Part 16


Siedziałam właśnie sama na plaży i zastanawiała się czy właśnie tak ma wyglądać moje życie. Czy jestem szczęśliwa? Czy ja właśnie tego chcę? Eh... W trakcie dzisiejszego obiadu widziałam szczęśliwą rodzinę. Oni się kochali, wspierali , jedno dbało o drugiego, a ja... Ja tego nie miałam. Sama nie wiem dlaczego , ale zaczęło mi trochę brakować dawnego życia. Kiedy byłam człowiekiem. Teraz już nawet do nich nie wrócę. Gdyby moi rodzice mieli zamiar wrócić na Ziemie, ja nie mogłabym wrócić z nimi. To mnie przerażało. Przerażała mnie ta samotność.

-Dlaczego siedzisz tu tak sama?- usłyszałam za sobą nagle czyjś głos

-Coś się stało Mad?- zapytał inny. Odwróciłam głowę i zobaczyłam stojących za mną Rotxo i Aonung'a

-Jakoś tak...- mruknęłam pod nosem i wróciłam do swojego dumania. 

Słyszałam jak chłopaki do siebie coś szepczą. Nie zrozumiałam co dokładnie i w tamtym momencie nawet mnie to nie obchodziło. Kiedy zamilkli  i usłyszałam kroki pomyślałam ,że zostawili mnie w spokoju. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na horyzont. W miejsce , w którym woda styka się z niebem. 

-Jesteśmy sami. Możesz mi powiedzieć o co chodzi

-Aonung?! Ty nie poszedłeś?- zapytałam przestraszona na co on się krótko zaśmiał

-Nie tam. Wolałem posiedzieć z tobą- uśmiechnął się w naprawdę miły sposób

-Wiesz co?... albo cię źle oceniłam, albo coś knujesz?- powiedziałam

-Co masz na myśli? Chodzi ci o to, że kiedy przyleciałaś tu z rodziną to was obgadywaliśmy?- zapytał, a ja posmutniałam co zauważył

-To nie jest moja rodzina... tak do końca- zwiesiłam głowę

-Nie jest?- zaciekawił się

Chłopak chwycił mój podbródek i delikatnie go podniósł. Spojrzałam na niego, prosto w jego oczy. Przez chwile zastanawiałam się czy nie powiedzieć mu o sobie prawdy... O tym, że byłam człowiekiem. Kiedy już się zdecydowałam i miałam otworzyć usta by zacząć mu opowiadać, oboje usłyszeliśmy krzyk wkurzonego Neteyam'a. 

-Hej zostaw ją! Płetwy przy sobie!- krzyknął i groźnie do nas podszedł. Ja i Aonung od razy podnieśliśmy się z piasku i spojrzeliśmy na niego zaskoczeni.

-Stary o co ci chodzi?- zapytał z uśmieszkiem Aonung

- Odwal się od niej!- warknął i wskazywał na niego palcem jakby mu groził

-Nete...- zaczęłam , ale przerwał mi Aonung

-Bo co mi zrobisz?- nakręcał go specjalnie

Neteyam uśmiechnął się i wtedy bez ostrzeżenia go uderzył pięścią w twarz. Z szoku zakryłam usta dłonią. Aonung kompletnie się tego nie spodziewał, ale kiedy do niego dotarło co się stało od razu oddał chłopakowi. Zaczęłam krzyczeć by przestali, ale oni byli jak dzieci. Nie słuchali mnie. Bili się bez żadnych zasad. W pewnym momencie pojawił się Lo'ak , który z początku chciał ich uspokoić. Starał się jak mógł, ale wtedy zjawili się koledzy Aonung'a i rozpoczęła się poważna bijatyka...

-Eh zachowujecie się wszyscy jak idioci! Uspokójcie się !!- krzyczałam

Moje krzyki były tu na nic. Postanowiłam w końcu pobiec po pomoc w ogarnięciu ich wszystkich. Poprosiłam najbliższych wojowników, by mi pomogli i kiedy zobaczyli bijącą się grupę od razu się zgodzili. Dzięki nim chłopacy skończyli się bić. Nie wyglądali najlepiej... Każdy oberwał. 

