Rozdział Pierwszy
Harry westchnął głęboko, spoglądając na wszystkie, porozrzucane po pokoju rzeczy, wliczając w to bieliznę, grube swetry, zwiewne koszulki, skarpetki, leżąca jedna koło drugiej w zupełnie różniących się kolorach oraz swój odtwarzacz muzyczny tuż obok komody. Zaledwie pół godziny wcześniej matka wparowała do jego pokoju i ostatecznie oświadczyła, że chce czy nie, tak, jak za młodzieńczych lat, Harry spędzi wakacje u dziadków. Nie chciała słyszeć słów sprzeciwu, że jest już duży i bardziej kręcą go imprezy i wyjścia ze znajomymi, niż spędzanie całego lata na wsi u swoich dziadków, którzy z roku na rok byli coraz bardziej głusi i ślepi. Harry bardzo ich kochał, ale byli starszymi ludźmi, a on lubił się wyszaleć tak, jak nastolatkowie w jego wieku i porozmawiać na aktualne tematy.
Niestety, nie miał innego wyjścia. Dość często się buntował, przechodził w końcu okres dojrzewania, ale teraz postanowił odpuścić, nieważne, jak bardzo podekscytowany był na wiele imprez zakrapianych alkoholem, które czekały go tego lata. Był zatem zmuszony, aby wpakować wszystko, co wyrzuciła z komody i z szafy jego mama, gdy tylko odparł, że nie pojedzie. W końcu wrzucił wszystko niedbale do środka walizki, nie przejmując się nawet tym, jakie ciuchy wybierał i czy będą pogniecione. Nie miało mieć to wielkiego znaczenia, skoro dwa miesiące przeleży na łóżku w swoim starym pokoju z dzieciństwa i przesiedzi na starej huśtawce, którą zbudował kiedyś jego dziadek.
Miał wielką ochotę zabrać ze sobą laptopa, ale Clara - bo tak nazywała się jego matka - zabrała mu do niego ładowarkę już tydzień temu, co przysporzyło tylko jego niechęci do wyjechania. Skoro miał nie mieć laptopa, w pobliżu cywilizowanego miasta, zasięgu ani przyjaciół, czy nie lepsza byłaby już śmierć?
Zszedł na dół niespełna dziesięć minut później z naburmuszoną miną.
- Harry, dlaczego tak bardzo nie chcesz jechać do dziadków? - zapytał łagodnie jego ojciec, George. Miał na twarzy mały, przyjemny uśmiech i wpatrywał się w syna, który stawiał ciężkie i głośne kroki na panelach.
- Bo są starzy. Co mogę robić ze starymi ludźmi?
- Harry, szacunek - upomniała go matka, posyłając mu karcące spojrzenie. - To są moi rodzice i nigdy nie mów tak o ludziach, którzy cię wychowali.
Harry jedynie zacisnął swoje zęby, nie odpowiadając. Wsparł się plecami o ścianę i w głębi duszy przyznał swoim rodzicom rację, ale był po prostu wściekły. Na krótki moment przeniósł swoje spojrzenie na siedmioletnią Chloe, która jadła kanapki siedząc przy stole, a jej nogi nie dosięgały nawet podłogi.
- Przecież jeżdżąc tam co roku z Alice mieliście mnóstwo przyjaciół.
- Oni byli dziećmi, my też. Ich już pewnie tam nie ma, wyjechali z tej wiochy. - burknął. - Tak, jak Alice wyjechała na studia stąd.
- Im więcej mówisz, tym bardziej mam ochotę cię stąd wywieźć.
Zignorował słowa matki i odepchnął się od ściany, podążając prosto do drzwi. Skoro tak bardzo chciała, mógł zniknąć stąd już w tym momencie.
Zawiązał sznurówki w swoich trampkach, omiótł spojrzeniem ostatni raz korytarz i złapał za rączkę walizki oraz narzucił plecak na swoje ramię, zanim wyszedł na zewnątrz, nie czekając nawet na matkę. Mógł zostawić wszystko w swoim pokoju, powiedzieć, że nie jedzie i znosić narzekania swoich rodziców, jak bardzo jest nieposłuszny i bezczelny przez resztę wakacji, ale coś w wewnątrz niego blokowało go przed tym. Być może był to sentyment, jaki mimo wszystko odczuwał to tamtego miejsca. Nie chciał zrobić przykrości babci Judith oraz dziadkowi Carlowi, którzy rzeczywiście brali bardzo czynny udział w jego życiu. Gdy był małym chłopcem, spędzanie czasu na wsi wraz Alice był niemal jak marzenie, wyczekiwane każdej, kolejnej zimy, wiosny i jesieni. Teraz jednak wszystko się zmieniło.
