Part 1

Z góry uprzedzę , że wzoruję się na filmie AVATAR 2 , więc uwaga na  SPOILERY !!

Jeśli ktoś nie oglądał filmu to, czytacie to na własną odpowiedzialność :) Przepraszam też za kiepską jakość zdjęć, ale niestety ciężko znaleźć  takie idealne... Życzę miłego czytania :))

______________________________________

Całe swoje dotychczasowe życie pamiętam jakbym była trzymana w klatce. Wśród ścian wielkiego laboratorium , które według dziecka nie miało końca. Było ogromne. Kiedyś nie robiło mi to różnicy. Byłam dzieckiem i nie zdawałam sobie sprawy z tego co kryje się na zewnątrz, po drugiej stronie drzwi... Jako mała dziewczynka uwielbiałam coś broić, wszędzie było mnie pełno i każdemu czasami działałam na złość. Razem ze mną był jeszcze Miles , chłopak w podobnym do mojego wieku. Tylko że on był inny. On często ryzykował i pchał się tam gdzie nie powinien. Był znacznie większym łobuzem niż ja. Czasami mówił mi o tym co jest na zewnątrz, zachęcał mnie bym z nim kiedyś wyszła, ale ja się bałam... Z resztą mój ojciec by mnie zabił. On miał o tyle lepiej ,że nie miał rodziców... To dla niego była wymówka.

Żyjąc wśród naukowców i biologów nauczyłam się wielu rzeczy. Ciekawiło mnie życie na Pandorze i przede wszystkim byłam ciekawa tych całych Navi. Wielkich , niebieskich olbrzymów, którzy byli rdzennymi mieszkańcami tej planety. Mama uczyła mnie ich języka, choć szczerze to nie wiedziałam po co.. Zabraniała mi wychodzić poza teren laboratorium. Nie mogłam się wymknąć razem z Miles'em... To dlatego stałam właśnie przy jednym z wielu komputerów  całkowicie sama... 

Przez to ,że mój chyba jedyny rówieśnik często znikał na dłużej, nie miałam tutaj z kim pogadać. Z dnia na dzień czułam się coraz to bardziej samotna. Zaczęłam bardziej unikać ludzi i czasem zachowywałam się dosłownie jak cień. Mało kto mnie zauważał, bo każdy był zajęty pracą. Wzdychając oderwałam się od monitora i zaczęłam sobie chodzić. W głowie zastanawiałam się co Miles może robić...długo nie wracał. Ostatnio widziałam go wczoraj nad ranem , a jest już południe następnego dnia. Mam nadzieję, że chociaż nic mu się nie stało. Przez te kilkanaście lat zaczęłam go trochę traktować jak młodszego brata.

-Mad , co ty tu robisz? Wiesz,  że nie powinno cię tu być- usłyszałam przed sobą głos Willa

Podniosłam głowę i zorientowałam się, że trawiłam do miejsca , w którym jeszcze nigdy nie byłam. Metr przede mną stał mężczyzna, który kazał mi zawracać i się tu nie panoszyć, a za jego plecami była kapsuła z avatarem... Patrzyłam na nią i przestałam słuchać Willa i jego paplaniny. Minęłam go i podeszłam do kapsuły. To był pierwszy raz gdy mogłam być tak blisko tych stworzeń. Dotychczas widziałam je tylko na nagraniach i zdjęciach ..

-Mad, twoja mama i ojciec mnie zabiją jak dowiedzą się ,że tu byłaś- powiedział z obawą Will, a ja przewróciłam oczami i usłyszałam jak ktoś do nas podchodzi. Odwróciłam  się i zobaczyłam Miles'a, który nie był sam

-No to im nic nie mów-  powiedział chłopak z uśmiechem

-No jeszcze ich tu brakowało...- Mężczyzna odszedł od nasz machając tylko ręką

-Cześć mamo- usłyszałam nad sobą czyjś głos. Lekko drgnęłam kiedy jedna z niebieskich navi stanęła  zaraz za moimi plecami 

-Hej Mad nie musisz się ich bać, to moi kumple, kiedyś ci opowiadałem- odezwał się Miles , a ja wróciłam wspomnieniami do tamtego dnia...

