Cieszę się, że jesteś z moim synem, Louis.
-- Boję się -- mruknął Louis patrząc na swojego przyjaciela -- strasznie się boję.
Niall przekręcił oczami -- masz dwadzieścia osiem lat a Harry dwadzieścia siedem. Po roku czasu nadszedł ten dzień i w końcu bierzecie ślub -- mruknął.
-- Boję się tego co będzie po ślubie -- szepnął.
-- Dzieci? -- spytał
-- A jak będę złym ojcem? -- spytał i poprawił swój garnitur -- co jak Harry uzna, że mnie nie kocha i mnie zostawi?
-- Na pewno tak nie będzie -- mówił znudzony -- przestań tak panikować bo Harry na pewno nie chce takiego męża -- mruknął -- chodź idziemy bo nie mamy czasu.
Louis skinął głową -- A co jeżeli ucieknie?
-- Nie ucieknie, jest z Bebe i Zaynem, spokojnie -- mruknął poprawiając jego garnitur -- Stary, powiem Ci, że wyglądasz zajebiście -- uśmiechnął się do niego -- nie ma bata jeżeli Harry nie będzie chciał abyś go przed nocą poślubną przele...
-- Wystarczy, Niall -- zaśmiał się -- wiem o co Ci chodzi -- mruknął i obejrzał się w lusterku -- wszyscy są?
- Są ale zaraz będą się niecierpliwić bo was nigdzie nie ma. Dawaj, nie mamy czasu -- krzyknął do niego i wyszedł z pokoju ciągnąc go za rękę -- pomysł sobie, że nikogo tutaj nie ma, tylko ty i Harry. Przy pocałunku nie łap go za tyłek tylko bo jednak jesteście przy ołtarzu i obok księdza.
-- Wiem, bo ty przecież zapomniałeś o tym i złapałeś Bebe za pośladki -- mruknął i przewrócił oczami. Wyszli na dwór odrazu wsłuchując się w śpiew ptaków -- Boże, jak pięknie -- mruknął i spojrzał na wszystkich a później na Niall'a -- no lepiej on tego zrobić nie mógł.
*
-- Naprawdę Ci się podoba? -- spytał Harry gdy siedzieli z dala od wszystkich gości. Siedzieli na ławce, która była w małym zakątku.
-- Jest pięknie, Harry -- uśmiechnął się do niego. Złapał ich dłonie mocno je ściskając -- nasze rodziny się polubiły -- mruknął.
-- Taaak, widziałem -- zachichotał. Spojrzał na Louisa -- nawet nie wiesz jak dobrze czuje się ze swoim nowym nazwiskiem -- oparł głowę o jego ramię.
Louis uśmiechnął się i złożył na jego głowie pocałunek. Między nimi była cisza, wspaniała cisza, która pasowała to tej chwili. W końcu są sami jako małżeństwo -- zastanawiałeś się kiedyś jak będzie wyglądało nasze życie po małżeństwie?
-- Mam wielką nadzieję, że tak samo -- mruknął -- nie chce aby coś się zmieniło. Kocham nasze życie takim jakie jest. Wiadomo, że coś się zmieni, ale z mojej strony chyba nic większego.
-- Co z dziećmi. Jesteśmy ze sobą spory czas i nie rozmawialiśmy na ten temat -- mruknął Harry.
-- Obiecuje Ci, że do trzydziestki będziesz miał już dwójkę dzieci, okay? -- mruknął.
-- A po trzydziestce też będziemy mogli zaadaptować?
-- Tak, mówiłem Ci kiedyś, że chce wielką rodzinę bez względu na to ile mam lat. Możemy nawet zaadoptować dziesiątkę. Jeżeli nas na to stać to czemu nie.
Harry pisnął i pocałował jego wargi wskakując na jego nogi -- kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię -- mówił cicho i znów pocałował jego wargi. Louis zaśmiał się przez pocałunek.
-- Ja Ciebie też kocham, Hazz -- mruknął.
Harry oderwał się od niego -- wiesz, że wyglądasz dziś naprawdę pięknie i podniecająco? -- mruknął patrząc na niego -- jak cię zobaczyłem to byłem zły.
-- Czemu?
-- Bo inni też na Ciebie patrzyli i Cię podziwiali a powinienem robić to sam ja -- mruknął.
-- Czyli byłeś zazdrosny?
