Tato! Możecie przestać się całować!? + podziękowania

-- Lou? -- szepnął cicho do męża gdy już leżeli w łóżku. Szatyn położył książkę na brzuch i spojrzał na męża -- długo będziesz jeszcze czytał? -- spytał i położył rękę na jego klatce piersiowej. 

-- Mogę skończyć jak chcesz -- odłożył książkę -- oh -- jęknął, gdy odrazu został zaatakowany przez usta męża. Usiadł na jego biodrach i automatycznie zaczął się na nim poruszać. Ciche jęki już teraz opuszczały ich usta rozchodząc się po pokoju.

Harry nie chciał długiej gry wstępnej. Już i tak się naczekał, gdy akurat dzisiaj dzieciaki nie chciały iść wcześnie spać. Zaczął zjeżdżać pocałunkami w dół robiąc przy okazji malinki na jego ciele. Zjechał do spodni dresowych i zębami ściągnął je w dół. 

Usłyszeli płacz dziecka i obaj zaczęli klnąć. Harry opadł obok ciała Louisa i westchnął głośno. Wstał z zamiarem pójścia do Tolly, ale Louis zatrzymał go ręką -- ja pójdę, poczekaj na mnie -- uśmiechnął się do niego składając szybko na jego czole buziaka. 

Naciągnął na siebie spodnie a później nałożył pierwszą lepszą koszulkę i ruszył do pokoju jednej z najmłodszych córek. 

*

--Musimy wyjechać gdzieś na tydzień, sami -- szepnął Louis pijąc kawę -- oddać ich do dziadków a my w końcu wypoczniemy, co ty na to? 

-- Pomyślę o tym dziś, dobrze? -- spytał pakując kanapki do pudełek śniadaniowych -- a gdzie chciałbyś wyjechać?

-- Gdziekolwiek tylko aby wypocząć.

Harry uśmiechnął się do męża i chwilę później wszystkie dzieciaki zeszły na dół. Każdy przywitał się ze swoimi ojcami -- muszę iść dziś do szkoły? -- spytała Madeline.

-- Musisz, co to za głupie pytanie? -- spytał Harry.

-- Emma się mnie pytała czy nie chcę iść z nią na zakupy -- westchnęła -- mogę?

-- Nie w czasie szkoły.

-- Tato! -- krzyknęła -- dlaczego muszę codziennie chodzić do szkoły?

-- Bo twój obowiązek! I nie chce słuchać żadnych głupot -- powiedział i wyszedł z kuchni.

-- Tato -- zwróciła się do Louisa -- dlaczego nigdy nie mogę się zerwać?

-- Zawiozę Cię do Emmy -- mruknął -- ale musisz mi obiecać, że wszystko uzupełnisz.

-- Oczywiście, że tak -- pisnęła i podeszła do ojca całując go w policzek -- dziękuję, jesteś najlepszy.

Louis uśmiechnął się do niej i spojrzał na najmłodsze dzieciaki -- jak się spało, maluchy?

-- dobrze -- odpowiedzieli wszyscy.

*

-- Nie uważasz, że trzeba porozmawiać z Eliotem o zabezpieczaniu? -- spytał się go cicho Harry gdy byli już po kolacji -- ma teraz dziewczynę a ma siedemnaście lat.

-- Uważam, że wie co to prezerwatywa i wie jak się ją używa -- spojrzał na męża znad laptopa -- rozmawiałem z nim.

-- Beze mnie?

-- Eliot na pewno się chciałby gadania o pszczółkach albo o piłce nożnej. Wytłumaczyłem mu raz a porządnie.

-- Skąd wiesz jak wygląda seks między kobietą a mężczyzną? -- spytał.

Louis zaśmiał się -- kochanie, myślisz, że jak jestem od dwudziestu lat w małżeństwie homoseksualnym to nie wiem jak wygląda seks osób przeciwnych płci? Zaznaczam Ci, że też byłem w jego wieku i nawet byłem trochę młodszy kiedy zrobiłem to z dziewczyną -- wzruszył ramionami -- z Eleanor mamy dobre kontakty, sam widzisz.

-- Spałeś z Eleanor?

-- Raz, w wieku siedemnastu lat, Harry -- odłożył laptopa.

-- Masz teraz taki z nią dobry kontakt. Nie zdradzasz mnie?

-- A jesteś normalny? Oczywiście, że Cię nie zdradzam zwłaszcza z kobietą. Każde z nas przyjęło to jako, jak dla mnie w tamtych czasach, przyjemne doświadczenie. Teraz, aktualnie nie byłbym w stanie tego zrobić. I mnie to odpycha.

Harry przewrócił oczami i wyszedł z jadalni -- coś się stało? -- poszedł za nim.

-- Teraz po tylu latach dowiaduje się, że twoim pierwszym razem była jedna z najlepszych przyjaciółek -- szepnął -- jesteśmy tyle lat w małżeństwie i ja tego nie wiedziałem.

-- Nie rozumiem czemu miałbyś to wiedzieć. To nic dla mnie nie znaczyło. Ja się Ciebie pierwszy raz nie pytałem.

Harry skinął głową przepraszająco. Podszedł do Louisa i przytulił się do niego -- dzieciaki w pokojach?

-- Mhm -- skinął głową głaszcząc jego plecy -- kocham Cię, Harry.

