Czekaj, czekaj. Kto na górze?
Louis i Madeline siedzieli w ciszy i jedli lody czekoladowe -- okłamałem Cię, Mad -- westchnął i spojrzał w podłogę.
-- Nie lubisz czekoladowych lodów?
Louis zaśmiał się -- lubię chociaż wolę miętowe -- uśmiechnął się -- chodzi o mnie i o Harry'ego.
-- Co konkretnie? Nie jesteście już razem?
-- Zacznę od początku, dobrze? -- kobieta skinęła głową -- Hazz nie jest moim narzeczonym, nawet nie jest moim chłopakiem.
-- Huh? Dlaczego mnie okłamałeś?
-- Bałem się wyznać prawdy. Jestem strasznym chujem raniąc taką istotę jak Harry -- po jego policzkach poleciało kilka łez.
-- Ej, ale nie płacz -- przybliżyła się do niego -- Louis. Spokojnie -- pogłaskała jego włosy patrząc na niego spokojnych wzrokiem.
-- J-ja i Harry -- mówił powoli -- Ja i Harry znamy się tydzień. O-on jest autostopowiczem -- szepnął -- zabrałem go spod Los Angeles i razem ze mną przez te dni miał dojechać bezpiecznie do Nowego Jorku -- zagryzł wargę -- spodobał mi się. Bardzo. Żartowaliśmy, flirtowaliśmy, spaliśmy w jednym łóżku co noc, płakaliśmy wspólnie.
-- Oh -- odłożyła lody na parapet.
-- Pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że Harry zagościł w moim sercu. Powiedziałem mu, że nie chce abyśmy urywali kontaktu bo bardzo mi na nim zależy. Myślę, że się w nim zakochałem. Nie wiem, Mad. Nigdy się nie zakochałem. Nigdy nie byłem kochany przez jakąś osobę nie licząc mojej mamy, taty i sióstr.
-- Kochanie, spokojnie -- zaczęła gładzić go po plecach.
-- Pewnego dnia powiedział. Powiedział mi -- zapłakał -- że chce jechać do Chicago bo to jego marzenie. Postanowiłem go uszczęśliwić i zabrać go na dwa dni do Chicago. Był szczęśliwy. Cieszyłem się razem z nim.
-- Nie płacz, Louis -- przerwała mu Madeline i wytarła jego łzy.
-- To nie jest takie proste, Mad -- oparł swoją głowę o jej ramię następnie położył się tak aby głowę mieć na jej kolanach -- pierwszy dzień było okej. Kolacja, spacer. Rano zaś zrobiłem śniadanie a później zaprosiłem go na randkę. Stresowałem się tym jak to wyjdzie i nie wyszło najlepiej ale się zgodził. Byłem szczęśliwy. Harry przyjął moje zaproszenie na randkę, wow! -- krzyknął prawie.
-- Co się stało później?
-- Po kolacji poszliśmy spacerkiem, po plaży do hotelu. Było to jakieś trzydzieści minut drogi. Harry... on złapał moją rękę i zaczął mówić, że się w kimś zakochał. Później powiedział, że we mnie. J-ja w środku byłem po prostu nie sobą. Skakałem ze szczęścia. Pocałowałem go i przenieśliśmy się do hotelu -- zaczął płakać i przerwał swoją wypowiedź. Madeline wzięła chusteczki i szybko mu je podała. Zaczęła ogarniać jego kosmyki włosów.
-- Cii, jeżeli nie chcesz nie mów, Lou. Nikt Ci się każe, hm?
-- Chce -- powiedział przez łzy -- poszliśmy do tego h-hotelu i on powiedział, że chce uprawiać seks. To to zrobiliśmy -- szepnął.
-- Uprawiałeś z nim seks tylko dlatego, że on chciał?
-- Też tego chciałem. Też o tym myślałem ale jednak gdyby on uważał mnie za jakiegoś nienormalnego gdybym mu to zaproponował?
-- Kontynuuj.
-- Było cudownie. Czułem się cudownie. Harry jest cudow...
-- Czekaj, czekaj. Kto na górze?
-- Madeline! -- krzyknął śmiejąc się spojrzał na kobietę, która patrzyła na niego pytającym wzrokiem -- Ja byłem na górze.
-- Mmmm, w sumie nie dziwię się -- zaśmiała się.
