9

Podczas drogi powrotnej do hotelu, myślałem o Marie. Gdyby nie skrzywdziła tak J'a, z pewnością od razu bym o niej zapomniał i nie miałbym z tym żadnego problemu. Niestety, ale mój przyjaciel został przez nią zraniony, co nie pozostawiło po niej dobrych wrażeń.

Nie rozumiałem, jak można działać na dwa fronty. Skoro Marie zapewniała J'a o swojej wielkiej miłości i chciała nawet, aby mój przyjaciel z nią w przyszłości zamieszkał, musiało to świadczyć o czymś poważnym. Gdyby tak było, Marie nie podrywałaby innych chłopaków, w tym mnie. Gdybym wiedział, że Marie jest tą dziewczyną, którą J tak adoruje i tak pięknie o niej opowiada, od razu bym ją zostawił, ale niestety tak nie było. Marie okazała się być zwykłą kłamczuchą.

Po kilku minutach byłem już w hotelu. Przeszedłem przez recepcję i wszedłem do windy. Po chwili byłem już pod naszym pokojem. Myślałem, że J będzie głośno słuchał muzyki, bo zawsze tak robił, kiedy chciał na chwilę uciec od problemów do innego świata, ale o dziwo zastałem absolutną ciszę.

Wszedłem do środka, sprawdzając czy mój przyjaciel faktycznie tam jest. Mimo, iż na za drzwiami nie słyszałem żadnego dźwięku, chłopak siedział na podłodze i patrzył się beznamiętnie w niebo za oknem. Podszedłem bliżej niego, po czym usiadłem tuż obok blondyna.

- Zapomnij o niej, Jack. Ona nie była ciebie warta, ale to już sam powinieneś wiedzieć. - powiedziałem. Chciałem jakoś go pocieszyć, ale nie wiedziałem, jak się do tego zabrać. Najchętniej zabrałbym go na lody, bo to zawsze podnosiło go na duchu. Teraz jednak chyba nie był na to odpowiedni moment.

- Wiem, Jack. Ona nie była mnie warta. Ciebie też nie była warta. - rzekł.

- Gdybym wiedział, że spotykamy się z tą samą dziewczyną, już dawno bym zerwał z nią wszelkie kontakty. Nigdy jednak się nie dogadaliśmy i wyszło jak wyszło. Przynajmniej wiemy, jaka ona jest. Nie było o co się starać. - odpowiedziałem. Czułem się fatalnie. To prawda, że nie wiedziałem o tym, iż spotykamy się z tą samą dziewczyną. Nigdy nie miałem okazji aby opowiedzieć J'owi o swojej sympatii z naszych wakacji. Teraz jednak nie mogłem się tym zadręczać, bo nie cofniemy się do przeszłości.

- Nie tłumacz się przede mną. Nie musisz tego robić. Przecież wiem, że nie zrobiłeś tego specjalnie. - oznajmił chłopak, uśmiechając się do mnie lekko. - Wiesz co jest najśmieszniejsze? Chyba za bardzo się do niej przywiązałem. Teraz już jej nienawidzę, ale i tak trochę tęsknię. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Mam nadzieję, że szybko mi to przejdzie.

Oboje się zaśmialiśmy. Byłem pewny tego, że mój przyjaciel ma tylko chwilową depresję i za kilka godzin wszystko wróci do normy.

- Jeśli mam cię pocieszyć, pamiętaj kim jesteś. - powiedziałem, nawiązując z blondynem kontakt wzrokowy. - Jesteś Jack Johnson. Największy podrywacz dziewczyn na świecie. Wszystkie są twoje, pamiętaj.

- W sumie masz rację. - odparł, uśmiechając się. Jak dobrze było widzieć ten uśmiech na jego twarzy. Nie miałem już wyrzutów sumienia. Wszystko wróciło do normy. - Wiesz co, Jack? Chciałbym zakończyć nasz wyjazd w najlepszy możliwy sposób. - oznajmił po chwili mój przyjaciel.

