głową. — To jaki masz kolor oczu, Wando?
Maximoff jednak mu nie odpowiedziała.
Dziewczyny wzięły krzesła i usiadły na środku klasy.
Bucky i Pietro zaczęli rysować Wandę. Clint i Bruce kreślili portret Natashy, a Tony wybrał Dafne żeby trochę pośmieszkować. Steve na razie tylko patrzył na Adler i lekko się uśmiechał. Thor natomiast olał zadanie i próbował jak najdokładniej przypomnieć sobie jak wygląda Sara. Już po chwili zaczął coś kreślić na kartce.
— A jeśli rysuję Daf, mogę wzorować się na trollach? — uśmiechnął się Tony.
— Rysujesz mnie, a nie siebie Stark — odgryzła się brunetka.
Jeśli chodzi o Fury'ego to w ogóle nie słuchał ani nie wiedział tego co w okół niego się działo. Przeglądał właśnie najnowszy tygodnik "Najmodniejsze Opaski Na Oko". Tony myślał, że jeśli zamówisz jedną, dostaniesz kapelusz pirata i hak na lewą dłoń gratis.
Nie była to prawda bo tylko hak był za darmo, kapelusz trzeba było kupić osobno.
Steve miał ogromny talent plastyczny. Z resztą kochał rysować. Dafne dalej droczyła się z Tonym. Uśmiechała się a w oczach miała błysk. Rogers zaczął rysować jej oczy. Odwrócił wzrok od kartki by spojrzeć na nią jeszcze raz.
Na chwilę ich spojrzenia się spotkały.
Na chwilę, policzki dziewczyny stały się różowe.
Na chwilę Steve stał się lekko zestresowany.
Ale to była tylko chwila.
Później ta chwila pękła bo oboje opuścili wzrok.
— Jest piękna — szepnął Bucky patrząc w swoją kartkę.
— Niezaprzeczalnie — dodał Clint wpatrując się w swój rysunek Natashy.
— Nie ma piękniejszej — mruknął Thor i wziął do ręki kawałek papieru z portretem Sary.
— Nie. Nie ma — powiedział Steve, patrząc na śmiejącą się z przyjaciółkami Daf.
****
Wystarczyło mrugnięcie by z piątku po lekcjach zrobiła się sobota wieczór. Brunetka nieopatrznie włączyła Dr. House'a i jakoś tak się stało, że zaczynała od 4 odcinka, a gdy zerknęła na odcinki, zrobił się z tego 13 odcinek.
Ups.
Po raz kolejny jej telefon zawibrował.
Tony: Pomocy!!!
Dafne: co się stało??
Natasha: co się stało?
Clint: co się stało?
Bucky:co się stało?
Wanda: oni już dostatecznie dużo razy zadawali to pytanie
Tony: MUSZĘ OKIEŁZNAĆ SZATANA
Tony: BŁAGAM
Tony: POMOCY
****
Tony podał swój adres na chatcie i już w krótce przed drzwiami wielkiej willi miliardera stali jego przyjaciele.
Z wiadomych powodów bliźnięta Maximoff byli pierwsi.
— No nareszcie! — krzyknął Stark gdy tyłku usłyszał dzwonek. Otworzył drzwi i wpuścił ich do środka.
Dom miliardera wyglądał jak... dom miliardera. Był przestronny, ściany miały jasny kolor. Okna ciągnęły się od podłogi do sufitu. Panował tam raczej minimalizm. Meble były nowoczesne, głównie w czerni i bieli. Na środku salonu stał fortepian.
-Gdzie twój problem?-Spytał Barton.
— Na kanapie — odparł z powagą Tony. Zatrzymał się i powiedział z przerażeniem: — Ostrzegam. To szatan! To potwór!
— Wziąłem swoją tarczę na wszelki wypadek — mruknął Steve.
Stark odetchnął z ulgą. W tym momencie małe raczki objęły jego prawą nogę. Brunet przez pierwszą chwilę nic nie zrobił, następnie wrzasnął i schował się za Kapitanem.
— To dziecko. — Dafne zmarszczyła brwi.
— Dziecko szatan. — Tony cały dygotał.
— Masz teściową?! I to jeszcze teściową z dzieckiem?!— krzyknął Bucky, równie przerażony. Adler spojrzała na na niego jak na idiotę.
