Obiecuję, mały. Obiecuję.

Louis uśmiechnął się do Harry'ego gdy minęli się w salonie. Harry szedł się ubrać na ich randkę. Chciał wyglądać ładnie dlatego starał się dobrać ubrania jak najlepiej -- ile gdzieś Ci to zajmie? -- zapytał Louis zatrzymując go w połowie drogi.

-- Z dwadzieścia minut? Będę się jeszcze kąpał ale tylko szybki prysznic więc niewiele -- posłał mu ciepły uśmiech. Louis skinął głową i ruszyli w swoje strony.

Po jakiś dziesięciu minutach Harry zakręcił wodę i wyszedł ostrożnie na dywanik aby powycierać swoje ciało.

Z każdą chwilą przypominając sobie to, że idzie na randkę z Louisem w jego brzuchu pojawiało się nowe stado motyli. Z tego uczucia mógłby zwariować.

Ubrał się w czarną koszulę z dwoma ptakami po obu stronach. Na nogi założył obcisłe spodnie z dziurami na kolanach a na stopach miał vansy.

Podszedł do lusterka aby uczesać swoje włosy gdy usłyszał lekkie pukanie do drzwi. Wzruszył ramionami gdy przypomniał sobie o Louisie.

Gdy rozczesał już swoje włosy usłyszał kolejne pukanie. Przewrócił oczami bo albo Louis nie słyszy albo jest takim leniem i nie chce mu się wstać. Obstawiał to drugie.

Harry wyszedł z toalety i podszedł do drzwi. Otworzył lekko i zobaczył w nich Louisa -- Louis?

-- Zaprosiłem Cię na poważną randkę więc potraktujmy to jak poważną randkę -- zaśmiał się. Harry otworzył szeroko buzię -- uważaj -- powiedział i podszedł do niego -- bo Ci mucha tam wpadnie, mały -- zaśmiali się obaj.

Louis wyciągnął zza swoich pleców bukiet róż -- Nie wierzę -- pokręcił głową i tym razem zakrył swoje usta. Chciało mu się płakać. To co robił Louis było idealne. Zbyt idealne jak na życie Harry'ego.

-- Dla Ciebie -- uśmiechnął się i podał mi kwiaty. Harry zaśmiał się gdy odebrał od niego bukiet róż.

-- To jest zbyt idealne. Nie udajesz? -- zapytał i poszedł do kuchni aby poszukać jakieś większej szklanki. Louis poszedł za nim i stanął koło niego.
Gdy Harry na niego spojrzał zaczął mówić.

-- Jesteś zbyt idealny. Nie udajesz? -- szepnął do niego -- dla cudownych ludzi cudowne rzeczy, nieprawdaż?

Harry opuścił głowę w dół gdy poczuł jak się czerwieni. Miedzy nimi była cisza a gdy Harry zrobił to co miał zrobić podszedł do Louisa -- jestem gotowy -- uśmiechnął się.

***

-- Dobranoc -- powiedzieli gdy wychodzili z restauracji. Siedzieli tam dobre cztery godziny jedząc i pijąc dobre czerwone wino. I może zagadali się trochę ale to nikomu to nie przeszkadzało. Ludzie miło na nich patrzyli i uśmiechali się do nich.

-- Ale się najadłem i opiłem -- zaśmiał się Louis i złapał się za brzuch.

-- Dokładnie. Która godzina?

Louis wyciągnął swój telefon i spojrzał na wyświetlacz -- dwudziesta trzecia osiemnaście -- mruknął -- może i na zachód słońca nie trafiliśmy ale na spacer po plaży przy blasku księżyca może się skusisz?

-- Oczywiście, Lou -- uśmiechnął się i zaczęli kierować się w stronę plaży -- uwierz -- powiedział gdy weszli na plażę -- uwierz, że znamy się już tydzień. Szybko to zleciało i jeszcze znam Cię tak jakbyśmy znali się o wiele więcej.

