Part 14
LO'AK POV
Siedziałem obok Tsireyi i bardzo długo z nią rozmawiałem. Po tym co Mad powiedziała, ulżyło mi. Ucieszyłem się kiedy zrozumiała o co mi chodzi. Dzięki temu mogłem poznać Tsireye. Dziewczyna była mądra, łagodna i strasznie pomocna. Same dobre cechy, podobały mi się jej oczy i to jak się uśmiechała. Gdybym mógł to z pewnością nie odchodził bym od niej o krok. W pewnym momencie Tsireya poszła porozmawiać ze swoimi koleżankami , więc ja odwróciłem się by zobaczyć co robią inni.
Mad tańczyła i śmiała się razem z Aonung'iem, synem wodza. Kiri rozmawiała z Tuk, a Neteyam pożerał wzrokiem wcześniej wspomnianą tańczącą parę.
- Co ty się tak na nich patrzysz jakby ci coś zrobili? - zapytałem brata i polowałem go po ramieniu
- Nie przeszkadza ci to ? - zapytał z lekkim warknięciem.
- Tylko tańczą, a ty dosłownie wyglądasz jakbyś chciał ich zabić
- Popatrz jak ja dotyka. Pierw nas wszystkich odgadywali, śmiali się z nas, a teraz co? Normalnie do niej zarywa - powiedział, a ja przyjrzałem się uważnie Mad.
Dziewczyna nie wyglądała na niezadowoloną. Wręcz przeciwnie... Śmiała się i sama odzywała się do Aonung'a. Fakt też za nim nie przepadałem, ale najwidoczniej nie ocenia się kogoś po dosłownie 5 minutach... Może nie był taki zły.
- Może przemyślał swoje zachowanie i teraz chcę spróbować się z nami zakolegować? - zapytałem głośno , a Neteyam podrapał się po karku
- Oby ... A ty rozmawiałeś w końcu z nią?
- Tak, oboje zapomnimy o sprawię. Ja się pospieszyłem, ona chyba też źle coś zrozumiała, ale wie o tym że Tsireya mi się podoba, więc wróciliśmy do przyjaźni - wyjaśniłem, a on tylko przytaknął i spojrzał za nasze plecy.
Zrobiłem to samo co on i zauważyłem naszych rodziców. Gestem pokazali , że to pora wracać do domu. Normalnie to chętnie bym jeszcze został, ale jutro czekał nas ciężki dzień , więc wolałem się wyspać. Razem z Neteyam'em zebraliśmy Kiri i Tym, a ja następnie poszedłem po nadal tańczącą z Aonung'iem Mad.
- Wybaczcie , że się tak wpycham , ale muszę zabrać Mad - powiedziałem kiedy przedarłem się przez tłum
- Mam nadzieję, że tylko na chwilę, bo noc jeszcze długa- odezwał się Aonung
- Niestety na nas pora- kiedy to powiedziałem , dziewczyna spojrzała na moją rodzinę , która czekała już tylko na nas
- Jasne już idę. Dzięki za naukę tańca- powiedziała i razem ze mną zaczęła odchodzić
- Ty tak poważnie?! - zapytał nie dowierzając, a ona tylko wzruszyła ramionami
MAD POV
Razem z Lo'akiem dołączyłam do reszty i ze wszystkimi poszliśmy się pożegnać z wodzem , jego żoną i Tsireyą, która akurat była obok nich. Życzyliśmy im dobrej nocy i już po kilku minutach byliśmy w swoim domu. To będzie nasza pierwsza noc tutaj. Trochę bałam się , że nie zasnę po tych wszystkich emocjach.
Po tym jak Aonung zaprosił mnie do tańca trochę zmieniłam o nim zdanie. On miał po prostu specyficzny charakter, który trzeba zrozumieć. Często komuś dogryza i uważa się za lepszego... Ale kiedy chciał potrafił być szarmancki.
- Mad jak ci się podobał taniec z Aonung'iem? - zapytała mnie Kiri , która leżała już na swoim łóżku
- Całkiem dobrze, trochę go podeptałam za te naśmiewanie się z nas - zaśmiałam się cicho i też się położyłam
- Ciekawe czy jutro też będzie taki miły? - zapytała zamykając już oczy
Nie odpowiedziałam jej, bo nie znałam odpowiedzi na te pytanie. Gdy usłyszałam jak większość domowników już śpi, postanowiłam się odwrócić na drugi bok i też zamknąć oczy , ale nim to zrobiłam zobaczyłam , że Neteyam się na mnie patrzył. Popatrzyłam też na niego. Myślałam, że coś ode mnie chcę , ale on nic nie powiedział... Trochę mnie te jego spojrzenie przerażało ,więc szepnęłam mu tylko " dobranoc" i zamknęłam oczy. Zasnęłam od razu.
