Dateve czy Stafne

Sara stała w progu nie do końca wiedząc co zrobić.

Zostawić ich samych?

Ochrzanić?

Pogratulować?

Zrobić zdjęcie i wysłać do Avengers?

Ci to by się dopiero cieszyli.

Nie zdążyła jednak zrobić żadnej z powyższych rzeczy, bo Rogers uśmiechnął się, rzucił krótkie "pa" i wyszedł.

Dafne wciąż stała w miejscu z szokiem, ale i zadowoleniem na twarzy.
Sara spojrzała na nią wyczekująco. Brunetka wzięła głęboki oddech i opowiedziała jak do tego doszło.

— I co teraz? — spytała młodsza Adler, gdy siostra skończyła swoją opowieść.

—- Nie mam pojęcia — wzruszyła ramionami-a co ma być?

— Kogo ty chcesz oszukać, Daf? — Sara skrzyżowała ręce na piersi. — Czemu po prostu z nim nie będziesz? Próbujesz sama sobie wmówić, że nic do Steve'a nie czujesz, a chyba już całe nasze liceum i jeszcze parę innych wie, jak jest naprawdę.

Dafne chciała podać jej kilka sensownych argumentów, ale uświadomiła sobie, że ich nie ma. Sama zaczęła się zastanawiać, czemu jeszcze nie są razem.

****

Steve nie był pewny czemu to zrobił. Jedynym logicznym wyjaśnieniem, był fakt, że chciał to zrobić odkąd się poznali.

Jeszcze nigdy żadna dziewczyna tak na niego nie działała. I żadna nie była tak uparta.
Nie wiedział na czym stoi, a wizja rozmawiania z Dafne jutro w szkole przerastała jego możliwości. Nie dałby rady patrzeć jej w oczy i nie pocałować jej ponownie.
Bał się też reakcji reszty grupy. W szczególności reakcji Starka.

Tony był, delikatnie rzecz ujmując, bardzo za tym, by on i Adler zostali parą.
Przypomniało mu się jak miliarder szpiegował w stroju Sherlocka Holmesa wraz z resztą grupy Dafne na jej randce z Loganem.

Wydawało mu się to być tak dawno temu.

Z wspominek nie wyciągnął go nawet widok Bruce'a przeobrażonego w Hulka trzymającego w dłoniach różowy kocyk, trzy zbroje Iron Mana próbujące je odzyskać, Tony'ego, który tupał i krzyczał, Clinta, który płakał ze śmiechu, Buckiego rzucającego śliwki najdalej jak potrafił i Pietra, który biegła i je łapał. Przez krótką chwilę brakowało Thora, ale okazało się, że tylko próbował bajerować laski w okolicy na niezbyt udany tekst: "Cześć, chcesz zobaczyć mój młot?"

Dziwnym trafem, żadna nie chciała.

— Oddaj kocyk! — krzyknął Stark w stronę Hulka.

Banner jedynie warknął i zmiótł ręką latające wokół skafandry.

— Co za kretyn! — zaśmiał się Barton. Był cały czerwony.

— Tej już nie złapiesz, Maximoff!

Bucky zamachnął się śliwką.

— Chciałbyś-Pietro zdążył powiedzieć tylko to jedno słowo i zmienił się w srebrną smugę, a już po chwili stał z powrotem przy Jamesie z owocem w dłoni.

— Co do... — mruknął do siebie Steve.

Nagle wszyscy jego przyjaciele spojrzeli w jego kierunku. Zupełnie nie zdawali sobie sprawy, że blondyn tam stał.

— Steve! — Tony się uśmiechnął. — Czy mógłbyś proszę powiedzieć tej przerośniętej kupie zielonego cielska żeby oddała mój kocyk?!

Clint wybuchnął jeszcze większym śmiechem.

— Twój kocyk? — spytał Rogers.

— Mój kocyk! — odparł Stark. — Zabrał mój kocyk!

— Jak? — blondyn podrapał się po głowie.

— Graliśmy w bazy i kiedy Bruce razem z Buckim i Thorem opuścili Barbielandię przypuścili atak na moją, Starka i Clinta bazę znaną pod nazwą "ZajebiściTylkoTutaj Landię", w skrócie ZTTLand, i Bruce'a trochę poniosło, stał się Hulkiem i zabrał z ZTTLandi nasz największy skarb, różowy kocyk Tony'ego-wyjaśnił Pietro-a co u ciebie?

— Nic ciekawego. Pocałowałem Daf. Ładna pogada, prawda?

Hulk zmienił się w Bannera, Clint przestał się śmiać, Stark zachowywał się jak rakieta gotowa do wystrzału, Pietro rozdziawił usta, Thor przestał flirtować, a Bucki upuścił śliwki.

A Buck NIGDY nie upuszcza śliwek.

— I co ona na to?-Spytał po chwili Pietro.

— Nic. Jej siostra przyszła, a ja wyszedłem.

