7
Przez chwilę zastanawiałem się, co mam zrobić. Tak naprawdę, chyba musiałem się z nią pożegnać przed wyjazdem na zawsze. Świadczyłoby to o moim dobrym wychowaniu, choć nie miałem wielkiej ochoty na kolejne spotkanie z tą dziewczyną.
Wkrótce jej odpisałem. Nie wiedziałem, czy aby na pewno podjąłem dobry wybór, ale była to jedyna słuszna decyzja.
Ja : Dobrze, Marie. Mogę się z tobą spotkać, ale dopiero przed samym wylotem do Los Angeles. Mam z przyjacielem plany na jutro i nie mam zamiaru ich zmieniać. Spotkajmy się o piętnastej pod Wieżą Eiffle'a, przy głównej fontannie.
Odpowiedź od dziewczyny przyszła niemal natychmiastowo.
Marie : Fantastycznie :) Dziękuję Ci, Jack. Nie mogłabym sobie wyobrazić tego, że miałam już nigdy więcej Cię nie zobaczyć...
Nie odpowiedziałem. Miałem zamiar spotkać się z nią tylko dlatego, żeby jej pokazać, że mam do dziewczyn pełen szacunek. Jeśli chodziło konkretnie o jej osobę, nie miałem najmniejszej ochoty aby znów z nią rozmawiać.
***
Nazajutrz, kiedy się obudziłem, dostrzegłem obok siebie J'a. Chłopak właśnie się ubierał.
- Cześć, Jack. - powiedziałem do niego. Chłopak chyba zszokował się tym, że tak szybko się obudziłem, ale mi nie przeszkadzał widok J'a bez koszulki. Wiele razy go tak widziałem, choć chłopak miał nawet problem z tym, aby iść ze mną na basen. Nie rozumiałem tego, dlaczego tak wstydził się swojego ciała. Może był trochę chudy, to fakt, ale nie miał się czego wstydzić. Przynajmniej ja tak uważałem.
- Siema. - odparł blondyn, szybko zakładając na siebie koszulkę.
- Disneyland? - spytałem, przeciągając się.
- Jestem gotowy. - odrzekł J, uśmiechając się do mnie. Nareszcie mogłem spędzić z nim wspólny dzień. Był to nasz ostatni dzień w Paryżu, więc chciałem go w pełni wykorzystać. Dzień z moim najlepszym przyjacielem był czymś idealnym dla mnie, więc byłem bardzo podekscytowany. Tym bardziej, że mieliśmy odwiedzić miejsce, które było dla mnie symbolem dzieciństwa. Disneyland był marzeniem każdego dziecka, więc cieszyłem się jak małe dziecko, które uwielbiało Buzza Astrala i Tarzana.
Po śniadaniu poszliśmy na stację pociągową i kupiliśmy dwa bilety. Disneyland znajdował się pod Paryżem, więc musieliśmy jechać tam około godzinę pociągiem.
Wsiedliśmy do pociągu, a po kilku minutach odjechaliśmy ze stacji.
- Cieszysz się? - spytał mnie J. Dziwiłem mu się, że nie chciał spędzić tego dnia w dyskotece ze swoimi nowymi znajomymi, ale doceniałem jego gest. Nie mógłbym sobie wyobrazić tego, że miałbym pojechać do Disneylandu sam. No cóż, zawsze zostawała Marie, która z całą pewnością byłaby chętna na taką podróż, ale ja nie chciałem spędzić tak ważnego dla mnie dnia z kimś takim. Nie chciałem o niej źle mówić, ale moje odczucia co do jej osoby nie były najlepsze.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo. - odpowiedziałem, posyłając przyjacielowi uśmiech pełen ciepła.
- Cieszę cię, że przed wyjazdem z Paryża poznasz tę dziewczynę. Mówię ci, jest wspaniała. Tobie na pewno by się spodobała. - rzekł chłopak. Może i J miał rację, ale teraz nie w głowie były mi dziewczyny. W ostatnich dniach za dużo się działo z nimi związanego, a konkretnie z jedną, więc nie chciałem nawet patrzeć już na dziewczyny. Nie oznaczało to oczywiście, że przerzucam się na chłopaków czy coś w tym rodzaju. Co to, to nie. Potrzebowałem po prostu przerwy. Byłem pewien, że kiedy wrócimy do Los Angeles, znów będę siedział całymi dniami przed swoim komputerem i wszystko wróci do normy. Jeszcze za nimi zatęsknię.
Po godzinie byliśmy już pod Disneylandem. Wszystko wyglądało tak bajecznie i magicznie, że aż trudno było mi uwierzyć w to, że naprawdę tutaj jesteśmy. Przed wejściem znajdowała się mozaika z kwiatów, a samo wejście przypominało swoim wyglądem zamek z bajek.