Wpakował do bagażnika swoje rzeczy i usiadł na miejscu z przodu, bawiąc się breloczkiem przy kluczach przez kilka długich minut, a po chwili do środka wsiadł George. Miał pogodny wyraz twarzy i ku zdziwieniu Harry'ego, od razu złapał za kierownicę.
- Co się tak patrzysz? To ja cię dzisiaj zawiozę.
- A mama?
- Mama jest na ciebie wściekła, ale jej przejdzie - uspokoił go ze śmiechem. - Zobaczysz, jeszcze wieczorem będzie płakała, jak bardzo tęskni za swoim małym synkiem.
Harry poczuł nieprzyjemny uścisk w gardle na myśl, że jego mama mogła za nim tęsknić. Zalało go poczucie winy, gdy przypomniał sobie, jak odnosił się do niej przez ostatnie miesiące. Zaczął żałować, że nie pożegnał się z nią należycie, ale byli już zbyt daleko od domu, aby zawrócić.
- Przepraszam tato - odezwał się po dłuższym czasie. - Tak mi głupio... Mama nie zasługuje na takie tratowanie.
- Nie powinieneś obwiniać jej o całe zło tego świata.
- Wiem. Jestem tylko zły, że jest taka uparta i nalegała, abym pojechał do dziadków, kiedy ja miałem już plany. Mam tutaj przyjaciół, znam te okolice, a tam bawiłem się dobrze jako dziecko.
- Może chciała, abyś dostrzec coś poza ekranem swojego telefonu? - ojciec zerknął na niego znacząco. - W pewnym sensie dała ci karę. Myśli, że na wsi coś przewróci ci się w głowie i twoje zachowanie wróci do normalności.
- Czyli ten wyjazd to kara, tak? Cudownie, tato.
- Może mówię jak stary dziad, ale kiedyś to były inne czasy. Kto wie, może jeszcze znajdziesz jakieś ciekawe zajęcia, które nie będą wymagały udziału twojego telefonu i laptopa. Może zakumplujesz się ze starymi znajomymi z dzieciństwa, poznasz kogoś nowego.
- Na tej wsi? Wątpię.
Zrezygnowany wcisnął się bardziej w fotel pasażera i przez resztę drogi po prostu wpatrywał się w widoki za oknem. Podziwiał mijane budynki, które z czasem zaczęły się przerzedzać i ustępować miejsca drzewom, a zaraz po nich rozciągającemu się polu. Niebo tego dnia było przejrzyście błękitne, a słońce wisiało wysoko na niebie i raziło go w oczy. Zmrużył swoje powieki i rozejrzał się wokół, gdy w końcu dostrzegł znajome budynki, które budziły dawne wspomnienia i smak dzieciństwa. Mimo wszystko uśmiechnął się delikatnie, ponieważ przez chwilę poczuł ekscytację, którą odczuwał jako mały chłopiec. Wtedy był najszczęśliwszym dzieckiem na tej planecie.
Zdawało mu się, że wieś Donnington* nie zmieniła się wiele od czasów, gdy bywał tu jako mały chłopiec. Wszystko wyglądało tak samo, budynki, domy, miejski park, w którym odbywały się letnie festyny, w których tak bardzo lubił uczestniczyć. Jednak teraz wydawało mu się to wszystko mniej interesujące, niż kiedyś. Teraz nie znalazłby tutaj żadnego zajęcia, nikogo tu nie znał, a w dodatku, gdyby tylko chciał dostać się do miasta chociażby rowerem, zajęłoby mu to przynajmniej dwie godziny.
Po chwili jednak spochmurniał i odwrócił się z powrotem do ojca, który skręcił w jedną z krętych ulic, która prowadziła wprost na farmę dziadków.
- Zostawicie mi jakieś pieniądze?
- Trochę dostaniesz. Wystarczy funt na tydzień?
Harry rozszerzył swoje oczy w szoku, ale uśmiechnął się dopiero wtedy, gdy jego ojciec zaśmiał się głośno.
- Żartowałem. Nie dostaniesz w ogóle.
- Już wiem, po kim mam poczucie humoru, stary dziadzie - Harry powiedział z uśmiechem.
Odwrócił głowę w prawo i dostrzegł wysoki, błękitny domek, ogrodzony białym płotkiem, nieopodal łąki przy lesie. Przygryzł wnętrze swojego policzka i wziął głęboki oddech, powtarzając sobie w duchu, że da radę. Na pewno nie będzie tak źle, w końcu w tej miejscowości były jakieś atrakcje, które były w stanie umilić mu pobyt tutaj chociaż trochę.