Tony przejechał ręką po twarzy.

— Już podrywy Thora są lepsze od tego ci zrobiłeś.

— No — dodał Thor, ale po chwili doszedł do niego sens słów miliardera. — Ej!

— A co masz zamiar zrobić? — Bucky powstrzymał prawdopodobny wybuch kłótni.

— A co mam zrobić? — Steve ponownie wzruszył ramionami.

— To zadanie dla... — zaczął Barnes.

— O nie — jęknął Bruce.

— ...Człowieka-Sfatacza!-Po tych słowach rozerwał swoją koszulkę i spodnie, tyle że wcale nie miał na sobie głupiego, lateksowego stroju w serduszka.

Stał wiec teraz na chodniku w samych bokserkach w czerwone kropki. Nie wydawał się zawstydzony. Wręcz przeciwnie. Spojrzał po sobie, oparł dłonie na biodrach i zagwizdał.

— Wiedziałem, że jestem przystojny, ale nie że aż tak.

Stark otarł niewidzialną łzę z policzka.

— Moja szkoła.

— Steve, powinieneś zrobić to, co ja zaraz zrobię. Thor, ty też obserwuj, przyda ci się ta lekcja.

James podszedł do grupki najbliżej stojących dziewczyn.

Powiedział coś do nich, naprężył muskuły, dostał z liścia kilka razy i wrócił do przyjaciół.

— To nie wyszło do końca tak jak miało — przyznał.

— Czyli że dziewczyna nie ma cię spoliczkować podczas rozmowy. Cenna rada— powiedział Thor, lecz wcale bez sarcasmu.

— Proponuję zawrzeć tymczasowy rozejm i pomóc Steve'owi — powiedział Clint wyciągając rękę w stronę Pietra.

— A ja proponuję, żeby Banner oddał mi mój kocyk — Tony tupnął nogą.

Bruce znowu zrobił się zielony, a wszystko zaczęło się od początku.

****

— Gotowy? — spytał Clint.

Stali na korytarzu szkolnym i czekali na koleżanki.

— Nie — odparł Rogers.

Co on ma zrobić? Co jak Daf da mu z liścia i powie, że nie chce się z nim nawet przyjaźnić?

Zobaczył cztery głowy, dwie brązowe, jedną blond i jedną rudą, pojawiające się na horyzoncie.

Okazało się, że nie musiał nic robić.

Dafne podeszła do niego i nim blondyn zdążył coś powiedzieć brunetka złączyła ich usta.

Dziewczyny spojrzały po sobie zadowolone, chłopaki stali i próbowali udawać, że nie obchodzi ich cała ta sytuacja.

Tylko Tony podskakiwał w miejscu i klaskał jak niedorozwinięta foka w cyrku.
Wszyscy zgromadzeni na korytarzu zaczęli się uśmiechać i płacić sobie za przegrane zakłady.

Dyrektor Fury u wicedyrektor Hill siedzieli na krzesłach z sali informatycznej i jedli popcorn ocierając suche oczy papierem toaletowym.

— Czyli będziesz moją dziewczyną? — spytał Rogers z uśmieszkiem na twarzy.

— CHWILA! — krzyknął Fury i wszystkie oczy zwróciły się ku niemu. — JEŚLI KTOKOLWIEK ZAKŁÓCI TĘ SCENĘ TO GO ZAMKNĘ W KOZIE NA RESZTĘ TEGO I CAŁY NASTĘPNY ROK! DZIĘKUJE ZA UWAGĘ! PROSZĘ KONTYNUOWAĆ!

— Czyli... będziesz moją dziewczyną? — spytał ponownie nieco zdezorientowany Steve.

Dafne udała, że się zastanawia.

— Tak — odpowiedziała z uśmiechem, którego nie mogła za nic ściągnąć z twarzy.

Ludzie w tłumie zaczęli mruczeć "No wreszcie" "Dłużej się nie dało?" "To moje OTP!"  "Nazwiemy ich Dateve czy Stafne?" I tym podobne.

Tony zaklaskała dwa razy i przez drzwi od sali do geografii wyszli Mariachi.
Z sali od matematyki wyłonili się mężczyźni ubrani w białe garnitury z białymi gołębiami w dłoniach.

Stroje Iron Mana przyleciały i zaczęły wystukiwać swoimi metalowymi butami rytm do "My heart will go on".

Czy mogło być bardziej romantycznie?

Odpowiedzcie sobie na to pytanie po krótkim streszczeniu co działo się dalej:
Uczniowie i nauczyciele zaczęli gonić gołębie, które wyrwały się z objęć i mocno się wykurzyły na dźwięk meksykańskiej muzyki. Zaczęły dziobać wszystko i wszystkich. A to wszystko przy wystukanej przez skafandry piosence z Titanica.

****

Zbliżamy się do końca, ale miałam w planach kolejną część, więc jak będziecie chcieli to piszcie ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top