Obiecałeś! Znów to zrobiłeś!
Harry ściągnął ze swojej głowy koc gdy usłyszał wołanie swojego imienia. Słuchawki nadal miał w uszach i wyciągnął jedną z nich -- co? -- odpowiedział zapłakanym głosem.
-- Jesteś głodny?
-- Trochę -- wzruszył ramionami i znów przykrył się kocem. Taka prawda była, że był cholernie głodny. Czuł się źle. Głowa go bolała od płaczu. Brzuch bolał od głodu a jego ciało było po prostu wykończone. Nie miał siły na nic.
-- Wstawaj, Harry -- usłyszał głos Louisa i wyciągnął słuchawki i znów ściągnął koc. Spojrzał przed siebie na wielki McDonald. Westchnął.
Gdy weszli do restauracji stanęli przy automacie. Louis zaczął zamawiać a Harry stał z boku czekając na swoją kolej -- co chcesz, Harry?
-- Ja sobie sam kupię, Louis -- mruknął
-- Pytam się co chcesz a nie czy sam sobie kupisz. Proszę -- mówił spokojnie. Harry przegryzł wargę i podszedł do Louisa.
-- Sałatka i woda -- mruknął.
-- Tylko tyle? Najesz się tym?
-- Powiedziałem, że jestem tylko trochę głodny a nie mam zamiaru się najeść aby później przytyć -- przewrócił oczami -- idę zająć miejsca -- odszedł poprawiając sobie bluzę. Zajął jedno z lepszych miejsc. Gdy Louis przyszedł podziękował cicho. Zaczął widelcem grzebać w sałatce -- O której będziemy w Nowym Jorku?
Louis zastanowił się chwilę -- Myślę, że jeszcze jakieś półtora godziny, Harry -- pociągnął nosem i wziął frytkę do ust -- czemu nie jesz?
-- Nie mam ochoty -- spuścił głowę na dół. Louis westchnął i przewrócił oczami.
Harry w końcu wziął do buzi sałatę, którą zaczął powoli przeżuwać. Spojrzał na Louisa, który spuścił głowę w dół. Jego włosy były z nie ładzie ręce się trzęsły.
Harry zagryzł wargę i gdy Louis podniósł głowę on natychmiast ją opuścił -- przepraszam, muszę do toalety -- odezwał się i wstał. Zagryzł wargę gdy poczuł na sobie wzrok Louisa.
Wszedł do toalety odrazu opierając dłonie na umywalce. Spojrzał w swoje odbicie i szczerze? Przeraził się. Bardzo mocno się przeraził. Oczy były podkrazone, usta opuchnięte a cera jeszcze bardziej bladsza niż była. Jego ciało było wychudzone przez te dwa dni.
Przymknął oczy zagryzając jeszcze mocniej wargę. Następnie umył ręce i opłukał swoją twarz. Wytarł ją delikatnie ręcznikiem papierowym i ruszył w stronę wyjścia.
Louis zdążył zjeść swoje jedzenie zostawiając trochę. Postanowił poczekać na Harry'ego aby ten mógł spokojnie zjeść swoją sałatkę. Loczek usiadł koło niego i spojrzał w jego stronę -- możemy jechać?
-- Nie -- powiedział stanowczo i założył ręce na klatkę piersiową.
-- Zamówiłeś coś jeszcze?
-- Nie, Harry. Masz zjeść wszystko. Wtedy pojedziemy -- mruknął i patrzył się na niego.
-- Nie jestem głodny, Louis.
-- To, że jestem głupi i jestem mega idiotą i chujem to wiem ale nie jestem ślepy. Wiem, że to moja wina i będę Cię za to przepraszam za każdym razem jak Cię spotkam ale przyjemniej postaraj się normalnie funkcjonować, Harry. Zjedz tę sałatkę. Nigdzie się nie ruszymy dopóki, dopóty to nie zniknie.
Harry przewrócił oczami chwycił widelec do ręki -- Jesteś strasznym chujem -- mruknął biorąc pomidora do buzi.
-- Wiem, Harry. Wiem to -- westchnął i uśmiechnął się chwilowo. Uśmiech mu znikł gdy zauważył jak Harry opuszcza głowę. Jak znów staje się smutny i niedostępny.
Wiedział, że zjebał i bolało go to. Jednak jeszcze bardziej bolało to, że Harry to tak przeżywał. Bolało to, że zranił taką duszyczkę jak on.
***
Harry spojrzał znad telefonu i zauważył, że zbliżają się do przedmieści miasta.
Schował słuchawki i telefon do kieszeni a koc szybko złożył i położył na tylnych siedzeniach.
Westchnął i spojrzał szybko na Louisa, który był zbyt zajęty drogą i nie wiedział jego spojrzenia na sobie.
Gdy wyjechali już w same przedmieścia będąc jakąś niecałą godzinę od miasta odpiął pasy bezpieczeństwa -- Harry? Co ty robisz?
