Dla Ciebie wszystko, kruszynko.
-- Tu był jakiś hotel -- mruknął Harry patrząc przez okno na piękne ulice Chicago.
-- Mówiłem Ci, że już wiem do jakiego hotelu jedziemy i nie zmienię zdania.
-- Im bliżej centrum i plaży tym drożej, Louis!
-- Moje pieniądze, moja sprawa, okej?
Harry westchnął i znów spojrzał przez okno. Całe życie marzył aby zwiedzić to miasto ale nigdy nie miał pieniędzy i czasu. Teraz cieszył się, że ten pierwszy raz przeżyje z Louisem w tym pięknym mieście. Z chłopakiem któremu ufał i ufać będzie.
-- Jeszcze jakieś dziesięć minut drogi. Zadowolony?
-- Bardzo -- skinął głową -- J-ja naprawdę, Louis nie wiem jak Ci się odwdzięczyć. Przecież to jest wspaniałe co dla mnie robisz chociaż jestem tak naprawdę dla Ciebie całkiem obcym człowiekiem.
-- Polubiłem Cię, zaprzyjaźniliśmy się. Dla przyjaciół robię same dobre rzeczy aby po prostu byli szczęśliwi.
Na twarz Harry'ego wkradł się mały uśmiech -- widziałeś to? -- zapytał zafascynowany gdy przyjeżdżali koło Cloud Gate.
-- Tak. To jest Cloud Gate. Dzięki tej rzeźbie widzisz całą panoramę miasta. Wieczorem jest najpiękniej. Jak będziesz chciał to zajdziemy tutaj dzisiaj albo jutro.
-- Naprawdę?
-- No tak, Hazz -- zaśmiał się Louis.
-- Boże jak już będziemy na miejscu to Cię chyba wycałuje -- mruknął spoglądając na Louisa a później widok przed nim.
-- Trzymam Cię za słowo, Harry. Nie zapominam o takich rzeczach.
***
-- Wow -- szepnął gdy wyszedł z auta i popatrzył na Louisa, który otworzył mu drzwi.
-- Witam Cię w Trump International Hotel & Tower Chicago. Jeden z najlepszych hoteli w całym Chicago -- uśmiechnął się do niego biorąc jego torbę -- czy życzy sobie Pan pokój z widokiem na dużej wysokości czy bardziej na niskiej? -- powiedział poważnym głosem.
-- Na dużej. Zdecydowanie -- zaśmiał się razem z Louisem. Gdy weszli na hol odrazu przywitał ich szofer, który chciał od nich torby. Louis odmówił grzecznie i zbliżył się do recepcji.
-- Dzień dobry -- mruknął do kobiety -- chciałbym pokój na dwie noce z pięknym widokiem na miasto. Na dużej wysokości.
-- Jedno łóżko? -- spytała spoglądając na Harry'ego, który doszedł do Louisa i stanął obok.
-- Tak, duże -- uśmiechnął się do niej.
-- Mamy pokój odrazu z małą kuchnią i salonem. Chcą Państwo?
-- Oczywiście.
-- Dowód pana poproszę -- odezwała się blondynka. Wpisała co miała i podała im dwa klucze -- miłego wypoczynku państwo Tomlinson.
Harry zarumienił się trochę spuszczając głowę w dół -- matka mnie zabije gdy dowie się, że zmieniłem nazwisko bez jej wiedzy. Zwłaszcza, że nie poznała wcześniej Ciebie.
-- Harry Tomlinson -- szepnął gdy weszli do windy -- idealnie pasuje. Tak jakby było to zapisane w gwiazdach -- mruknął i uśmiechnął się do loczka -- pasowało by Ci moje nazwisko, mały. Uroczo.
Harry nic nie powiedział tylko bardziej się rumieniąc zniżył głowę w dół chcąc jakoś uporać się z problem na twarzy.
W ciszy pojechali na czternaste piętro i również w ciszy poszli do pokoju numer 128.
Kiedy Louis ledwo co odłożył torby Harry przeszedł już całe trzy pomieszczenia. Pobiegł do niego i przytulił go całując jego policzek dotykając kącika ust -- dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję. Tu jest cudownie -- szepnął do niego.
Louis przytulił się do niego również i pogłaskał go po plecach -- cieszę się, że Ci się podoba. Wszystko dla Ciebie, mały -- pocałował jego głowę.
-- Tu jest wspaniale. Łóżko wielkie i wygodne. Sprawdziłem -- zaśmiał się i podszedł do okna -- widok jest piękny. Wyobrażam sobie jak będzie wyglądać to w nocy. Wszystko jest piękne, Louis. Dziękuję -- znów podszedł do niego szybkim krokiem i pocałował jego policzek przytulając się do niego -- dziękuję. Naprawdę nie wiem jak Ci się odwdzięczę.
-- Wystarczy, że pójdziesz ze mną na spacer, hmmm? Co ty na to?
-- Hmm -- przymrużył oczy i spojrzał na niego -- zgoda. Pod warunkiem, że będą mnie boleć nogi. Chce pozwiedzać!
-- Zgoda -- mruknął i pocałował jego czoło -- dla Ciebie wszystko, kruszynko -- szepnął i obszedł go.
Między chłopcami była cisza a Louis wyszedł na balkon w celu podziwiania panoramy Chicago.
💙🚗🌎💚
Dodane: 11.03.2018r
Miłego dnia, skarby!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top