Rozdział 9
Przed wejściem do szkoły skoczyła na mnie Rachela. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że traktuje mnie jak przyjaciółkę, chociaż znamy się zaledwie kilka tygodni.
Wylądowała na mnie taki sposób, że przez chwilę niosłam ją na plecach, śmiejąc się.
-Wiesz co? Odwołali mi dzisiaj dwie ostatnie lekcję! Czyli kończymy o tych samych godzinach! Ogarniemy w końcu ten schowek? - Zaczęła.
-Och, pewnie! Może w końcu to skończymy!
Odkąd pierwszy raz uczyłam ją fizyki (a później mnóstwo razy robiłam to na przerwach tuż przed kartkówkami) byłyśmy tam tylko 2 razy. To mało, ale to miejsce wyglądało już o wiele lepiej niż na początku roku. Najwyższy czas zakończyć tam pracę.
***
Ray zjawiła się w schowku parenaście minut po mnie. Przyniosła ze sobą odkurzacz, dwa mopy, ścierki, jakieś chemikalia oraz wiadro pełne wody. Wszystko pożyczyła od woźnej. Szczerze nie spodziewałam się, że jest na tyle silna, by wziąć to wszystko na raz.
-Zamknij drzwi. - Poprosiłam, a ruda to zrobiła.
W końcu nadszedł, by skończyć sprzątanie. Po wyniesieniu mebli usunęłyśmy pajenczyny i kilka ukrytych ptasich gniazd bez jaj. Wyrzuciłyśmy mnóstwo śmieci, a starą brudną firankę wzięła sobie Sasha, która uznała, że uszyje sobie z niej sukienkę. Szczotki, wiadra, słoiki i resztę gratów, wziął Arnold, bo powiedział, że zbuduje rakietę. Nie kwestionowałyśmy ich pomysłów. Ray powiedziała, że tak jest bezpieczniej dla całego wszechświata.
Zostało nam tylko wytrzeć kurze, odkurzyć, umyć podłogę i okno.
Większym remontem zajmie się dyrekcja, przynajmniej taką mam nadzieję. Przydałoby się chociaż odmalować sciany, bo farba schodzi już płatami... W każdym razie to nie będzie już moja sprawa. Moim głównym priorytetem było bezpieczeństwo i czystość w tym miejscu.
Chociaż nie ukrywam, byłoby miło, gdyby coś tu powstało. Liceum Peruna jest dużą placówką, ale i tak brakuje kilku klas, np. plastycznej.
-Włączmy muzykę! - Wykrzyknęła ruda.
-Co?
Zaproponowała to tak szybko, że nie zrozumiałam nawet połowy zdania.
-Muzyka! No przecież wiesz co to jest!
-Aaaaa! Oto ci chodzi! Usłyszałam ,,łączy fizykę".
Obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
Następne minuty, zamiast na sprzątaniu spędziłyśmy tworząc playlistę na youbutubie, bo Ray z jakiegoś niewyjawionego mi powodu nie lubi Spotify.
Raz miała lecieć moja piosenka, a raz jej, na zmianę. Okazało się, że nasze gusta muzyczne bardzo się od siebie różniły. Ja dodałam chyba wszystkie piosenki z Heathers i kilka piosenek zespołu Enej, za to ruda dodała całą masę różnego rodzaju speed up'ów i nightcor'ów.
-Masz spaczony gust! Chociaż Skrzydlate Ręce są akurat spoko... - Skomentowała Ray.
-Za to ty... Zatrzymałaś się w 2015 roku.
Rozbrzmiała piosenka Dead Girl Walking, ja zajęłam się myciem okna, a dziewczyna zaczęła wycierać kurze.
Przy muzyce sprzątało nam się znacznie przyjemniej, ale o wiele wolniej. Nie skupiałyśmy się głównie na czyszczeniu, a na śpiewaniu i tańczeniu.
Ruda jeszcze odkurzyła, a ja umyłam podłogę.
Mogłybyśmy całą robotę skończyć w niecałe pół godziny, a sprzątałyśmy jakieś półtorej. Przynajmniej dowiedziałam się, że Ray śpiewa fatalnie, ale tańczy całkiem nieźle.