-- Zatrzymaj się, Louis. Proszę -- mówił patrząc mu w oczy.
-- Coś się dzieje?
-- Nie. Chce po prostu już wyjść i iść do domu -- mówił cicho.
-- Miałem zawieźć Cię do domu a z tego co wiem mieszkasz w centrum a nie na przedmieściach.
Harry zacisnął zęby -- Louis... chyba nie myślałeś, że po tym wszystkim tak po prostu zawieziesz mnie pod dom? Co jeszcze może napotkasz moich rodziców, siostrę albo i przyjaciela i grzecznie się przedstawisz? Jeżeli tak myślałeś to nie za dobrze Ci to wychodzi ostatnimi czasy. A teraz proszę, zatrzymaj się -- mówił spokojnie.
Louis zjechał na pobocze -- chyba nie pozwolisz aby to się tak skończyło, Harry. Po tym wszystkim?
-- Daj mi spokój. Odblokuj drzwi -- starał się być spokojny -- proszę Cię o to spokojnie Louis.
Louis westchnął i odblokował drzwi. Harry podziękował mu cicho i gdy już miał otworzyć drzwi szepnął -- Louis?
-- Tak? -- spojrzał na niego myśląc, że może zostanie. Może pojadą gdzieś i porozmawiają spokojnie.
Harry odwrócił się do niego i zagryzł spierzchniętą wargę i przybliżył się do jego twarzy. Zaczął policzkiem gładzić jego policzek przymierzając się do pocałunku. Ciało Louisa drgało nie wiedząc co loczek chce zrobić.
W końcu nieśmiało musnął raz jego wargi. Ich oddechy mieszały się ze sobą. Po pewnym czasie Harry pocałował jego usta bardziej pewniej. Całowali się przez jakiś czas i żadne nie postawiło sprzeciwu. Młodszy położył dłonie na jego twarzy przyciągając go jeszcze bardziej.
Pocałunek był piękny, powolny, namiętny, pełen uczuć tych dobrych i tych złych, które przeżyli przez ostatnie kilka dni.
Harry spowolnił ruch swoich warg i otworzył oczy. Oderwał się nagle od Louisa i oblizał wargi -- m-musze już iść -- powiedział szybko i wyszedł z auta. Chwilę później z tylnych siedzeń wyciągnął swoją torbę i ruszył przed siebie.
-- Harry! -- krzyknął wychodząc z auta i zamykając je szybko -- Harry, proszę zaczekaj.
-- Daj mi spokój, Louis. Nie mam już siły, rozumiesz? -- mruknął
-- Nie możemy tak tego zostawić -- zaczął krzyczeć gdy Harry oddalał się coraz szybciej -- proszę, wiem, że zjebałem ale proszę. Zostań przy mnie.
-- Nie i daj już spokój, Louis. Proszę -- powiedział i wszedł pomiędzy jakieś uliczki. Chciał jak najszybciej dostać się do domu przyjaciela.
Wyciągnął swój telefon.
Harry:
Jesteś w domu?
Harry:
Zaza! Poważna sprawa. Potrzebuje pomocy.
Zayn:
Jestem i siedzę z Liamem i pije herbatę. Co jest?
Harry:
Zrobisz mi też? Proszę.
Zayn:
Jak? Przecież jesteś w LA
Zayn:
Nie jesteś w LA!
Zayn:
Obiecałeś! Znów to zrobiłeś!
Harry:
Przepraszam Cię, musiałem.
Zayn:
Gdzie jesteś?
Harry:
Przedmieścia
Zayn:
Za ile gdzieś będziesz? I o czym chcesz porozmawiać?
Harry:
Daj mi góra pół godziny.
Harry:
O... takim jednym?
Zayn:
Czyli ktoś jest? Aaaa! Jestem szczęśliwy!
Harry:
Nie byłbym taki szczęśliwy na twoim miejscu. Nie będzie bardziej uśmiechów ale płacz.
Zayn:
To poczekaj
Zayn:
Już mówię Liamowi aby poszedł. Ma może pod Ciebie podjechać?
Harry:
Po pierwsze nie musi podjeżdżać
Harry:
Jeżeli Liam chce to może zostać ale nie będzie to raczej nasze pierwsze udane spotkanie. Ale się postaram
Zayn:
Jesteś pewien?
Harry:
Może pomóc, prawda?
Zayn:
Tak, może
Harry:
będę za pół godziny
Zayn:
Uważaj na siebie, dobrze?
Harry:
Mhm
Zayn:
Jak źle jest?
Harry:
Opisując stopnie, które sobie ustaliliśmy to...
Harry:
To może jakiś szósty?
Zayn:
Mieliśmy tylko pięć...
Zayn:
Tak źle?
Harry:
Strasznie, Zee
💙🚗🌎💚
Dodane: 22.03.2018r.
Miłego dnia, kochani❤!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top