- Jeśli myślisz o skoku na bungee z Wieży Eiffle'a, to nam na to nie pozwolą. Nie ma szans. - zażartowałem.

- Nie, Jack. Mam na myśli pójście do najlepszej lodziarni w Paryżu.

- Myślisz, że zdążymy to zrobić? Za godzinę ma przyjechać po nas taksówka, a potem jedziemy na lotnisko. Jak daleko jest ta lodziarnia? - spytałem przyjaciela. On tylko się do mnie uśmiechnął, po czym wstał z podłogi i ruszył w stronę drzwi wyjściowych z pokoju.

- Będziesz tak siedzieć? Mamy tylko godzinę, pamiętaj o tym. - rzekł. J powrócił.

Wyszliśmy z hotelu. Faktycznie, dojście na miejsce nie zajęło nam dużo czasu. Lodziarnia, o której mówił J znajdowała się tuż przed naszym hotelem.

Wybraliśmy dla siebie najlepsze lody na świecie. Bo tak właśnie nazywał się zestaw, który kupiliśmy. Faktycznie, były to najlepsze lody na świecie. Połączenie ananasa, truskawki i kiwi może wydawać się ryzykowne, ale czasami ryzyka się opłaca. Tak było chociaż w tym przypadku.

Podeszliśmy do barierki, o którą się oparliśmy. Mieliśmy stąd idealny widok na Wieżę Eiffle'a i na setki turystów, którzy zachwycali się dosłownie każdym elementem tego miejsca. Tak właśnie wyglądaliśmy my pierwszego dnia, kiedy tutaj przyjechaliśmy. Niesamowite, jak ten czas szybko zleciał. Zawsze tak jest, niestety. Kiedy dużo się dzieje, a każdy dzień jest urozmaicony, czas płynie szybko i zanim się obejrzysz musisz już wrócić do domu. Myślę, że do Paryża też kiedyś jeszcze wrócę. Póki co, zwiedziłem to miasto i bardzo mi się ono spodobało, ale istnieje przecież tyle zakątków na świecie, które również proszą się o ich zobaczenie. Z pewnością gdzieś się jeszcze wybiorę z J'em. Mam nadzieję jednak, że będzie to czas bez miłości do nowo poznanych dziewczyn i bez przelotnych romansów. Tylko nasza dwójka. Tylko zwiedzanie i tylko zabawa. Nic więcej. To wystarczy.

- Jak podsumujesz nasz wyjazd? - spytał mnie J, wyrywając mnie z moich przemyśleń.

Dobre pytanie. Bardzo dobre pytanie. Odpowiedź będzie jeszcze lepsza.

- Najciekawszych kilka dni mojego życia. To na pewno. Dużo czasu spędziłem bez ciebie, no ale już nie cofniemy się do przeszłości. Zwiedziłem dużo ciekawych miejsc i poznałem dziewczynę, która przewróciła moje życie o sto osiemdziesiąt stopni, ale wszystko już wróciło do normy. Podsumowując, ciekawa podróż. - odpowiedziałem.

- Nic dodać, niż ująć, Gilinsky. - rzekł mój przyjaciel, po czym przeniósł wzrok na Wieżę stojącą przed nami i zajadał się najlepszymi lodami w całym Paryżu.

***

Siedzieliśmy w taksówce i jechaliśmy na lotnisko, na które przylecieliśmy dopiero kilka dni temu. Czas płynie za szybko, to muszę przyznać.

Oglądałem widoki za oknem. Widziałem miejsca, które odwiedziłem, ale obserwowałem również ulice, na których nie miałem okazji wcześniej być. Paryż to wielkie miasto pełne tajemnic.

Po jakimś czasie dotarliśmy na lotnisko. Zdziwiłem się, kiedy po przyjeździe tam, zobaczyłem to, co zobaczyłem. Tego na pewno się nie spodziewałem. Na to na pewno nie byłem przygotowany.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top