Kiedy nastał poranek od razu obudziły mnie pierwsze promienie słoneczne. Podniosłam się z łóżka i wykorzystując to , że inni jeszcze spali postanowiłam wyjść za zewnątrz. Wyszłam po cichu z domu i przeszłam się po plaży mocząc nogi w wodzie. Spacerowałam wolnym krokiem i zaczęłam pogrążać się w myślach. Zaczęłam zastanawiać się co się dzieje w laboratorium. Co się dzieję z Miles'em, moim tatą, a nawet byłam ciekawa co teraz robi moja matka. Modliłam się, by odpuściła poszukiwania Jake'a Sully,iego i jego rodziny.
-Mad! Mad! Zaczekaj chwile- usłyszałam za sobą głos Lo'aka.
Odwróciłam się i stanęłam w miejscu kiedy zobaczyłam jak biegnie w moją stronę. Chłopak podbiegł i dołączył do mnie. Chciał się też przejść przed śniadaniem i o dziwo porozmawiać. Rozmawialiśmy o wczorajszym ognisku. Chłopak opowiadał mi o Tsireyi, a ja słuchałam jego z uśmiechem. Chyba między nimi fatycznie coś iskrzy. W pewnym momencie Lo'ak wspomniał o swoim starszym bracie...
- Wszyscy się dobrze bawili. Tylko nie Neteyam- westchnął i kopnął jakiś kamień, który leżał mu na drodze
- Nie podobało mu się ?- zapytałam zdziwiona
-No...- przeciągnął to w dziwny sposób- Chyba za bardzo nie miał z kim rozmawiać
- Faktycznie ty byłeś zajęty córką Tonowari'ego, a ja...- zaczęłam, ale Lo'ak dokończył za mnie
- A ty jego synem, Aonung'iem
- No tak... Nie przypuszczałam ,że zaproponuję mi taniec i jeszcze mnie go nauczy- powiedziałam zwykłym normalnym tonem
- Wyglądałaś na zadowoloną. Macie moje błogosławieństwo- wypalił nagle, a mnie aż zamurowało. Czy on myśli ,że ja coś czuję do tego kretyna?
- Co?! Jakie błogosławieństwo?!- zapytałam nieco wkurzona, a Lo'ak tylko się zaśmiał i zaczął ode mnie uciekać
Chciałam poznać odpowiedź, więc zaczęłam go gonić. Chłopak cały czas mnie podpuszczał. Jak zauważył, że dzieli nas więcej metrów specjalnie na mnie czekał i mówił, że póki g nie złapie nic mi nie powie. Goniłam go tak przez całą plaże , aż w końcu dobiegliśmy do domu gdzie już każdy z domowników wstał. Lo'ak wiedział ,że przy nich wszystkich nie będę go pytać, więc wypiął dumnie pierś i się wyszczerzył zwycięsko. Ja natomiast warknęłam na niego i by się do czegoś przydać pomogłam Neytiri podawać śniadanie.
-Gdzie oboje byliście?- zapytała nas Kiri
-Byliśmy na spacerze- odpowiedziałam od razu i usiadłam ze swoją porcją owoców w misce
- I po spacerze wróciliście tacy zdyszani?- zapytał Neteyam jakimś ponurym tonem. Spojrzałam na niego. Chłopak nie patrzył ani na mnie, ani na brata, który wtedy zaczął mu tłumaczyć że się tylko wygłupialiśmy.
- Znowu musisz taki być?- zapytał Jake
- Jaki?- Lo'ak wyglądał na zaskoczonego
- Dziecinny. Mogłeś powiedzieć ,że wychodzicie. Nikt by się nie martwił- powiedział surowym tonem
-Tato to moja wina... mogłem ich pilnować- zaczął Neteyam, a ja zdziwiłam się że wziął za nas odpowiedzialność. Przecież mu nic do tego. On spał kiedy wyszliśmy...
- Jake, to ja wyszłam jako pierwsza. Neteyam jeszcze spał. Wszyscy spali , więc to nie jego wina no i nic się przecież nie stało- powiedziałam broniąc naszą trójkę
Jake westchnął i powiedział tylko by to się nie powtórzyło. Uważałam , że zbyt surowo traktował swoich synów. Nie mogli nic zrobić bez jego wiedzy. Z jednej strony to rozumiałam. Martwił się o nich i chce wiedzieć, że obaj są bezpieczni szczególnie że grozi im teraz niebezpieczeństwo. Przez resztę śniadania Tu zaczęła się ekscytować dzisiejszymi lekcjami. Wspominała coś o tym, że poznamy pierwsze wodne stworzenia i nauczymy się nurkować. Dzięki niej atmosfera się rozluźniła.
________________________________
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top