Faktycznie wspominał mi ,że się tam zaprzyjaźnił z dziećmi Jake'a Sully'ego. Jednego z naszych , który połączył się ze swoim avatarem już na stałe i stał się wodzem klanu Omaticaya. Zrobił to bo się zakochał i pokochał te planetę... Jest bohaterem i każdy zna jego historię.  Kiwnęłam głową i zaczęłam obserwować dziewczynę, która zdawała się być w jakimś transie... Z tego co mi się wydawało to musiała być Kiri, przeszywana córka. 

-Czyli opowiadałeś jej o nas, ale my dopiero dziś dowiadujemy się o niej?- zapytała druga navi, która była zdecydowanie niższa i pewnie młodsza od nas wszystkich... To musiała być Tuk, najmłodsza z rodzeństwa

-No ładnie... Trzymałeś taki sekret tylko dla siebie- odezwał się tym razem chłopak

Spojrzałam na niego, a on zlustrował mnie wzrokiem i uśmiechnął się pod nosem. Kiedy zauważył, że ja również mu się przyglądam od razu się nieco speszył, tak samo jak ja i  odwrócił wzrok na Miles'a

-Cóż widocznie nie jestem na tyle ciekawa by o mnie mówić- powiedziałam w końcu i zaczęłam od nich odchodzić

-Zaraz , ale co ty mówisz Mad? - Miles podszedł do mnie i zatrzymał mnie- Chciałem im o tobie powiedzieć, ale zawszę jakoś o tym zapominałem

-Mówiłam , że on ma pustą głowę. Lo'ak , Tuk jesteście mi coś winni- powiedziała zadowolona Kiri

-Eh ty myślisz ,że teraz ci padnę na kolana i będę ci się kłaniał? Wykluczone- odezwał się dumnie Lo'ak , a wiec to tak wygląda drugi syn Jake'a... 

-Taki był zakład- odezwała się Tuk, a on tylko na jej słowa wywrócił oczami

-Ej dobra nie zwracajmy na siebie takiej uwagi, bo serio zaraz nas wszystkich wyrzucą- powiedział Miles odwracając się do niebieskich

-A od kiedy ty się tak przejmujesz?- zapytałam w tym samym czasie co Lo'ak

To było dziwne. Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. Najwidoczniej oboje znaliśmy Miles'a  by wiedzieć, ze on takimi rzeczami się nie przejmuję. Tuk i Kiri przyznały nam rację i przez to mój rówieśnik się nie co speszył. Jego mina była bezcenna. Lo'ak widząc go w takim stanie podszedł do niego bliżej i lekko klepnął go w ramie.

-Spadamy- powiedział i razem ze swoim rodzeństwem zaczęli się ode mnie oddalać.

Nieco posmutniałam na ten widok, ale nie liczyłam na nic innego. Wiedziałam przecież ,że navi nie mogą zostać tu za długo, a ja nie mogę wyjść ze względu na powietrze. Nie miałam przy sobie maski tak jak Miles... No i poza tym miałam zakaz wychodzenia...

-A ty z nami nie idziesz?- zapytał mnie Lo'ak, który jako jedyny odwrócił się do mnie

-Cóż ja ...- zaczęłam , ale navi mi przerwał i podał mi maskę którą wcześniej sam tutaj używał

-Dzięki temu nie umrzesz i będziesz mogła wyjść-  zagwarantował patrząc mi prosto w oczy

Przez te jego spojrzenie poczułam się nieco dziwnie. Te wielkie , złotozielone oczy wierciły mi dziurę w głowie, a jego dotyk kiedy podał mi maskę spowodował dreszcz, który przeszedł przez całe moje ciało

- Chodź nic ci się przy mnie nie stanie- szepnął i lekko pociągnął mnie za nadgarstek. Postanowiłam mu zaufać i dałam się porwać tej chwili. W końcu odważyłam się złamać zasady rodziców i po założeniu maski, wyszłam z laboratorium.

____________________________________

Oto pierwszy rozdział mam nadzieję, że się wam spodobał i jesteście ciekawi dalszych losów Mad i jej nowych znajomych :) Licze na wasze komentarze i głosy, więc nie wstydźcie się mnie oceniać. Przyjmę każdą krytykę i być może pochwałę hehehe... Kolejny rozdział pojawi się niedługo, więc do następnego :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top