-Idioci i kretyni- skomentowałam to tylko i odeszłam od nich jak najszybciej. Nie interesowało mnie co będzie dalej z nimi . Na dziś miałam ich serdecznie dość. Chciałam w końcu pobyć sama.

LO'AK POV

Kiedy Mad odeszła spojrzałem jeszcze raz na Aonung'a i jego kumpli, którzy się uśmiechali jakby to oni wygrali. Zacisnąłem pięść w dłoni i by nie wybuchnąć ponownie, zabrałem stąd swojego brata i oboje wróciliśmy do domu. Neteyam przez całą drogę nie chciał mi powiedzieć jak się zaczęła ta bójka. W ogóle nic nie mówił, ale nadal był zły i rozgniewany... On by w życiu przecież nie zaatakował bez powodu. Za dobrze go znałem. 

Słuchy o tym , że pobiliśmy się z synem wodza już krążyła po całej wiosce. Mijająca nas Kiri dała nam znać ,że ojciec wie i jest wściekły. Szykowałem się na najgorsze. Gdy weszliśmy do środka, ojciec wygnił wszystkich. Zostaliśmy z nim sami. Od razu zwiesiłem głowę tak samo jak Neteyam. Zawiedliśmy ojca, nie to mu obiecaliśmy...

-Zapomnieliście co wam mówiłem? Mieliście nie pakować się w kłopoty!- krzyknął 

-Tak, wiemy- odpowiedział mu ze skruchą Neteyam, a  ja spojrzałem na niego. Dziwiłem się, ze w takich sytuacjach przyjmuję na siebie całą winę i się nawet nie tłumaczy

-Ale to nie jego wina to Aonung....- zacząłem bronić starszego brata, ale on mi przerwał 

-Nie to ja zacząłem pierwszy - zszokował nas obydwu

-Neteyam... to co zrobiłeś nie powinno mieć miejsca! To syn wodza- powiedział twardo tata

-Tato, on na pewno nie zrobił tego specjalnie. Była tam też Mad...

-Lo'ak, ty to się już nawet nie odzywaj! Nie obchodzi mnie kto i z jakiego powodu zaczął. Oboje macie przeprosić Aonunga'a. Teraz.

-Tak sir- powiedział mój brat i odszedł jako pierwszy

Chciałam pogadać z tatą na jego temat. To już drugi dzień odkąd się tak zmienił. Był bardziej tajemniczy i bardziej agresywny. Zawsze bawił się z Tuk w wolnym czasie... Teraz ją całkowicie zbywał i uciekał by pobyć sam. Nie wiem czy to wszystko przez tego Aonung'a, czy raczej chodzi o coś innego , ale chciałem się dowiedzieć.

-Ojcze czy nie zauważyłeś, że on się zmienił?- zapytałem z lekka obawą, że ten mnie zaraz spławi

-Co masz na myśli?- zapytał nadal mając złość w głosie

-To, że często woli być sam i stał się bardziej jak ja...- nie umiałem tego obrać w słowa

-Pogadam z nim- powiedział - Lo'ak, a tamci jak wyglądali?

-Gorzej- odpowiedziałem z lekką dumą 

-To dobrze, a teraz leć- powiedział z lekkim uśmiechem

MAD POV

Siedziałam w  samotności już od dłuższego czasu. Powoli nastawała noc , więc postanowiłam się zbierać. Nie rozumiałam tego dlaczego Neteyam tak wybuch i co go tak wkurzyło. Przecież Aonung nic mi nie zrobił... siedział tylko obok. Cały czas miałam w oczach ich bójkę i byłam na nich zła. Na nich wszystkich. Nawet na Lo'aka, który chciał pomóc mi ich rozdzielić, a później sam pomagał bratu ich bić. Myślałam o tym co ja robię źle... Zauważyłam, że gdy spędzam czas z chłopakami zawsze są jakieś kłopoty. 

