Chce to zrobić teraz, z Tobą.
Harry mruknął i przekręcił się na łóżku -- o której będziesz? -- spytał Louisa, gdy ten podszedł do niego aby złożyć na jego policzku buziaka.
-- O siedemnastej. Tak jak przez resztę dni -- poczuł jak siada koło niego -- ale postaram się jak najszybciej. Dzisiaj już ostatni dzień -- uśmiechnął się i złożył na jego czole pocałunek bawiąc się jego włosami.
Harry uśmiechnął się do niego otwierając oczy -- dlaczego dla mnie się tak nie czeszesz? -- spytał i położył rękę na jego udzie. Cały czas obserwował twarz Louisa.
-- Nie wiem -- wzruszył ramionami -- ale jak chcesz to będę się tak czesał dla Ciebie, złotko -- położył się koło niego -- pomyśl co będziesz chciał robić, gdzie byś chciał pójść. Dobrze?
-- Oczywiście -- uśmiechnął -- idź już bo się jeszcze spóźnisz -- złożył na jego policzku buziaka i znów się położył. Louis ucałował jeszcze raz jego czoło i z westchnięciem opuścił pokój, a zwłaszcza swojego chłopaka.
*
Harry siedział na balkonie czytając jedną z książek jakie dziś kupił -- hej -- usłyszał po chwili -- co robisz? -- poczuł usta chłopaka na swoim czole i po chwili jak patrzy na niego.
-- czytam.
-- Przecież nie wziąłeś żadnych książek... -- mówił i spojrzał na stolik -- i żadnych wykreślanek, kolorowanek.
-- Nudziło mi się więc poszedłem do księgarni, która jest zaraz za rogiem. Kupiłem i przyszedłem -- wzruszył ramionami -- chcesz to sobie weź.
-- Nie teraz -- uśmiechnął się -- najpierw idę się umyć i ubrać. Zamówić coś?
-- Tak! Coś dobrego! -- powiedział szybko i złapał się za brzuch.
-- Ślimaki albo żabie udka?
-- Louis... przestań! -- krzyknął -- dobrze wiesz, że mnie to obrzydza!
-- Chińszczyzna? -- spytał po chwili.
-- Chińszczyzna.
Louis oznajmił, że zamówi i pójdzie się szybko ubrać i już do niego wraca. Harry uśmiechnął się z myślą, że w końcu spędzą razem ten czas. W końcu będą mogli pobyć razem cały dzień. Pozwiedzać wszystko.
Odłożył książkę na mały stolik i uśmiechnął się, gdy zobaczył, że mają idealny widok na zachód słońca. Wiedział, że Louis zadbał o wszystko.
Po pięciu minutach usłyszał jak Louis wychodzi z toalety i nuci coś cicho pod nosem -- Już -- poczuł jak ktoś kładzie na jego ramionach dłonie i zaczyna masować jego barki -- myślałem dzisiaj o tobie cały dzień -- szepnął mu do ucha a po ciele loczka przeszedł dreszcz.
-- Oh, tak? -- mruknął przymykając oczy -- myślałeś o mnie?
-- tak -- skinął głową -- myślałem cały dzień i nie mogłeś mi wyjść z głowy -- szeptał.
-- To miłe -- uśmiechnął się i poczuł usta szatyna na swoich plecach. Jego ciało ciągle było pokryte gęsią skórką a gdy Louis przegryzł płatek jego ucha jęknął -- Kocham Cię -- mruknął.
-- Ja Ciebie też -- nie przerwał całowania jego ciała. Doszedł do szyi i zaczął całować jego obojczyki.
-- oh, Louis -- stęknął odchylając głowę w ok aby dać mu więcej miejsca do oznaczania -- J-ja chyba... -- mówił -- nie ważne -- oddalił się od chłopaka i z nerwowo zagryzając wargę chwycił książkę.
-- Coś zrobiłem? -- spytał cicho i szybko usiadł koło niego -- kochanie, proszę -- zabrał mu książkę z ręki.
-- Nie ważne -- odchrząknął -- za ile będzie jedzenie?
Louis obserwował swojego chłopaka i zaczął odgarniać jego włosy -- kochanie, co się dzieje? Czymś się stresujesz, opowiadaj.
-- J-ja nie chcę -- spojrzał w jego oczy -- jest to krępujące dla mnie, LouLou.
-- No dobrze -- skinął głową -- jeżeli tak to nie będę drążył tego tematu, będziesz chciał to mi powiesz, okay?
-- Okay -- spojrzał na niego a później na swoje palce. Sęk w tym, że zbyt mocno się podniecił a Louis zbyt mocno na niego działał nawet w takich zwykłych sytuacjach.
Zagryzł wargę i uśmiechnął się, gdy dzwonek zabrzmiał po pokoju -- otworzę -- szepnął i wstał zostając szatyna samego na balkonie. Zagryzł wargę uśmiechając się sam do siebie.
Chwilę zajęło mi znalezienie swojego portfela i pięć minut później był już na balkonie i jadł, ze swoim chłopakiem.