Niestety, ale ceny za wejście na teren parku nie były już takie bajeczne. Jeden dzień kosztował nas naprawdę dużo kasy, ale wiedziałem, że będzie warto. Nie po to czekałem dziewiętnaście lat swojego życia, aby teraz nie pójść na całość.
Oprócz biletów do samego Disneylandu, kupiliśmy również dodatkowe bilety do Studia Disneylandu, czyli parku który znajdował się tuż obok tego głównego. Co było w nim takiego, że chciałem tak iść? W Studiu Disneylandu znajdowały się bardziej niebezpieczne i emocjonujące rollercoastery, jakim na przykład był Hollywood Tower of Terror. Kolejka ta przypominała swoim wyglądem wysoki hotel, w którym była zamieszczona kolejka. Zjeżdżała ona z samej góry na dół z olbrzymią prędkością. Hollywood Tower of Terror została zbudowana w Studiu na podstawie filmu, który zyskał wielką popularność kilka dobrych lat temu.
Oprócz tego, w Studiu znajdowało się wiele innych atrakcji, które miałem zamiar odwiedzić. Mieliśmy na to bardzo mało czasu ze względu, że popołudniu mieliśmy wylot z paryskiego lotniska, a jeszcze przed tym miałem spotkać się z Marie i poznać dziewczynę, która tak zafascynowała mojego przyjaciela podczas tego wyjazdu.
Po kupieniu biletów wreszcie udało nam się wejść do środka. To co tam zobaczyłem, przerosło moje wszelkie oczekiwania. Przed sobą, w oddali mogłem dostrzec wielki, różowy zamek, który dotychczas mogłem podziwiać tylko na zdjęciach i filmikach z Disneylandu, które mogłem znaleźć w Internecie.
Obok nas znajdowało się mnóstwo rodzin z dziećmi, a czasem można było zobaczyć ludzi przebranych za postacie z bajek, chociażby za Pluta, Chipa i Dayle'a i Goofy'ego.
- Czy jestem w niebie? - spytałem.
- Nie, stary. Jesteśmy w jakimś wariatkowie, gdzie wszyscy cieszą się z tego, że dostali autograf od Kaczora Donalda w zeszycie, który musieli wcześniej tutaj kupić za pięć euro. - powiedział J. Myślałem, że zabiję go wzrokiem, ale znałem go na tyle długo, że wiedziałem, iż bez docinek się nie obędzie. J przyjechał tutaj głównie ze względu na mnie. Może i byłem trochę dziecinny, ale cieszyłem się, będąc tutaj.
- Chodź na kolejkę, póki zmienię o tobie zdanie. - powiedziałem do przyjaciela, idąc przed siebie.
- I tak wiem, że mnie kochasz, Jack. - odrzekł, śmiejąc się. Ja też się zaśmiałem mimo tego, że próbowałem być twardy. J i tak znał każde moje oblicze, więc wiedział, co mnie rozśmiesza, a co dołuje.
Najpierw poszliśmy na kolejkę Big Thunder Mountain, która nie była aż tak szybka, ale z pewnością dostarczyła wielu niezapomnianych wrażeń. Niespodziewany wjazd kolejki do wody z pewnością był czymś, co na długo zostanie w mojej pamięci.
Po tym poszliśmy jeszcze na kilka kolejek takich jak Space Mountain : Mission 2, Indiana Jones i Small World. Zrobiliśmy sobie kilka pamiątkowych zdjęć z disneyowskimi postaciami, a raczej ludźmi za nie przebranych. Wszystko szło idealnie, gdyby nie to, że był tak mało czasu, aby wszystko obejść i zobaczyć. Wszystkie atrakcje pokonywaliśmy niemal w biegu. Żałowałem, że nie przyjechaliśmy tutaj wczoraj albo przedwczoraj, jednak było już za późno, aby myśleć o przeszłości. Dzisiejszy dzień, mimo tak szybkiego tempa, był moim ulubionym dniem spędzonym we Francji. Miałem nadzieję, że zakończy się równie dobrze i będę mógł ze spokojem wylecieć z tego kraju.
Po obejściu niemal całego Disneylandu wyszliśmy z parku i skierowaliśmy się do Studia Disneylandu, które oddalone było od głównego parku o zaledwie kilka minut marszu. Oczywiście, musieliśmy pokonać ten dystans w biegu, aby jak najwięcej zobaczyć w jak najkrótszym czasie.
W Studiu przeszliśmy przez słynną aleję, która swoim wyglądem przypominała ulicę Hollywood. Następnie poszliśmy na kolejkę, która w nazwie miała coś związanego z "Gdzie jest Nemo?", więc sądziliśmy, że będzie raczej spokojna. Niestety, ale myliliśmy się. Na wejście na kolejkę czekaliśmy bardzo dużo czasu, ale było warto. Kolejka była niesamowicie szybka, a na dodatek, wagonik, w którym siedzieliśmy, przez całą jazdę kręcił się wkoło jak szalony.