Wracając do wioski zauważyłam chodząca przy brzegu Tsireye. Dziewczyna w blasku księżyca wyglądała jeszcze ładniej. Zazdrościłam jej wyglądu. Postanowiłam do niej podejść i porozmawiać. Jakoś wcześniej nie miałyśmy  okazji, a teraz potrzebowałam rady.

-Hej, ty jeszcze nie śpisz?- zapytałam podchodząc bliżej

-O Mad- uśmiechnęła się- Nie, chciałam się jeszcze przepłynąć na ilu, a ty czemu nie spisz?- zapytała od razu wyczuwając ,że coś jest nie tak

-Słyszałaś o tym ,że Neteyam pobił się z twoim bratem? Lo'ak i Rotxo do nich dołączyli...

-Tak słyszałam...Ponoć Neteyam strasznie oberwał. Aonung mówił mi, że ty też tam byłaś- powiedziała kładąc mi dłoń na ramieniu

-Tak... siedziałam na plaży sama dopóki nie pojawił się twój brat. Przysiadł się do mnie i zaczął mnie pytać dlaczego jestem smutna. Wiesz ja nie urodziłam się taka. Nie byłam i chyba nadal nie jestem w stu procentach navi - otworzyłam się przy niej. 

Powiedziałam jej ,że byłam człowiekiem, że rodzice robili na mnie eksperymenty i przez nich stałam się taka jaką mnie teraz widzi. Powiedziałam jej nawet o tym jak poznałam Sully,ch i jak oni mnie przygarnęli. Dziewczyna była w szoku, słuchała mnie uważnie, ale widziałam też strach w jej oczach. Nie wiedziała co ma mi powiedziecie. Jak pocieszyć...

-Strasznie mi przykro Mad. Nie wiem jak oni mogli zrobić ci coś takiego...- powiedziała ze smutkiem w głosie. Polubiłam ją. Dzięki niej trochę mi ulżyło i poczułam się lepiej- Więc dlatego byłaś wtedy smutna?

-Tak, chciałam wygadać się wtedy Aonung'owi, ale zjawił się Neteyam. Wpadł w jakiś szał- powiedziałam , a Tsireya na chwilę zamilkła

-Powinnaś z nim o tym porozmawiać. Może ci się jakoś wytłumaczy- zaproponowała

-Nie wiem czy chcę... Ostatnio nie mam szczęścia do rozmów z nimi...

-Lo'ak mi wspominał o was. O tym, że cię zranił

-Jak to ci mówił??! Co za idiota! Takie rzeczy trzyma się dla siebie- wkurzyłam się , a ona widząc jak zareagowałam zaczęła się ze mnie śmiać

-Spokojnie nie mam mu nic za złe

-Nogi mu z dupy powyrywam- powiedziałam pod nosem- Tsireya jakby co to ja trzymam za was kciuki. Pasujecie do siebie bardziej - uśmiechnęłam się, a ona to odwzajemniła

Pogadałyśmy jeszcze przez chwilę, a potem odeszliśmy w swoje strony. Ona poszła popływać, a ja wróciłam do domu by się położyć. Na miejscu wszyscy już spali oprócz Jake, który wyglądał jak by na mnie czekał. Nie musiał nic mówić. Zaczął iść w stronę wyjścia i usiadł kawałek poza domami. Dołączyłam do niego i przygotowałam się na rozmowę. Na szczerą rozmowę...

____________________________________

Witajcie kochani czytelnicy ! Jak wam się spodobał rozdział? Co uważacie o bójce chłopaków ? Mam nadzieję, że czymś was nie uraziłam i nadal będziecie czytać te książkę. Dziś mam w sobie sporo weny , więc chyba zabiorę się od razu za pisanie nexta :) Także do następnego !


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top