-- Nie chce tego zakończyć gdy będziemy już w Nowym Jorku, Harry -- powiedział odważnie -- obiecaj mi, że przynajmniej będziemy się czasami spotykać. Naprawdę Cię polubiłem.

-- O-obiecuję -- szepnął. Zagryzł wargę i spojrzał w dół. Jego buty były trochę brudne od piasku ale kto na teraz zwracał uwagę? -- ty też obiecaj, Louis.

-- Obiecuję, mały. Obiecuję -- popatrzył na niego.

-- Będę musiał Ci kiedyś przestawić mojego chrześniaka. Alex jest mega uroczy.

-- Kocham dzieci -- zaśmiał się -- więc z przyjemnością. Mówiłeś kiedyś o jakieś Ruby.

-- Niestety mieszka w Londynie.

Louis pokiwał głową -- Kiedyś jak na pewno będę leciał do Londynu, zabiorę Cię. Będziemy mogli zostać tam na dłużej i jak będziesz chciał to pozwiedzamy niektóre fajne rzeczy. I zobaczę twoją Ruby -- szepnął.

-- Z przyjemnością -- uśmiechnął się do niego. Na jego sercu robiło się coraz cieplej a świat jakby się zatrzymał. Louis proponował mu następną podróż z nim.

-- Może któregoś dnia przedstawię Ci swoje rodzeństwo. Jak już wcześniej mówiłem jest ich sporo. Są uparte i lubią snuć różne teorie -- mruknął z przekąsem. Gdyby posnuli jakieś teorie o nim i o Harry'm to tak szczerze nikt by nie miał pretensji. A zwłaszcza on -- ale ogólnie są spoko. Można się dogadać.

-- Teorie powiadasz?

-- O mój Boże, tak -- przypomniał sobie śmiejąc się -- to znaczy to jest tak. Od trzynastego roku życia wiedziałem, że lubię chłopców. Moi rodzice jak i rodzina to zaakceptowała. No musieli. Moje siostry też o wszystkim wiedziały. Gdy poznałem w gimnazjum Nialla odrazu były teorie, że z nim jestem. Na szczęście dały sobie z nim spokój ale później nie ważne kto przychodził to było podsłuchiwanie pod drzwiami. Ciągle stały i słuchały. Później wchodziły gdy było cicho i zaczęły gadać z moim gościem. To był jeden powód dlaczego nikogo nie przeprowadziłem do domu. To co się tam działo to masakra. Poza tym nie przeprowadzałem wielu chłopaków do siebie -- wzruszył ramionami.

-- Oh, mogę dowiedzieć się dlaczego?

-- Oczywiście. Nie ma problemu -- mruknął i się zaśmiał -- Nie było wielu chłopaków, którzy lubili chłopców w taki sposób jak ja. Jednak jak ktoś był wielu się po prostu nie podobałem. Ci jednak co chcieli ja ich odrzuciłem bo zaś oni mi się nie podobali. Ale gdzie dziwota gdy od jednego śmierdziało a o innych była ocena jaka była od różnych ludzi. Najczęściej taka sama. Nie chciałem aby mój pierwszy chłopak był taki jak oni.

-- Jak mogłeś się komuś nie podobać? J-ja jakbym miał Ciebie w  szkole to był latał za Tobą z językiem na wierzchu -- szepnął do niego na co Louis się uśmiechnął.

-- Wiesz. Różni są ludzie -- tym razem to on się zarumienił. 

-- Miałeś chłopaka?

-- Miałem ale przez pół roku i nic nie czułem do niego. On tak samo -- wyruszył ramionami -- a ty? Miałeś?

-- Miałem narzeczonego.

-- Oh -- opuścił głowę na dół.

-- Ale chciał zgwałcić mnie i Zayna. I już go nie mam -- powiedział zwyczajnie.

Okej. Louisa zamurowało.

💙🚗🌎💚

Dodane: 15.03.2018r.

Miłego dnia, kochani ❤!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top