-- dzwoniłeś do swojej mamy? -- spytał cicho.
Louis przytaknął głową energicznie i poczekał z odpowiedzią jak przełknie jedzenie -- Tak, dzwoniłem i powiedziała, że zaprasza nas po przyjeździe na obiad. Powiedziałem jej, że będziemy troszeczkę zmęczeni ale to ostatni dzień kiedy tato jest w domu. Ucieszyła się, że przyjedziemy i w sumie to przeprosiła nas za to w sklepie -- szepnął.
-- Mówiłem żebyś z nią porozmawiał tak szczerze. Twoja mama wydaje się na naprawdę miłą kobietą i dobrą matką. I widzisz? Uszanowała to, że źle się czujesz z takim traktowaniem z jej strony i stara się to zmienić.
-- Zobaczymy jak będzie się zachowywać przy obiedzie -- uśmiechnął się do chłopaka -- ubrudziłeś się, kochanie -- mruknął biorąc chusteczkę ze stolika i wycierając mu kącik ust.
Loczek mruknął ciche 'dziękuję' i w ciszy zaczęli jeść już swoje posiłki. Patrzyli na miasto, na wieżę Eiffla z tłem pięknie zachodzącym słońcem. Harry odłożył swoje już puste pudełko chińszczyzny na stolik i automatycznie przytulił się do chłopaka.
Louis zachichotał ale zaczął uśmiechnął się lekko, gdy Harry objął go w pasie -- tęskniłem za Tobą -- mruknął -- mimo, że się widzieliśmy to tęskniłem -- szeptał.
-- Ja za Tobą też, słonko -- uśmiechnął się a Harry spojrzał na niego. Patrzyli chwilę w swoje oczy a młodszy chłopak delikatnie się podniósł aby musnął jego wargi.
Mimo zamiarów delikatnego pocałunku stał się on bardziej agresywny. Harry znów usiadł na udach Louisa całując go. Szatyn od razu złapał jego biodra, aby nie spadł lekko je ściskając. Harry wziął jego dłonie i przeniósł na swój tyłek. Chwilę później swoje ręce położył na szyi chłopaka.
Coraz mocniej całowali swoje wargi a chłopcy z każdą chwilą stawali się coraz bardziej podnieceni. Louis zagryzł wargę swojego chłopaka chcąc dodać do pocałunku języków. Dziś postanowił odpuścić loczkowi i dał wygrać mu walkę. Utrzymał miły uśmiech przez pocałunek.
Jednak nie potrwało to długo gdyż Harry zaczął zjeżdżać pocałunkami w dół. Zaczął całować jego szyję robiąc mu malinki i poruszając się trochę na nim. Louis odchylił głowę do tyłu czując lekki dreszcz, który przeszedł jego ciało.
Harry włożył ręce pod koszulkę chłopaka w celu ściągnięcia jej. Louis poczuł wibracje w kieszeni i po chwili usłyszeli dźwięk dzwonka -- kurwa -- przełknął i z trudem wyciągnął telefon. Przewrócił oczami gdy zobaczył kto to dzwoni -- co jest Ni? -- mówił patrząc na swojego chłopaka -- no tak jakby jestem zajęty -- szepnął a Harry znów powrócił do robienia malinek i całowania jego ciała -- mów co chcesz bo nie mam czasu -- Louis przewrócił oczami, gdy zrozumiał, że przyjaciel chce opowiedzieć mu naprawdę długą historię co stało się między nim a Bebe.
Harry znów zaczął poruszać się na nim i coraz bardziej całując go -- Hazz, poczekaj chwilkę -- szepnął do niego, gdy ten chciał pocałować jego usta. Chłopak zdenerwował się tym, że został odtrącony na bok w takiej chwili -- To dobrze, że znów zamieszkaliście razem -- uśmiechnął się do swojego chłopaka -- no, tak. Wrócimy to was odwiedzimy, oczywiście, że to zrob... -- telefon z ręki Louisa został wyrwany. Harry wyłączył połączenie i napisał szybkiego sms do Niall'a, że porozmawiają o tym jutro -- Hazz... co ty robisz? -- spytał się go nie dostając odpowiedzi.
Harry znów zaczął go całować a Louis po chwili przestał myśleć o tym co było zaledwie kilka sekund temu. Chłopak znów zaczął robić mu malinki na całym ciele nie przejmując się tym, że ktoś będzie widział. Właściwie oni mają widzieć, ponieważ Louis jest jego i musi oznaczyć go na wszelkie razy.
Loczek ściągnął jego koszulkę i spojrzał mu w oczy -- wejdziemy do środka, proszę?
Louis spojrzał w zielone oczy pełne podniecenia, strachu, szczęścia -- Czy ty...?
-- Tak -- skinął głową -- chcę to zrobić teraz, z Tobą.
-- Jesteś pewien?
-- Jeszcze bardziej niż w Chicago -- szepnął znów całując jego wargi. Louis uśmiechnął się i wstał z chłopakiem kierując się do sypialni.
💙🚗🌎💚
dodane: 25.04.2018r.
Miłego dnia, kochani! ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top