Wyglądałeś pięknie z małym dzieckiem.
Harry wszedł do sypialni stając w drzwiach. W buzi miał marchewkę, którą właśnie pokroił sobie jako przekąskę. Spojrzał na swojego męża uśmiechając się pod nosem. Powolnym i seksownym krokiem podszedł do niego i wspiął się na łóżku do jego ciała. Usiadł na jego ciele a ręce położył na jego klatce piersiowej.
Koszula w kratkę Louisa nie do końca zakrywała jego ciało. Była zapięta tylko na trzy guziki przez co odkrywała jego ciało. Jego szczupłe nogi były całkiem odkryte co podobało się Louisowi.
Louis czując jak Harry patrzy na niego odłożył telefon na półkę i spojrzał na niego -- Co jest, skarbie?
-- Dzieci -- mruknął -- chcę dziecko, chcę rodziny, chcę być ojcem -- mówił.
-- Hazz -- westchnął.
-- Jesteśmy prawie rok po ślubie a obiecałeś mi do trzydziestki dwójkę dzieci -- mówił -- proszę, weźmy pod uwagę adopcje dzieci już.
-- To nie jest takie proste. Dzieci to duży obowiązek.
-- Wiem, Louis, wiem -- westchnął -- Dzieciaki to mega duży obowiązek ale i tak swoją pracę mam w domu więc co nam szkodzi. Jesteśmy odpowiedzialni i dadzą nam dziecko.
-- Dobrze wiesz, że to nie jest takie proste jak u par heteroseksualnych. Muszą wszystko sprawdź i tak dalej.
-- Jeżeli się nie zgodzisz to załatwię surogatkę i zrobię jej dziecko. Zapłacę i ono będzie moje -- mruknął -- proszę, Louis. Porozmawiajmy na poważnie. Poza tym u par heteroseksualnych też muszą wszystko sprawdzić.
Louis westchnął i położył ręce na jego blade uda masując je -- Dobrze, więc zacznijmy od tego czy chcesz synka czy córeczkę.
-- Córeczkę -- prychnął -- to oczywiste. Musi być księżniczka u nas w domu jako pierwsza.
-- Synek -- powiedział szybko Louis -- ma bronić młodszej siostry!
-- Kocham Cię i szanuje twoje zdanie ale ma być córeczka. To jest moje marzenie -- mruknął -- proszę.
-- Kocham Cię też ale to ma być nasza wspólna decyzja, okay?
Harry przewrócił oczami -- chociaż -- zaczął od nowa szatyn -- nie ważne czy córka czy syn. Ważne aby było zdrowe i szczęśliwe z nami.
-- Czyli zgadzasz się na córkę? -- spytał szybko.
Louis kiwnął głową -- ale przy następnej adopcji chce synka. Muszę kogoś nauczyć grać w piłkę nożną.
Harry pisnął i szybko zniżył się do ust męża. Całował najpierw delikatnie jego wargi a później coraz namiętniej i namiętniej. Obaj uśmiechnęli się przez pocałunek. Louis złapał pośladki męża, które były odziane w czarne bokserki. Ścisnął jego tyłek na co ten jęknął -- możemy jutro iść wybrać kolor farby i mebelki dla małej -- mruknął przez pocałunek.
Louis zaśmiał się i przerwał pocałunek -- Harry, my nawet nie byliśmy jeszcze w domu dziecka.
-- ale musimy pokazać, że nam zależy i, że jesteśmy gotowi, Lou. Musimy podejść do tego na poważnie.
-- Kochanie -- zaśmiał się ponownie -- jutro poczytamy w internecie a już w poniedziałek umówimy się na wizytę, co ty na to?
-- dobrze -- skinął głową i znów pocałował jego usta.
*
-- Są Państwo na pewno gotowi na adopcje dziecka? -- spytała starsza, miła kobieta.
-- Jesteśmy pewni -- uśmiechnęli się do niej.
Staruszka spojrzała na nich -- przez pewien czas będziemy was obserwować a później zdecydujemy czy są Państwo godni zaufania.
-- Oczywiście -- szepnął Louis -- ile to może trwać?
-- Od miesiąca to trzech. Jeżeli po tak długim czasie zauważymy, że nie ma warunków nie mamy obowiązku dawać dziecka.
-- Jesteśmy porządną rodziną, Louis ma szóstkę rodzeństwa, którym się opiekował w każdym wieku, a ja dorabiałem jako niania wśród sąsiadów.
-- Cieszę się -- uśmiechnęła się -- będziemy sprawdzać też państwa stanowiska pracy i opinię. To jest bardzo ważne.
-- Nie ma problemu -- uśmiechnął się Louis do starszej kobiety.
Porozmawiali jeszcze dziesięć minut i podpisali papiery i wyszli.
-- Dała mi wiarę, że będziemy mogli zaadoptować dziecko, Lou -- mruknęła -- jej słowa na samym końcu, że wyglądamy na porządnych ludzi i widać, że nam zależy były miłe.
-- Zgadzam się z Tobą -- uśmiechnął się i otworzył mu drzwi do auta. Szybko przebiegł przód samochodu i znalazł się na swoim miejscu. Musnął tak jak zawsze wargi Harry'ego przed jazdą i odpalił auto -- zakupy?
-- mhm.
-- Będę bardzo szczęśliwy, gdy dadzą nam szybko małe dzieciątko -- szepnął -- ostatnio przekonałem się jaki z Ciebie dobry ojciec gdy przyjechała Bebe z Willy'm -- szepnął -- nie mówiłem Ci tego ale przez te dwa dni co się nim opiekowaliśmy wyglądałeś piękne -- szepnął -- i zazdroszczę dziecku, które trafi w nasze ręce bo będzie miało zajebistego ojca.
-- Zajebistych ojców, kochanie -- poprawił go -- ty też się zajmowałeś dużo Willy'm i też wyglądałeś pięknie z małym dzieckiem -- mruknął i założył rękę na jego plecy.
Louis się uśmiechnął do niego a między nimi była cisza. Harry obserwował Louisa, który skupił się na jeździe i nie czuł na sobie ciągłego wzroku męża. Zagryzł wargę, gdy poprawił swoje okulary przeciwsłoneczne i oblizał usta. Harry sięgnął ręką do jego włosów i zaczął je odgarniać na bok.
Louis uśmiechnął się pod nosem i gdy stali na światłach przybliżył się do Harry'ego i pocałował jego wargi. Brunet zachichotał pod nosem i oddał pocałunek.
Usłyszeli jak ktoś na nich trąbią z tyłu a Louis szybko wrócił na swoje miejsce ruszając z miejsca. Harry zaśmiał się pod nosem z rekacji męża.
Skręcili do największego w Nowym Jorku centrum handlowego i gdy Harry chciał wysiąść z auta Louis zatrzymał go ręka -- masz tę kartę gdzie są pieniądze na remonty?
-- Chyba mam w portfelu, a co?
-- Bo jak nam się coś spodoba to kupujemy do nowego pokoju -- szepnął.
-- Naprawdę? Nie żartujesz?
-- Oczywiście, że naprawdę -- szepnął a Harry odrazu się na niego rzucił.
On nie widział potrzeby kupowania rzeczy do pokoiku dziecka skoro jeszcze nie jest pewne czy je dostaną ale wie, że Harry'ego to ucieszy i właśnie dlatego to zrobił. Znów tak niby małym gestem uszczęśliwił osobę, którą kocha i on też automatycznie staje się szczęśliwy.
💙🚗🌎💚
Dodane: 03.05.2018r.
Miłej nocy, kochani!❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top