- Wejdziesz ze mną do środka? Oni w ogóle wiedzą, że będę?
- Oczywiście, że wejdę. Stęskniłem się za Carlem. - pokiwał głową mężczyzna i wysiadł z samochodu, a Harry podążył w jego ślady. - Jestem pewien, że babcia Judith upiekła już dla ciebie ciasto.
- To jagodowe? - uśmiechnął się delikatnie, a ciepło rozlało się w jego brzuchu i w sercu, gdy o tym pomyślał. Z całą pewnością nie będzie aż tak źle.
- Zawsze je robi, gdy przyjeżdżacie.
Harry wytarmosił swoje bagaże z bagażnika i w towarzystwie ojca udał się do środka wąską ścieżką. Gdy wdrapał się po starych schodkach i stanął w progu, ujrzał swoją babcię, która wpatrywała się w niego jak w obrazek. Szybko znalazła się przy nim i porwała go w swoje objęcia, a Harry'ego ponownie zalało uczucie, które sprawiało, że poczuł się jak w domu.
- Kochanie, tak dawno cię tutaj nie było. Cieszę się, że przyjechałeś.
- Ja też się cieszę - wymamrotał cicho, tuląc ją mocno do siebie. Przez chwilę miał wrażenie, że zmalała, ale szybko uświadomił sobie, że to on urósł w tak szybkim czasie.
- Jesteś już taki duży... - odsunęła go od siebie, aby uważnie mu się przyjrzeć. Przed oczami widziała wysokiego, szczupłego chłopca z gęstymi, brązowymi lokami i zielonymi oczami, zasłoniętymi przez pojedyncze, opadające mu na twarz kosmyki włosów. - Ostatnio byłeś tutaj, gdy miałeś trzynaście lat, ale nie ruszałam twoich rzeczy. Wyczyściłam wszystko na twój przyjazd.
- Dziękuję babciu - uśmiechnął się z wdzięcznością i dostrzegł ponad ramieniem babci swojego dziadka, który kroczył w jego stronę z drewnianą laską, spoglądając na niego spod grubych szkieł okularów z małym uśmiechem. Siwizna już dawno pokryła jego wszystkie włosy, których została niespełna garstka na czubku głowy.
Dziadek uścisnął dłoń Harry'emu, po czym również - tak, jak babcia Judith - przytulił go do siebie, klepiąc po plecach.
- Dziadku, po co ci ta laska?
- Miłość jest na całe życie, Harry - zaśmiał się dziadek Carl i przycisnął usta do policzka Judith, która zachichotała jak nastolatka.
Harry dopiero po chwili zrozumiał, co na myśli miał dziadek i zarumienił się lekko, jakby słyszał o czymś takim po raz pierwszy w swoim życiu. Wymienił spojrzenia z tatą, którego również rozbawił żart dziadka i ponownie złapał za rączkę swojej walizki.
- Pójdę na górę się rozpakować.
- Idź, idź synu. Jakby co, będę tu trochę i porozmawiam z babcią i dziadkiem.
Nastolatek pokiwał swoją głową na znak, że zrozumiał i udał się schodami na górę, a każdy, kolejny stopień skrzypiał pod jego stopami. Gdy dotarł do drzwi swojego pokoju, który był jego małym królestwem, gdy był mniejszy, wszedł po chwili wahania do środka. Przed oczami ujrzał skromny pokój z łóżkiem pod ścianą, szafą naprzeciwko i biurkiem tuż przy drzwiach. Półki na ścianach zdobiły książki i pluszaki, a na biurku wciąż widniały figurki jego ulubionych superbohaterów. Zdawało się, że od jego ostatniego pobytu tutaj nic się nie zmieniło. Ponownie się uśmiechnął i zamknął za sobą drzwi.
Położył torbę na łóżku ze świeżą pościelą i podszedł do okna, wyglądając na zewnątrz. Miał idealny widok na stary dąb z huśtawką, którą kiedyś zbudował dla niego dziadek. Teraz był chyba zbyt duży na huśtawki i wspinaczki po drzewach, więc pozostały mu samotne spacery po okolicy, jedzenie tutejszych słodyczy i ciast babci oraz leżenie w swoim łóżku.