Po skończeniu pracy, stanęłyśmy na środku schowka, aby obejrzeć nasze dzieło. Akurat w tle leciało Troublemaler w nightcorze. Byłyśmy zachwycone efektem. Chociaż dla przypadkowej osoby pomieszczenie wyglądało pewnie dalej okropnie, dla nas było wspaniałe. Porównując jego stan z przed kilku miesięcy, było widać ogromną różnicę.
Dla upamiętnienia tej chwili zrobiłyśmy sobie zdjęcie na tle, wreszcie, czystego okna. Ray ustawiła jej sobie na tapetę. Nie rozumiałam po co, ale było to nawet urocze.
-No to co teraz z tym schowkiem już nie na graty? - Zapytała.
-Nie wiadomo, przyszłość pokaże. - Powiedziałam tajemniczo i złapałam za klamkę. Czas odejść...
Ale jednak czas na odejście nie nadszedł, bo drzwi się nie otworzyły. Szarpnęłam kilka razy za klamkę i dalej nic. Spanikowałam delikatnie.
-Chyba się zacięły... - Jęknęłam cicho.
-Oooo, czasami się tak dzieje, zatrzasnęłam się już tu chyba z milion razy. Ale spokojnie, da się otworzyć od zewnątrz.
Zdusiłam w sobie delikatną złość, mogła powiedzieć mi o tym wcześniej. Ale czy ja na jej miejscu pamiętałabym o takim szczególe? Zapewne tak. Jednak czy jakbym była Rachelą, pamiętałabym o tym? Poznałam ją już tyle dobrze, by stwierdzić, że nie. Taka już była jej uroda. Mój gniew zniknął w mgnieniu oka.
Skoro drzwi da się otworzyć tylko od zewnątrz, ktoś musi nas uwolnić. Andrea, David, Susan i Connor już dawno poszli do domów, ale Laure za to miała trening. Gdy zdjęli jej gips, wróciła do nich z wielką zawziętością.
Była jedyną osobą, która mogła mi teraz pomóc. Zadzwoniłam do niej, a Rachela w tym czasie szybko pisała coś w telefonie.
-Hejka Laure, wiesz co? Śmieeeszznaaa sprawa! Zatrzasnęłam się w schowku, pomożesz mi?
-Spierdalaj.
Rozłączyła się.
Chyba się tego spodziewałam. Od jakiegoś czasu nie dogadywałyśmy się najlepiej, ale sądziłam, że mi pomoże. Nadzieja okazała się złudna.
Ruda oderwała wzrok od telefonu.
-Dobra wiadomość, Sasha nas uwolni, ale dopiero za godzinę. A do tego czasu... - Wyciągnęła z kieszeni bluzy karty Uno. - Gramy?
-Pewnie, ale muszę cię ostrzec. Nie masz ze mną szans.
-Jeszcze zobaczymy.
***
Ray ograła mnie 14 r a z y! Nie wygrałam ani razu! Nie wiem czy powinnam czuć się sfrustrowana czy smutna, ale napełniał mnie jedynie podziw dla tej dziewczyny. Wow, jeszcze nigdy nie przegrałam aż tyle razy z rzędu.
Po jej 14 wygranej, drzwi w końcu się otworzyły, a w nich stanęła Sasha z zażuconą przez ramię fioletową sukienką, a sama na siebie miała coś podobnego, tylko w niebieskim kolorze.
-No gołąbeczki! Przybyłam was uratować!
-Nie spieszyłaś się! - Podziała ruda śmiejąc się i zbierając karty.
-Hejka Sasha. - Przywitałam się.
-Hej Aurelie! - Pomachała mi entuzjastycznie. - Właśnie, Ray, dzisiaj przyjeżdża moja ciotka Weronika i będzie mieć cukierki! Chcesz przyjść?
-Dla cukierków wszystko!
Zebrała karty i obie wybiegły uprzednio rzucając mi krótkie ,,narka". Najwyraźniej nie mogę się równać z cukierkami cioci Weroniki.
Wstałam z podłogi i zanim wyszłam ostatni raz spojrzałam na stary schowek. Napełniała mnie duma z jego wyglądu, pomimo tego, że był teraz całkowicie pusty. Dalej miałam nadzieję, że dyrekcja coś zrobi z tym miejscem, ale też bardzo też w to wątpiłam.
Ciekawe czy jeszcze kiedyś tu wrócę? Raczej nie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top