-- Kocham Cię też, LouLou.

Między nimi była cisza. Bardzo przyjemna. Nawet kłótnia z pokoju trojaczek i głośna muzyka z pokoju Madeline nie przeszkadzały im w tej miłej chwili. Louis pocałował czubek jego głowy -- wiesz co ci powiem?

-- Co takiego? -- odszedł od niego i usiadł na blacie. Louis wszedł pomiędzy jego nogi.

-- Cieszę się, że żyjemy tak a nie inaczej. Mimo ciągłych kłótni, niespokojnych nocy, ani chiwli prywatności na pewne rzeczy nie zamieniłbym tego na nic innego.

-- Ja też -- uśmiechnął się do niego i pocałował jego policzek -- my i ta siódemka urwisów oraz pozostała trójka, która nie mieszka z nami to zdecydowanie najlepsze co wydarzyło się w moim życiu.

-- Uwierzyłbyś, że powierzyli nam aż dziesiątkę dzieci? Nigdy o tym nie myślałem. Nie sądziłem, że nam się uda -- szepnął.

-- Dziesiątka dzieci to dużo -- mruknął -- ale też mało jak dla mnie -- zaśmiał się.

-- A chcesz jeszcze?

-- No jesteśmy troszkę starsi no bo mamy prawie pięćdziesiąt lat ale nikt nie mówił, że mamy adoptować same niemowlaki, prawda? Są też dzieciaki w różnym wieku. Więc jeżeli byśmy mieli okazję to czemu nie?

Louis zaśmiał się -- ale się zapędzasz -- schował twarz w jego koszulce -- ale mi się to podoba. I okay, jeżeli tylko będziemy mogli i chcieli to zgadzam się na kolejne. Tylko pamiętaj, że do nastolatka trudniej przemówić.

-- wiem, Lou. Jesteśmy wspaniałymi rodzicami przecież.

Louis skinął głową i pocałował jego wargi. Ich pocałunek był wolny. Harry zarzucił na jego barki ręce. Zaczął bawić się jego końcówkami włosów, które były zdecydowanie za duże. Szatyn zaś położył ręce na jego biodra lekko je ściskając.

Harry uśmiechnął się przez pocałunek.
Tak właśnie wyobrażał sobie życie. Dzieciaki, dom, zwierzaki. A zwłaszcza cudowny mąż o którym marzył całe życie. Louis zawsze dawał mu to co chciał. Czyli miłość mocną i nieskończoną. Dawał mu szczęście tym, że zgadzał się na kolejne adopcje, tym, że zgodził się na trzy koty w domu. Tym, że kochał i kocha to cały czas. Okazuje mu to małymi gestami ale on to docenia. Jak najbardziej.

Poznając go nie sądził, że to osoba, którą obdarzy tak wielkim uczuciem. Wtedy miał nadzieję na przelotny romans, który dziś zmienił się na dwudziestoletni związek małżeński. Łącznie znają się ze sobą jakieś dwadzieścia pięć lat. To dużo jak na ich dwójkę.

Teraz cieszy się, że wyjechał do Los Angeles i tego właśnie poranka chciał wyjechać do Nowego Jorku. Cieszy się, że zatrzymał się przystojny, niebieskooki szatyn, który odrazu go urzekł. Cieszy się, że nie tyle co on wybaczył Louisowi ale to Louis wybaczył jemu.

Obaj się cieszą i wiedzą, że mają miłość swojego życia przy boku. Ciągle kochają się tak samo a jeżeli coś się zmienia to tylko wtedy, gdy to uczucie wzrasta.

-- Tato! Możecie przestać się całować! Dlaczego ja zawsze na to natrafiam!?

💙🚗🌎💚

Dodane: 06.05.2018r.

To już ostatni rozdział. Lecz mam dla Was kolejne fan fiction, które zaraz pojawi się na moim profilu.

Nie będę dawała kolejnego wpisu o podziękowaniach skoro mogę zrobić to tutaj.

Każdemu chciałabym podziękować. Za gwiazdki, komentarze czy nawet dla tych, którzy nie dawali nic wyłącznie same wyświetlenia. Wszyscy jesteście ważni tutaj i każdemu bardzo dziękuję.

Pomysł na to fan fiction przyszło nagle. Odpaliłam wattpada i zaczęłam pisać. Tak o to napisałam aż  siedemdziesiąt rozdziałów 'Autostopu'.

Było kilka moich wpadek z pisaniem 😅 i nie potrzebnych scen.

Przepraszam każdego, który znienawidził Harry'ego w tym opowiadaniu. Nie chciałam postawić go w tak złym świetle. Nie wiem nawet jak się wytłumaczyć. Po prostu tak wyobrażałam sobie jego mość w tym fan fiction. Obrażalską księżniczkę, która uważa, że ma rację.

Nie będę więcej przedłużać. Chciałbym wam jeszcze raz z serca podziękować za wszystko bo gdyby nie wy tak naprawdę miałabym weny aby to robić. Jesteście kochani!❤

Osiągnięcia:

👀: 39 tysięcy

🌟: 7,99 tysięcy

💭: 2,63 tysięcy

🏅: #18 miejsce w fan fiction!

Dziękuję wszystkim jeszcze raz a teraz chciałabym zaprosić Was na nowe opowiadanie, które już jest na moim profilu!

Miłego dnia, kochani!❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top