Louis przewrócił oczami -- Po tym wszystkim poszliśmy spać przytuleni do siebie. Gdy Harry powiedział mi, że się zakochał poczułem ciepło na sercu. Takie samo jak przy seksie z nim. Pokochałem go już wcześniej. Rano gdy wstaliśmy nie wiem co we mnie wystąpiło. Bałem się i nadal się boję tego. Co jeżeli to wszystko między nami legnie w gruzach? To był błąd. Z jednej strony dobrze z drugiej nie.
-- Było ci dobrze podczas seksu?
-- Jak nigdy, Madeline -- szepnął -- on zaczął obwiniać siebie. O to, że musiał mi się nie podobać. Zaczął płakać. Zachowywać się tak jak teraz. Nie mogę słuchać jak płaczę i udaje, że jest wszystko okej. Ja wiem, że nie jest wszystko okej. Boję się o niego. Boję się tego, że tak mocno go skrzywdziłem, że będzie mocno cierpiał. Nie chcę aby on cierpiał. Jest zbyt delikatny na cierpienie.
-- Dlaczego z nim nie porozmawiałeś?
-- Mówiłem już -- westchnął -- bałem się. I boje się nadal. Hazz to cudowny człowiek, zasługuje na kogoś lepszego niż ja. Jestem pewien, że wokół niego kręci się dużo mężczyzn. Mężczyzn, którzy zapewnią mu dogodne życie.
-- Ale ty go kochasz!
-- Nawet jakbym go kochał, tak kochał, kochał nad życie -- westchnął -- nie dam mu tego co dadzą mu inni. Zraniłem go już na samym początku tego co było między nami.
-- Chodzi Ci o pieniądze?
-- Pieniędzy mam dużo -- szepnął -- ale to też biorę pod uwagę, Mad. Chcę aby mu się w życiu powodziło, aby zawsze był kochany, aby ktoś go uszczęśliwiał małymi gestami. Dawał co najlepsze. Aby zadbał o niego jak najlepiej. J-ja w pewnym momencie się przestraszyłem. Bałem się, że mu tego nie dam. Że go zawiodę.
-- Nie możesz ty tego mu zapewnić?
-- Co jak... któregoś dnia zawiodę go tak bardzo, że nie będzie chciał mnie znać? Teraz to mocno przeżywa a co dopiero jak jednak będziemy razem?
-- Już go zawiodłeś i zraniłeś. Porozmawiaj z nim, Louis. Jutro bo dziś już jest za późno. Idź się wyśpij i jutro postaraj się z nim porozmawiać, dobrze?
-- Dobrze -- skinął głową i wstał do pozycji siedzącej -- muszę iść. Nie wiem czy Harry już jest w pokoju czy coś -- szepnął.
-- On nie jest w pokoju?
-- Był na ławce jak przyszedłem -- westchnął i wstał -- przyniosłem mu koc i go przykryłem nim. Nie wiem czy jest tam jeszcze.
-- Idź -- wstała za nim -- jak coś to masz mój numer. Czekam na zaproszenie na ślub, Louis -- poklepała go po ramieniu i przytuliła się do niego -- do jutra.
-- Dziękuje -- uśmiechnął się do niej i wyszedł z małego pomieszczenia.
Biegiem ruszył w stronę gdzie znajdował się loczek. Jak się okazało był tam. Westchnął i podszedł do niego -- Hazz? -- spytał się i potrząsnął jego ciało.
-- Zimno -- powiedział mając zamknięte oczy.
Louis zagryzł wargę i mimo lekkich trudności chwycił Harry'ego pod nogami i plecami aby zanieść go do pokoju. Był cały zimny i Louisowi chciało się po prostu płakać -- już, już idziemy -- powiedział kiedy Harry sennie wtulił się w jego klatkę piersiową.
-- Louis? Płakałeś -- mruknął.
-- Wszystko okej, zaraz będziemy w pokoju, tak? Pójdziesz spać, okej?
Dostał ciche przytaknięcie a po chwili usłyszał wolny oddech Harry'ego. Pocałował jego czubek głowy otwierając z trudnością drzwi i kładąc odrazu loczka do łóżka. Przykrył go dwoma kołdrami a sam sobie wziął cienki koc i poszedł na małą sofę w pokoju.
💙🚗🌎💚
Dodane: 20.03.2018r.
Miłego dnia, kochani!❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top