To się cieszę bo szczerze to kocham gdy się rumienisz.

Louis usiadł gotowy już na łóżku czekając na Harry'ego. Ogólnie to nie wiedział co ze sobą zrobić gdyż loczek szykował się chyba już z jakieś trzydzieści minut.

Louis też brał prysznic. Też układał włosy, ale żeby aż trzydzieści minut w toalecie spędził mężczyzna? Nigdy by nie pomyślał.

Westchnął wstając i podszedł do drzwi balkonowych.

Głód papierosowy to najgorsze co w życiu mogło go spotkać. Miał wielką ochotę zapalić jednak coś obiecał młodszemu. A zwłaszcza obiecał też sobie.
Harry wyrzucił wszystkie jego papierosy. Przejrzał jego torby, auto, wszystko. Poprosił go o to więc też nie miał z tym problemu.

-- L-Louis? -- usłyszał swoje imię i wszedł do pokoju.

-- Wow -- dwójka chłopaków szepnęła na raz.

-- Wyglądasz uroczo, Hazza -- zaśmiał się cichutko pod nosem i spuścił swoją głowę na dół.

Louis zagryzł wargę dokładniej mu się przyglądając.
Jego loki delikatnie opadały na ramiona. W końcu w całej okazałości Louis mógł je zauważyć rozpuszczone.
Jego blada cera była przykryta pod blado różowym sweterkiem. Na nogach miał czarne, obcisłe rurki z dziurami na kolanach a na stopach zwykłe, czarne vansy.

-- Dziękuję -- szepnął po dłużej chwili -- T-ty też wyglądasz b-bardzo przystojnie.

Louis uważał, że wygląda dziś zwyczajnie. Również tak jak Harry założył czarne rurki tylko, że bez dziur na kolanach. Czarna koszulka odsłaniała tatuaż 'It Is What It Is' co mega podobało się młodszemu. Miał na sobie też czarną bluzę, która nadawała mu tylko młodzieńczego wyglądu. Na nogach miał stare, pozdzierane vansy.
Włosy miał ułożone tak jak zawsze chociaż tym razem coś bardziej ciągnęło Harry'ego w ich stronę.

-- Chodź, mały -- szepnął sprawdzając czy ma jeszcze portfel i telefon -- nie będzie Ci w tym za zimno?

-- Louis. Mamy lato i jesteśmy w Chicago. Spokojnie. Jestem dużym chłopcem.

-- I słodkim chłopcem -- mruknął w jego stronę i uśmiechnął się gdy wychodzili z pokoju.

-- Louis... -- szepnął znów opuszczając głowę na dół rumieniąc się.

-- No tak, Harry! Wyglądasz ślicznie, słodko, przystojnie, pięknie, cudownie w tym swetrze -- mruknął -- popatrz na mnie -- powiedział gdy się zatrzymali. Harry delikatnie uniósł główkę aby spojrzeć w niebieskie oczy -- jesteś piękny -- szepnął i poprawił jego włosy, które opadły na jego twarz. Założył je za ucho -- jesteś naprawdę przystojnym chłopakiem i nie ma czego się wstydzić. Jednak skoro chcesz to przestanę tak do Ciebie mówić -- mówił powoli do niego patrząc w zielone oczy.

-- N-nie. Możesz tak mówić -- uśmiechnął się słabo -- dziękuję.

-- To się cieszę bo szczerze to kocham gdy się rumienisz -- pocałował go w nos a później w czubek głowy.

Harry zagryzł wargę i uśmiechnął się słabo. Przymknął oczy i otworzył je gdy usłyszał, jak Louis mówi do niego ciche 'chodź już'.

Szedł z nim ramię w ramię spokojnym krokiem nie odzywając się do siebie. Trochę wstydził się cokolwiek powiedzieć gdyż dla niego byłoby to niekonfortowe.

Zjechał razem z Louisem windą na dół i szybko wyszli na dwór.

Słońce trochę zachodziło ale mimo to do zachodu było jeszcze dużo czasu -- jest tutaj tak ślicznie -- szepnął stając na chodniku rozglądając się dookoła.

-- Tak, to prawda -- przytaknął i spojrzał na chłopaka -- gdzie chcesz iść? Jesteś głodny? Chcesz się gdzieś przejść?