-- Czyli byłem zazdrosny -- zaśmiał się i znów pocałował jego wargi. Wtulił się później w jego ciało przymykając lekko oczy. Louis przybliżył go bardziej do siebie.
*
-- Cieszę się, że jesteś z moim synem, Louis -- powiedziała Anne siadając obok szatyna. Obaj obserwowali jak Harry tańczy na parkiecie z dziećmi -- jest teraz taki szczęśliwy -- Louis spojrzał przelotnie na kobietę i uśmiechnął się do niej.
-- Też teraz jestem szczęśliwy. To mój pierwszy poważny związek i pierwsza prawdziwa miłość. Cieszę się, że nie zakończyło się to tak jak wiele pierwszych związków -- mruknął.
Anna westchnęła -- pamiętam jak przyjechał z Los Angeles. Byłam bardzo zła bo miał tam zostać, znaleźć prace, partnera, ale gdy zauważyłam jak wygląda to wolałam nie denerwować go jeszcze bardziej -- mówiła -- opowiadał mi o was. Bardzo się pokłóciliście. Nie wiem o co i nie chce wiedzieć. To wasza osobista sprawa i nie wymagam tego od was. Ale był bardzo zły, ciągle płakał -- powiedziała -- mówił, że Cię pokochał a ty złamałeś mu serce -- szepnęła -- miałam ochotę Cię znaleźć i zabić. Dosłownie -- zaśmiał się -- później zaczął się godzić z tym faktem. Zaczął chodzić do pracy ale nadal za Tobą tęsknił. Musieliście przeżyć naprawdę piękny tydzień a on już wtedy Cię kochał. Kilka miesięcy później pojawiłeś się znowu, Louis. On -- przerwała -- on był taki szczęśliwy, że z Tobą porozmawiał. Może Hazz tego nie pokazywał, ale w domu był cały w skowronkach. Mówił o tobie, o waszych spotkaniach, wspominał o pierwszej randce a mu się świeciły oczy. Louis -- popatrzyła na niego -- Harry bardzo Cię kocha. Darzy Cię większym uczuciem niż poprzedniego partnera bo to widać. Nie schrzań tego. On jest taki delikatny, nie zasługuje na nieszczęście -- szepnęła -- uszczęśliwiaj mojego syna nawet podczas snu, gdy nie jesteście razem. On jest takim człowiekiem, który musi mieć ciągle pewność, że ktoś go kocha a tą osobą jesteś ty -- wstała i spojrzała na niego z góry -- kochaj go cały czas i nawet nie przestawaj na sekundę. Powodzenia wam życzę -- szepnęła i odeszła.
Louis siedział i ciągle patrzył na Harry'ego, który był szczęśliwy. Uśmiechnął się gdy prawie się przewrócił bo był za wysoki dla tych małych dziewczynek. Wziął drinka w dłoń i wolnym krokiem poszedł na małe molo, które się tam znajdowało.
Słońce już zachodziło -- mogę? -- usłyszał bardzo znajomy głos -- wiesz, zachód słońca i te inne sprawy -- westchnął i usiadł koło niego.
Harry oparł głowę o jego ramię patrząc w stronę nieba. Między nimi była cisza.
Louis złożył na czole Harry'ego długi pocałunek szepcząc do ucha miłe słówka -- Harry?
-- Tak? -- spojrzał na niego przez chwilę.
-- Cieszysz się, że wzięliśmy ślub?
-- Co to za głupie pytanie, Louis -- prychnął -- jestem bardzo szczęśliwy. Lepszego męża nie mogłem sobie wymarzyć i dobrze o tym wiesz.
Louis uśmiechnął się i oddalił się od niego. Podniósł jego głowę do góry i musnął jego wargi. Całowali się powoli bo wiedzieli, że nie mogę pozwolić sobie na więcej bo później zbyt mocno się nakręcają. Harry położył rękę na jego szyi a Louis na jego pośladku przyciągając go do siebie.
-- Louis! Harry! -- usłyszeli.
-- kurwa -- szepnął Louis -- za każdym razem ktoś musi nam przerwać -- Harry zaśmiał się i spojrzał na osobę, która ich woła.
-- To Madeline! Louis to Mad! -- pisnął szybko wstając i biegnąc do starszej kobiety.
💙🚗🌎💚
dodane: 01.05.2018r.
Miłego dnia, kochani❤!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top