Po tym poszliśmy na słynną i najbardziej przeze mnie wyczekiwaną kolejkę, czyli Hollywood Tower of Terror. Byłem podekscytowany jak nigdy. Dopiero w tej chwili poczułem, że jestem na wakacjach.
Aby wejść na kolejkę, musieliśmy najpierw przez jakiś czas czekać w "hotelu", który żywcem wyjęty był z filmu, który widziałem po raz kolejny kilka dni przed wyjazdem do Paryża.
Nagle usłyszeliśmy wiadomość dochodzącą z głośników, że wystąpiła pewna awaria i będziemy zmuszeni poczekać na naprawdę. Westchnąłem głośno, zdegustowany.
- Na prawdę? - spytałem sam siebie, po czym usiadłem na korytarzu, przypominającym miejsce niczym z horroru.
- No cóż, Jack. Najwyżej samolot nam ucieknie. - zaśmiał się J. Czy on naprawdę zawsze musiał żartować? Nie wierzyłem, że w takiej chwili było mu do śmiechu. Znałem go od wielu lat, ale codziennie odkrywałem w nim coś absolutnie nowego i zaskakującego.
Po kilku minutach bezczynnego siedzenia, usłyszeliśmy kolejny komunikat, mówiący, że wszystko jest już w porządku i za kilka minut windy będą gotowe do przyjęcia pasażerów.
Dopiero później zrozumieliśmy, że ta "przerwa" była zwyczajnym żartem. Faktycznie, rażąco śmieszny żarcik.
Wkrótce weszliśmy do windy. Dopiero wtedy obleciał mnie strach. Bałem się, ale w tym samym czasie byłem bardzo podekscytowany. Czekałeś na to dziewiętnaście lat, Jack. Nie bój się. To będzie dobra zabawa.
Dopiero kiedy winda wjechała na samą górę, mogłem zobaczyć, jak wysoko nad ziemią się znajdowaliśmy. Po kilku sekundach winda z zawrotną prędkością zjechała w dół, a ja krzyczałem za strachu. Nawet mój przyjaciel krzyknął, więc nie czułem się źle. Ludzie obok nas również się bali. Krzyczeli z przerażanie, ale nasz krzyk był raczej czymś w rodzaju maksymalnego podekscytowania, a nie strachu. Choć muszę przyznać, trochę się bałem.
Po tym musieliśmy opuścić Disneyland. Najbardziej żałowałem, że nie będziemy mogli zobaczyć codziennej parady z fajerwerkami z udziałem postaci z bajek. Była to tradycja Disneylandu, ale niestety nie było nam dane w niej uczestniczyć.
Wsiedliśmy do pociągu, uprzednio robiąc sobie pamiątkowe zdjęcia przed Disneylandem.
- To był po prostu czad. - skomentował wizytę w parku mój przyjaciel, przeglądając z uśmiechem zdjęcia na swoim telefonie komórkowym.
Staliśmy idealnie z czasem. Spokojnie jeszcze mogliśmy zdążyć spotkać się z dziewczyną marzeń J'a i Marie.
Po godzinie byliśmy już w centrum Paryża. Dojście pod Wieżę Eiffle'a zajęło nam kilka minut.
Pod fontanną zobaczyłem Marie, która uśmiechała się, jak to było w jej zwyczaju. Musiałem przyznać, że dziewczyna wyglądała zjawiskowo, tak jak podczas naszego spotkania przed Sacré-Cœur.
Kiedy do niej podeszliśmy, dziewczyna spojrzała się na nas. Wyglądała tak, jakby doznała szoku.
- Cześć, Marie! - powiedział J, przytulając dziewczynę. Czy ja dobrze widziałem, co się działo?
- Jack, poznaj proszę Marie. Dziewczynę, dla której straciłem głowę. - powiedział mój przyjaciel.
- Jack, ja ją znam. To jest ta dziewczyna, z którą ja się spotykałem. - wyznałem, posyłając Marie złowrogie spojrzenie. Czy ona naprawdę działała na dwa fronty? Zapewniała nas oboje o swoim głębokim uczuciu? Mój Boże, ale wtopiłem.
***
Do końca "Autumn Fall" zostało jeszcze tylko kilka rozdziałów. Mam nadzieję, że dzisiejszy Wam się spodobał :) Trochę bardziej rozrywkowy, ale bardzo dobrze mi się go pisało.
Sama byłam w Disneylandzie i w Studiu już trzy razy, więc starałam się opisać kolejki jak najbardziej wiarygodnie. Jeśli chcecie, możecie pooglądać, jak wyglądają tam jazdy, na filmikach, do których linki umieściłam poniżej. Filmiki nie są moje, ale myślę, że warto je obejrzeć. Wizyty w Disneylandzie były czymś niezapomnianym i mam nadzieję, że kiedyś jeszcze tam pojadę :)
Linki :
Indiana Jones
Space Mountain : Mission 2
Big Thunder Mountain
Hollywood Tower of Terror
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top