-- Nie wiem. Głodny chyba jeszcze nie jestem ale skoro ty chcesz to możemy pójść.

-- Myślę, że jak coś fajnego znajdziemy po drodze to zajdziemy. Co ty na to?

-- Jestem za -- uśmiechnął się i Louis powiedział jeszcze w którą stronę będą iść.

***

-- Zgłodniałem -- szepnął Louis gdy kelner odszedł z ich zamówieniem.

-- Ja właśnie też -- zaśmiał się i poprawił się na krześle -- ładnie tu.

-- Tak, lubię tu przychodzić jak tu jestem. Jest skromnie, ładnie, uroczo -- mruknął.

Oboje siedzieli w ciszy co chwila patrząc na siebie. Uśmiechali się lekko gdy ich spojrzenia spotykały się. Ich ciała przechodził spokojny, przyjemny dreszcz.

Harry odchrząknął i spojrzał na Louisa -- nie przeszkadza Ci to?

-- Co niby ma mi przeszkadzać, Harry? -- zaśmiał się z niego i spojrzał w jego stronę.

-- To, że zatrzymaliśmy się tu na tyle czasu -- wzruszył ramionami -- w końcu masz swoją rodzinę, firmę. Swoje życie -- mruknął.

-- Harry... -- zaśmiał się i przybliżył się do niego. Gestem ręki pokazał żeby on też to zrobił. Brunet zrobił to. Louis podniósł się trochę z siedzenia aby chwycić dłoń chłopaka. Położył je na stole. Zaczął gładzić kciukiem jego dłoń i spojrzał mu w oczy -- lubię spędzać czas z Tobą i nie przeszkadza mi to, że jesteśmy tu razem. Wręcz się cieszę, że ja mogę pokazać Ci miejsce na świecie, które chciałeś zwiedzić -- mruknął -- cholera. Nikt mnie do niczego nie zmusza i nie będzie. Więc jeżeli myślisz, że siedzę tu tylko dlatego, że ty chciałeś to jesteś w ogromnym błędzie -- szeptał do niego patrząc mu w oczy.

-- P-przepraszam -- odchrząknął zagryzając swoją wargę.

-- Kochanie, nie masz za co mnie przepraszać. Po prostu chciałem Ci powiedzieć abyś tak głupio nie myślał, dobrze? Jesteś naprawdę super chłopakiem i mimo tak krótkiej znajomości chcę Cię uszczęśliwiać na każdym kroku. Już tam w sercu zdobyłeś swoje miejsce i mam nadzieję, że zostaniesz tam jak najdłużej, słońce -- patrzył mu w oczy, które po chwili opuściły kilka łez.

-- L-Louis, j-ja... -- ledwo co wymusił z siebie o to te słowa. Gdy szatyn mówił te słowa jego serce zaczęło szybciej bić a wszystkie motylki w brzuchu się ulotniły -- J-ja n-nie-w-wiem co powiedzieć. Z-zaskoczyłeś mnie --  nigdy nie płakał z takiego powodu ale to co powiedział Louis było dla niego piękne -- t-to było...

-- Ciii, już cichutko -- zachichotał -- nie powiedziałem nic takiego, mały abyś płakał -- mówił z troską w głosie. 

-- Właśnie, że powiedziałeś to co  powiedziałeś a mnie t-takie rzeczy rozwalają od środka -- mruknął. Louis uśmiechnął się promieniście i przybliżył się jeszcze bliżej stołu. Pochylił się nad stołem i wyciągnął rękę do jego policzków. Wytarł załzawione policzki i odgarnął jego włosy.

-- Powiedziałem prawdę, Hazz -- uśmiechnął się -- nie wiem jak ty to robisz bo aby zdobyć moje zaufanie i uwagę trzeba na to sporo czasu. 

Harry uśmiechnął się tylko nieśmiało i spuścił głowę w dół. Mimo tego, że czuł się trochę nieswojo  to czuł ciepło w brzuchu. Czuł motylki. Czuł jak jego policzki się czerwienią. Czuł się w sumie dobrze. 

💙🚗🌎💚

Dodane: 12.03.2018r.

Miłego dnia, kochani!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top