Pozostawił sobie rozpakowanie się na wieczór i położył się na łóżku, zrelaksowany. Sięgnął do swojego plecaka i wyciągnął z niego magazyn Playboya z szerokim uśmiechem na ustach. Był najnowszy, bo nie otwierał go jeszcze, czekając z tym do przyjazdu tutaj, aby było to jego miłą odskocznią. Otworzył gazetę na pierwszej stronie, a na widok seksownej modelki rozchylił swoje usta i otworzył szerzej oczy.
Gdy czuł się na tyle odprężony, aby puścić wodze swojej fantazji, usłyszał pukanie do drzwi. Natychmiast zrzucił magazyn na ziemię i usiadł z szybko bijącym sercem w momencie, w którym zza drewnianej powłoki wychyliła się głowa jego ojca.
- Przeszkadzam?
- Nie - skłamał, siląc się na mały uśmiech. - Sprawdzałem miękkość łóżka.
- Chciałem ci powiedzieć, że wracam do domu. Przekazać coś mamie?
- Przeproś ją ode mnie, chociaż jeszcze dziś do niej zadzwonię. I ucałuj Chloe.
- Pierwszy raz słyszę, abyś chciał całować młodszą siostrę!
- Po prostu to zrób - rzekł rozbawiony. - Nie ma już odwrotu, co nie?
- Jeśli przywiózłbym cię z powrotem, sam nie miałbym gdzie mieszkać. Dasz sobie radę, w końcu spędzisz czas z rodziną. Rodzina jest najważniejsza.
Rodzina jest najważniejsza.
Te słowa dały Harry'emu wiele do myślenia. Był zły na siebie, że przez ostatnie miesiące pozwolił, aby wciągnął go świat imprez i nieprzerwanych wyjść ze znajomymi, przez co nie spędzał nawet chwili z rodzicami albo z młodszą siostrą. Zaczął być egoistą, odkąd skończył piętnaście lat, dlatego jeszcze dzisiejszego popołudnia, gdy zjadł ciasto, które upiekła babcia, zaoferował się, aby pomóc dziadkowi we wbijaniu gwoździ w deski i malowaniu ich impregnatem do drewna. Chciał mu w ten sposób wynagrodzić te wszystkie lata, gdy nie bywał tu często, chociaż wiedział, że nie było sposobu, aby należycie przeprosić.
- Dlaczego nie zabrałeś ze sobą małej Chloe? - zapytał go nagle dziadek.
Harry skrzywił się nieznacznie, podwijając rękawy swojej koszulki do łokci.
- Jest za mała dla mnie. Co mógłbym z nią robić?
- Mógłbyś zaopiekować się nią tak, jak Alice tobą, gdy byłeś mały - rzekł z uśmiechem starszy mężczyzna. - Dlaczego jesteś taki dla niej? Gdy rozmawiam z mamą przez telefon, skarży się, że jesteś złym starszym bratem.
- Po prostu mnie wkurza. Małe dzieci są wkurzające, wszędzie za mną chodzi, powtarza po mnie i chce się ze mną bawić. Mam ważniejsze sprawy na głowie, niż bawienie się z małą dziewczynką. Gdybym miał jeszcze brata...
- Nie wolałbyś częściej wywoływać na jej twarzy uśmiech, niż smutek?
- Wolałbym, ale... - urwał, gdy nagle zdał sobie sprawę, że nie wiedział, co powiedzieć. Harry miał tylko jeden powód, aby nie lubić swojej małej siostry i setki, aby ją kochać. Dlaczego więc pozwalał, aby przewyższała w nim ta nieuzasadniona niechęć, kiedy mógł być po prostu miły i poświęcać jej choć trochę czasu?
Zawstydziło go jego własne zachowanie, dlatego nie wspomniał o tym już ani razu. Do końca dnia nie czuł już potrzeby, aby narzekać, co zaskoczyło nawet jego samego, ale wiedział, że mogło to nie potrwać długo. Był to w końcu dopiero pierwszy dzień, a przed nim jeszcze dwa miesiące.
Od autora: Mamy pierwszy rozdział. Jak zwykle, powtarzam się przy pierwszych rozdziałach w każdym moim opowiadaniu, ale - początki będą nudne i krótkie. Mam nadzieję, że tym krótkim, pierwszym rozdziałem was nie zniechęciłam i nie zanudziłam. Dziękuję, że tak pozytywnie zareagowaliście na wieść o nowym opowiadaniu, nawet nie wiecie, jakie to miłe i motywujące. Jeśli macie jakieś pytania, to piszcie ^^
* Ta wieś raczej nie jest taką typową wsią, ale pragnę taką ją uczynić w moim opowiadaniu, bo mogę.
#AutumnLeavesFF
chojrak
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top