— Kto to jest? — spytała Wanda.
— Gugu — powiedziało dziecko.
— Ooo... nazywa się Gugu... to takie słodkie — rozczulił się Thor.
Natasha dała mu kuksańca pod żebro.
— Kto to jest? — powtórzyła pytanie.
— A więc — zaczął Stark — do mojej mamy przyjechała jej przyjaciółka z mężem i poszli z moimi rodzicami na obiad. Tyle tylko, że oni mają córkę. I zostawili ją ze mną żebym jej przypilnował. Rozumiecie to?! Poprosili MNIE żeby POPILNOWAŁ DZIECKA!
— Nie, nie rozumiemy — skwitowała Wanda-jak ona ma na imię?
— Molly! — krzyknęła dziewczynka i uśmiechnęła się ukazując malutkie ząbki.
— Ile ma lat? — Pietro miał taką minę jakby po raz pierwszy w życiu widział dziecko.
— Coś koło półtora roku-powiedział Tony.
Wanda podeszła do niej i wzięła na ręce.
— Co taka mała słodka dziewczynka mogła ci zrobić?-Uśmiechnęła się do Molly.
— Zaczęła mnie gryźć! I szarpać za włosy! I krzyczała! Nie, nie krzyczała... darła się na cały głos!
— Czyli... zachowywała się jak normalne dziecko — mruknęła Daf.
Wanda postawiła dziewczynkę na ziemi. Molly niemal od razu podeszła do miliardera i ponownie uczepiła się jego nogi. Spojrzał ku górze i zobaczyła kolejne twarze. Steve lekko się uśmiechnął.
Kolejna dziewczyna zakochała się w oczach Rogersa.
Molly podeszła niezgrabnie do blondyna i upadła. Uniosła raczki w górę. To był międzynarodowy symbol używany przez dzieci na "Chcę na rączki, a jak nie to się rozryczę". Kapitan uniósł dziecko pod pachy i trzymał na odległość swoich rąk. Molly ponownie się uśmiechnęła marszcząc nos.
Adler tylko się zaśmiała.
— Musisz ją trzymać bliżej.
Steve zgiął łokcie.
Dziewczyny walnęły się dłonią w czoło, a chłopcy podziwiali odwagę kolegi. W końcu jednak udało mu się trzymać dziecko prawidłowo.
Nie trwało to długo.
Dziewczynka ugryzła Steve'a w policzek, a ten ją upuścił. Kiedy pierwszy szok minął Molly zaniosła się płaczem.
— Brawo — powiedział Tony, wciąż schowany za tarczą.
Dziecko poczworaczkowało do Wandy. Maximoff kucnęła przy dziewczynce i przytuliła ją, posyłając Kapitanowi mordercze spojrzenie.
— Instynkt macierzyński — mruknął Pietro. — My, faceci, takiego nie mamy, ale jeśli dalej masz problem Stark to mogę z nią pobiec do...
— Nie! — krzyknęły jednocześnie dziewczyny.
— Nawet nie wiecie co chciałem powiedzieć-obruszył się biało-włosy chłopak.
— Na twoja szczęście — Natasha spiorunowała go wzrokiem.
****
Czas minął Dafne tak jak przy oglądaniu ukochanego serialu.
Szybko.
Było już po jedenastej kiedy wrócili rodzice Starka wraz ze swoimi przyjaciółmi.
Adler z radością ruszyła do domu.
Steve szedł obok niej. Zgadywał i śmiał się... nie pamiętała kiedy ostatnio tak dobrze z kimś jej się rozmawiało. W końcu doszli pod drzwi jej domu.
— Robisz coś jutro? — spytał i posłał jej uśmiech.
— Pilnuje małego szatna. Kuzynka przyjeżdża.
Rogers tylko się zaśmiał.
— Gramy jutro mecz towarzyski z innym liceum. Może... chciałabyś przyjść?
Policzki niebezpiecznie zaczęły ją piec.
— Zobaczę, bo... mam mnóstwo... jestem... em... przyjadę — powiedziała, uśmiechnęła się i weszła do domu.
Nie hamowała już uśmiechu. Nie dałaby rady. Jej serce biło jak szalone. Dopóki nie usłyszała pięciu słów wykrzyczanych przez jej matkę z kuchni:
— DAFNE MARGARET ADLER! MASZ SZLABAN!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top